» Artykuły » Inne artykuły » Człowiek skrojony na miarę. Część druga

Człowiek skrojony na miarę. Część druga


wersja do druku
Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Człowiek skrojony na miarę. Część druga
Pierwsza część artykułu 5. Wojskowe wszczepy bojowe Motyw urządzeń wspomagających układ nerwowy, mózg, szeroko rozumiane procesy myślenia – powraca raz za razem. Poszczególni autorzy dostosowują go i aktualizują, aby lepiej wpasowywał się w stan posiadanej wiedzy, ale sama istota jest niezmienna. Bezpośredni sprzęg pomiędzy użytkownikiem, a urządzeniem, ba!, posiadanie urządzenia wewnątrz siebie – to od dawna pobudza wyobraźnię i pobudzać ją zapewne będzie jeszcze przez długi czas. Przestrzeń literacką przemierzają dziesiątki bohaterów na różne sposoby zespolonych z maszynami. Techniczne szczegóły są nieważne, choć nierzadko zaskakują oryginalnością. Alfred Bester w powieści Gwiazdy moim przeznaczeniem wyposażył nieszczęsnego rozbitka w obwody wzmacniające refleks, czyniąc go aniołem zemsty. Greg Egan w Kwarantannie prezentuje dwa odmienne stany świadomości funkcjonariuszy zaopatrzonych w implanty mózgowe – "uzbrojenie" (kiedy to podrasowane zdolności wypierały emocje i uczucia, maksymalizując myślenie analityczne i zdolności bojowe) i zwykłą, szarą codzienność. Daniel Bondaree, bohater Kolorów sztandarów i Schwytanego w światła, przeprowadza błyskawiczne egzekucje na swoich nieprzyjaciołach, aktywując uprzednio koprocesor bojowy. Śledząc losy bohatera trylogii Arabeska Grimwooda, można "słuchać" wewnętrznych dialogów z wszczepioną SI. Autorzy sięgają po rozmaite wytłumaczenia z pogranicza medycyny czy biologii, aby uzasadnić istnienie tego rodzaju rozwiązań. W najwcześniejszych formach były to zwyczajne łącza, kable, komponenty umiejscawiane w ciele. Peter F. Hamilton w Gwieździe Pandory i Judaszu Wyzwolonym posługiwał się bliżej nieokreślonymi "tatuażami organicznymi". U Dukaja działały wszczepy "nakorowe". Ale, o dziwo, najbardziej chyba przekonujący opis i wyjaśnienie interesujących nas tu osiągnięć nanotechnologii odnaleźć można w książce, którą z literackiego punktu widzenia przypisać trzeba do klasy B lub C. Następcy Edwarda M. Lernera nie należą do najlepszych w swoim gatunku, ale ogrom wiedzy popartej realnymi badaniami i poszukiwaniami przeprowadzonymi przez pisarza czyni z jego utworu (jak dotąd) najobszerniejszy opis działania nanorobotów integrujących się z ludzkim układem nerwowym, z jakim miałem okazję się zapoznać. Z powieści dowiadujemy się o reakcjach ciał odpornościowych człowieka na zaaplikowane urządzenia, o sposobie programowania tych ostatnich i chemicznym aspekcie zjawiska. 6. Wszczepy komunikacyjne i rozszerzona rzeczywistość Implanty wojskowe i bitewne niewątpliwie dodają akcji efektowności i stanowią niemal nieodłączny element arsenału wszelkiej maści futurystycznych zabójców. Ale zastosowanie wewnątrzczaszkowych interface'ów nie ogranicza się tylko do tego. Jacek Dukaj w wielu powieściach i opowiadaniach traktuje tego rodzaju usprawnienia jako idealny środek upraszczający komunikację z użyciem sieci. Podobnie czynią William Gibbson, Marcin Przybyłek w cyklu Gamedec, Charles Stross w Accelerando czy Szklanym domu. Bardzo ciekawą przestrogę przed nieograniczonym otwieraniem swoich umysłów na to, co wirtualne, zawarł Konrad Lewandowski w zbiorze Legendy Cyberkatakumb. Ewoluujące wirusy, obdarzone zdolnościami heurystycznej analizy zachowań ludzkich, potrafią tam infekować sprzęgniętych z siecią użytkowników i przejmować nad nimi kontrolę. Książka zawiera kilka opowiadań wyraźnie skupiających się na tym zjawisku, ale pojedyncze wątki tego rodzaju odnaleźć można w bardzo wielu powieściach. Kwantowy złodziej Hannu Rajaniemi ma za głównego bohatera nałogowego łamacza zabezpieczeń i rabusia tożsamości cyfrowych. Przerażony bohater Accelerando po utracie okularów VR, dających mu nieograniczony dostęp do zasobów informatycznych, nie potrafi się odnaleźć