Czerwone oczy - Jerzy Nowosad

Śmierć to dopiero początek

Autor: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Czerwone oczy - Jerzy Nowosad
Fantastyczny horror (niefantastyczny zresztą również) nigdy nie był moim konikiem. Ot, kolejny gatunek pełen scen, które zamiast straszyć wywołują jedynie ironiczny uśmiech. Oczywiście jest to generalizowanie i stawianie w jednym rzędzie doskonałych pisarzy razem z przeciętniakami. Na szczęście nie wszystkich da się tak łatwo sklasyfikować. Jedną z takich osób jest debiutujący na rynku wydawniczym Jerzy Nowosad. Humorystyczny horror osadzony w polskich realiach – tak najprościej można określić jego Czerwone oczy. Ale czy to wystarczy?

Nasze rodzime realia mają jedną podstawową cechę: są zwyczajnie i niemal codzienne. Można w nich szukać godzinami wciąż natrafiając na to samo, a mianowicie szarą, nudnawą rzeczywistość. Od tego właśnie zaczyna się historia opowiadana przez Nowosada. Mamy w niej Koszalin, średniej wielkości miasto, w którym nic się nie dzieje. Życie bohaterów toczy się w nim swym leniwym rytmem. Ale nie wszystko jest tak piękne jak mogłoby się wydawać. Głupi wypadek spowodowany przez pijanego kierowcę zmienia wszystko. Para bohaterów - Kamil i Anna – umiera i właśnie wtedy wszystko się zaczyna. No bo kto się spodziewał, że "zaświaty" wyglądają niemal identycznie jak nasza rzeczywistość? Co więcej, "nasz świat" jest zaledwie jednym z poziomów tej wielowarstwowej piramidy i to położonym prawie na samej górze. Prawie, jak wiemy, robi jednak wielką różnicę. Tak czy inaczej nasi bohaterowie trafiają na poziom minus jeden i właśnie tam przeżyją swoje przygody. Fabuła wydaje się banalna i pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl to Boska komedia, bo rzeczywiście jest to jakaś komedia, choć bardziej pasowałoby powiedzieć „diabelska”. W ten oto sposób para skrzywdzonych kochanków rozpoczyna całkiem nowe życie piętro niżej. Całkiem nowe jest może stwierdzeniem nieco na wyrost, bo tak naprawdę nie różni się ono specjalnie od tego, które wiedli przed śmiercią. Do czasu.

Każdy ma swoje osobiste piekło i ten motyw jest fundamentem, na którym opiera się powieść. Nowosad bowiem, za sprawą podległych mu czartów, tworzy takie właśnie piekło naszym bohaterom. Szkoda tylko, że motyw ten został potraktowany dość schematycznie i w alternatywnych wizjach polskiej rzeczywistości nie znajdziemy nic odkrywczego. Niech mi ktoś powie cóż takiego odkrywczego jest w wizji naszej ojczyzny jako potęgi gospodarczej? Ano nic. Jest to banalne i przy okazji nieco wtórne. Momentami ma się nawet wrażenie, że fabuła pisana jest bez jakiegoś szczególnego zamysłu i powstała tylko po to by być jakimś tłem dla pewnej specjalnej dwójki bohaterów, o których za chwilę.

Oczywiście nie wszystko wychodzi bohaterom powieści tak jak powinno i dzięki temu znajdziemy w niej mnóstwo gagów oraz zabawnych sytuacji, okraszonych dodatkowo celnymi (nad wyraz ciętymi i ociekającymi cynizmem) uwagami dotyczącymi ludzkości w ogóle, a polityki w szczególności. Cała zasługa, że nie jest tak jak być powinno spoczywa na barkach dwóch arcyciekawych postaci. Pierwsza z nich to diablisko czystej wody – niejaki Buldo Kowolek, którego najważniejszą chyba funkcją jest dbanie o odpowiednie stężenie humoru na rozdział objętości. Dba on również o naszą parę młodych kochanków, ze szczególnym uwzględnieniem jej ładniejszej części. To właśnie on prowokuje gros zabawnych sytuacji i autorowi należą się brawa za tego uzależnionego od tytoniu diabła. Druga postać to wiecznie pijany poeta. Nawet jego pseudonim pochodzi od tego określenia – nazywany jest bowiem PePe i w powieści pełni zasadniczo dwie funkcje. Pierwszą z nich jest asystowanie Kowolkowi w rozśmieszaniu czytelnika, druga natomiast jest nieco bardziej poważna. To on jest przewodnikiem bohaterów, to on prowadzi intensywne rozmyślania pochylony nad kolejna butelką gorzałki i to właśnie on jest ostoją ogólnie pojętej normalności. Duet jaki tworzą, działając całkowicie od siebie niezależnie, to mistrzostwo świata. Momentami ma się wrażenie, że to właśnie ich Nowosad powinien umieścić w rolach głównych bohaterów swojej diabelnej komedii.

Po Czerwonych oczach nie spodziewałem się niczego szczególnego. I w zasadzie nic szczególnego nie otrzymałem. Całe szczęście, że elementów horroru jest tu jak na lekarstwo i to humor wiedzie prym. Dzięki temu powieść czyta się miło i przyjemnie. Jest to lekka i niewymagająca szczególnego skupienia lektura w sam raz na dwa, trzy wieczory.