Czyściec

Everyman po francusku

Autor: Julian 'Mayhnavea' Czurko

Czyściec
Wydawać by się mogło, że Benjamin ma wszystko, o czym może marzyć młody mężczyzna: odziedziczył po dalekiej krewnej duży dom, zarejestrował się na rynku pracy jako freelancer, w powietrzu zaś unosi się atmosfera romansu z nową sąsiadką. Ale naprawdę sprawy mają się jednak zupełnie inaczej – bohater dopiero co odeszła ostatnia z jego żyjących krewnych, a już za chwilę straci w sposób lawinowy cały swój dobytek, pieniądze, godność, a wreszcie i samo życie. Tak rozpoczyna się fabuła komiksu pt. Czyściec Christophe'a Chabouté, w którym śmierć głównego bohatera i wizyta w tytułowym miejscu są wstępem do interesującego współczesnego moralitetu.

Kiedy Benjamin trafia do Czyśćca, poznaje "od podszewki" zasady rządzące światem, choć w przewrotny sposób. Nie spotyka ani Boga ani najbardziej upadłych z aniołów, nie dowiaduje się też niczego, co potwierdzałoby słuszność którejkolwiek ziemskiej religii. To, czego doznaje, jest istotne w wymiarze ogólnoludzkim: bohater jest rozliczany ze swojego życia i dostaje zadanie zadośćuczynienia za swoje przewiny. Tutaj pojawia się kolejny interesujący motyw, gdyż życiowe błędy Benjamina nie odpowiadają klasyfikacji siedmiu grzechów głównych. Tym, co mu wypomniano, są z pozoru banalne grzeszki codzienności: uprzedzenie i nietolerancja, zdawałoby się nieszkodliwe kłamstwo, bezmyślność. Choć komiks odżegnuje się od związków z systemami religijnymi, takie podejście bliskie jest orientalnemu sposobowi pojmowania grzechu, który nie musi być intencjonalnie spowodowanym złem, ale także w dużej mierze wynika z typowo ludzkich przypadłości: głupoty, lenistwa, zaniechania.

Fabuła Czyśćca jest prosta, choć występują tam również wątki sensacyjne, nieco erotyczne oraz oczywiście nadprzyrodzone. Historia bohatera odwołuje się przede wszystkim do toposu Everymana. Pomimo uwspółcześnionych dekoracji i anegdoty, komiks powtarza główne elementy średniowiecznego moralitetu, który ugruntował w kulturze postać Każdego. Obecna jest tu zatem droga zbawienia jednostki, zaakcentowane są kolejne etapy umierania oraz wzięcia odpowiedzialności za grzechy. Istotny jest też element utraty: choć fabularnie otwiera on historię jeszcze za życia bohatera, to w szerszym kontekście odnosi się do wspomnianego pierwowzoru, gdzie umierający musi wpierw wszystko utracić, żeby stanąć przed ostatecznym sądem.

Od strony formalnej komiks prezentuje się dość ciekawie. Autor prowadzi rozedrganą, ekspresyjną kreskę, której towarzyszy stonowane kolorowanie plamami jak w malarstwie akwarelowym. Same postaci zaś mają nieco karykaturalny wygląd, ich charakterystyczne cechy są przerysowane. Pomimo pewnej nonszalancji, bohaterowie z kadru na kadr nie tracą swojej graficznej tożsamości. Kadrowanie, kompozycja i montaż są bardzo filmowe i pozwalają w płynny sposób śledzić fabułę. Zawężenie kolorystyki do szarości i sepii oraz nadanie barwom znaczeń (np. białe, bezbarwne duchy, przeszłość wyświetlana jako czarno-biały film) jeszcze wzmacniają ten efekt. Niemniej wyraźny i ciekawy styl autora sprawia, że choć kolejne kadry są bardzo czytelne i przejrzyste, przyjemnie się przy nich zatrzymać i poświęcić uwagę ich malarskiej wartości.

Lektura Czyśćca jest adekwatna do artystycznego wzorca komiksu: czyta się ją jako ciekawie sfabularyzowany moralitet (choć ironiczne skojarzenie z "prawieniem morałów" jest tu nie na miejscu). Z jednej strony skłania do zastanowienia, z drugiej zaś nauka jest dość prosta i jasno wyłożona. I choć z pewnością jest to historia przeznaczona do jednokrotnego czytania, autor zadbał o to, aby wejście w zaproponowaną przez niego przestrzeń czyśćcową zasługiwało na uwagę adekwatną do wartości podjętego tematu.