w zwyczajnej rzeczywistości. U Marcina Przybyłka rozpowszechnienie bezpośredniego, nieskrępowanego dostępu do sieci sprawiło, iż nieistniejące realnie światy zaczęły się przenikać z namacalną rzeczywistością – w każdej chwili istnieje możliwość przełączenia się z postrzegania "normalnego" na rozszerzone, z elementami cyfrowymi. Siedziba Hybrydowców, egzystujących w uniwersum Alastaira Reynoldsa, dla osoby patrzącej własnymi oczami wydaje się pusta i smutna. Jednak po aktywacji wirtualnej wizji zaczyna nabierać kolorów i zapełnia się fantastycznymi stworami i ozdobami. Aristoi autorstwa Waltera Jona Williamsa, przez wielu uważana za przewrót kopernikański w dziedzinie SF, przesunęła bardzo daleko istniejące dotąd granice. Bohaterowie tej powieści dzięki łączom egzystują jednocześnie na kilku płaszczyznach, z których część jest "prawdziwa", a część wykreowana tylko przez maszyny. Przechodzenie pomiędzy tymi poziomami nie sprawia jakiegokolwiek problemu, a trwająca ułamki sekund nieobecność z reguły pozostaje niezauważona. Formalny zapis narracji (umieszczenie tekstu w dwóch kolumnach i użycie różnych czcionek) pozwala czytelnikowi śledzić subtelne gry towarzyskie i zabiegi dyplomatyczne, na przykład rozmowę w czasie rzeczywistym i jednoczesne konsultacje z doradcami oddalonymi o setki kilometrów. Augmented reality – w tłumaczeniu na polski "rozszerzona rzeczywistość" – jest przedmiotem rzeczywistych badań, których istota sprowadza się do uzyskania opisanych powyżej efektów: nałożenia na świat prawdziwy elementów wirtualnych w taki sposób, aby jedne i drugie istniały wspólnie. Kolejny przykład na to, jak mocno science fiction zbliża się do autentyczności. A może na odwrót? 7. Zmiany ciał i przelewy świadomości To już jest najwyższe stadium transhumanistycznych przemian. Zmiana powłok cielesnych ściśle wiąże się z kwestią ich odpowiedniej hodowli i genetycznej obróbki, ale zasadne wydaje się oddzielenie tego zjawiska od poprzednio omawianych kwestii. Z przenoszeniem świadomości spotkać się można u bardzo wielu autorów, w najrozmaitszych formach. Richard Morgan w trylogii o Takeshim Kovacsu traktuje ten motyw jako pretekst do rzucenia swoich bohaterów w wir niesamowitej akcji i walki. Każdy obywatel w jego uniwersum posiada wszczep, na którym zapisana jest jego jaźń, a przenoszenie jej z miejsca na miejsce wydaje się być czymś tak naturalnym, jak zmiana ubrania. Bruce Sterling w Schismatrix oswaja czytelnika z kolejnymi stadiami rozwoju technologii, która doprowadza do ostatecznego przeniesienia się homo sapiens do form zaprojektowanych pod kątem trudnych warunków bytowania. Charles Stross w Accelerando oraz w Szklanym Domu, stanowiącym jego pośrednią kontynuację, szczegółowo omawia rekonstrukcje i złożone operacje logiczne na ludzkich "duszach" transferowanych pomiędzy państwami-habitatami. Nic dziwnego, że odwołuje się przy tej okazji do zjawisk kwantowych – coraz częściej współcześni pisarze zdają się sięgać po te rozwiązania, jako dostarczające przekonującego wytłumaczenia dla fenomenu umysłu człowieka. Jacek Dukaj w tytułowym opowiadaniu ze zbioru Król Bólu pozwala nam śledzić relacje pomiędzy proxykami a klientami – użytkownicy mogą na chwilę przenieść swoją jaźń do ciała innej osoby i przejąć nad nim kontrolę. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie dla tych, którzy nie mogą albo nie chcą podróżować, a konieczność zmusza ich do osobistego stawiennictwa gdzieś daleko. Jak do tej pory najpełniejszy chyba obraz ewolucji od rozwiązań najprostszych do tych najbardziej złożonych obserwować można w cyklu Marcina Przybyłka Gamedec. O ile wielu innych autorów zwracało uwagę na ten czy inny aspekt zjawiska przelewu świadomości, o tyle w kolejnych tomach przygód Torkila Aymore’a czytelnik ma sposobność obserwowania krok po kroku następstw transhumanistycznego postępu. Najbardziej ekscytujące jest to, że zagadnienie ujęte zostało szeroko i przekrojowo – ludzie zmagają się z