» Recenzje » Częściowcy

Częściowcy


wersja do druku

Ucieczka z Nowego Jorku

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Częściowcy
Literaccy prorocy zagłady wieszczą różne przyczyny upadku ludzkości. Zazwyczaj straszą nas wojną atomową albo apokalipsą zombie. Nieco rzadziej sięgają po bardziej realistyczną przyczynę wyginięcia naszego gatunku: broń biologiczną. Taki właśnie scenariusz proponuje Dan Wells w powieści Częściowcy.

Minęło jedenaście lat od zakończenia wojny ludzkości z Częściowcami, zaprojektowanymi przez nią superludźmi. Początkowo niewolnicy, po pewnym czasie zwrócili się przeciwko swym twórcom, wykorzystując specjalne fizyczne zdolności, dające im przewagę nad homo sapiens. Na domiar złego Częściowcy uwolnili nieszkodliwy dla nich wirus RM, który wybił większość ludzkiej społeczności; przetrwała jedynie niewielka garstka uodpornionych. Szanse na odtworzenie populacji są znikome: wszystkie noworodki mają wirusa we krwi i umierają wnet po przyjściu na świat. Najstarszy człowiek na Ziemi ma 14 lat. Gdy ciężarna przyjaciółka głównej bohaterki Kiry, młodziutkiej stażystki medycyny, zbliża się do rozwiązania, protagonistka stwierdza, że dłużej nie wytrzyma, i postanawia wreszcie znaleźć lek na tę chorobę. W tym celu musi jedynie wyruszyć z Long Island, bezpiecznej przystani niedobitków ludzkości, a następnie schwytać i przebadać jednego z Częściowców, by poznać tajemnicę ich odporności i wyprodukować szczepionkę. Podróż poza granice Nowego Jorku okaże się najeżona niebezpieczeństwami, bowiem syntetyczni ludzie nie są jedynym zagrożeniem…

Fabuła czerpie z klasyki literatury postapokaliptycznej. Syntetyki, stworzone do pracy, które po buncie stają się wrogiem – większość czytelników chyba przypomni sobie w tym miejscu nieśmiertelne pytanie: Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?. Natomiast wątek niemożności rozmnażania i rozpaczliwych starań ludzkości, by zapobiec nadciągającej z tego powodu zagładzie, wygląda z kolei na żywcem wzięty z Ludzkich dzieci. Dobrze, że Wells zapobiegł monotonii, wzbogacając te zapożyczenia o własne, interesujące pomysły, których jednak zdradzać nie można, bo to na nich opiera się większość fabuły. Mogę tylko obiecać, że nie będziecie się nudzić.

Akcja biegnie wartko, nie zmieniając jednak książki w szybką, bezmyślną rozrywkę – lekturze cały czas towarzyszą jakieś głębsze rozważania na temat człowieczej natury. Jak to zwykle w postapokalipsie bywa, największym wrogiem ludzkości jest człowiek. Mimo wspólnego nieprzyjaciela ludzie nadal nie mogą się dogadać, mnożą się podziały w podziałach, istnieją skonfliktowane ugrupowania polityczne, prowadzące wojnę domową. Ale nie tylko czynnik ludzki dostarczy wielu zaskoczeń: także sam wirus RM kryje w zanadrzu kilka niespodzianek. W ten sposób pozornie nieożywiony element opowieści staje się niemal jednym z bohaterów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co prawda polski wydawca milczy na ten temat, ale amerykańskie wydawnictwo i sam Wells reklamują książkę jako pozycję pisaną z myślą o young adults. Co częste w tym gatunku, główna bohaterka jest nastoletnią dziewczyną. Nie jestem pewien, jak tego typu literatura obecnie się prezentuje na rynku światowym, ale co do tej konkretnej powieści mam wątpliwości. Jest w niej mianowicie sporo makabry, i to niekoniecznie dyskretnie sugerowanej. Trup ścieli się gęsto, mamy mnóstwo eksplozji i strzelanin, dostajemy też drobiazgowe opisy urwanych kończyn. Bardzo dużo mówi się również na temat nastolatek zmuszanych do zachodzenia w ciążę – jeden z najważniejszych wątków to sprzeciw wobec propozycji ustawy obniżającej wiek przymusowej prokreacji do 14–16 lat, w dodatku dotyczącej, jak na ironię, młodzieży nieletniej, a więc niemającej wpływu na głosowanie. Autor serwuje wiele wzmianek o wijących się w konwulsjach, umierających noworodkach, o powikłaniach ciąży – odklejonym łożysku, krwawieniach itp. Dorosłego raczej to nie zaszokuje, można jednak zadać w tym miejscu pytanie, czy chciałby on, by jego dzieci (w wieku bohaterów czy nawet młodsze) czytały takie drastyczne rzeczy. Może książka jest na to po prostu zbyt mroczna? Dan Wells do tej pory pisywał głównie horrory i dreszczowce, jest więc zrozumiałe, że pociągają go takie niepokojące tematy. W tym wypadku wszakże, pisząc z myślą o młodszych czytelnikach, powinien powściągnąć tego typu zapędy. Również wydawnictwo Jaguar nieco pochopnie promowało książkę jako dzieło inspirowane Mad Maxem – próżno w niej szukać charakterystycznych dla cyklu George'a Millera anarchistycznych elementów, dynamicznych pościgów na szosie czy też innych stricte przygodowych treści. Różne są rodzaje opowieści postapokaliptycznych, a powieść Wellsa z pewnością nie przypomina tych klasycznych filmów, czerpiąc inspirację głównie z literatury.

