» Recenzje » Czerń. Upiór Południa - Maja Lidia Kossakowska

Czerń. Upiór Południa - Maja Lidia Kossakowska

Czerń. Upiór Południa - Maja Lidia Kossakowska
Dlaczego lubimy Fabrykę Słów? Bo ma fajne grafiki. Dlaczego nie lubimy Fabryki Słów? Bo nie stroni od wydawania pojedynczych opowiadań w postaci autonomicznych tomów, co sprowadza się do ogólnego stwierdzenia, iż łączny koszt czteroksięgu zatytułowanego Upiór Południa pióra Mai Lidii Kossakowskiej, to jakieś straszne nieporozumienie. Chociaż w tym przypadku nawet określenie "czteroksiąg" jest hiperbolą. Opowieści są krótkie, nadrukowane gigantyczną czcionką, na grubym papierze, z wielkimi marginesami, absolutnie niewarte swojej ceny. O ileż przyjemniej czytałoby się grubszą książkę, podzieloną na rozdziały, bez ryzyka pomylenia kolejności tomów… Tak, wiem, że z fantastyki w Polsce trudno wyżyć. Ale czytelnik też ma swoje prawa. Starczy marudzenia na rzeczy, tak naprawdę, nieistotne. Nie forma, a treść jest najważniejsza.
 
Książkę otwiera tajemniczy prolog, którego bohater z pogardą wyraża się o turystach, współczesnych kobietach i mężczyznach. Dziwne kilka stron nie znajduje wyjaśnienia w pierwszym tomie, pozostaje zagadką. Czy do samego końca serii…?
 
Czerń jest historią korespondenta wojennego polskiego pochodzenia. Jacek Wilczyński spędził wiele lat w Afryce i teraz ma wiele przemyśleń na jej temat. Opowiada, nie przebierając w słowach, jak to na Czarnym Kontynencie nie jest gorąco, czego to nie przeżył po powrocie, jak to nie ułożył sobie życia… Od pierwszych zdań czuć, że bohater do tej Afryki wróci. Przejdzie tam to po swoje katharsis. Po drodze bedzie miał kilka przygód, prowadzących nieuchronnie ku rozwiązaniu. Może właśnie zakończenie, a właściwie jego brak, stanowi jakieś zaskoczenie, jednak niewielkie. Wszechogarniający marazm. Morał prosty i jasny jak słońce: jakkolwiek do przodu nie będziesz, tył i tak cię dogoni. 
 
W kwestii stylu, minipowieść w takim klimacie jest oczywiście mroczna, trudna i traumatyczna, więc należało to jakoś podkreślić. Nie wystarczą wszak zwyczajne opisy ciężko doświadczonego mężczyzny − do głębi psychologiczne i w sumie dość przyziemne. Gdyby nie malownicze opisy tortur, śmierci i krwawe bóstwo, ciężko byłoby połączyć opowiadanie z gatunkiem fantasy, bliżej mu do Tomka Wilmowskiego "po przejściach". Kossakowska zafundowała nam kilka, strategicznie rozmieszczonych, wyjątkowo obrzydliwych obrazków, których osobiście nie polecam do obiadu. 
 
Charakterystyczne dla cyklu, co pokażą kolejne jego tomy, są również retrospekcje, które przy pierwszym spotkaniu są może ciekawe, ale później zwyczajnie męczą. Co więcej, wprowadzają w sumie niepotrzebny chaos fabularny. Oddzielenie poszczególnych części graficznie to jednak trochę za mało. Mimo wszystkich uchybień, na które nie sposób nie zwrócić uwagi, czyta się Czerń całkiem przyjemnie. Pozostaje również nadzieja pokładana w kolejnych tomach Upiora Południa
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Czerń
Cykl: Upiór południa
Tom: 1
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Autor ilustracji: Dominik Broniek
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 29 lipca 2009
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-112-4
Cena: 24,99 zł



Czytaj również

Czerń - Maja Lidia Kossakowska
Białe jest białe, a czarne jest czarne?
- recenzja
Bramy Światłości. Tom 3
Droga ku Jasności
- recenzja
Bramy światłości. Tom 2
Tułaczka w dżungli
- recenzja
Bramy światłości. Tom 1
Wielki powrót anielskich zastępów
- recenzja
Takeshi. Taniec tygrysa
Wojownik bez broni, tygrys bez kłów
- recenzja

Komentarze


27383
   
Ocena:
0
Ja nie powinienem się wypowiadać, bo jestem fanbojem, ale całkowicie się z recenzją nie zgadzam.
22-12-2009 15:51
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ta recenzja to chyba jakiś żart.
22-12-2009 16:35
~Khan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
W końcu ktoś otwarcie zwrócił uwagę, że sposób wydawania tych wiekopomnych dzieł literatury fantastycznej jest delikatnie mówiąc, niekorzystny cenowo dla czytelnika. Za tę cenę to można sobie trzy duże książki kupić, których objętość nie jest budowana przez rozpychającą się czcionkę.
22-12-2009 17:06
crusia
   