problemami etycznymi, filozoficznymi, prawnymi, społecznymi i czysto informatycznymi. A także, co nie mniej istotne, z destrukcyjnym zakulisowym wpływem korporacji jako właścicieli patentów i technologii przelewów. Zaczyna się niewinnie – coraz bardziej złożone programy komputerowe, wirtualne rzeczywistości i możliwość rozszerzania sensorium człowieka. Strach przed śmiercią wymusza na laboratoriach badanie rozmaitych opcji przedłużenia życia bądź obejścia problemu poprzez cyfryzację jaźni. Gdy to ostatnie osiągnięcie technologiczne staje się faktem, następuje istna lawina rozwiązań, coraz bardziej oddalających homo sapiens od tego, czym niegdyś byli. Świadomości przechowywane z początku w cyfrowych kryptach uzyskują mobilne ciała, dające pełną swobodę. Zaraz potem na płaszczyźnie rzeczywistej dochodzi do całkowitego wymieszania bytów – obok siebie egzystują ludzie urodzeni w sposób tradycyjny i zamieszkujący naturalne powłoki, tacy, którzy przenieśli się do ciał sztucznych, oraz niebywale rozwinięte SI, praktycznie nie do odróżnienia od własnych twórców. Przybyłek nie zaniedbuje także innego problemu – co by było, gdyby ktoś wpadł na pomysł, aby… chodzić w kilku ciałach? Nie wszystkie wizje digitalizowania świadomości są optymistyczne. Cały ciąg niefortunnych zdarzeń i ludzkich dramatów w cyklu Alastaira Reynoldsa bierze swój początek z nieudanego eksperymentu, polegającego na próbie odwzorowania komputerowego ludzkiej świadomości. Zabieg ten, nie dość, że bolesny i kończący się w większości przypadków śmiercią "oryginału", w krótkim czasie doprowadza do obłędu uzyskane kopie. Zmusza to mieszkańców świata Migotliwej Wstęgi do posiłkowania się mniej wiernymi i nieobdarzonymi autonomiczną wolą symulacjami. Klasyczny już cykl Fundacja, a zwłaszcza jego uzupełniające tomy spisane przez Gregory’ego Benforda i Grega Bear’a, zawiera ten sam motyw – z informacji o życiu, twórczości, charakterze i (prawdopodobnych) cechach temperamentu programiści stworzyli niedoskonałe imitacje żyjących przed wiekami Woltera i Joanny D’Arc, którzy nagle budzą się w komputerowym świecie przyszłości. W naszym, realnym świecie do największych orędowników przelewów świadomości i cyfryzacji jaźni należy chyba Ray Kurzweil. Utrzymuje on, że takie rozwiązanie jest nie tylko możliwe, ale również bardzo bliskie. Miałby to być doskonały sposób na obejście problemu śmiertelności oraz słabości ciał biologicznych. Te ostatnie, pomimo kuracji odmładzających i zabiegów medycznych, prędzej czy później ulegają entropii. Natomiast cyfrowe byty są nieomal niezniszczalne i mogą występować w niezliczonej ilości egzemplarzy. Teoria oczywiście ma tylu zwolenników co przeciwników, nie ulega jednak wątpliwości, że niezwykle pobudza wyobraźnię, a zarysowywane perspektywy są kuszące. Zakończenie Powyższe zestawienie nie jest ani pełne, ani tym bardziej wyczerpujące. Prezentuje wybrane motywy, które zwracają uwagę częstością swojego występowania. Pamiętać jednak należy, że wprowadzony tutaj podział na kategorie nieczęsto znajduje zastosowanie w praktyce. Choć niektórzy autorzy skupiają się na pewnym fragmencie postludzkiej kondycji (tak jak Bruce Sterling, w Świętym Płomieniu biorący pod lupę gerontokrację), to jednak zazwyczaj czytelnik będzie miał do czynienia z kompleksem wzajemnie powiązanych i uzupełniających się rozwiązań, tworzących wykoncypowany świat. Jacek Dukaj, Charles Stross, Marcin Przybyłek (żeby wymienić tylko kilku) – wszyscy oni budują spójne wizje, których bogactwo i obfitość zaskakują logiką i przemyślnością. Współczesne SF stara się kompleksowo ujmować swoje uniwersa tak, aby jak najwierniej oddać zamierzone realia. Próby oddzielenia od siebie hodowli ciał, genetycznych modyfikacji, wszczepów cybernetycznych etc. mają czysto "akademicki" charakter. Warto znać te koncepcje, przynajmniej pobieżnie. Chociażby po to, aby za kilka(naście) lat móc z satysfakcją spojrzeć w przeszłość i powiedzieć "to się sprawdziło, a przecież