» Biblioteka Jedynego » Grimoire Mistrza Gry » Czarny Dwór

Czarny Dwór


wersja do druku

Lokacja położona w stolicy Kartiny

Redakcja: Michał 'Michap' Pięta
Ilustracje: Małgorzata 'Moraine' Skowron

W każdym mieście jest takie miejsce, gdzie spotykają się niebieskie ptaki, gdzie libertyni z najlepszych rodów mieszają się z półświatkiem, gdzie na porządku dziennym są szemrane interesy, miejsce na krawędzi cienia. W stolicy Kartiny tą rolę spełnia Czarny Dwór, należący do damy powszechnie nazywanej Królową Pik.

Gdzie się mieści i jak wygląda?

Czarny Dwór jest rozległym pałacem położonym na obrzeżach miasta. Całą posesję otacza wysoki, kamienny mur, za nim zaś rozciągają się geometrycznie rozplanowane ogrody. Wśród nich wznosi się elegancka w swej prostocie bryła pałacu, wzniesiona z białego kamienia. Skąd zatem nazwa Czarny Dwór? Wszystkie pomieszczenia wewnątrz mają czarny kolor. Ściany obite są kosztownymi materiami, sufity wyłożone boazerią i ozdobione oszczędnie stiukami z białego gipsu, a większość podłóg wykonana jest z czarno-białej mozaiki.



Po przejściu przez portyk, pierwszą rzeczą, która przykuwa uwagę we wszechobecnej czerni jest ogromny, szafowy zegar stojący naprzeciw drzwi wejściowych. Na jego srebrnej tarczy można nie tylko odczytać czas, ale i znaki zodiaku oraz pozycję księżyca. Białe wahadło ma kształt lecącego z rozpostartymi skrzydłami anioła, dzierżącego kosę. Można odnieść wrażenie, że odcina ono sekundy z życia każdego z gości…

Nad zegarem zawieszona jest dewiza „Mors vincit omnia”, przypominająca, że trzeba korzystać z życia, dopóki tylko się da.
Wystrój pałacu przewrotnie przypomina na każdym kroku o nadchodzącej śmierci. W sali balowej ściany zdobi fryz przedstawiający danse macabre, żyrandole zrobione są z posrebrzanych zwierzęcych czaszek oraz poroży, a nad każdym lustrem wyobrażony jest kościotrup, wyginający się w parodii uwodzicielskiej pozy.

Wszelkie zdobienia w pałacu utrzymane są, dla kontrastu, w kolorze bieli lub srebra. Nie brak też kryształów we wszelkiej postaci. Nawet stoliki do gry, zamiast tradycyjnej zieleni, aby nie łamać rygoru barw, mają pokrycie z czarnego sukna.
W całym Dworze nie ma ani jednego obrazu na ścianie, za to nie brak rzeźb i posągów wszelkiego rodzaju. Często wyobrażają stwory mitologiczne, nimfy, gorgony, czy syleny.

W ogrodach, pośród wykreślonych pod linijkę rabat znajduje się labirynt, ułożony z kunsztownie wystrzyżonych krzewów. Nie jest może największym tego typu założeniem w Kartinie, ponieważ jego średnica to około 50 metrów, lecz wyróżnia się tym, że posiada tylko jedno wejście. Labirynt jest popularnym miejscem schadzek i negocjacji, ze względu na dyskrecję, jaką zapewnia. Niektórzy plotkarze zapewniają, że Królowa zezwala też na wyjątkowo okrutne pojedynki w labiryncie, ale ogół gości zalicza tego typu historie w poczet bajek.

Zasady

Czarny Dwór jest miejscem, w którym warto bywać, lecz nie wypada się do tego przyznawać. W związku z tym, wszyscy goście, bez wyjątku noszą maski. Maniery większości z nich nie pozostawiają nic do życzenia, inni z rozmysłem maskują swoje pochodzenie, bądź to nienaturalną sztywnością, bądź aż nazbyt swobodnym obyczajem. Trudno w ten sposób zidentyfikować, kto jest szlachcicem, a kto tylko pod takiego się podszywa. Na wszelki wypadek wszyscy stosują się do zasad etykiety i tytułują jak szlachtę.