Mam też małe zastrzeżenia do przekładu. Jakość tłumaczenia jest ogólnie wysoka, ale pewne elementy prezentują się trochę niezręcznie. Na przykład Paweł Ziemkiewicz uparcie używa w tekście akrów, cali i stóp, co powoduje zbyt częste przypisy z przeliczeniami i dla polskiego czytelnika na pewno nie jest wygodne. Czy naprawdę tak trudno było je zastąpić w tekście systemem metrycznym? Zwłaszcza, że większość przypadków zastosowania miar dotyczy niewielkich liczb – po co pisać, że ktoś przeciągał coś "cal po calu", skoro można napisać "centymetr po centymetrze"? Sam tytuł zaś brzmi wręcz śmiesznie, a co gorsza, słowo "Częściowcy" przewija się przez powieść niemal na okrągło. Cały czas nie mogłem się powstrzymać i odczytywałem je jako "część owcy". Angielskie Partials znacznie bardziej elegancko byłoby przetłumaczyć jako "Częściowi", co nie tylko nie budzi komicznych skojarzeń, ale też lepiej oddaje znaczenie nazwy.

Nietrudno się domyślić w trakcie lektury, że autor mierzy w cykl: problematyka i zarys świata stanowczo nie mogłyby się pomieścić w samodzielnej powieści, dlatego też nie zdziwiła mnie otwartość zakończenia. Ta fabularna furtka na szczęście nie tworzy wrażenia niekompletności – wszystkie główne wątki tego tomu zostają domknięte, robiąc jednocześnie apetyt na kontynuację koncepcji, które Wells subtelnie zasiewa w ostatniej jednej trzeciej książki.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Częściowcy to pierwsza część zapowiadanej trylogii, która rokuje nad wyraz dobrze. Poruszana w niej problematyka niemalże faszystowskiej kontroli przyrostu naturalnego wydaje się ponadczasowa i można ją traktować jako odniesienie do naszej teraźniejszości. Amerykanie mieli już szansę przeczytać tom drugi, na który my będziemy musieli poczekać do jesieni, zaręczam jednak, że warto. Pozostaje tylko pytanie, czy jest to powieść, którą osoba dorosła powinna kupić w prezencie dla nastolatka, czy też dla siebie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Częściowcy (Partials)
Cykl: Partials
Tom: 1
Autor: Dan Wells
Tłumaczenie: Paweł Ziemkiewicz
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 20 marca 2013
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7686-168-5
Cena: 37,90 zł



Czytaj również

Pan Potwór - Dan Wells
Potworna niespodzianka
- recenzja
Nie jestem seryjnym mordercą - Dan Wells
Nieudany klon Dextera
- recenzja

Komentarze


DrRectum
   
Ocena:
0
Wojna atomowa jest bardziej realna niż to, że świat zdziesiątkuje broń biologiczna (bo jej nie ma). Zastanów się co piszesz bo piszesz pierdoły już na samym wstępie.

Recenzję kliknąłem tylko dlatego, że zobaczyłem Ucieczkę z Nowego Jorku, a książka ma się tyle do filmu co piernik do wiatraka.... przeczytałem ją i raczej mnie zniechęca do książki skoro nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz.

Martwe płody są straszne dla dzieci? Uczą się o tym w szkole na lekcjach, wiedzą też co to sex i aborcja, a ja w wieku 10 lat czytałem serię Manitou Mastertona, a jakoś nie jestem przez to skrzywiony i nie mam psychopatycznych zapędów. Normalni rodzice nie zabraniają dzieciom czytać brutalnych książek... taka literatura kształci w przeciwieństwie do filmów akcji i horrorów. 

Jak przeliczać stopy i cale uczymy się w szkole podstawowej z tego co pamiętam.