z początku pisał o tym tylko X!" lub "tamto okazało się kompletną bujdą, wizje Y były nietrafione!". Nie raz i nie dwa zdarzało się już, że science fiction i nauka szły ramię w ramię, na zasadzie sprzężenia zwrotnego zasilając się pomysłami. Los człowieka należy do niego samego. Zdolność patrzenia w dal i marzenia może uczynić z każdego nas potencjalnego wizjonera, futurologa, usiłującego przez wąską dziurkę od klucza, jaką jest ludzkie poznanie, dostrzec choć odrobinę sekretów rzeczywistości zazdrośnie strzegącej swoich tajemnic. Podziękowanie Pisanie takich przekrojowych artykułów, jak powyższy, nie jest sprawą prostą. Ma autor jakiś pomysł, coś tam przeczytał, i stara się z grubsza i skrótowo przelać swoją wizję na papier. Nietrudno zgadnąć, jak wiele pułapek czyha na takiego nieszczęśnika: błędy merytoryczne, językowe, kompozycyjne. Samemu – ani rusz. Dlatego serdeczne podziękowania należą się:
  • Bartkowi 'Zicocu', który czuwał nad zgodnością artykułu z tym, co w książkach stoi naprawdę (a nie z tym, co – jak mi się wydawało – pamiętam);
  • Staszkowi 'Scobinowi' za korektę i redakcję tekstu, żeby był łatwiejszy do przełknięcia;
  • Marcinowi 'lmnowi' za cenne uwagi zakulisowe.
Nic, co ludzkie, nie jest mi obce Homo sum; humani nihil a me alienum puto. Te słowa to jeden z najsłynniejszych manifestów człowieczeństwa, wyraz prawdziwego zainteresowania tym, kim jest człowiek, jakie zajmuje miejsce w świecie, dokąd zmierza. Myśl Terencjusza została szeroko rozpropagowana w renesansie i stała się dewizą humanistów, a jej odbicie można znaleźć w tysiącach dzieł piętnastowiecznej i szesnastowiecznej sztuki. Nie znaczy to jednak, że została już ostatecznie zinterpretowana. Dzisiaj także pojawiają się autorzy, którzy wołają za Terencjuszem: Człowiekiem jestem; nic, co ludzkie, nie jest mi obce! Pisarze science fiction robią to, udziwniając, zmieniając, modyfikując ludzkie ciało i umysł, słowem: krojąc człowieka na miarę! Narkotyki, tak jak przedstawił to Filip, rzeczywiście stały się nieodłącznym elementem mrocznych odmian fantastyki naukowej. Jednak występują nie tylko w cyberpunku – przecież Diuna, którą od lat podziwiają tysiące czytelników, to filozoficzna space opera. Warto zwrócić uwagę nie tylko na to, jakie zmiany fizyczne zachodzą w bohaterach sagi Herberta (błękitnienie oczu, uzależnienie, przedłużenie życia), ale także na to, jak zmienia się ich mentalność. Pisarz udowadnia, że człowiek jest gotowy na wszystko w walce o swój cel, nawet jeśli jest nim tylko przedmiot – wartościowy, niezwykle wręcz cenny, ale wciąż przedmiot. Choć bohaterowie Gibsona czy Cadigan zwykle przemierzają kolejne światy pod wpływem potężnych środków odurzających, to nikt z wprawą równą autorowi Diuny nie umiał pokazać, że ludzie potrafią uczynić z ćpania istotę swego bytu – a to działo się z kolejnymi postaciami w pierwszych tomach sagi. O wszczepach można by pisać latami i analizować ich potencjalną przydatność czy sprawność. Jednak w zalewie kolejnych tekstów, których autorzy wykorzystują urządzenia do usprawniania swych ludzkich bohaterów, warto przyjrzeć się dziełu szczególnie oryginalnemu. W Herrenvolk fizyczne modyfikacje to twór z pogranicza sztuki, polityki i technologii. Naziści stają się istotami tylko z grubsza przypominającymi dawnych ludzi. Można nie wspominać o zmianach, których celem jest poprawienie ich zdolności bojowych, ale już takie operowanie czaszki, aby kości wyraźnie wystawały spod skóry, to zabieg wyjątkowo wieloznaczny. Po pierwsze: całkowicie zmienia wygląd hitlerowskich żołnierzy. Po drugie: staje się politycznym manifestem – jeśli twoja twarz nie przypomina gołej kości, nie jesteś prawdziwie oddany Rzeszy! Po trzecie: zostaje uznany za modny, a kto nie podda się operacji, ten staje w miejscu – czyli cofa się do czasów estetycznego średniowiecza. Uznański nie pochyla się szczególnie głęboko nad mechanizmami samej modyfikacji, za to snuje długie refleksje na temat