Dla gości przygotowane są salony, w których można podyskutować na wszelkie tematy, jakimi są zainteresowani, sala balowa z orkiestrą, stoliki do gry i znakomita restauracja. Od czasu do czasu w sali teatralnej wystawia się sztuki, jakie nie zostały dopuszczone do oficjalnego obiegu, bądź okazały się zbyt kontrowersyjne dla publiczności i zdjęte z afisza.

W pałacu można znaleźć i inne rozrywki stojące na granicy dopuszczalności, a czasem i dobrego smaku. Właścicielka Czarnego Dworu bardzo dba o ekscytującą atmosferę skandalu, jaka otacza to miejsce, zaprasza więc często osoby, które nie mogłyby pojawić się na salonach tutejszej socjety. Bywają to kurtyzany, egzotyczne tancerki, pisarze na indeksie, znani uwodziciele, skrajni libertyni czy osławieni zabójcy. Miejsce to również upodobali sobie kontrowersyjni artyści. Zdarza się nawet spotkać osoby formatu autora traktatu „O nieistnieniu duszy” czy podejrzane o praktykowanie magii.

Inkwizycja bardzo czujnie obserwuje bywalców Dworu, ale nie ingeruje w jego działanie. Z domysłów i plotek można wysnuć wniosek, że wygodnie dla Oficjum mieć wszystkich podejrzanych w jednym miejscu, zamiast mozolnie tropić i dekonspirować ich kryjówki po całym mieście. Z drugiej strony, Inkwizycja nigdy nie weszła do Dworu, aby kogokolwiek aresztować. Dla większości gości potencjalne zagrożenie dodaje tylko pikanterii całej sytuacji.
Dwór posiada doskonale dobraną, sprawna i znaną z lojalności służbę, gotową spełnić każdą zachciankę gości. Służących łatwo rozpoznać pośród innych gości, ponieważ noszą skromną, czarną liberię i białe półmaski, stylizowane na zwierzęce pyski.


Właściciele:

Królowa Pik

Czarnym Dworem rządzi niepodzielnie Królowa, Alessia Gentileschi. Niewielu może się pochwalić znajomością z nią. Jest wyjątkowo wybredna w doborze przyjaciół i wręcz paranoicznie ostrożna. Podobno nigdy nie zdejmuje z twarzy czarnej, aksamitnej maski i zawsze nosi rękawiczki. Dosłownie kilka osób w Sarancie zna jej imię i nazwisko, lecz nawet oni nie potrafią powiedzieć czy nie jest fałszywe. Taką osobą jest znana komediopisarka, Alessandra de Savant, autorka „Dusigrosza” i „Rycerza mimo woli”. Niestety, pani de Savant jest słynna nie tylko z ciętego i lekkiego pióra, ale również z dyskrecji i lojalności. Może właśnie z tego powodu cieszy się przyjaźnią Królowej.

Alessia jest wysoką kobietą o szczupłej, lecz wysportowanej sylwetce. Równie często nosi suknie jak i strój męski. Włosy ma proste i brązowe, a oczy szare, tyle przynajmniej widać spod maski. Sądząc po tonie głosu nie ma więcej niż trzydzieści lat, a porusza się zręcznie i lekko, co potwierdza domysły na temat jej wieku. Zawsze jest uzbrojona w szpadę i sztylet, nie gardzi też parą skałkowych pistoletów. Ludzie, którzy strzegą jej bezpieczeństwa dbają o to, by pozostać niezauważonymi, pojawiając się na widoku tylko wtedy, gdy potrzebna jest natychmiastowa interwencja. W gabinecie Czarnego Dworu, gdzie zdarza się przyjmować niektórych petentów, zawsze warują dwa masywne, czarne brytany sprowadzone z Kary, Sinister i Dexter, gotowe rzucić się na obcego nawet z powodu zbyt gwałtownego ruchu. Jedynie rozkaz pani potrafi je zatrzymać.

Nikt nie wie, jakim szermierzem jest Alessia, a niepewność ta podsyca powstawanie plotek o jej fenomenalnych umiejętnościach. Królowa z resztą nigdy nie dementuje żadnych doniesień na swój temat, pozwalając im rodzić się i umierać samoistnie.

