06-05-2011 00:04
Czytankowy przegląd kwietnia
W działach: Książki, pierdoły | Odsłony: 5
Kwiecień się skończył, jak już wspominałem naczytałem się w tym miesiącu jak rzadko, aż mi się odbija. Chciałem się przeto z Wami podzielić moimi krótkimi przemyśleniami na temat tych wszystkich lektur, więc chronologicznie:
To druga książka tego pisarza, po Elantris, którą przeczytałem. I chyba na więcej póki co szkoda mi czasu. Z mgły zrodzony to ponad pięciuset stronicowa cegła przeciętnego i rozwlekłego fantasy. Sanderson niepotrzebnie rozwleka pewne wątki, zbytnio pochyla się nad rozchwianą i emocjonalnie niestabilną Vin, zanudza dokładnymi opisami intryg politycznych - gdyby całość liczyła połowę objętości, byłaby dużo lepszą książką. Zupełnie nie rozumiem tego hype'u na Sandersona.
Druga część cyklu o Pierścieniu też, pomimo upływu lat, prezentuje się dobrze - Niven zapewnia jeszcze więcej wszystkich elementów znanych z poprzedniczki, zachowując przy tym urok powieści awanturniczej. Więcej tutaj
Krótka chwila oddechu, zupełnie rozrywkowo przeczytałem Kłamcę i nie zawiodłem się. Lekko, strawnie, śmiesznie, pomysłowo. Nie jest to może wybitna literatura, ale czyta się dobrze. Loki stosowany z umiarem cieszy, a wszelkie nawiązania popkulturowe są mile widziane. Ogólnie pozytyw, ale to kolejna książka/utwór z sukinsynem w roli głównej - powariowali Ci twórcy?
Językowe cudo. To proza wysokiej klasy - choć wcale nie taka fantastyczna. Na Pyrkonie rozmawialiśmy z Anią na spotkaniu autorskim, że książki o Babuni Jagódce mogłyby spokojnie sprzedawać się jako mainstreamowe i wzbudziłyby entuzjazm krytyków. I jest to racja - masa dobrych estetycznych wrażeń + kilka fajnie zastosowanych klasycznych chwytów fantasy, zdecydowanie polecam. Choć nie przypadnie do gustu fanom szybkich oraz krwawych rąbanek.
Mieszane uczucia mam. Z thrillerami dotąd miałem rzadkie kontakty - sporo Cobenów, trochę Koontza, Cooka i Coś Czego Nie Pamiętam, a Drvenkar burzy moje przyzwyczajenia. Zastosował ciekawy ( i udany) zabieg - tworząc kilku narratorów i mieszając teraźniejszość z przeszłością oraz przyszłością, co nadaje intrygującą budowę książki. Ale nie zadbał o trzymanie w napięciu i kreację bohaterów. Więcej w mojej recenzji w kolejnym Literadarze :)
Tym utworom poświęciłem już notkę - powtórzę jedynie, że są niesamowite i przesiąknięte nawiązaniami do ówczesnej Rosji. Ale to też dość nietypowa, niezbyt przyjazna czytelnikowi lektura.
Ot, mini-cykl o Tiffany Obolałej to chyba mój ulubiony kawałek Pratchetta - te książki to świetne baśnie, z odpowiednimi proporcjami humoru, prawd ważnych, uwag do świata oraz Nac Mac Feegli. Dodatkową zaletą książki jest jej zwięzłość, która pozwoliła mi ją wepchnąć w grafik pewnej deszczowej środy. W maju wychodzi W północ się odzieję, więc zawitam do Świata Dysku raz jeszcze.
Jedna z trzech nie-fantastycznych kwietniowych lektur, zdecydowanie na najwyższym poziomie językowym. Podobnie jak w Topieli Diaz pokazuje życie biednych, latynoskich imigrantów. Jednak koncentruje się na tym co człowiek ma w środku, tym jak działa społeczeństwo i presja społeczna. Głównym bohaterem jest freak, odludek, fan fantastyki niezrozumiały przez bliskich - skojarzył mi się z Martinem Edenem. Mocny kawałek prozy - żałuję tylko, że słabo orientuję się w historii najnowszej latynoskich krajów, do których Diaz często się odwołuje.
