30-06-2008 19:57
Czy nie za wczesnie na starzenie sie?
W działach: RPG, Ludzie, Konwenty | Odsłony: 1
Wczoraj skonczyly sie Dni Fantastyki we Wroclawiu. Taki konwent - nie konwent, gdzie przychodza cale rodziny, duzo pije sie piwa w przykonwentowym barze, gra na X-boxie i ogolnie panuje taka festynowa atmosfera.
Ale ja nie o tym.
Zaczelo sie od konkursu wiedzy o cRPG, na ktory przygotowalem sporo pytan, ale niestety nie bylem w stanie byc obecnym na konwencie, aby go przeprowadzic. No i w sumie dobrze, bo jak sie dowiedzialem, ze ludzie, ktorzy swiadomie sie tam zglosili nie potrafili nawet wymienic 5 BNow z Baldur's Gate II, to mnie troche przekrecilo. Nie chcecie nawet wiedziec, jak poszlo z bardziej wymagajacymi pytaniami.
Potem byly kalambury fantastyczne. Czteroosobowe druzyny i o golnie kupa smiechu. Jedna grupa dostala haslo, ktore pozniej prowadzacy musial zadziwiajaco dlugo wyjasniac pokazujacemu. No i chlopak sie spisal niezle - bez problemu pokazal wojownika, elfa (ba, nawet udalo mu sie pokazac mrocznego elfa!) i z sejmitarem sobie poradzil. Tylko jego druzyna jakos nie skojarzyla tego wszystkiego z Drizzt'em. Dlaczego? Ano dlatego, ze nigdy o takowej postaci nie slyszeli. On sam zreszta tez nie.
Na koniec imprezy wisienki do tortu dolozyli TOR i Quad z Poznanskiej GL Noctem, ktorzy rowniez na konwencie byli. Chodzili oni bowiem po konwentowiczach i zadawali 2 proste pytania. Pierwsze - czy grasz w papierowe RPG? Drugie (zadawane tylko w przypadku twierdzacej odpowiedzi na poprzednie) - czy wiesz moze skad w ogole sie RPG wywodzi? Przepytali podobno ok 30 osob. Wiekszosc odpowiedziala "nie wiem", drugie w kolejnosci bylo "pewno od sztuk teatralnych i w ogole czegos takiego".
Takich incydentow wsrod obecnego na wroclawskim konwencie "narybku fantastow" z pewnoscia znalazloby sie duzo wiecej. Do czego jednak zmierzam... Nigdy nie uwazalem sie za jakiegos wyge, guru, wyjadacza czy jakkolwiek to nazwac. Jednak w obliczu takich sytuacji zaczynam naprawde powaznie zastanawiac sie nad tym, czy sie aby najzwyczajniej w swiecie "RPGowo nie postarzalem" (czy jakos tak).
A moze przesadzam?
Ale ja nie o tym.
Zaczelo sie od konkursu wiedzy o cRPG, na ktory przygotowalem sporo pytan, ale niestety nie bylem w stanie byc obecnym na konwencie, aby go przeprowadzic. No i w sumie dobrze, bo jak sie dowiedzialem, ze ludzie, ktorzy swiadomie sie tam zglosili nie potrafili nawet wymienic 5 BNow z Baldur's Gate II, to mnie troche przekrecilo. Nie chcecie nawet wiedziec, jak poszlo z bardziej wymagajacymi pytaniami.
Potem byly kalambury fantastyczne. Czteroosobowe druzyny i o golnie kupa smiechu. Jedna grupa dostala haslo, ktore pozniej prowadzacy musial zadziwiajaco dlugo wyjasniac pokazujacemu. No i chlopak sie spisal niezle - bez problemu pokazal wojownika, elfa (ba, nawet udalo mu sie pokazac mrocznego elfa!) i z sejmitarem sobie poradzil. Tylko jego druzyna jakos nie skojarzyla tego wszystkiego z Drizzt'em. Dlaczego? Ano dlatego, ze nigdy o takowej postaci nie slyszeli. On sam zreszta tez nie.
Na koniec imprezy wisienki do tortu dolozyli TOR i Quad z Poznanskiej GL Noctem, ktorzy rowniez na konwencie byli. Chodzili oni bowiem po konwentowiczach i zadawali 2 proste pytania. Pierwsze - czy grasz w papierowe RPG? Drugie (zadawane tylko w przypadku twierdzacej odpowiedzi na poprzednie) - czy wiesz moze skad w ogole sie RPG wywodzi? Przepytali podobno ok 30 osob. Wiekszosc odpowiedziala "nie wiem", drugie w kolejnosci bylo "pewno od sztuk teatralnych i w ogole czegos takiego".
Takich incydentow wsrod obecnego na wroclawskim konwencie "narybku fantastow" z pewnoscia znalazloby sie duzo wiecej. Do czego jednak zmierzam... Nigdy nie uwazalem sie za jakiegos wyge, guru, wyjadacza czy jakkolwiek to nazwac. Jednak w obliczu takich sytuacji zaczynam naprawde powaznie zastanawiac sie nad tym, czy sie aby najzwyczajniej w swiecie "RPGowo nie postarzalem" (czy jakos tak).
A moze przesadzam?