12-11-2006 03:48
Czwarta nad ranem...
W działach: Filmowo, Konwentowo | Odsłony: 1
Wbrew pozorom nie będzie o Starym Dobrym Małżeństwie. Będzie (again) o filmie z imladrisowych warsztatów.
Ale to już ostatni raz przed publikacją, I swear to God.
No więc siedzę sobie przed pecetem i patrzę jak lecą procenty. Renderuje się ostatni klip który wejdzie w skład filmu. Za jakieś 20 minut pozostanie mi dokonać ostatecznej układki i wcisnąć magiczny guzik "Render As...". Rano, kiedy high quality wersja zostanie zbita do pliku .wmv, wyślę ją do Cravena i może po raz ostatni się trochę posprzeczamy :).
W każdym razie wyjdą ostatnie niedociągnięcia, dokonam poprawek, zrenderuję raz jeszcze finałową wersję i BANG. Imladrisowy filmik będzie gotowy. Potem pewnie skończy mi się czas, usłyszę zew łódzkiej szkoły filmowej i na szybko wyślę Cravenowi plik .wmv, który on wrzuci na swój FTP. Reszta jest już wolą niebios, a raczej widzów :)
No i będzie mi trochę szkoda, bo montaż to ostatnie chwile w "innym świecie" który otwiera przed nami próba realizacji każdego filmu. A potem obudzi się tęsknota by tam wrócić... I pewnie prędzej czy później wrócimy! Howgh!
Ale to już ostatni raz przed publikacją, I swear to God.
No więc siedzę sobie przed pecetem i patrzę jak lecą procenty. Renderuje się ostatni klip który wejdzie w skład filmu. Za jakieś 20 minut pozostanie mi dokonać ostatecznej układki i wcisnąć magiczny guzik "Render As...". Rano, kiedy high quality wersja zostanie zbita do pliku .wmv, wyślę ją do Cravena i może po raz ostatni się trochę posprzeczamy :).
W każdym razie wyjdą ostatnie niedociągnięcia, dokonam poprawek, zrenderuję raz jeszcze finałową wersję i BANG. Imladrisowy filmik będzie gotowy. Potem pewnie skończy mi się czas, usłyszę zew łódzkiej szkoły filmowej i na szybko wyślę Cravenowi plik .wmv, który on wrzuci na swój FTP. Reszta jest już wolą niebios, a raczej widzów :)
No i będzie mi trochę szkoda, bo montaż to ostatnie chwile w "innym świecie" który otwiera przed nami próba realizacji każdego filmu. A potem obudzi się tęsknota by tam wrócić... I pewnie prędzej czy później wrócimy! Howgh!