Osoby „dobrze zorientowane”, a kilka w Sarancie ma niemal obsesje na punkcie Królowej, twierdzą, że jej żywiołem jest dezinformacja i dywersja. Zawodu szpiega uczyła się ponoć pod okiem samego Angela da Cortona, twórcy nowego wywiadu papieskiego. Wszystko to oczywiście tylko domysły…

Jedno tylko nie ulega wątpliwości – Alessia Gentileschi kocha wiedzę. Wiedzę o ludziach, ich ciemnych sprawkach, tajnych negocjacjach i polityce. Jeśli ktoś zamierza zdobyć jej szacunek, powinien zaskoczyć ją czymś nowym. Oczywiście każda nowa informacja zostanie starannie zweryfikowana. Biada temu, kto chciałby oszukać Królową. Tacy ludzie znikają, tak jakby nigdy nie istnieli.

Alessia ma jedną słabość, marzenie, które chce spełnić nie bacząc na cenę. Chce odkryć na wpół mityczne Czarne Archiwum Inkwizycji, prowadzone od dnia powstania Urzędu i kryjące w swych murach największe tajemnice Dominium. Królowa wierzy, że w końcu uda jej się zanurzyć się w jego przepastne głębiny.

Hrabia Martin Lanieri

Większość spraw załatwia z interesantami hrabia. Jego lojalność wobec Królowej i dyskrecja są niemal przysłowiowe. Znajomi twierdzą, że nigdy nie zdradził powierzonego mu sekretu, nawet położony ongiś na tortury przez samą panią Alessię. Jest słynny z elegancji i dobrego smaku, a także, choć o tym głośno się nie mówi, z doskonałego oka do klejnotów, co zapewniło mu sukces w zawodzie pasera. Plotka głosi, że to on był inspiratorem kradzieży słynnych czarnych pereł księżniczki Lucii Visconti, ulubienicy Papieża. Jest również niezłym szermierzem.

Hrabia ma kilka pasji. Ta, którą dzieli z Królową to zamiłowanie do wiedzy. Oboje uchodzą za najlepiej poinformowane osoby prywatne w całej Kartinie. Królowa posiada znakomicie zorganizowaną siatkę szpiegowsko – przemytniczą, której kunszt w zdobywaniu wiedzy porównuje się z wywiadem matrańskim i możliwościami Oficjum. Martin Lanieri nadzoruje jej poprawne działanie i wykonywanie najpoważniejszych operacji. Odpowiada za nie tylko i wyłącznie przed panią Gentileschi.

Do innych pasji hrabiego należy kolekcjonowanie rzadkich okazów kamieni szlachetnych i hazard. Zasiadanie z nim do kart uważa się powszechnie za ryzykowanie bankructwa.

Martin Lanieri to wysoki i szczupły mężczyzna, w wieku około trzydziestu pięciu lat. Ponieważ bardzo dba o siebie, sprawia wrażenie młodszego. Porusza się spokojnie i rzadko podnosi głos, co sprawia, że wygląda na osobą pełną godności i autorytetu. Bardzo trudno wyprowadzić go z równowagi, a wszelkie groźby spływają po nim jak woda po kaczce.

Nosi się po cynazyjsku, w jasnych kolorach, wśród których dominują wszelkie odcienie zieleni. Zawsze stara się mieć przy sobie szpadę, a w sytuacjach, gdy zabranie ze sobą broni jest niemożliwe – laseczkę z ukrytym w niej ostrzem.

Hrabia jest prawdziwym epikurejczykiem, dba o przyjemności tego świata, ale nie pozwala się im pochłonąć. W brew pozorom bardzo trudno go uwieść, a kobiece sztuczki potrafi przejrzeć niemal od razu. Niektórzy wysnuwają z tego wniosek, że w jego życiu musi być jakaś kobieta, inni idą jeszcze dalej, wiążąc go romansem z Królową. Jak zwykle, nikt nie wie nic pewnego.

Stali bywalcy:

Alessandra de Savant – znana i powszechnie lubiana autorka komedii wyśmiewających ludzkie przywary. Jej ostatnie dzieła to „Rozpustnik” i „Rycerz mimo woli”. Kolekcjonerka zabawnych anegdot i plotek, które traktuje jako tworzywo pod przyszłe sztuki. Jej dzieła wystawia się nawet w pałacu papieskim, a ona sama korzysta ze stypendium przyznawanego szczególnie utalentowanym artystom.