To jest moja opinia o recenzji... jak się komuś nie podoba to niech wysunie logiczne argumenty zamiast ją usuwać. 
09-08-2013 10:36
Clod
    @DrRectum
Ocena:
+1
Wojna atomowa jest bardziej realna niż to, że świat zdziesiątkuje broń biologiczna (bo jej nie ma)

Jedno krótkie pytanie: skąd ta wiedza i pewność? Czekam na logiczne, a co więcej, podparte dowodami argumenty ;)
09-08-2013 11:17
DrRectum
   
Ocena:
0
Czy redaktor na 2 największych serwisach postapo ci wystarczy? Czy chcesz bawić się w screeny. Poczytaj sobie dobrze o broni biologicznej a potem obejrzyj sobie wiadomości. Arsenały nuklearne ma każde mocarstwo, ile państw ma broń biologiczną i jak daleko jej do filmow o zombie?
09-08-2013 13:25
Clod
   
Ocena:
+1
Czy redaktor na 2 największych serwisach postapo ci wystarczy?

Jasne, że tak - z takim autorytetem, to nie w kij dmuchał! ;) Lekturę o broni biologicznej, pozwolisz, ale sobie daruję, mam ciekawsze pozycje do czytania, a co do wiadomości - kto by im w dzisiejszych czasach ufał? Przechodząc do meritum, skąd pewność, że owe mocarstwa, czy też "mniejsi gracze", nie majstrują właśnie jakiegoś biologicznego psikusa?
A tak bardziej serio dla mnie gdybanie na temat tego, co doprowadzi nasz świat do zagłady, nie ma większego sensu. Bo jak już się stanie, to niewiele nam to całe gdybanie da, ale to inna sprawa.
Co ważniejsze, uważasz, że wiedza na temat tego, czym jest martwy płód jest tożsama z tym, iż wyobraźnia dziecka, po sugestywnym opisie (a z recenzji wynika, że właśnie z takimi w owej pozycji ma się do czynienia), nie przyczyni się chociażby do jakiś straszliwych koszmarów? I jak możesz oceniać, czy książka nada się lub nie dla jakiejś konkretnej grupy wiekowej skoro jej nie czytałeś - a chociaż tak wnioskuję z Twoich wypowiedzi?
09-08-2013 13:54
Z Enterprise
   
Ocena:
+2
Widzę, że "redaktor na 2 największych portalach postapo" (czymkolwiek są) opiera swoje wiadomości na propagandzie zimnowojennej jeszcze. Bo szansa na jakiś zmasowany atak nuklearny supermocarstw (bo tych już nie ma) i doktryny "martwej ręki" jest mniejsza obecnie niż np. dupnięcie meteorytu, a wiele zimnowojennych mitów nt. broni nuklearnej i jej skuteczności na szerszą skalę zostało dość skutecznie obalonych.
Polecam nowsze lektury na ten temat.
Choć fakt, broń biologiczna jest niezbyt skuteczna w kwestii totalnej anihilacji ludzkości.
09-08-2013 14:19
DrRectum
   
Ocena:
0
@Z - nie nie powiedzialem ze jest realna... tylko, że jest bardziej prawdopodobna. Jej skuteczność jest wystarczająca aby znieść wielkie miasto z powierzchni ziemi.

@ Cloud - W Manitou było bardzo szczegółowo opisane wywracanie skóry człowieka na drugą stronę bądź inne takie obrzydliwstwa, a wypożyczyłem je z biblioteki szkolnej i bibliotekarka ostrzegała mnie o tym, że może być za ciężkie. W wieku 14 lat czytałem pierwszego nekroskopa i jakoś nie miałem koszmarów.  Dzieciaki z gimnazjum sypią żartami o martwych płodach, może by im się odechciało jak by sobie o tym poczytały. Koszmary po czytaniu książki? FOR REAL? :D. 

Co do redagowania na tych serwisach to nie chce dokładnie mówić na jakich bo każde forum jest dla mnie osobą sprawą. Szanuję swoją prywatność.  
09-08-2013 14:46
Z Enterprise
   
Ocena:
+1
Napisałeś, że jest bardziej REALNA niż apokalipsa przy pomocy broni bio.
Przypomnę grypę hiszpankę, która REALNIE zabiła w 1918 roku do 100 mln ludzi (wtedy kilka dobrych procent ludzkości).
Aby uzyskać taki efekt broną atomową, trzeba by było 2.5 raza zrównać z ziemią pierwszą czterdziestkę największych miast USA (w sumie jakieś 40 mln ludzi). Zrownac i wybić co do nogi.

