» Recenzje » Czas zmierzchu - Dimitrij Głuchowski

Czas zmierzchu - Dimitrij Głuchowski


wersja do druku

Wiedza jest wyrokiem

Redakcja: Alicja 'cichutko' Laskowska

Czas zmierzchu - Dimitrij Głuchowski
Czytanie może być niebezpieczne. Przekonał się o tym protagonista Klubu Dumas, wie o tym również każdy fan opowieści ze Świata Dysku. Także w najnowszej powieści Dmitrija Głuchowskiego zamiłowanie do lektury sprowadza na niczego niespodziewającego się głównego bohatera ogrom kłopotów. A jednak dla powieści tak dobrej, jak Czas zmierzchu zdecydowanie warto zaryzykować.

Dimitrij zarabia na życie jako tłumacz. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie przełożenia na rosyjski dziennika szesnastowiecznego konkwistadora posłanego w głąb selwy w celu odebrania Majom ich świętych ksiąg i idolów. Rosjanin błyskawicznie ulega fascynacji przygodami bezimiennego Hiszpana, jednak szybko okazuje się, że starodruk jest czymś więcej niż tylko zwykłą książką – osoby z nim związane zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach, zaś opisane w nim koszmary znajdują sobie drogę do świata czytelnika. W tym samym czasie huragany, trzęsienia ziemi i fale tsunami zbierają krwawe żniwo na całym świecie. Czy spisane cztery wieki wcześniej wspomnienia mają z tym coś wspólnego?

Istoty z indiańskich mitologii pojawiające się niespodziewanie we wschodniej Europie, ofiary katastrof liczone w tysiącach i zwykły, z wolna popadający w obłęd człowiek, w niejasny sposób powiązany z tymi wydarzeniami. Na pierwszy rzut oka Czas zmierzchu wydaje się niezwykle podobny do niedawno wydanej Szóstej ery. W trakcie czytania okazuje się jednak, że książki te więcej dzieli, niż łączy. Przede wszystkim, prezentują one zupełnie różne podejścia do budowania klimatu grozy.

Podczas gdy w powieści Roberta Cichowlasa dynamicznie rozwijająca się akcja aż kipiała krwią, u Głuchowskiego malowniczej czerwieni znajdziemy raczej niewiele. Bowiem choć zdarzają się makabryczne zgony, to bohater dowiaduje się o nich zwykle z drugiej ręki, przez co tracą one na sile oddziaływania, a ich opisy są dalece mniej rozbudowane. Fabuła rozwija się tu zdecydowanie wolniej, a autor kładzie większy nacisk na utrzymanie nastroju tajemnicy i zagrożenia, niż na efektowne uśmiercanie kolejnych postaci. Czy jest to lepsze podejście? To już zależy od gustu czytelnika, jednak w tym przypadku okazało się skuteczne. Choć powieść ta raczej nie wywoła u nikogo problemów z zasypianiem przy zgaszonym świetle, to jednak stopniowo narastający klimat zaszczucia i sposób, w jaki główny bohater zdaje się z wolna tracić kontakt z rzeczywistością, robią duże wrażenie. Szczególnie, że jego sylwetka została bardzo precyzyjnie skonstruowana. Stanowi on bowiem wspaniały przykład przeciętnego aż do bólu człowieka, stającego nagle oko w oko z niewyjaśnionym - człowieka z jednej strony pragnącego odwrócić się i uciec, a z drugiej zbyt zafascynowanego, by się na to zdobyć.

Niewątpliwą zaletą powieści jest również fakt, że pomimo stosunkowo wolno rozwijającej się fabuły, potrafi wciągnąć. Nawet podwójnie, gdyż porywające są zarówno poznawane za pośrednictwem Dimitrija przygody konkwistadora, jak i te spotykające samego tłumacza. Choć kolejne wydarzenia są tu rozdzielone licznymi przemyśleniami, a także długimi scenami, w których w zasadzie nic interesującego się nie dzieje, kolejne rozdziały powieści pochłania się błyskawicznie, a im bliżej do wyjaśnienia zagadki, tym trudniej odłożyć ją choćby na chwilę.