Pani de Savant jest zawsze znakomicie poinformowana na temat bieżącej polityki Kartiny, a szerokie kontakty zawdzięcza swojemu ojcu chrzestnemu, którym jest sekretarz Magnusa V – hrabia Ares de Luna. Powszechnie wiadomo też, że w wojnie stronnictw zawsze dyskretnie popiera jego stanowisko.

Pomimo młodego wieku pani de Savant jest już wdową, a przykre doświadczenia z wczesnego małżeństwa sprawiają, że odmawia każdemu kandydatowi do jej ręki. Woli romansować bez zobowiązań, a związki bezwzględnie kończy, gdy tylko zaczynają się w nich pojawiać wielkie słowa. Jej szczerość w tym względzie sprawia, że ma wielu przyjaciół wśród lokalnych libertynów.
Pani Alessandra ma dwadzieścia pięć lat, chociaż z powodu bardzo jasnej karnacji, typowej dla szatynki, wydaje się znacznie młodsza. Falujące włosy nosi zwykle bardzo prosto upięte, jakby czesała się sama. Porusza się z dużą swobodą i lekkością, choć jest bardzo oszczędna w gestach. Ubiera się zazwyczaj w różne odcienie błękitu, pasujące do koloru jej oczu. Rzadko wybiera barwy mocne, nie lubi też cynazyjskich pasteli. Woli zgaszone odcienie i matowe tkaniny, typowe dla szlacheckiej mody w Sarancie. Plotki głoszą, że to właśnie ona, ze względu na wspaniałą figurę pozowała panu Sabello do słynnego obrazu „Wiosna”. Dzieło zdobi obecnie prywatny gabinet księcia Visconti, który nabył je za astronomiczna kwotę na corocznej licytacji dzieł papieskich stypendystów.

Sandro Sabello – niezwykle utalentowany młody człowiek, malarz, rzeźbiarz i utracjusz. Jest wytrawnym estetą, tworzącym na uboczu głównego nurtu kształtowanego modą z Cynazji. To czyni go interesującym. Prowadzi własne badania nad naturą światła, a każdy namalowany przez siebie obraz traktuje jak studium tego właśnie problemu.

Młodzieniec nie posiada żadnego tytułu, jest sierotą. Ze względu na nieprzeciętny talent szybko został zauważony przez opiekunów, którzy wystarali się dla niego o dobrego patrona. Dzięki różnego rodzaju stypendiom ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Sarancie i wygrał konkurs na rzeźbę świętej Weroniki przeznaczoną do sanktuarium pod jej wezwaniem.

Odsłonięcie rzeźby stało się wydarzeniem artystycznym w stolicy. Sabello zaprezentował nieznany dotąd styl, pełen pasji, dynamiki i odwagi w traktowaniu bryły. Jego dzieło było kompletnie odmienne od statycznych i pełnych spokoju rzeźb, do jakich przyzwyczaili widzów artyści wierni tradycjom starodoryjskim i rodniańskim.
Ekstaza świętej Weroniki zyskała tyleż entuzjastycznych, co zjadliwych opinii, lecz wyniosła na szczyt popularności nazwisko swego twórcy.

Niestety, eksperymenty z formą i kompletny brak pokory sprawiły, że kolejne jego dzieła nie spełniły oczekiwań zamawiających. Na szczęście artyście nie odebrano stypendium papieskiego, dzięki czemu miał środki, by tworzyć dalej, niezależnie od zleceń patronów .

Poszukiwania nowości często wiodły go poza tradycyjne tematy. Używanie drastycznych środków malarskich na przedstawienie własnych wizji, zwróciły w końcu uwagę Inkwizycji. Został wezwany na rozmowę, która była oficjalnym udzieleniem nagany i pouczeniem, że właściwymi tematami dla malarza pozostającego w służbie Kościoła jest żywot Proroka i świętych. W odpowiedzi Sandro namalował obraz zatytułowany „Martwa Milvina”. Dzieło przedstawia ciało kobiety leżące na polu bitwy pośród zmasakrowanych trupów. Twarz świętej wciśnięta jest w ziemię, jakby stratowały ją kopyta koni. Zbroja pogięta i skłuta ostrzami włóczni. Obraz tonie w mroku, szczegóły rozmywają się w czerniach i brązach drugiego planu. Ostatni promień słońca pada na potargane włosy Milviny i na jej pustą, otwartą ku niebu dłoń, z której wypadł miecz.