Jednak wydaje mi się, że hiszpanka lub inny wirus, broń biologiczna jest znacznie skuteczniejsza.
09-08-2013 15:10
Patryk Cichy
    Logiczne argumenty, wedle życzenia.
Ocena:
+1
Po pierwsze: miło mi, że znalazłeś czas i ochotę, by jednak przeczytać moją recenzję, mimo że już pierwszy akapit był najeżony pierdołami. Inna sprawa czy przeczytałeś ją do końca – ale o tym za chwilę.
Po drugie: gratuluję odwagi potrzebnej, by taki jadowity komentarz opublikować jako zarejestrowany użytkownik. Jeśli chodzi o Twoje obawy co do usunięcia go, pragnę Cię uspokoić: jestem pewien, że żaden tutejszy admin nie skasuje komentarza tylko dlatego, że negatywny. Dyskusje pod artykułami są rzeczą zawsze cenną, a wypowiedzi negatywne mają dużą wartość. Mógłby wylecieć, gdyby był obraźliwy, w dodatku mało merytoryczny. A tak się przecież nie zachowasz, prawda?
A teraz moje argumenty. Jeśli chodzi o tytuł recenzji: obok "Mad Maxa", "Ucieczka z Nowego Jorku" jest jednym z ważniejszych filmów dotykających treści postapokaliptycznych z tamtego okresu kina. Zanim się oburzysz: "Toż to nie postapo!", tłumaczę. W filmie jest powiedziane, że toczy się III Wojna Światowa, część świata została zniszczona przez broń nuklearną, a przestępczość wzrosła o 400%. Nowy Jork zaś jest już w zasadzie miastem postapokaliptycznym, wystarczy przyjrzeć się jak został przedstawiony. Apokalipsa nigdy nie obejmuje całej kuli ziemskiej, a akurat w tym filmie jest pokazane to właśnie miasto. Wydawnictwo Jaguar promuje książkę Wellsa jako coś w stylu "Mad Maxa", a skoro tak, to wziąwszy pod uwagę, że bohaterowie mieszkają na Long Island, uznałem że sam mogę w tytule nawiązać do innego klasyka. Z którym, jak na ironię, powieść ma więcej wspólnego. Wybrałem taki nagłówek właśnie po to, by przyciągnąć czytelnika. Jak widać w Twoim przypadku, udało się. Możesz uznać to za cyniczny chwyt, ale uważam, że recenzje mają być czytane, a więc muszą zwracać na siebie uwagę. I na wszelki wypadek dodaję: zarówno pierwszy film o Snake'u Plisskenie, jak i trzy przygody Maxa Rockatansky'ego, miałem przyjemność obejrzeć wiele razy, poczynając od drugiej połowy lat 80., chyba jednak mam więc jakieś pojęcie o temacie.
Jeśli chodzi o bardziej makabryczne aspekty książki – Ciebie może by nie nadwerężyły psychicznie, ale nie możesz przecież wypowiadać się w imieniu innych potencjalnych czytelników. Skoro rzeczywiście czytałeś całą serię o Manitou w wieku 10 lat, a ostatni tom ukazał się w 2009, znaczyłoby to, że masz obecnie około 14 lat. (Chyba, że jako dziesięciolatek nie czytałeś całości, tylko np. pierwsze dwa-trzy tomy.) Widzisz, ja czytałem pierwszą część mając lat 9 (jeszcze w ’89) i też mi nie zaszkodziła ta straszliwie krwawa historia. Jednak to, że Ty i ja zostaliśmy obdarzeni tak wytrzymałą psychiką, nie znaczy, że ktoś nawet kilka lat starszy nie poczuje się opisami odklejonego łożyska zgorszony (o koszmarach nic nie wspominałem). A teraz nawiążę do moich wątpliwości co do tego, czy czytałeś recenzję w całości: ja nie napisałem, że młodzież na pewno przeżyje szok przez te opisy, ale że dorosły rodzic, kupujący tę książkę w prezencie dla swojej pociechy, mógłby mieć jakieś obiekcje. Proszę: "…pytanie, czy chciałby on, by jego dzieci […] czytały takie drastyczne rzeczy." – akapit czwarty od końca, a także: "…powieść, którą osoba dorosła powinna kupić w prezencie dla nastolatka, czy też dla siebie" – akapit ostatni. Pamiętaj, że wielu rodziców bardzo konserwatywnie podchodzi do rozrywki wybieranej przez swoje dzieci, nawet gdy są to już nastolatki. A przecież to raczej właśnie rodzice ją kupią (lub też dadzą na nią kieszonkowe), młodzież gimnazjalno-licealna rzadko miewa już własne dochody. Jako recenzent muszę zwracać uwagę na to, co o książce przeznaczonej dla czytelnika młodszego mogliby pomyśleć jego opiekunowie.
Używanie w przekładzie akrów, stóp i cali uważam za niewłaściwe, a to że uczy się o nich w naszych szkołach jest rzeczą absolutnie nieistotną. W Polsce obowiązuje inny system - tłumacz powinien czuć się zobowiązany do dokonania takiej zamiany. Zresztą, najwidoczniej sam uznał, że takie miary nie są wcale tak jasne dla każdego, jak np. dla Ciebie, bo opatrzył książkę przypisami, przeliczającymi je na centymetry itd. (O czym piszę w trzecim akapicie od końca.) A przecież łatwo można było tego uniknąć, tłumacząc je już w samym tekście głównym. I żeby nie było wątpliwości, na wszelki wypadek powtórzę: za wyjątkiem tych rzeczy, poziom przekładu pana Pawła Ziemkiewicza jest bardzo wysoki.
Teraz o teoretycznych możliwościach wystąpienia zagłady ludzkości. Ja osobiście uważam, że bakterie są potencjalnie bardziej niebezpieczne. Częściej się słyszy o jakichś wirusach, niż o wybuchach atomowych. Od czasu pierwszego militarnego użycia atomu jakoś do nuklearnej pożogi nie doszło, natomiast mieliśmy kilka epidemii złośliwych choróbsk (które zresztą bezustannie mutują i stają się nieprzewidywalne), takie jest więc moje zdanie. Sądziłem, że jest rzeczą oczywistą, iż recenzja wyraża moją opinię, a ja o wiele bardziej obawiam się wirusów, niż bomb. Tak jak napisał Clod: kto z nas ma rację, okaże się, gdy i tak już będzie za późno. Poza tym, skąd wiesz jaką broń biologiczną jakieś mocarstwo może dzisiaj ukrywać? Atomówkami straszy się ogół ludności, skąd jednak wiadomo ile w tym propagandy? Czy nie jest logicznym założenie, że apokalipsa (jeśli się wydarzy) przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony, bo inaczej by ją powstrzymano? Zaznaczyłem też, że bakterie są bardziej realistyczne, niż zombie. Ale abstrahując od takich hipotetycznych rozważań, należy pamiętać, że mowa jednak o powieści z gatunku science fiction, która ma prawo być tak wydumana, jak tylko pan autor sobie wymarzy. A wymarzył sobie fikcyjny, stworzony laboratoryjnie wirus (a więc taki, o którego rzeczywistej skuteczności w ukatrupianiu ludzi wiele powiedzieć nie możesz), który okazał się o wiele bardziej zgubny w działaniu, niż atomowe eksplozje. To recenzja książki Dana Wellsa "Częściowcy", a nie artykuł w czasopiśmie naukowym. Czyli taka opinia, jak moja zawarta na początku tekstu, jest uzasadniona.
Na koniec zostawiłem coś, co dla Ciebie jest chyba najważniejsze. "Czy redaktor na 2 największych serwisach postapo ci wystarczy?". Szczerze? Mnie zupełnie nie. Poza tym, jeśli już zamierzasz epatować stanowiskami, uściślijmy – redaktor czy współpracownik? I nie musisz podawać nazw tych serwisów, przecież jest coś takiego jak Google, i mając czyjś pseudonim łatwo jego teksty w sieci odszukać.
Nawiązując do Twojego komentarza na temat pierwszego akapitu recenzji: dobrze, że szanujesz swoją prywatność, to bardzo istotne, szczególnie w dobie Internetu. Szkoda, że nie cudzą opinię.
09-08-2013 15:12
DrRectum
   