Kolejny kwietniowy mainstream. Książka surowa, bez zbędnych ozdobników - styl tak odmienny od wspomnianego wyżej Diaza, a tak samo dobry. Głównym jej tematem jest , według mnie, bezsens ludzkich działań, nasza bezmyślność oraz okrucieństwo. Hm, chyba złe książki wybrałem na krótki fantastyko-odwyk.
Gorsza powieść niż Wilczy miot - pisarz większą uwagę położył na jatkę i akcję oraz romans (blee), prawie nic nie wyjaśniając w sprawie wilkołaków. Te zaś, w porównaniu do poprzedniczki, zostały potraktowane po macoszemu i... tyle. Historycznie też bez rewelacji. Mdławe.
Przyznaję bez bicia - to pierwsza, od bodaj Gry w klasy Cortazara jakieś 2-3 lata temu, książka którą zarzuciłem w połowie. Dziwne nazwy, niepotrzebne komplikowanie, nudny bohater, mało interesująca fabuła. Dotarłem do połowy, po czym uznałem, że mam parę ważniejszych rzeczy do czytania, niż tracenie czasu na tę powieść. Seria NF póki co mnie nie przekonuje - malakh, czekam na Simmonsa :P
Flashforward nie oglądałem, więc nieskażony czytałem tę powieść. I wrażenia co najwyżej średnie - nudni bohaterowie, sporo metafizyki i gadania dla samego gadania, b. wolne tempo akcji. Sporo naukowego bełkotu, które humanistę mogą odrzucić (ja jestem ścisłowcem). Więcej tutaj.
Średnie nawiązanie do legendy Pierścienia. Obecnie niczym nie wyróżniająca się, przeciętna powieść science fiction, która dla nie-fanów Nivena może okazać się całkowicie niezrozumiała oraz niepotrzebnie udziwniona. Sporym plusem jest dużo informacji na temat lalkarzy i ich niecnych manipulacjach. Więcej niedługo w mojej recenzji.
Polecone przez znajomego kleryka. To zbiór medytacji z rekolekcji dla jezuitów, ale świecki człowiek również może wyciągnąć z tej książki parę wartościowych rzeczy - przemyśleń, modlitw, wiedzy. Dobra rzecz na chwilę wyciszenia i autorefleksji.
Zbiorcze wydanie dwóch nowel - słabsze niż pełnoprawne powieści Reynoldsa. Choć pełne gadżetów i jego pomysłowości, to brakuje im pewnego wykończenia, wyrazistych, głębokich bohaterów i ich motywacji. Nawet obce inteligencje, stanowiące esencję obu tekstów, wydają się mdłe, odległe, nie stanowią zagrożenia (choć stymulują wyobraźnię). Recenzja niedługo na Polterze.
Ta książka mnie zniszczyła i wywróciła pojęcie estetyki na lewo. Nie wiem co pisarz brał, że wymyślił takie wizje i zwroty akcji, ale trzeba przyznać, że robi to spore wrażenie. A, choć ociera się o grafomaństwo, udaje mu się spiąć tę powieść logicznie na poziomie fabuły. Dawno żadna powieść mnie tak nie wymęczyła podczas czytania - ach ta ambitna fantastyka! Recenzja pojawi się w Literadarze.
Oprócz tego przeczytałem także kwietniową oraz majową Nową Fantastykę (Wyspa Wattsa jest b. dobra) i parę opowiadań w różnych innych miejscach. W maju zdążyłem już skończyć Szklany dom Strossa, finiszuję (nareszcie!) z The New Space Opera i rozpocząłem Kantyczkę dla Leibowitza w ramach poznawania kanonu.
