» Blog » Czarno Przemszo
24-11-2013 12:55

Czarno Przemszo

W działach: Arystoteles w Skarpetkach, Lans, Teraz MY | Odsłony: 200

Była 9 rano, tej zimnej, deszczowej nocy, gdy Pan z Breslau dotarł do osławionego, tajnego klubu Czarno Przemszo. Monumentalna budowla z początku wieku straszyła zabitymi deskami oknami i ciężką kratą w drzwiach wejściowych. Detektyw podszedł do schodków prowadzących do wejścia i nagle z kupy śmieci zalegających na chodniku wystrzelił niewielki kształt - ni to pies ni wiewiórka i przemknął tuż przed nim.

-Trzy-nogi kot! Zły znak - mruknął Pan z Breslau, po czym załomotał kołatką. 

Po chwili drzwi uchyliły się na parę centymetrów i ze środka dobiegł głos:
-Haszło?
-Szło! Znaczy "Puchacz Ruchacz"!
-Dobra, właź

Krata odchyliła się ze zgrzytem, Pan z Breslau pchnął drzwi i wszedł do środka. Kątem oka zobaczył jeszcze portiera znikającego w bocznym pomieszczeniu, więc nie namyślając się długo, ruszył korytarzem w kierunku dobiegających go odgłosów zabawy. Po chwili wszedł do olbrzymiej sali balowej - musiała mieć co najmniej trzy piętry! - obwieszonej obrazami z najgorszych koszmarów. Stada wielorybów bez ogonów, Czerwony Kapturek ze swoim przerażającym ojcem, grupa brzydkich, starych bab grająca w grę przeznaczoną tylko dla nich. 

Pan z Breslau czym prędzej odwrócił wzrok od przerażających malowideł i podszedł do baru.
-Stój! - krzyknął Barman, gdy detektyw był w odległości kilku metrów od niego - Naniesiesz mi błota na wykładzinę!
Pan z Breslau spojrzał pod nogi i rzeczywiście, w pewnym momencie parkiet się kończył, a zaczynała się puszysta wykładzina - wyglądała jakby miała bardzo miłą fakturę, trochę jak mała kaczuszka - miękka na wierzchu i twarda w środku.

-Kto rozkłada wykładzinę pod barem?!
-Nie lubię jak mi stołki barowe szurają po podłodze - odparł barman - Czego chcesz?
-Potrzebuję oskard.
-Znam tyko jedną osobę, która używa oskarda w tych okolicach, a Ty nie wyglądasz na Górnika... - barman łypnął podejrzliwie i sięgnął ręką pod blat. Pan z Breslau nie czekając na rozwój wydarzeń, rzucił się szczupakiem na wykładzinę - rzeczywiście miękką jak kaczuszka. Wstał z prędkością leniwca udającego się za potrzebą i skoczył na bar. Barman zamachnął się trzymanym w ręku oskardem, o włos mijając głowę Pana z Breslau i wbijając żeleźce (!!!) w blat.

-Ręka omsknęła Ci się jak igła na gramofonie - mruknął z Pan z Breslau - Ale tym razem nie będzie "Zagraj to jeszcze raz, Sam"! - dodał, po czym sprawnym ciosem karate ogłuszył napastnika. Wyszarpnął oskard z blatu i schował w połę płaszcza. 

Po chwili był już na zewnątrz. Na lustrze za barem zostawił jeszcze wiadomość:

"Górniku, mam oskard - przyjdź jutro o północy na stary pas startowy, sam. Pan B."

TYMczasem, gdzieś komuś... zniknęły łokcie.

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
neishin krul!
24-11-2013 23:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.