Obraz został natychmiast skonfiskowany i zniszczony przez Inkwizycję. Tak przynajmniej zapisano w oficjalnych raportach. Plotka jednak głosi, że nawet Ares de Luna nie potrafił zdobyć się na rozkaz spalenia tego dzieła, tak wielką tchnęło pasją. Niektórzy twierdzą, że zdobi prywatne gabinety księżniczki Lucii Visconti, inni, że spoczął w Czarnym Archiwum. Jeszcze inny uważają, że został złośliwie podarowany Kardynałowi Kary, w czasie jego słynnego sporu z Papieżem. Jak było naprawdę, nikt już nie wie.
Obecnie Sandro na zlecenie Kościoła pracuje nad żywotem świętego Martina, prywatnie zaś ilustruje żywoty Czarnych Patronów na specjalne zamówienie markiza de Ventadour.
Sabello ma zaledwie dwadzieścia lat, jest szczupłej budowy, a skrzywiony kręgosłup świadczy o wyjątkowo biednym i głodnym dzieciństwie. Porusza się energicznie, żywo gestykuluje, zwłaszcza, gdy zapali się do jakiegoś tematu. Ręce ma wyjątkowo mocne, zniszczone pracą rzeźbiarską i nie do końca dającymi się zmyć farbami. Często się śmieje, choć jego poczucie humoru jest co najmniej oryginalne. Zazwyczaj nie zwraca uwagi na swój ubiór czy uczesanie, pod warunkiem, że nie przeszkadzają mu w pracy. W związku z tym często można zobaczyć, jak niedopięty i zakurzony pędzi od sklepu do sklepu szukając jakiegoś rzadkiego barwnika czy terpentyny, która skończyła się w najbardziej niespodziewanym momencie. Nigdy nie goli brody, włosy podcina raz do roku, w związku z tym niektórzy mają go po prostu za rzadki okaz dzikusa, który cudem uchował się w mieście.
W obejściu jest szczery i bezpośredni, może dlatego, że nie interesuje go niemal nic poza sztuką, a ta jest dość neutralnym tematem dla postronnych. Rzadko też zwraca uwagę na etykietę, lecz zazwyczaj jego uchybienia skarcone są dużą dozą pobłażliwości – ot, artysta.

Jest ogromnie ceniony w towarzystwie za rzadką zdolność – niezawodną pamięć wzrokową. Tego, co raz zobaczył nie zapomina nigdy i nawet po kilku latach potrafi dokładnie opowiedzieć o szczegółach zapamiętanej sceny, obrazu czy widoku.

Ernesto di Savona – starzejący się bogacz, właściciel rozległych winnic na południu Kartiny. Wizyty w Czarnym Dworze nadają ekscytującego posmaku zakazanego świata jego nudnej egzystencji. Nuda i bezczynność są zmorą pana di Savona. Z powodu ogromnej fortuny dni nie przynoszą ze sobą już żadnych wyzwań godnych jego finansowego talentu, hazard przestał być rozrywką dającą jakiekolwiek emocje, skoro przegranej nawet się nie zauważa, a kobiety w końcu okazały się wszystkie takie same. Ktoś, kto wniesie w jego życie jakikolwiek ruch, kto zdoła wyrwać go z marazmu, w jaki popadł, będzie błogosławieństwem, które pan di Savona szczodrze wynagrodzi złotem. Niestety, wraz z biegiem lat starszy pan stał się niebywale wybredny…

Ernesto di Savona jest mieszczaninem, członkiem warstwy patrycjatu, decydującej o sprawach handlu, podatkach, koncesjach i cłach, które stanowią podstawę zamożności Sarantu. Ubiera się w ciemne, stonowane barwy, a jego stroje szyte są przez najlepszych krawców stolicy. Użyte materiały i ozdoby są na granicy tego, co dopuszczają ustawy antyzbytkowe, nie przekraczając jednak zasad dobrego smaku. Di Savona jest mocnej, grubokościstej budowy, choć dość przeciętnego wzrostu. Włosy, niegdyś jasnobrązowe, są już mocno przerzedzone i oprószone siwizną. W nalanej twarz niemal giną oczy, dawniej piwne, teraz już wyblakłe do niemal żółtego koloru.

