24-10-2007 21:55
Czerwona gorączka - Andrzej Pilipiuk
W działach: Książka | Odsłony: 15
I co, o wyborach? Jak to fajnie, że wracamy do zbackupowanej wersji RP 3.0? Nie, nie, o wyborach już i tak za dużo na Poltku napisano. Normalnie aż się ostatnio nie można od nich opędzić. Wybory tu, wybory tam, ludzie żrą się bez przerwy. A tymczasem ja dobrą książkę przeczytałem... :>
Ciężkie zadanie postawił przed sobą Andrzej Pilipiuk publikując 2586 kroków, szczególnie w kontekście późniejszych planowanych antologii. Ciężar oczekiwań kumuluje się tym bardziej, jeśli rozmawiamy o tomie zatytułowanym Czerwona gorączka, mającym być poniekąd kontynuacją Kroków. Porównanie tych dwóch zbiorów nasuwa się samo, mimo iż już zestawienie opowiadań wewnątrz każdego z nich może sprawiać problemy.
2586 kroków zostało utrzymane w stylu przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Wskazuje na to zarówno oprawa graficzna, jak i pierwsze, tytułowe opowiadanie. Czerwona gorączka, jak przystało na kontynuację, przesunięta jest nieco dalej w czasie, do okresu, gdy bolszewicy zapanowali już nad wschodnią Europą (na co wskazują również analogiczne do powyższych elementy). Tym razem czeka na czytelnika 11 opowiadań, nowych, jednak równie mocno tętniących emocją i, nierzadko, poczuciem zagrożenia.
Nawiązania do Kroków spinają książkę jak klamry. Tytułowe i pierwsze za razem to kontynuacja wędrówki doktora Pawła Skórzewskiego. Dwa poprzednie – 2586 kroków i Wieczorne dzwony zostały przyjęte bardzo pozytywnie i może to nieco psuje odbiór Czerwonej gorączki. Psuje, ponieważ mimo iż nie jest to opowiadanie złe, trzyma w napięciu i jest niebanalnie zakończone, sprawia wrażenie jakiegoś… nijakiego, bez polotu. Może to być spowodowane właśnie nieco zawyżonymi oczekiwaniami, ale cóż… Możliwe, że doczekamy się kolejnego, nieco bardziej podobnego do poprzednich. Antologię zamyka opowieść zatytułowana Samolot von Ribbentropa. Już po kilku pierwszych stronach oczywistą staje się więź pomiędzy nim, a Atomową ruletką. Zabieg w istocie zarówno dobry, jak i zły. Ten element stanowić będzie smaczek i zostanie pozytywnie odebrany, przez każdego, kto Atomową ruletkę czytał, dla osób, które zaś jej lekturze nie miały okazji się oddać… Cóż, odnoszę nieodparte wrażenie, że łatwo się wtedy w opowiadaniu zgubić. Samo w sobie jest na poziomie Ruletki, choć mniej w nim przestojów, a akcja toczy się bardziej wartko. Łapię się jednak na tym, że średnio przypadają mi do gustu lansowane przez Pilipiuka wizje Polski, jako pierwszego supermocarstwa świata.
Z resztą tomu bywa różnie. Zdecydowanie na plus zaliczyłbym cztery historie. Zeppelin L-59/2 to opowieść grozy o sterowcu (nieczęsto wykorzystywany przez autorów obiekt), który wyrusza w misję, która okazuje się być nie całkiem tak pokojowa i nie całkiem tak normalna, jak zapowiadali organizatorzy. W odróżnieniu od innych produkcji, jakie wyszły spod pióra Andrzeja Pilipiuka, to posiada otwarte zakończenie – nie będące porażająco efektownym, ale w mojej ocenie nie pozostawiającym czytelnika nienasyconym. Na alternatywnych światach oparte są dwa inne opowiadania. Operacja „Szynka” to dość humorystyczna opowieść de facto o dwóch następujących po sobie światach – komunistycznym i kapitalistycznym – zwieńczona bardzo ciekawym morałem. Jednym z najmocniejszych punktów antologii jest Po drugiej stronie, pisane przez autora wspólnie z żoną. Od pewnego momentu rozdziela się na dwie alternatywne historie w dwóch alternatywnych światach. Całość naprawdę godna polecenia. Czwartą ciekawostką jest opowieść fantasy – Błękitny trąd – której każdy element prowadzi do głównej atrakcji tekstu – niebanalnego i zaskakującego zakończenia.
In minus jest Piórko w żywopłocie – opowiadanie tak naprawdę o niczym, nadmiernie przeciągające się, pisane chyba bez koncepcji. Uwagi można mieć również do Gdzie diabeł mówi dobranoc, opowiadającego o ponurym świecie przyszłości i Europie opanowanej przez Arabów. Tutaj o ile koncepcja jest ciekawa, to wykonanie…
Znów pochwalić należy wydawcę. Podobnie jak 2586 kroków, Czerwona gorączka wydana została estetycznie i klimatycznie, wyróżniając się zdecydowanie spośród innych obecnych na rynku książek. Ilustracje nie są tak dobre, jak w pierwszej antologii, jednak wciąż estetyczne i oddające charakter publikacji.