Ocena:
+2
"Jacek Wilczyński spędził wiele lat w Afryce i teraz ma wiele przemyśleń na jej temat."

odpadłam

Apeluję o większą selekcję przy recenzjach. Bez jaj po prostu :/
22-12-2009 20:53
Mandos
   
Ocena:
+3
Recenzja słaba. Brak jakiegoś wyraźnego zakończenia, kilka dziwnych sformułowań i wniosków. Niech autor się zdecyduje czy recenzuje pojedyńczy produkt czy fragment całego cyklu. Ogólnie to przydałaby się powtórna redakcja tekstu.
22-12-2009 21:26
Chamade
   
Ocena:
0
Co poniektóre zdania to chyba z kosmosu samego się pojawiają....
"Przejdzie tam to po swoje katharsis".... Czy wyraz rozpoczynajacy zdanie miał brzmiec może "przyjedzie"...?
Opada to i owo....
O recenzowanej pozycji nie idzie się dowiedziec zbyt wiele. Chaos.
22-12-2009 22:56
~kawoy

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Osobiście tak książka mnie się podobała. Niestety koszty zakupu następnych części zaważyły na tym, że zrezygnowałem z zapoznaniem się z dalszym ciągiem. Może kiedyś jak pojawi się w bibliotece. O ile biblioteki przetrwają :) po tym co im szykują
23-12-2009 07:19
malarz1989
    Dramat
Ocena:
0
Popieram powyższe krytyczne głosy. Recenzja jest nieprzeciętnie słaba. O samej książce mówi bardzo mało, ale za to chaotycznie, nielogicznie, nieskładnie i jakby nie do końca po polsku. Moderatorzy śpią? Przyłączam się do apelu 'crusia'.
23-12-2009 11:26
Sting
    To chyba najgorsza rzecz...
Ocena:
+2
...jaką widziałem na Polterze. Jak to w ogóle zyskało aprobatę redaktora tekstu? Zgroza.

Plus, czy redaktorzy nie powinni być podpisani z imienia i nazwiska, a nie tylko z ksywki?
23-12-2009 11:57
Antavos
    Błędy
Ocena:
+1
Po przygodzie Erystycznej Tyldy w jednym z newsów (atak klonów), na wszelki wypadek postanowiłem się zarejestrować. Przedpiścy bardzo rozsądnie punktują błędy w recenzji (na jej przykładzie można napisać tekst "Jak nie pisać recenzji na portalu fantastycznym"), więc oszczędzę autorkę - pewnie początkującą - i przyczepię się tylko do jednego fragmentu.

"Gdyby nie malownicze opisy tortur, śmierci i krwawe bóstwo, ciężko byłoby połączyć opowiadanie z gatunkiem fantasy, bliżej mu do Tomka Wilmowskiego "po przejściach"."

Jedno zdanie, a tyle błędów.

Po pierwsze - od kiedy to KONWENCJĘ fantasy utożsamiamy z opisami tortur, śmierci i krwawymi bóstwami? Weźmy na przykład Johna Crowleya i tetralogię Aegipt, zaliczaną przez krytyków do najważniejszych osiągnięć w konwencji fantasy, gdzie nie ma tortur...To przerażające uproszczenie.

Po drugie. Od kiedy Tomek Wilmowski, skądinąd bardzo sympatyczny bohater i bardzo się cieszę, że autorka wykazuje się znajomością klasycznej literatury młodzieżowej (mój ulubiony tom to "Tomek w krainie Kangurów":) ), jest KONWENCJĄ? :) Alfred Szklarski tworzył w konwencji powieści przygodowej. Nie słyszałem, by Tomek Wilmowski stał się osobną konwencją:]

Po trzecie: niech autorka recenzji zdecyduje się, co recenzuje. Raz pisze minipowieść, raz opowiadanie. To są przecież dwa zupełnie różne GATUNKI literackie. Faktycznie jednak, jest kłopot z tekstami Majki. Ze względu na prościutką konstrukcję fabularną zaliczyłbym tekst do opowiadania, ale długość tekstu imho wykracza poza ramy short story, więc chyba bym nazwał te teksty nowelami. W amerykańskiej nomenklaturze przyjęto uważać odpowiedniki "Upiorów południa" za novelle, a polskim odpowiednikiem novelli byłaby chyba nowela właśnie.

Edyta: Zresztą, zakwalifikowanie Upiora do fantasy akurat jest też dość kontrowersyjne...Powiedziałbym, że jest to horror...
23-12-2009 12:58
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Antavos, po ataku klonów rozważam instytucjonalizację, ale z drugiej strony nie chcę być częścią establishmentu ;)

Co do recenzji: jaka by nie była, jest świetną przeciwwagą dla recenzji Thoctar. Wreszcie dowiedziałem się, co jest nie tak z Czernią - bo to, że coś jest nie tak odniosłem już z tej wcześniejszej recenzji, ale jej autor potraktował temat dość zdawkowo.
No i cieszę się, że ktoś wreszcie zwraca uwagę na absurdalność wydania Upiora Południa w czterech częściach.
23-12-2009 15:14
27383
   
Ocena:
0
Wspominałem o tym w recenzji Czasu Mgieł.