Z każdego ruchu emanuje znużenie i apatia, a nieliczne słowa i ukłony tchną tą sama rezygnacja i znudzeniem, co cała postać. Jak przystało na człowieka światowego, jego manierom niewiele można zarzucić, lecz jego mało towarzyski nastrój sprawia, że zazwyczaj przesiaduje samotnie przy swoim stoliku.

Hernan de Calabar – emerytowany oficer z Kordu, niegdyś kapitan wojennego galeonu, obecnie nałogowy hazardzista. Jest powszechnie znany z wyjątkowo sztywnych, staroświeckich manier i przewrażliwienia na punkcie własnego honoru. Bardzo łatwo zadrasnąć jego godność nieopatrznym słowem, czy zbyt swobodnym zachowaniem. Ponieważ jest to człowiek, który nosi na karku już siódmy krzyżyk, kodeksy honorowe nie zezwalają mu na pomszczenie obrazy w pojedynku. Mimo to nadal nosi u boku rapier, który uważa za niezbywalny dowód szlachectwa i wojskowej przeszłości. Na prawdziwe, lub wyimaginowane zniewagi odpowiada jedynie słowem, za to wyjątkowo kąśliwym, co sprawia, ze wiele osób o mało obrotnym języku stara się go unikać, zawczasu ratując się przed ośmieszeniem.
Pan Calabar znalazł sposób na emocjonującą starość, a jest nim hazard oraz rozwiązywanie zagadek we wszelkiej postaci. Czy będzie to obstawianie pojedynków, walki deviria, karty, kości, szachy czy skomplikowane łamigłówki – nie pominie żadnej okazji. Choć rzadko się odzywa i niełatwo obdarza kogokolwiek swoja sympatią, można czasem, gdy ma dobry humor, namówić go na opowieści o jego młodości. Potrafi wtedy barwnie opowiadać o swoich przygodach w kordyjskiej flocie na dalekiej północy, o odkryciach, jakich dokonywał wraz z cesarskimi kartografami, wreszcie o walkach z Eskryjczykami.

Doskonale też zna się na organizacji wypraw morskich, a ze względu na ścisły umysł i umiłowanie zagadek logicznych dysponuje sporą kolekcję dzieł na temat kryptografii.
Kapitan ubiera się tylko i wyłącznie w dystyngowaną czerń, podkreśloną nieskazitelną bielą koronek. Siwe włosy ma zawsze starannie zaczesane, a wąsy i brodę nawoskowane i ułożone w szpic. Trzyma się prosto i dumnie, a porusza powoli i z godnością. Pośpiech uważa za nieelegancki i niegodny cywilizowanego człowieka.

Aymon O’Connell – Ragadańczyk, specjalista od ryzykownych przedsięwzięć, jak zwykł sam o sobie mówić. Za stosowną opłatą podejmie się wykonania przeróżnych usług, którymi szlachta nie zamierza brudzić sobie rąk. Znakomicie radzi sobie z zastraszaniem świadków w przeróżnych procesach, zabójstwami na zlecenie oraz porwaniami. Wbrew pozorom ma swoje zasady i nie zgodzi się na żadną kradzież, ani szantaż. Uważa się za specjalistę w swojej dziedzinie i choć nie ma na to żadnych dowodów – za szlachcica. Pewne działania uznaje za niehonorowe. Oczywiście według własnych, ragadańskich zasad.
O’Connell jest wysokim, ciemnowłosym mężczyzną, o czujnych, zielonych oczach. Trudno powiedzieć, w jakim dokładnie jest wieku, bo twarz ma młodą, a porusza się sprężyście i lekko jak kot. Ubiera się zwykle w kolory ziemi, a stroje dobiera wygodne i wytrzymałe, mało dbając o modę. Włosy nosi zawsze starannie związane i równo przycięte. Nie rozstaje się z bronią, krótkim rapierem, dwoma nożami i parą niezawodnych, kołowych pistoletów. Z powodu swojej profesji nie przepada za słońcem i zwykł przesypiać całe dnie. Jego domeną jest noc i cień. Ma bardzo wyostrzony wzrok, doskonale widzi w ciemnościach. Słuch także ma bardziej wyczulony niż przeciętny człowiek.