I cóż powiedzieć na koniec? 2586 kroków i Czerwona gorączka to najlepiej wydane książki, jakie mam na półce. Obie zostały przeczytane z przyjemnością i do obu zapewne jeszcze nie raz wrócę. Gorączka, mimo iż sprawia wrażenie antologii nieco bardziej jednolitej, sumarycznie wypada chyba nieco gorzej od poprzedniczki.
Ciężkie zadanie postawił przed sobą Andrzej Pilipiuk publikując 2586 kroków, szczególnie w kontekście późniejszych planowanych antologii. Ciężar oczekiwań kumuluje się tym bardziej, jeśli rozmawiamy o tomie zatytułowanym Czerwona gorączka, mającym być poniekąd kontynuacją Kroków. Porównanie tych dwóch zbiorów nasuwa się samo, mimo iż już zestawienie opowiadań wewnątrz każdego z nich może sprawiać problemy.
2586 kroków zostało utrzymane w stylu przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Wskazuje na to zarówno oprawa graficzna, jak i pierwsze, tytułowe opowiadanie. Czerwona gorączka, jak przystało na kontynuację, przesunięta jest nieco dalej w czasie, do okresu, gdy bolszewicy zapanowali już nad wschodnią Europą (na co wskazują również analogiczne do powyższych elementy). Tym razem czeka na czytelnika 11 opowiadań, nowych, jednak równie mocno tętniących emocją i, nierzadko, poczuciem zagrożenia.
Nawiązania do Kroków spinają książkę jak klamry. Tytułowe i pierwsze za razem to kontynuacja wędrówki doktora Pawła Skórzewskiego. Dwa poprzednie – 2586 kroków i Wieczorne dzwony zostały przyjęte bardzo pozytywnie i może to nieco psuje odbiór Czerwonej gorączki. Psuje, ponieważ mimo iż nie jest to opowiadanie złe, trzyma w napięciu i jest niebanalnie zakończone, sprawia wrażenie jakiegoś… nijakiego, bez polotu. Może to być spowodowane właśnie nieco zawyżonymi oczekiwaniami, ale cóż… Możliwe, że doczekamy się kolejnego, nieco bardziej podobnego do poprzednich. Antologię zamyka opowieść zatytułowana Samolot von Ribbentropa. Już po kilku pierwszych stronach oczywistą staje się więź pomiędzy nim, a Atomową ruletką. Zabieg w istocie zarówno dobry, jak i zły. Ten element stanowić będzie smaczek i zostanie pozytywnie odebrany, przez każdego, kto Atomową ruletkę czytał, dla osób, które zaś jej lekturze nie miały okazji się oddać… Cóż, odnoszę nieodparte wrażenie, że łatwo się wtedy w opowiadaniu zgubić. Samo w sobie jest na poziomie Ruletki, choć mniej w nim przestojów, a akcja toczy się bardziej wartko. Łapię się jednak na tym, że średnio przypadają mi do gustu lansowane przez Pilipiuka wizje Polski, jako pierwszego supermocarstwa świata.
Z resztą tomu bywa różnie. Zdecydowanie na plus zaliczyłbym cztery historie. Zeppelin L-59/2 to opowieść grozy o sterowcu (nieczęsto wykorzystywany przez autorów obiekt), który wyrusza w misję, która okazuje się być nie całkiem tak pokojowa i nie całkiem tak normalna, jak zapowiadali organizatorzy. W odróżnieniu od innych produkcji, jakie wyszły spod pióra Andrzeja Pilipiuka, to posiada otwarte zakończenie – nie będące porażająco efektownym, ale w mojej ocenie nie pozostawiającym czytelnika nienasyconym. Na alternatywnych światach oparte są dwa inne opowiadania. Operacja „Szynka” to dość humorystyczna opowieść de facto o dwóch następujących po sobie światach – komunistycznym i kapitalistycznym – zwieńczona bardzo ciekawym morałem. Jednym z najmocniejszych punktów antologii jest Po drugiej stronie, pisane przez autora wspólnie z żoną. Od pewnego momentu rozdziela się na dwie alternatywne historie w dwóch alternatywnych światach. Całość naprawdę godna polecenia. Czwartą ciekawostką jest opowieść fantasy – Błękitny trąd – której każdy element prowadzi do głównej atrakcji tekstu – niebanalnego i zaskakującego zakończenia.
In minus jest Piórko w żywopłocie – opowiadanie tak naprawdę o niczym, nadmiernie przeciągające się, pisane chyba bez koncepcji. Uwagi można mieć również do Gdzie diabeł mówi dobranoc, opowiadającego o ponurym świecie przyszłości i Europie opanowanej przez Arabów. Tutaj o ile koncepcja jest ciekawa, to wykonanie…
Znów pochwalić należy wydawcę. Podobnie jak 2586 kroków, Czerwona gorączka wydana została estetycznie i klimatycznie, wyróżniając się zdecydowanie spośród innych obecnych na rynku książek. Ilustracje nie są tak dobre, jak w pierwszej antologii, jednak wciąż estetyczne i oddające charakter publikacji.
I cóż powiedzieć na koniec? 2586 kroków i Czerwona gorączka to najlepiej wydane książki, jakie mam na półce. Obie zostały przeczytane z przyjemnością i do obu zapewne jeszcze nie raz wrócę. Gorączka, mimo iż sprawia wrażenie antologii nieco bardziej jednolitej, sumarycznie wypada chyba nieco gorzej od poprzedniczki.