Poza tym moja ksywka się odmienia przez przypadki. Tak więc w recenzji Thoctara, a nie w recenzji Thoctar.
23-12-2009 17:50
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No nie czepiaj się oczywistej omyłki ;)

Musisz też wiedzieć, że nie czytam recenzji jednej książki, żeby dopełnić obraz z recenzji drugiej książki. Jestem leniwym czytelnikiem, przyzwyczajonym, że w recenzji jednej książce dowiem się wszystkiego o tej jednej książce, a w recenzji drugiej książki dowiem się wszystkiego o tej drugiej książce. Żadnych crossoverów ;)
23-12-2009 20:10
~KDoM

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale swoją drogą, opowiadanie cienkie jak rosół na gwoździach. Standard moim zdaniem dla Kossakowskiej, z całym dla Niej szacunkiem, to przemiła osoba.
23-12-2009 23:23
Antavos
   
Ocena:
0
Nie do końca się zgodzę ze stwierdzeniem, że nowela (uparcie trzymam się swojej wersji) jest "cienka" (w rozumieniu jakości; kolokwializmom staram się mówić nie). "Czerń" jest utworem oczywiście prostym fabularnie i nie tutaj należy szukać zalet. One leżą w języku używanym przez Kossakowską. Nie wiem, na ile to zasługa składu, a na ile samej autorki, ale wydaje mi się, że wyraźnie w tekście widać wpływ literatury amerykańskiej - Hemingwaya, a przede wszystkim McCarthy'ego. Nie twierdzę, że Majka jest epigonem tego ostatniego, zresztą posądzanie skądinąd utalentowanej Autorki o mimesis także byłoby niesprawiedliwe, ale sposób konstrukcji zdań, nierzadko całych akapitów i rytmika poszczególnych scen wskazują na co najmniej zainteresowanie się współczesną literaturą amerykańską. Przeprowadźmy mały eksperyment językowy:

Wszedł w cichą, senną liońską noc i stał nade mną z uśmiechem na twarzy. Już nie Biały, oibo. Czarny jak ebonitowa wtyczka.
Widziałem zęby połyskujące przez dziury w policzkach. Odłażącą płatami, pozwijaną od gorąca skórę. Białawe jajka ugotowanych oczu. Łysą czaszkę udekorowaną kępami płonących włosów.
[MLK] Jego dłoń wznosiła się i opadała łagodnie wraz z każdym bezcennym oddechem. Odgarnął foliową plandekę, podźwignął się w cuchnącym ubraniu i kocach, spojrzał na wschód w poszukiwaniu jakiegokolwiek światła, ale żadnego nie było. We śnie, z którego właśnie się ocknął, dziecko zaprowadziło go za rękę do pieczary. Światło lampy zatańczyło na mokrej polewie naciekowej. [McCarthy] Ale nie wolno mi zamykać oczu. Nie wolno znów zwariować. Nie chcę więcej bezsennych nocy, mokrych od potu, lepkich od krwi, wypełnionych smrodem palonego mięsa. Nie chcę prochów łykanych garściami, trzęsących się rąk, nagłych napadów płaczu. Muszę się bronić. [MLK] W głębokich żłobinach kapała i szemrała woda, bez ustanku wybijając w ciszy minuty i godziny ziemskiego czasu, dni i lata. Wreszcie stanęli w wielkiej kamiennej sali, gdzie leżało pradawne czarne jezioro. A na przeciwległym brzegu czekał stwór, który podniósł znad marmitu ociekającą wodą paszczę i łypnął ku światłu martwymi mlecznymi ślepiami, podobnymi do jaj pająkówMcCarthy Mój martwy, spalony żywcem współpracownik, rzutki, małomówny, zawsze perfekcyjnie zorganizowany Jacques, nie ma ochoty leżeć w grobie. Woli przychodzić w odwiedziny. Co noc.

W drugim "Upiorze" wpływ amerykańskiego dziedzictwa literackiego widać jeszcze wyraźniej (tym razem na tapecie jest Faulkner) - i chociażby z tego powodu, z czystej miłości do dobrego języka, warto sięgnąć po Upiory.
24-12-2009 00:14
earl
   
Ocena:
+1
Zgadzam się ze Stingiem. Nie powinno być miejsca dla redaktora, o którym czytelnik nic nie wie. Co to u diabła za ksywa "Zsa-Zsa"? Czyżby redaktor nie miał swoich personaliów? A może jest tak cienki jak ten tekst, który redagował i wstydzi się swojego imienia i nazwiska?
29-12-2009 21:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.