» Recenzje » Czerwone oczy - Jerzy Nowosad

Czerwone oczy - Jerzy Nowosad


wersja do druku

Nie taki diabeł straszny…

Redakcja: Joanna 'Malta' Bella

Czerwone oczy - Jerzy Nowosad
Z twórczością Jerzego Nowosada w formie książkowej spotkałem się dotychczas po raz pierwszy. Pamiętam go jako całkiem dobrze zapowiadającego się autora publikującego na łamach Feniksa i osadzającego fabuły opowiadań w polskich realiach. Dlatego też, gdy tylko wpadły mi w ręce Czerwone oczy zasiadłem z wielką werwą do czytania. Parę godzin (i herbat) później odłożyłem książkę z poczuciem nie do końca dobrze spełnionego obowiązku.

Piekło i niebo, zbawienie i potępienie, problemy eschatologiczne to tematyka stara jak świat. Wielu pisarzy już ją wykorzystało w swojej twórczości i, jak to zwykle bywa, jedni zrobili to lepiej, a drudzy gorzej. W przypadku Jerzego Nowosada troszkę lepiej niż średnio.

Jak na komedię infernalną przystało, autor przedstawił problematykę w sposób humorystyczny. Nie ma nieba, piekła i czyśćca – są za to poziomy od plus jeden do minus czterdzieści cztery, a poziom zero to nasza szara, codzienna rzeczywistość. W momencie śmierci przychodzą zaś po nas panowie w czarnych garniturach z gorejącymi na czerwono ślepiami (tak, tak: diabły) i prowadzą do podobnego im specjalisty, który ocenia nasze dotychczasowe życie. Jeśli żyliśmy przykładnie to trafiamy na poziom minus jeden, jeśli zaś strasznie dużo nabruździliśmy to od minus dwa do minus pięć. Proste łatwe i przyjemne, prawda? Aha, aby być ścisłym – na poziom plus jeden nikt nie trafia od razu i trzeba sobie na ten przywilej zasłużyć. Dodajmy jeszcze do tego, że poziom plus jeden jest chwilowo zamknięty ze względu na panujący w nim remont i mamy całość obrazu.

Jerzy Nowosad opiera swoją opowieść na klasycznym schemacie skrzywdzonej pary kochanków. Dwójka głównych bohaterów, mających się pobrać ginie w wypadku samochodowym i trafia na poziom minus jeden. Okazuje się, że ludzie wiodą tutaj całkiem normalne życie – muszą pracować, jeść, ubrać się itd. Krótko mówiąc: czysty kapitalizm, urozmaicony jedynie tym, że nie można mieć dzieci, a władzę sprawują diabły i aniołowie. Tak, to również jest nowatorskie – góra z dołem postanowiła się w końcu dogadać i razem dążyć do wspólnego dobra. Mamy więc początkowo klasycznego „wstępniaka” z masą nostalgii i melancholii za minionym życiem. Później natomiast zaczyna się robić troszkę ciekawiej.

Nasza para kochanków poznaje PePe, czyli Pijanego Poetę, który zostaje ich przyjacielem oraz dowiaduje się o loterii, która odbywa się równo co czterdzieści cztery lata. Wygrać w niej można powrót na nasz ukochany padół łez, czyli poziom zero. Oczywiście trzeba zostać wylosowanym spośród 38 milionów rodaków, którzy znaleźli się już na tamtym świecie. Później następuje spotkanie z wicegubernatorem Borutą Łęczyckim i w tym momencie zaczyna się główna nić fabularna książki.

Są nią zaś dwie próby, którym poddaje naszych milusińskich (nazywających się Anna i Kamil) Boruta Łęczycki, i które cały czas psuje mu jego podwładny, zakochany w Annie diabeł Buldo Kowolek, skądinąd całkiem sympatyczny facet. Same próby to przerzucenie bohaterów w alternatywne wizje rzeczywistości (Polska potęgą gospodarczą, najazd afrykańskiego plemiona na Polskę szlachecką) i postawienie ich przed problemami oklepanymi, jak plecy gruźlika – porwanie dziecka oraz wtrącenie w seksualną niewolę wybranki serca. Pomimo tego, że autor stara się ubarwiać opowieść jak może, to niestety wieje ona nudą. Przewidywalna i mało zaskakująca akcja prowadzi nas przez trzysta kolejnych stron do cukierkowego happy endu (Anna i Kamil wracają na poziom zero, aby żyć długo i szczęśliwie).

Na szczególną uwagę zasługują dwie wykreowane przez Nowosada postacie – wspomniany już wcześniej PePe oraz Buldo Kowolek. Od samego początku czytelnik czuje do nich prawdziwą sympatię. Ośmielę się wręcz powiedzieć, że gdyby nie one, to Czerwone oczy straciłyby jeden ze swoich niewielu atutów. Niebanalne, dowcipnie zarysowane i wspaniale ożywione archetypy są elementem, który przykuwa uwagę czytelnika aż do samego końca powieści.

Co zaś tyczy się reszty. Ot, dobrze warsztatowo napisane czytadło w sam raz na jeden lub dwa wieczory spokojnej i lekko sennej rozrywki. Jako komedia infernalna Czerwone oczy wypadają przeciętnie – momentów prawdziwie humorystycznych jest tutaj za mało, a cyniczne spostrzeżenia i niektóre dialogi wywołują u wymagającego czytelnika jedynie cień uśmiechu. Nie znaczy to jednak, że książka jest ponura niczym pieśń grabarza. Po prostu, humor jest i tyle można o nim powiedzieć. Bez fajerwerków. Sama fabuła również nie powala na kolana – schematy, które już się gdzieś, kiedyś spotkało.

Podsumowując, Czerwone oczy to przeciętne czytadło, a Rafał A. Ziemkiewicz tryska na okładce zbyt dużym, nieuzasadnionym optymizmem. Aha, nie dajcie się zwieść jego słowom – ta książka w żadnym wypadku nie jest fantastycznym horrorem!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
8.17
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Czerwone oczy
Autor: Jerzy Nowosad
Autor okładki: Grzegorz Krysiński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 11 sierpnia 2006
Liczba stron: 430
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Tryby fantazji
ISBN-13: 978-83-60505-03-8
ISBN-10: 83-60505-03-9
Cena: 30,00 zł



Czytaj również

Czerwone oczy - Jerzy Nowosad
Cierpki sok z żuka à la polonaise
- recenzja
Czerwone oczy - Jerzy Nowosad
Śmierć to dopiero początek
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.