W obejściu jest rzeczowy i konkretny, a jeśli uzna, że rozmówca marnuje jego czas, spławia go bez zastanowienia, w prostych, żołnierskich słowach. Potrafi być ujmująco wręcz grzeczny, ale rzadko ma na to ochotę. Jeśli nie pracuje akurat nad żadnym zleceniem, o zachodzie słońca zjawia się w którejś z ulubionych gospód, lub właśnie w Czarnym Dworze.

Roman Drahić – infamis z Agarii, przemytnik, właściciel ludwisarni i dwóch młynów prochowych, których dorobił się głownie na hazardzie i szemranych interesach prowadzonych z Markalianmi. Pan Drahić przychodzi do Czarnego Dworu w poszukiwaniu kontaktów z wyższymi sferami. Marzy mu się zakup niższego tytułu szlacheckiego w Kartinie i porzucenie obecnego zajęcia. Plotka głosi, że posiada majątek poza Sarantem, gdzie kolekcjonuje przeróżne egzotyczne deviria i urządza na nie polowania w osobiście dobieranym towarzystwie. Agaryjczyk ma sporo kontaktów nie tylko w lokalnym półświatku, ale również w Ragadzie i Bardanii. Jako handlarz bronią jest dobrze zorientowany w sprawach wojen na Półwyspie Pazura.

Roman Drahić jest człowiekiem jowialnym, lecz wybuchowym. Łatwo się irytuje i wpada w gniew, po czym z równa łatwością zapomina o całej sprawie. Jest to mężczyzna lat czterdziestu, czerstwy i mocnej budowy, o szerokiej twarzy i wydatnej szczęce. Już z daleka łatwo go rozpoznać po wiśniowym ubiorze, świecącej łysinie i ogromnych, wypielęgnowanych wąsach. Nosi się jak żołnierz, którym podobno był w swojej ojczyźnie, lecz nigdy nie wspomina czasów spędzonych w Agarii ani powodów infamii. Pytania o przeszłość traktuje jako zniewagę i powód do wyzwania.
Z powodu niejasnej przeszłości i ciążącego na nim wyroku wyjątkowo nie znosi go Hernan de Calabar, który uważa, że taka osoba nie powinna mieć wstępu do miejsc, gdzie bawi się szlachta i jak może uprzykrza mu życie.

Pana Drahicia zwykle można zastać grającego w karty lub bilard w sali poświęconej tym rozrywkom, o ile oczywiście nie znajduje się tam już kordyjski kapitan.

Felisa Torretti – kurtyzana o niecodziennych umiejętnościach, nazywana czasem w dyskretnym towarzystwie Mistrzynią Bólu. Plotki głoszą, że studiowała w męskim przebraniu medycynę na Uniwersytecie Papieskim, lecz nikt nie traktuje poważnie takich rewelacji. Prawdą jest jednak jej ogromne zainteresowanie sposobem funkcjonowania ludzkiego ciała i zamiłowanie do anatomii. Posiada niewielką, lecz dość niezwykłą kolekcje dzieł spoza Dominium, traktujących o ulubionych przez nią dziedzinach. Jedną z perełek w jej zbiorach jest jedyna w Kartinie legalna kopia traktatu z leżącego na najdalszym wschodzie miasta Mu, o zbawiennym wpływie stosowania igieł w lecznictwie, drugą zaś „Arsinoe”, nordyjska rozprawa o sztuce miłosnej.

Osób, które poszukują bólu na równi z rozkoszą jest wbrew pozorom całkiem sporo, zatem pani Torretti nie narzeka na brak patronów. Poza tym jest kobietą o doskonałym obyciu i nienagannych manierach.

Profesja kurtyzany wymaga nie tylko urody. Równie ważna jest erudycja i błyskotliwy dowcip. Na szczęście natura obdarzyła panią Torretti nie tylko pięknym ciałem, ale też bystrym umysłem i poczuciem humoru.