Ocena:
0
@Cichy - Jak bym miał ten nick do innych serwisów to bym go tu nie użył. Na tym polega prywatność. Tak, redaktor. Tak wiem o kogo ci chodzi i to nie ja ;). 

Co do reszty twoich wypowiedzi:
- odnośnie rodziców i tego co ich dzieci posiadają - chyba nie powiesz mi, że w dzisiejszych czasach dzieciaki na swoich dyskach nie mają diablo i postala 2, oraz martwicy mózgu. Wiem, że Polter to jajko chronione skorupką przed złem tego świata, ale bez przesady :D.
- odnośnie broni biologicznej - nie żyjemy w czasach średniowiecza i ludzkość potrafi walczyć z chorobami + użycie broni biologicznej(prawdopodobnie) związało by się z agresją wszystkich krajów na ziemi ponieważ jest to broń nad którą zabroniono prac na podstawie protokołu genewskiego. Jeśli ktoś by się o tym dowiedział wtedy kraj generujący taki typ uzbrojenia spotkał by się z agresją ok 124 państw. Dodatkowo, taka broń jest raczej ciężka do kontroli więc nie można mieć pewności, że nie zrykoszetuje.
- Broń jądrowa ma więcej skutków niż tylko wybuch. Patrz co zgotował nam Czarnobyl, Fukushima aż takiego burdelu nie narobiła, ale japonia zesrała się wtedy w gacie i do dzisiaj się podnoszą. Promieniowanie, brak komunikacji i brak prądu wystarczą aby zniszczyć jedno państwo. Takie arsenały realnie posiada wiele krajów. 