człowieczeństwa i kolejnych zmian ludzkiego spojrzenia na świat. Ceniący naturalne piękno naziści nagle stają się fanatykami biomechanicznych zmian, a każda kolejna zarazem oddala ich od wcześniejszego wizerunku i przybliża do nowo wyśnionego ideału. Wielu interpretuje Żołnierzy kosmosu jako lekką opowiastkę o walce dobra (zwanego Ameryką) ze złem (zwanym Związkiem Radzieckim). Jednak gdzieś głęboko w treści tekstu Heinleina ukryte jest to, o czym tak szeroko pisał Filip: krojenie człowieka na miarę. Rzeczywiście, pisarz mnóstwo miejsca poświęca długim przygotowaniom młodych rekrutów do walki w pancerzach, ale jednocześnie ukazuje drugi, równoległy proces: kolejnych zmian w psychice żołnierzy, ich dojrzewania. Zbroja, z którą na polu walki tworzą jedność, staje się symbolem słusznej walki, a oni sami armią mesjaszy, niosących zbawienie w wystrzeliwanych magazynkach. Egzopancerz sam w sobie nie zmienia człowieka – jest tylko przykrywką; prawdziwe zmiany zachodzą, jak to zwykle u autorów klasycznego science fiction, w ludzkich umysłach. Jedną z najdziwniejszych symbioz człowieka z maszyną ukazał Thurner w swojej Podróży Turila. Przygody tytułowego bohatera nie należą do najciekawszych, ale jego związek z Gelfarem, kosmicznym statkiem-karawanem, to dowód olbrzymiej pomysłowości autora. Ludzie będący sługami świadomych maszyn? Mechaniczni bogowie, ofiarujący potęgę w zamian za wierną służbę? Thurner podjął się zaprzeczenia idei, którą w szczegółach omawiali jego koledzy po piórze: zamiast uczynić z połączenia człowiek-maszyna półboga zarządzanego przez ludzką świadomość, ukazał umysł zniewolony przez świadomość dużo potężniejszą. Przedłużenie życia – czyż nie jest to marzeniem każdego człowieka? Stanisław Lem udowadnia, że nie powinno być, nie za wszelką cenę. W jednej ze swych lżejszych powieści, Powrocie z gwiazd, klasyk skupia się na postaci Hala Bregga, kosmonauty powracającego na ojczystą planetę po dziesięcioletnim rejsie do gwiazd, podczas którego na Ziemi mija lat sto dwadzieścia siedem. Choć bohater dzięki dylatacji zagląda w przyszłość, to zupełnie nie poznaje świata. Staje się przerażonym obserwatorem, który wokół siebie dostrzega nie ludzi, a jakiś dziwaczny rodzaj ich następców. Nie może porozumieć się z tymi istotami, choć wie, że to tylko powolna ewolucja; zmiany w ludzkiej mentalności sprawiły, iż Bregg czuje się całkowicie zagubiony. Kto w Powrocie z gwiazd pozostaje człowiekiem: zagubiony relikt przeszłości czy nowocześni, nastawieni na czerpanie z życia pełnymi garściami? O Następcach Filip tylko wspomina, ale warto głębiej zbadać postać protagonisty. Dlaczego? Bo jego kreacja jest jedną z odpowiedzi na pytanie, które trzeba zadać sobie po lekturze powyższego artykułu: czym jest człowiek? Lerner daje swemu bohaterowi do rąk ogromną potęgę, kojarzącą się raczej ze światem fantasy, choć jest ona efektem zmian nanotechnologicznych. Jednak dużo ważniejsze jest to, co dzieje się w głowie głównego bohatera: nagle zaczyna się on całkowicie zmieniać. Staje się aroganckim, pewnym siebie władcą świata, który marzy tylko o nieskończonym powiększaniu swej mocy. Czy jest człowiekiem, czy tylko nosicielem mikroskopijnych pasożytów, władających jego umysłem? To jeszcze istota ludzka czy już biomechaniczne urządzenie? Nasz czy potwór? Setki pisarzy science fiction starają się odpowiedzieć na powyższe pytania. Niektórzy ograniczają się tylko do renesansowego "Nic, co ludzkie, nie jest mi obce", ale wielu zastanawia się także nad pierwszą częścią słynnego stwierdzenia: "Człowiekiem jestem". Wydaje się, że współczesna interpretacja tej myśli jest jednym z naczelnych zadań fantastyki. My, czytelnicy, możemy tylko cieszyć się, kiedy kolejny autor stara się wykonać je na swój sposób.
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Luna: Wschód
Satysfakcjonujący finał księżycowej historii
- recenzja
Alien 3
Obcy w nieco innej wersji
- recenzja
Wypalić Chrom
W drodze do Neuromancera
- recenzja