Wpis ukazał się pierwotnie na moim drugim blogu
Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson
To druga książka tego pisarza, po Elantris, którą przeczytałem. I chyba na więcej póki co szkoda mi czasu. Z mgły zrodzony to ponad pięciuset stronicowa cegła przeciętnego i rozwlekłego fantasy. Sanderson niepotrzebnie rozwleka pewne wątki, zbytnio pochyla się nad rozchwianą i emocjonalnie niestabilną Vin, zanudza dokładnymi opisami intryg politycznych - gdyby całość liczyła połowę objętości, byłaby dużo lepszą książką. Zupełnie nie rozumiem tego hype'u na Sandersona.
Budowniczowie pierścienia - Larry Niven
Druga część cyklu o Pierścieniu też, pomimo upływu lat, prezentuje się dobrze - Niven zapewnia jeszcze więcej wszystkich elementów znanych z poprzedniczki, zachowując przy tym urok powieści awanturniczej. Więcej tutaj
Kłamca tom 2 - Jakub Ćwiek
Krótka chwila oddechu, zupełnie rozrywkowo przeczytałem Kłamcę i nie zawiodłem się. Lekko, strawnie, śmiesznie, pomysłowo. Nie jest to może wybitna literatura, ale czyta się dobrze. Loki stosowany z umiarem cieszy, a wszelkie nawiązania popkulturowe są mile widziane
Opowieści z Wilżyńskiej Doliny - Anna Brzezińska
Językowe cudo. To proza wysokiej klasy - choć wcale nie taka fantastyczna. Na Pyrkonie rozmawialiśmy z Anią na spotkaniu autorskim, że książki o Babuni Jagódce mogłyby spokojnie sprzedawać się jako mainstreamowe i wzbudziłyby entuzjazm krytyków. I jest to racja - masa dobrych estetycznych wrażeń + kilka fajnie zastosowanych klasycznych chwytów fantasy, zdecydowanie polecam. Choć nie przypadnie do gustu fanom szybkich oraz krwawych rąbanek.
Sorry - Zoran Drvenkar
Mieszane uczucia mam. Z thrillerami dotąd miałem rzadkie kontakty - sporo Cobenów, trochę Koontza, Cooka i Coś Czego Nie Pamiętam, a Drvenkar burzy moje przyzwyczajenia. Zastosował ciekawy ( i udany) zabieg - tworząc kilku narratorów i mieszając teraźniejszość z przeszłością oraz przyszłością, co nadaje intrygującą budowę książki. Ale nie zadbał o trzymanie w napięciu i kreację bohaterów. Więcej w mojej recenzji w kolejnym Literadarze :)
Trudno być bogiem i Drugi najazd Marsjan Strugackich
Tym utworom poświęciłem już notkę - powtórzę jedynie, że są niesamowite i przesiąknięte nawiązaniami do ówczesnej Rosji. Ale to też dość nietypowa, niezbyt przyjazna czytelnikowi lektura.
Kapelusz pełen nieba - Terry Pratchett
Ot, mini-cykl o Tiffany Obolałej to chyba mój ulubiony kawałek Pratchetta - te książki to świetne baśnie, z odpowiednimi proporcjami humoru, prawd ważnych, uwag do świata oraz Nac Mac Feegli. Dodatkową zaletą książki jest jej zwięzłość, która pozwoliła mi ją wepchnąć w grafik pewnej deszczowej środy. W maju wychodzi W północ się odzieję, więc zawitam do Świata Dysku raz jeszcze.
Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao - Junot Diaz
Jedna z trzech nie-fantastycznych kwietniowych lektur, zdecydowanie na najwyższym poziomie językowym. Podobnie jak w Topieli Diaz pokazuje życie biednych, latynoskich imigrantów. Jednak koncentruje się na tym co człowiek ma w środku, tym jak działa społeczeństwo i presja społeczna. Głównym bohaterem jest freak, odludek, fan fantastyki niezrozumiały przez bliskich - skojarzył mi się z Martinem Edenem. Mocny kawałek prozy - żałuję tylko, że słabo orientuję się w historii najnowszej latynoskich krajów, do których Diaz często się odwołuje.