Szanuje cudzą opinię, ale jeśli ktoś w mojej opinii się myli to mu wytykam jego błędy i czekam czy się czegoś nauczy.

@Z_ 1918... HELOOOOOU mamy 2014 i dostęp do sprzętu o jakim tamtejsi epidemiolodzy nie śnili... czekaj... czy oni wtedy mieli epidemiologów? Popatrz na ptasią grypę czy chorobę wściekłych krów... Do tego tempo rozprzestrzeniania choroby jest nieporównywalnie wolne do wybuchów, a hamerykańce nie potrafią nawet bomby w plecaku Muslima wykryć. Popatrz na terror jaki wywołało 9.11
09-08-2013 15:59
Siman
   
Ocena:
+3
HELOOOOOU mamy 2014 i dostęp do sprzętu o jakim tamtejsi epidemiolodzy nie śnili... czekaj... czy oni wtedy mieli epidemiologów? Popatrz na ptasią grypę czy chorobę wściekłych krów... Do tego tempo rozprzestrzeniania choroby jest nieporównywalnie wolne do wybuchów, a hamerykańce nie potrafią nawet bomby w plecaku Muslima wykryć. Popatrz na terror jaki wywołało 9.11

Terror, który zabił, w najlepszym razie, naście tysięcy ludzi na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Więcej zginęło do tej pory w wojnie w Syrii. Jedyny efekt terroryzmu w makroskali, to efekt psychologiczny. Ludzie boją się pozorów, nie realnych zagrożeń, np. więcej osób ma obawy przed wejściem na pokład samolotu ni z samochodu, mimo że znacznie więcej ludzi ginie wewnątrz tych drugich. A to dlatego, że o katastrofach lotniczych trąbią wszystkie dzienniki i pokazują szczątki w telewizji, natomiast w sprawie wypadków pokazują głównie główy policjantów podających liczbę zabitych w ostatni weekend. Spadanie z kilku tysięcy metrów wydaje się straszniejsze, niż jakieśtam walnięcie w drzewo i cyferki w statystyce, więc ludzie boją się niezależnie od faktów. Z terroryzmem jest tak samo. Siedzisz sobie w tłumie i nagle, bam, nie ma ciebie i połowy tego tłumu (vide ostatni Boston). Koszmar. A śmiertelna choroba? Przecież ludzie i tak chorują. Fakty się nie liczą. Liczy się strach ludzi i prestiż państw (bo terroryzm podważa ich zdolność do obrony swoich obywateli).

Tymczasem dzisiaj teoretycznie jest możliwe stworzenie takiego wirusa, który zabija np. wyłącznie białych ludzi. Gdyby to się udało, kto w Al-Kaidzie miałby opory przez rozprzestrzenianiem go po świecie? A zarażanie odbywa się w mało efektowny sposób, nie zwracający uwagi. Kilkudziesięciu albo kilkuset takich "zarażaczy" na całym świecie, działających ZANIM epidemolodzy w ogóle zorientują się, że coś się dzieje i masz ogólnoświatową epidemię wycinającą setki ludzi dziennie.
 