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Bardzo dobry cykl, ale dwie drobne uwagi:
1. Jeśli dobrze pamiętam wyparcie emocji w Kwarantannie było nie tyle skutkiem ubocznym, ale zamierzonym działaniem (i do tego nie można się było nudzić:))
2. Ciekawe skąd moda na łączenie fizyki kwantowej z mózgiem, a konkretniej ze świadomością, jeśli dotychczas nie ma żadnych obserwacji potwierdzających coś takiego (poza tym, że jedno i drugie mało ludzi rozumie) -> http://wduch.wordpress.com/2011/03 /24/paranormalne-zjawiska-i-teorie-spiskowe/#comment-20
24-08-2011 23:51
Albiorix
   
Ocena:
+1
AR nie jest przedmiotem badań, jest przedmiotem komercyjnych projektów :D
25-08-2011 00:09
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+1
Dobry artykuł. Ciągle jednak domagam się nie tyle od autora, co szanownej redakcji, bardziej krytycznego, nie zas streszczeniowego podejścia do kwestii transhumanizmu, które zapowiedziano w Szpaletach Cesarza.

Podoba mi się, że wspomniano trochę starej, klasycznej fantastyki jak choćby Gwiazdy moje przeznaczenie i Fundacja.

W jednym tekst sprawdza się doskonale - pozwala obierac kolejne "cele" na liscie lektur. I chwała za to, bo od dawna cierpiałem na brak takowych.