W ciemność - Cormac McCarthy
Kolejny kwietniowy mainstream. Książka surowa, bez zbędnych ozdobników - styl tak odmienny od wspomnianego wyżej Diaza, a tak samo dobry. Głównym jej tematem jest , według mnie, bezsens ludzkich działań, nasza bezmyślność oraz okrucieństwo. Hm, chyba złe książki wybrałem na krótki fantastyko-odwyk.
Wilczy amulet - A. Swann
Gorsza powieść niż Wilczy miot - pisarz większą uwagę położył na jatkę i akcję oraz romans (blee), prawie nic nie wyjaśniając w sprawie wilkołaków. Te zaś, w porównaniu do poprzedniczki, zostały potraktowane po macoszemu i... tyle. Historycznie też bez rewelacji. Mdławe.
Podróż Turila - Michael Marcus Thurner
Przyznaję bez bicia - to pierwsza, od bodaj Gry w klasy Cortazara jakieś 2-3 lata temu, książka którą zarzuciłem w połowie. Dziwne nazwy, niepotrzebne komplikowanie, nudny bohater, mało interesująca fabuła. Dotarłem do połowy, po czym uznałem, że mam parę ważniejszych rzeczy do czytania, niż tracenie czasu na tę powieść. Seria NF póki co mnie nie przekonuje - malakh, czekam na Simmonsa :P
Futurospekcja - Robert J. Sawyer
Flashforward nie oglądałem, więc nieskażony czytałem tę powieść. I wrażenia co najwyżej średnie - nudni bohaterowie, sporo metafizyki i gadania dla samego gadania, b. wolne tempo akcji. Sporo naukowego bełkotu, które humanistę mogą odrzucić (ja jestem ścisłowcem). Więcej tutaj.
Flota światów - Larry Niven, Edward Lerner
Średnie nawiązanie do legendy Pierścienia. Obecnie niczym nie wyróżniająca się, przeciętna powieść science fiction, która dla nie-fanów Nivena może okazać się całkowicie niezrozumiała oraz niepotrzebnie udziwniona. Sporym plusem jest dużo informacji na temat lalkarzy i ich niecnych manipulacjach. Więcej niedługo w mojej recenzji.
Dwaj pielgrzymi na ścieżkach sprawiedliwości - Carlo Maria Martini
Polecone przez znajomego kleryka. To zbiór medytacji z rekolekcji dla jezuitów, ale świecki człowiek również może wyciągnąć z tej książki parę wartościowych rzeczy - przemyśleń, modlitw, wiedzy. Dobra rzecz na chwilę wyciszenia i autorefleksji.
Diamentowe psy/Turkusowe dni - Alastair Reynolds
Zbiorcze wydanie dwóch nowel - słabsze niż pełnoprawne powieści Reynoldsa. Choć pełne gadżetów i jego pomysłowości, to brakuje im pewnego wykończenia, wyrazistych, głębokich bohaterów i ich motywacji. Nawet obce inteligencje, stanowiące esencję obu tekstów, wydają się mdłe, odległe, nie stanowią zagrożenia (choć stymulują wyobraźnię). Recenzja niedługo na Polterze.
Trojka - Stepan Chapman
Ta książka mnie zniszczyła i wywróciła pojęcie estetyki na lewo. Nie wiem co pisarz brał, że wymyślił takie wizje i zwroty akcji, ale trzeba przyznać, że robi to spore wrażenie. A, choć ociera się o grafomaństwo, udaje mu się spiąć tę powieść logicznie na poziomie fabuły. Dawno żadna powieść mnie tak nie wymęczyła podczas czytania - ach ta ambitna fantastyka! Recenzja pojawi się w Literadarze.
Oprócz tego przeczytałem także kwietniową oraz majową Nową Fantastykę (Wyspa Wattsa jest b. dobra) i parę opowiadań w różnych innych miejscach. W maju zdążyłem już skończyć Szklany dom Strossa, finiszuję (nareszcie!) z The New Space Opera i rozpocząłem Kantyczkę dla Leibowitza w ramach poznawania kanonu.
Wpis ukazał się pierwotnie na moim drugim blogu