09-08-2013 17:06
Kratistos
   
Ocena:
+3
@DrRectum
Broń biologiczna lub bardziej ogólnie epidemia jakieś choroby wbrew pozorom ma "spekulacyjnie" całkiem ciekawe szanse na zmianę cywilizacji. Dlaczego?
- Produkcja/dystrybucja: broń biologiczna może być wytwarzana w każdym laboratorium biologicznym.   Zwykle też nie wymaga dużych nakładów produkcyjnych co czyni ją idealną do celów terrorystów. Kilka lat temu opublikowana została ciekawa praca (Cello J, Paul AV, Wimmer E. Chemical synthesis of poliovirus cDNA: generation of infectious virus in the absence of natural template. Science. 2002;297(5583):1016–8): pokazująca że jest możliwość ściągnięcia sekwencji kodu genetycznego wirusa (dostępnych w sieci) i wyprodukowania go syntetycznie np. ospy prawdziwej. Użycie broni b. jest również bardziej "anonimowe" (sekta najwyższa prawda- "ta od Sarinu" również planowała atak biologiczny).
- Historyczne użycie: Zakaz używania i rozwoju broni był bardzo szeroko ignorowany. Japońska jednostka 731 podczas II WŚ wywołała liczne epidemie: w ich wyniku (choć większość to cholera) zmarło około  400 000 osób- to więcej niż bomby atomowe. Przypadkowe uwolnienie wąglika w fabryce broni biologicznej w Sverdlovsku w 1972 r. spowodował śmierć 68 osób i intensywną kwarantanne całej okolicy. W czasie II WW Brytyjczycy bardzo poważnie planowali atak biologiczny na Niemcy (operacja "wegetarianin").
- Medycyna i choroby: Gdy mówisz o negatywnych skutkach Czarnobyla oraz wspominając o nowoczesnej medycynie mogę odpowiedzieć tylko jedno: HIV. Czy nie zaczyna się już teraz proces załamywania się całych społeczności/krajów w Afryce? Czy jest już skuteczny lek który mógłby ochronić w przyszłych dziesięcioleciach np. Rosje?  Czy epidemia AIDS nie zmieniła w jakimś stopniu kwestii społecznych (podobnie jak bomby atomowe wpłyneły na kulturę USA w latach 50tych)? Pisząc o ekonomii Fukushimy warto też zobaczyć koszt "Ptasiej Grypy"- co by się stało gdyby wybuchła w miejscu bardziej opartym gospodarczo na turystyce?

A patrząc na to ze strony futurystycznej (ach ci redaktorzy) jako czynnik zagłady broń b. ma chyba lepsze referencje ostatnio w SF (Watts Behemot czy Dukaj Król Bólu i pasikonik).
09-08-2013 17:20
Gawk
   
Ocena:
0
DrRectum - Trololololo...
11-08-2013 01:32
Gawk
   
Ocena:
0
Dyskusja z tym indywiduum nie ma sensu. Trol, jak się patrzy. Jak nie patrzy też. ;/
11-08-2013 01:38
Patryk Cichy
   
Ocena:
0
Prosiłbym jednak o nie nazywanie trollem DrRectuma - mimo wszystko, zachował zasady kultury, a co najważniejsze, miał mnóstwo argumentów merytorycznych. (Czy się z nimi zgadzamy, to już inna sprawa.) Natomiast troll miałby w zanadrzu jedynie niechęć. Tylko dwie rzeczy w jego pierwszym komentarzu wydały mi się nieprzyjemne, potem to już była po prostu dyskusja.
I to dyskusja nie byle jaka: bez ironii mogę napisać, że sporo się tutaj dowiedziałem. Tak, DrRectum, od Ciebie również! Szkoda tylko, że jak już pisałeś, to z takim wyczuwalnym gniewem, zamiast po prostu podzielić się opinią. Zawartości pierwszego akapitu jednak bym nie zmienił: takie jest moje zdanie, a poza tym tak to wymyślił pisarz w swojej powieści, nie warto więc się kłócić.
A skoro już o samej książce mowa: mam nadzieję, że jednak nie zapałałeś do niej taką awersją, tylko dlatego, że nie spodobała Ci się moja recenzja. Pomimo takiego pomysłu wyjściowego, tak naprawdę nie jest to "powieść epidemiologiczna", to tylko jeden z wątków. Więcej się tam mówi o relacjach z Częściowcami i o koszmarze rygorystycznej regulacji przyrostu naturalnego. Reszta zaś to bardzo wciągająca historia przygodowa w postapokaliptycznej scenerii opustoszałych Stanów. Może jednak kiedyś po nią sięgniesz? A jako znawca tej tematyki, będziesz mógł napisać drugą recenzję, choćby i negatywną. Takie też są potrzebne.
11-08-2013 11:15
Gawk
   
Ocena:
0
Nazywam rzeczy po imieniu. Zachował się jak trol, a to czy nim jest na co dzień już mało mnie obchodzi. Jego pierwsza wypowiedź miała charakter agresywny i była pozbawiona jakichkolwiek argmentów zażewiem kłotni, niczym więcej, co widać już po pierwszym akapicie. A dalsza wypowiedź oczywiście miała wydźwięk "nie masz racji, bo ja ją mam i nadal piszesz bzdury, bo ja jestem redaktorem - aonimowym". Litości jeżeli tak zachowuje się dojrzały (nie dorosły) człowiek, chcący sobie merytorycznie (acz uszczypliwie) podyskutować. To jest podręcznikowy przykład "trola utajonego".
11-08-2013 21:11
   
Ocena:
+1
Tymczasem dzisiaj teoretycznie jest możliwe stworzenie takiego wirusa, który zabija np. wyłącznie białych ludzi. Gdyby to się udało, kto w Al-Kaidzie miałby opory przez rozprzestrzenianiem go po świecie?