Ach i tak jeszcze zamarudzę... A Ślepowidzenie? Gdzie wspominka na temat tamtejszych trenshumanistycznych wtrętach? Sensoriach zmysłowych, wielorakich osobowościach, wskrzeszeńcach?

Pobieżnie bardzo potraktowano moim zdaniem temat transferu umysłu, ale przecież autor sam wspomniał o pewnej niepełności tekstu.

Brakuje także zagadnienia "przepisywania" się na bardziej abstrakcyjne nosniki informacji, jak kwanty, nano i prawa fizyki (vide Perfekcyjna Nedoskonałość).
25-08-2011 01:25
Dark One
   
Ocena:
+1
Hej!
Przede wszystkim po raz kolejny dziękuję za dobre komentarze :)
Po drugie - przepraszam, że tak późno odpisuję, ale przyczyna jest dość... prozaiczna :P Wyszedł nowy Deus Ex, na którego czekałem tyle czasu i aktualnie nie robię nic poza graniem :D

Przechodząc do meritum. Jednym z moich celow przy pisaniu tego artykułu było stworzenie "planu jazdy" dla czytelników zainteresowanych tematem. Zdaję sobie sprawę, że w zalewie tanich space oper i tandety spod znaku fantasy w płaczyku SF, ciężko jest wyłuskać dobre utwory transhumanistyczne. Jako że sam przeczytałem ich trochę, czułem sie w obowiązku podzielić swoimi spostrzeżeniami :)

Podejście streszczeniowe, a nie krytyczne do transhumanizmu - wydaje mi się, że wszystko po kolei. Moja współpraca z Polterem dopiero się rozpoczyna i mam nadzieję, że uda się, zarówno mnie samemu, jak i we współpracy z innymi Redaktorami zainteresowanymi H+, spłodzić jeszcze niejeden tekst. Także należy się spodziewać ciągu dalszego :)

A tymczasem zachęcam wszystkich do Deus Ex'a HR - jest to chyba ierwsza naprawdę ambitna gra, w jaką grałem od wielu lat. I mówiąc ambitna nie mam tu na myśli zlożonej rozgrywki czy czegoś takiego. Nie. Jest to po prostu gra z dość mocnym przesłaniem i skłaniająca miejscami do refleksji, co się w światku gier nieczęsto zdarza :)

pozdrawiam
28-08-2011 07:41
~Muzyk

Użytkownik niezarejestrowany
    Lem
Ocena:
+1
brakuje Summy technologicznej i Molocha czy biblioteki XXw Lema. co do ewoluujących wirusów to swoją drogą przypomniały mi się Pieśń Krwi - Beara, Niezwyciężony ( dobra, nanoboty, ale zawsze śp Lem). w ślepowidzeniu wszczepy też są ważnym motywem ( główny bohater ma proteze części mózgu).
30-08-2011 20:04
~jot23

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Artykuł bardzo dobry :) Oczywiście sporo książek znałem, jednak część tytułów widzę po raz pierwszy. Już lądują na liście do kupienia.

Również czekałem, aż pojawi się "Ślepowidzenie". Oryginalny pomysł na podróże kosmiczne (zapożyczony od wampirów), wspomniana osobowość wieloraka czy też sam bohater, który ma jedną półkulę mózgu, aż proszą się o uwagę w TAKIM artykule.

Artykuł może być niezłym źródłem inspiracji dla jakiegoś domorosłego pisarza. Co ciekawe, mi nasunęło się kilka myśli, czego NIE powinien pisać taki osobnik :)
30-08-2011 23:29
Ezechiel
   
Ocena:
0
@ Aravial

"Dobry artykuł. Ciągle jednak domagam się nie tyle od autora, co szanownej redakcji, bardziej krytycznego, nie zas streszczeniowego podejścia do kwestii transhumanizmu, które zapowiedziano w Szpaltach Cesarza."

Na razie wciągnęły mnie projekty erpegowe i publikacje naukowe. Cieszę się, że ktoś czeka na tekst, ale trudno mi coś konkretnego obiecać (polter to hobby, pracuję gdzie indziej).
26-09-2011 18:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.