21-12-2006 05:28
Czwarte L.O!
W działach: Spać nie mogę | Odsłony: 2
Ta notka rozpoczyna nową serię wpisów pod wspólnym tytułem "Spać nie mogę", które - jak nietrudno się domyślić - powstają gdy nie mogę spać. Polecam ją oczywiście ludziom niewyspanym. Nawet bardzo.
Ilekroć słucham piosenki T.Love - "IV L.O”, tylekroć dochodzę do wniosku, że “coś, gdzieś” mnie ominęło. Nie przypominam sobie tej szczególnej atmosfery, którą nasycony jest ów kawałek. Może to dlatego, że Muniek kończył liceum w czasie gdy nie byłem nawet dalekosiężnym planem swoich rodziców? Może też dlatego, że niespecjalnie goniłem tę atmosferę będąc już w L.O?
Tak czy inaczej, gdy rozbrzmiewa refren tej piosenki, mam poczucie niepełnego życiorysu. Nie pamiętam tabunów dziewic czekających na sygnał, żadnych pogwałceń savoir-vivre’u w toalecie, żadnego specjalnego szaleństwa. No jasne, wielokrotnie w czasie trwania liceum kończyłem imprezy w stanie nieważkości, wracałem o świcie, lecz nie było w tym żadnego wyjątkowego szaleństwa, spontaniczności czy też luzu. Tak po prostu było.
Jakieś dziewczęta też się w owym L.O zdarzały, ale – ani one wyjątkowe, ani ja specjalnie zakochany. Być może wrodzony cynizm nie pozwalał mi się cieszyć tamtym okresem i miejscem w ów piękny, naiwny sposób, jakim pachnie piosenka T.Love?
Przede wszystkim pamiętam, że gdy byłem w L.O, bardzo chciałem już w nim nie być. Może być to powód dla którego pamiętam ten okres zupełnie inaczej niż Muniek Staszczyk. Z resztą, Muniek pewnie w szkole średniej był pełnym ideałów buntownikiem, a nie wycofanym cynikiem.
Istnieje jednak jeszcze jedna, bardzo prawdopodobna wersja. Muniek tworząc „IV L.O” miał na karku zapewne już dobrze ponad trzy krzyżyki. Jak powszechnie wiadomo, brutalna prawda zaciera się z czasem i zadręczony umysł tworzy fałszywe projekcje „dawnych, dobrych czasów”. Pozostaje wierzyć, że za lat dziesięć i moje liceum zaludnią chętne dziewice, szalone imprezy, i wiele innych, fajnych rzeczy…
Ilekroć słucham piosenki T.Love - "IV L.O”, tylekroć dochodzę do wniosku, że “coś, gdzieś” mnie ominęło. Nie przypominam sobie tej szczególnej atmosfery, którą nasycony jest ów kawałek. Może to dlatego, że Muniek kończył liceum w czasie gdy nie byłem nawet dalekosiężnym planem swoich rodziców? Może też dlatego, że niespecjalnie goniłem tę atmosferę będąc już w L.O?
Tak czy inaczej, gdy rozbrzmiewa refren tej piosenki, mam poczucie niepełnego życiorysu. Nie pamiętam tabunów dziewic czekających na sygnał, żadnych pogwałceń savoir-vivre’u w toalecie, żadnego specjalnego szaleństwa. No jasne, wielokrotnie w czasie trwania liceum kończyłem imprezy w stanie nieważkości, wracałem o świcie, lecz nie było w tym żadnego wyjątkowego szaleństwa, spontaniczności czy też luzu. Tak po prostu było.
Jakieś dziewczęta też się w owym L.O zdarzały, ale – ani one wyjątkowe, ani ja specjalnie zakochany. Być może wrodzony cynizm nie pozwalał mi się cieszyć tamtym okresem i miejscem w ów piękny, naiwny sposób, jakim pachnie piosenka T.Love?
Przede wszystkim pamiętam, że gdy byłem w L.O, bardzo chciałem już w nim nie być. Może być to powód dla którego pamiętam ten okres zupełnie inaczej niż Muniek Staszczyk. Z resztą, Muniek pewnie w szkole średniej był pełnym ideałów buntownikiem, a nie wycofanym cynikiem.
Istnieje jednak jeszcze jedna, bardzo prawdopodobna wersja. Muniek tworząc „IV L.O” miał na karku zapewne już dobrze ponad trzy krzyżyki. Jak powszechnie wiadomo, brutalna prawda zaciera się z czasem i zadręczony umysł tworzy fałszywe projekcje „dawnych, dobrych czasów”. Pozostaje wierzyć, że za lat dziesięć i moje liceum zaludnią chętne dziewice, szalone imprezy, i wiele innych, fajnych rzeczy…