Nie jest możliwe.
Po pierwsze:
"Badania DNA nie wskazują, żeby osobne, klasyfikowalne podgatunki (rasy) istniały pośród ludzi współczesnych" 
               Human Genome Project Information: "Minorities, Race, and Genomics"
Po drugie: to nie takie proste.
A poza tym:
Al-Kaida miałaby jednak opory, bo Arabowie (zakładam że utożsamiasz TĄ organizację terrorystyczną z mieszkańcami krajów arabskich) należą do rasy białej.

Zastanawia też trochę bezmyślne zestawienie: mało prawdopodobne - zombie, wojna nuklearna, bardziej prawdopodobne - wojna biologiczna
Raczej zestawiłbym pod względem prawdopodobieństwa użycie broni nuklearnej i biologicznej, a zombie określiłbym mianem absurdu (choć dramaturgicznie daje rad, sam jestem fanem "the walking dead" :))
 

12-08-2013 15:37
Kratistos
   
Ocena:
0
@Draft
Na szczeście podobne "wynalazki"  nie zostały stworzone ale istnieje przynajmniej teoretyczna możliwośći ich powstania [1]. Różne grupy etniczne posiadają cechy biochemiczne pozwalające na skorelowanie z nimi niebezpiecznego czynnika biologicznego [2].
Gdzieś tam w sieci [3] pojawiają się głosy o jeszcze większej personalizacji ale to już bardziej pole SF.

PS Zauważyłeś o tym że w ciągu kilku zdań najpierw zaprzeczasz istnieniu ras a potem potwierdzasz;]

[1]Is all fair in biological warfare? The controversy over genetically engineered biological weapons · J. M. Appel · Journal of Medical Ethics 35 (7):429-432 (2009)
[2] Raport: Biotechnology Weapons and Humanity II. Board of Science and. Education, British Medical Association
[3] http://www.theatlantic.com/magazine/archive/2012/11/hacking-the-presidents-dna/309147/?single_page=true
12-08-2013 17:25
Siman
    @Draft
Ocena:
+1
Po pierwsze:
"Badania DNA nie wskazują, żeby osobne, klasyfikowalne podgatunki (rasy) istniały pośród ludzi współczesnych" 

Nie w tym rzecz. Oczywiście różnice genetyczne między rasami w sensie fenotypowym są zbyt małe by mówić o podgatunku. Ale różne społeczności mają różne, unikalne zestawy genów. Wystarczy, że znajdzie się jeden gen (a jest sporo do wyboru), który posiada np. 95% Europejczyków i żaden Semita.

Oczywiście to jest wciąż raczej pieśń przyszłości, ale niezbyt dalekiej. A chyba rozmawiamy o futurystyce, a nie obecnej codzienności. ;)
13-08-2013 01:44
   
Ocena:
+1
Zauważyłeś o tym że w ciągu kilku zdań najpierw zaprzeczasz istnieniu ras a potem potwierdzasz

Tak. Tyle że na początku cytowałem zdanie genetyków, a pojęcie rasy bez sprzeczności z powyższym istnieje nadal w kontekście pochodzenia geograficznego czy fenotypowym chociażby. 
Poza tym nadal twierdzę że to problem. 
Jeszcze raz za Human Genom Project:
"Ludzie żyjący w tym samym regionie geograficznym od wielu pokoleń mogą mieć wspólne allele, ale żaden z tych alleli nie występuje u wszystkich osobników jednej populacji i żadnego osobnika innej populacji"
 
14-08-2013 12:34
   
Ocena:
+1
Nie w tym rzecz. Oczywiście różnice genetyczne między rasami w sensie fenotypowym są zbyt małe by mówić o podgatunku. Ale różne społeczności mają różne, unikalne zestawy genów. Wystarczy, że znajdzie się jeden gen (a jest sporo do wyboru), który posiada np. 95% Europejczyków i żaden Semita.

Częściowo odpowiadam w poprzedniej wypowiedzi. 
Poza tym, jeśli się jednak uprzeć to wśród populacji muzułmanów jest spora grupa Europejczyków i gigantyczna grupa Azjatów (i to mocno wojowniczych). 
Oczywiście ekstremistyczne grupy mogłyby założyć straty po obu stronach, ale przy "racjonalności" działań, a te są ideologiczne. Jak wytłumaczyć się z tego że gniew boży trzeba również naszych?
Atom jest jednak praktyczniejszy.

Nadal uważam że to w chwili obecnej raczej niemożliwe. No ale rozmawiamy o futyrystyce :)
 
14-08-2013 12:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.