Czarnobyl. Reaktor strachu [DVD]

Post-apokaliptyczna Europa oczami Amerykanów

Autor: Martyna 'Saya' Urbańczyk

Czarnobyl. Reaktor strachu [DVD]
Co może spotkać amerykańskich turystów w Europie? Chyba tylko płacz, ból i zgrzytanie zębów - a przynajmniej taki wniosek można wysnuć po obejrzeniu kilku horrorów, których akcja rozgrywa się na Starym Kontynencie. Z takim niekoniecznie oczywistym przekazem widzowie mieli już do czynienia przy okazji serii Hostel Eliego Rotha i tak też w dużym uproszczeniu wygląda nauczka, jaką można wyciągnąć z seansu Czarnobyla. Reaktora strachu.

Film reklamowany jest jako dzieło Orena Peli, który stworzył niekończący się cykl found footage Paranormal Activity (wkrótce premiera piątej części, a w planach jest również spin-off). W rzeczywistości z jego udziałem powstał wyłącznie scenariusz, co nie dla wszystkich jest równoznaczne ze statusem autora.

Na szczęście, w przeciwieństwie do wspomnianej serii, twórcy Czarnobyla nie próbują zanudzić widza ujęciami pokazującymi kadry, w których zupełnie nic się nie dzieje (na przykład kadr ukazujący wyłącznie kawałek ściany), co jest jednym z najczęściej przywoływanych zarzutów wobec filmów found footage. Co ciekawe, obraz tylko pozornie jest przedstawicielem tego nurtu, gdyż jak okazuje się już po kilku minutach, należałoby go raczej zaliczyć do grona "zwykłych" fabuł. Pomimo tego, w prowadzeniu kamery widać pewne naleciałości charakterystyczne dla tej już dość "wymęczonej" przez twórców metody narracji.

Akcja filmu rozgrywa się w pobliżu reaktora elektrowni atomowej na Ukrainie, w miejscowości Prypeć, znanej amatorom urban exploration jako wymarzone miejsce wypraw ekstremalnej turystyki. Bohaterowie to grupa młodych amerykanów, którzy wybrali się na wycieczkę po Europie, docelowo mającej zakończyć się w Moskwie. Po drodze zatrzymują się w Kijowie, by odwiedzić brata jednego z bohaterów. Za jego namową wyruszają na wycieczkę do osławionego "miasta widmo", które opustoszało w wyniku katastrofy w elektrowni. Jak łatwo się domyślić, na miejscu czeka ich kilka niemiłych niespodzianek, które bynajmniej nie przyczynią się do wzrostu "żywotności" uczestników wyprawy.



Scenariusz, jak łatwo się domyślić, widząc powyższy opis, nie unika schematów - mamy grupę młodych ludzi, którzy pod wpływem chwili (lub czasami ze względu na niesprzyjające okoliczności) zmieniają swoje plany, co kończy się utknięciem w strasznym, nie do końca opustoszałym miejscu, gdzie po kolei giną. Ile razy widzieliśmy już to samo w różnych konfiguracjach? Równie dobrze bohaterowie mogliby podróżować po amerykańskich pustkowiach i trafić do opuszczonego motelu, w którym mieszka coś strasznego (albo seryjny morderca). Do tego wszystkiego, same postaci nie grzeszą głębią charakteru. Nie wiadomo o nich zbyt wiele, czego konsekwencją jest brak zaangażowania widza w przeżywanie ich losów - lub co najwyżej znikome nimi zainteresowanie.

Co więcej, współautor scenariusza Carey Van Dyke oraz reżyser Bradley Parker, który debiutuje w tej roli, nie mają na swoim koncie znaczących sukcesów ani wiele doświadczenia, co - oprócz schematycznego scenariusza - może być jedną z przyczyn niezbyt dobrej prasy Czarnobyla. Jak widać Oren Peli, pomimo starań producentów i dystrybutorów, nie jest w stanie zagwarantować wysokiej jakości przeżyć.

Ciekawym elementem filmu są lokacje - pomysł umiejscowienia akcji w Prypeci (a szerzej w Europie Wschodniej) okazał się strzałem w dziesiątkę, bo nie da się ukryć, że opuszczone w pośpiechu miasteczko ma swój specyficzny klimat. W gruncie rzeczy, to jedyny element omawianego utworu, na który warto zwrócić uwagę.

Dystrybutor, jak to bywa w przypadku większej części standardowych wydań horrorów na naszym rynku, nie pokusił się o żadne ciekawe dodatki. Zresztą nawet zachodnie wydania nie mają ich jakoś szczególnie dużo, szczególnie że lokacja aż prosi się o krótki, edukacyjny film dokumentalny na temat katastrofy w Czarnobylu.