Felisa Torretti ma około dwudziestu sześciu lat, choć ciężko być pewnym, patrząc na tak zadbaną i świadomą wszelkich kobiecych sztuczek osobę. Ubiera się w barwy starego złota i brązu, podkreślające jej nieskazitelną cerę, orzechowe oczy i ciemnoblond włosy. Makijaż stosuje dość oszczędnie, podkreślając, zależnie od sytuacji tylko kontur oczu bądź ust. Nie przesadza w ilości noszonej biżuterii, woląc jednym, znakomicie dobranym drobiazgiem, zaznaczyć wyrafinowana kompozycję szlachetnych tkanin, lub kunsztowną fryzurę. Porusza się miękko i z wdziękiem, uwielbia taniec. Potrafi odpowiednio kierować rozmową, by wyratować kogoś z niezręcznej sytuacji, bądź przeciwnie, kompletnie go pogrążyć. Nie traci głowy nawet w nietypowych sytuacjach. Mężczyzna, który pojawi się z nią na balu, w teatrze, czy innej publicznej uroczystości nie będzie żałował swojego wyboru.

Dlaczego właśnie Czarny Dwór?

Odwiedzając Czarny Dwór Gracze mają możliwość spotkania wielu osób, z którymi nie zetknęliby się na salonach. Jeśli muszą zdobyć nietypowe informacje, egzotyczne przedmioty, czy znaleźć kontakt w półświatku, to właśnie tu powinni się najpierw skierować. Wszechobecne maski utrudniają rozpoznanie gości, zatem niczym nie ryzykują swojej reputacji. Także dla osób spragnionych oryginalnych rozrywek, emocji towarzyszących ostremu hazardowi czy sztuki wykraczającej poza ogólnie przyjęte normy nie zabraknie atrakcji. Czarny Dwór to miejsce, gdzie dzieje się wiele rzeczy. Tędy przepływają bezimienne strumienie kordinów. Tu, nad kielichem absyntu, rodzi się nowa sztuka, tu krzyżują się ścieżki świata cienia i świata wielkiej dyplomacji. Tu negocjuje się na poważnie umowy, których istnienia nikt by nie podejrzewał. Kto wie, czy któregoś wieczoru któryś z BG nie rozpozna pomimo maski któregoś z arcybiskupów, czy ambasadorów, poszukującego tu nie do końca legalnych rozrywek, czy też informacji, jakie nie powinny ujrzeć światła dziennego...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Lokacja do Monastyru
Lokacja ołożona w Kindle stolicy Cynazji

Komentarze


Feniks
   
Ocena:
0
Czekamy na wasze komentarze to zawsze najlepsza motywacja do dalszej pracy.
22-01-2009 15:32
Faviela
   
Ocena:
0
Świetny tekst, bardzo inspirujący.
Może do "Galerii" wrzucalibyście większe wersje map dla wygody drukujących? ;)
22-01-2009 19:07
Feniks
   
Ocena:
0
Po kliknięciu n obrazek wyświetla się on w wersji dużej i wtedy można go sobie zapisać na dysk i wydrukować.
22-01-2009 19:43
Monte_Christo
   
Ocena:
0
Świetny tekst, bardzo inspirujący. Niezwykłe miejsce na przygodę lub epicentrum zdarzeń, które mogą stać się udziałem BG. Opis postaci również bardzo przekonujący. Może jedynie trudno mi wyobrazić sobie takie miejsce w samej Kartinie, pod bokiem Papieża, przy czym nie będące obiektem poważniejszej i bardziej zdeterminowanej obserwacji.
13-02-2009 13:46
~Teukros

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Często wyobrażają stwory mitologiczne, nimfy, gorgony, czy syleny."
Stwory mitologiczne? Co prawda w podręczniku nie ma o tym ani słowa, ale chyba jednak w Dominium mitologia jest czym zupełnie innymi niż u nas.
24-02-2009 18:20
Moraine
   
Ocena:
0
Cóż, zakładam, ze pewne idee są wspólne dla ludzi jako takich. Dzięki użyciu słów osadzonych w kontekście naszej historii nie trzrba tłumaczyć, że dajmy na to stwór opisany słowem"xyz" to pół ryba, pół kobieta, itd.
08-03-2009 22:03
~jghfdsv

Użytkownik niezarejestrowany
    kjhgfcrghvcrffgfgffgfvb nmkljhgytfyghvb
Ocena:
0
mhgfgvnb bghbgjhgytrgghdvnbgfytgjhhgygfjhghf hgtygh ghfghbvgf bv m,bjhhnmbvhjhbghjnmv
16-02-2013 16:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.