Sytuacja opisana w powyższych dwóch akapitach nie dotyczy jednak całej książki. Ostatnie dwa-trzy rozdziały przewracają wszystko do góry nogami – horror niespodziewanie zamienia się w traktat filozoficzno-socjologiczny, zaś fabuła w złożoną, lecz świetnie skonstruowaną metaforę problemów społecznych (dotyczących nie tylko Rosji). Klimat grozy niemal zupełnie się ulatnia, a akcja w zasadzie zamiera. Choć trzeba przyznać, że jest to jedno z najbardziej oryginalnych, a przy tym najlogiczniejszych wyjaśnień nadprzyrodzonych wydarzeń, na jakie trafiłem w horrorach, to jednak ta nagła zmiana konwencji nie każdemu musi przypaść do gustu.

Czas zmierzchu trudno jest jednoznacznie ocenić. Miłośnikom krwistych, dynamicznych powieści grozy raczej nie przypadnie do gustu, a nietypowe zakończenie może dodatkowo pogłębić uczucie rozczarowania – ci więc niech odejmą od mojej oceny punkt lub dwa. Z drugiej strony, zwolennicy horrorów opartych bardziej na tajemnicach niż na flakach powinni być ukontentowani. Po powieść Głuchowskiego powinni sięgnąć również ci, którzy preferują książki skłaniające do choćby chwili zadumy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.06
Ocena użytkowników
Średnia z 8 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Czas zmierzchu
Autor: Dimitrij Głuchowski
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawca: Insignis Media
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 9 listopada 2011
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 140x210 mm
ISBN-13: 978-83-61428-47-3
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Czas zmierzchu
Tłumacz to zawód niespokojny
- recenzja
Metro 2035
- fragment
Metro 2035
- fragment

Komentarze


chwast81
   
Ocena:
0
Nieczęsto mi się to zdarza, ale tym razem w pełni zgadzam się z recką, książka dla miłośników przede wszystkim klimatu, a nie flaków, czyli dla mnie ;). Świetna.
10-01-2012 06:16
angel21
   
Ocena:
0
Klimatyczna to może jest. Według mnie bohater za bardzo skupia się na sobie, ja liczyłem na coś podobnego do Indiany Jonesa lub walki o przetrwanie. Tak naprawdę to nic się nie dzieje takiego szczególnego.

Moja ocena to 7.
10-01-2012 09:33
chwast81
   
Ocena:
0
Matko!!! Indiana Jones? To ostatnie czego bym oczekiwał po tej książce i gdybym Indiany Jonesa sięspodziewał, to wcale bym nie zaczął czytać. Dzięki bogom to nie jest Indiana Jones, Tomb Raider i inne tego typu bzdury dla średnio rozgarniętego amerykańca. Jedynym problemem jest dla mnie jeden fragment w notce z tyłu knigi: że to niby odpowiedź na prozę Browna. Wiem, chwyt marketingowy, ale bardzo mnie przestraszył i omal nie zrezygnowałem z lektury. Nie chcę piac z zachwytu nad Głuchowskim, ale Brown to przy nim cienki pitol, a fabuła i sposób prowadzenia narracji u obu autorów, są TROSZKĘ różne ;)
angel: walkę o przetrwanie masz u Cichowlasa w SZÓSTEJ ERZE (chyba), tak jak szybko przeczytałem, tak szybko zapomniałem o fabule, ale PRZETRWAŁEM. A u Głuchowskiego nalezy choć troszkę czytać między wierszami i Twoje stwierdzenie, że nic się nie dzieje...chcę więcej takich książek, w których się NIC nie dzieje.
10-01-2012 19:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.