» Recenzje » Cyberpunk 2077: Sny wielkiego miasta

Cyberpunk 2077: Sny wielkiego miasta


wersja do druku

Ziszczony koszmar przyszłości

Redakcja: Lavernia, Balint 'balint' Lengyel

Cyberpunk 2077: Sny wielkiego miasta
Uniwersum Cyberpunka 2077 od momentu premiery komputerowej gry studia CD Projekt Red nieustannie się rozwija. Dostaliśmy bardzo dobrze przyjęty animowany serial Edgerunners, niedawno do sprzedaży trafiła też kolejna część komiksowego cyklu sygnowanego logo Dark Horse, a w polskiej wersji językowej opublikowanego nakładem wydawnictwa Egmont.

Trzy pierwsze albumy ukazywały historie przedstawicieli archetypicznych Ról z erpegowego pierwowzoru i miałem nadzieję, że jest to przemyślany, celowy zabieg, który kontynuowany będzie także w kolejnych zeszytach. Niestety, czwarta odsłona serii, Sny wielkiego miasta, zrywa z tym modelem, opowiadając o perypetiach dwójki drobnych przestępców z Night City, marzących o dostaniu się do pierwszej ligi futurystycznego półświatka.

A przynajmniej taka jest oficjalna wersja, z tej pary bowiem tylko Tasha tak naprawdę chce dostać się na szczyt, nie bacząc na ryzyko, podczas gdy jej towarzysz, Mirek, pragnie raczej spokoju, do szczęścia starczą mu drobne przyjemności, a pęd życia w wielkiej metropolii zwyczajnie go przytłacza.

Niedobrani partnerzy współpracujący pomimo różnic charakterów to motyw doskonale znany z popkultury, także i tutaj miał możliwość dobrze się sprawdzić, jednak ograniczona objętość albumu uniemożliwiła należyte rozwinięcie wątków i rozbudowanie postaci – w efekcie nie tylko dwójka głównych bohaterów, ale także pojawiające się na kartach albumu postacie drugoplanowe są strasznie płaskie i jednowymiarowe. Co gorsza, także fabuła opowiadanej historii nie ma szans zbytnio się rozwinąć – jak dotąd każdy kolejny album z serii jest chudszy od poprzedniego, tu dostajemy zaledwie 60 stron i aż chciałoby się, by niemal ich setka, jaką mieliśmy w Trauma Team, była dla tego cyklu minimum lub choćby standardem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zachwytu nie budzi także graficzna strona tomu – mimo niewielkiej objętości odpowiada za nią aż czwórka ilustratorów (plus piąty, który stworzył okładkę), ale nie samo to jest w moim odczuciu mankamentem. Podczas gdy we wspomnianym Trauma Team kadry wypełniała feeria barw i dopracowane szczegóły przedstawionego świata, a Twój głos zapełniały monochromatyczne plansze, których odbiór wymagał od czytelnika pewnego wysiłku, tutaj na większości stron można odnieść wrażenie, że rysownik poszedł na skróty, serwując nam pokraczne, karykaturalne sylwetki i nieczytelne tła, na których momentami trudno nawet określić, co właściwie widzimy.

Równocześnie jednak obok głównej linii, tak fabularnej, jak i graficznej, dostajemy drugą, równoległą. To tytułowe sny, sesje braindansu, pozwalające przeżywać cudze wspomnienia lub zupełnie wymyślone życiorysy. Scenarzysta wykorzystuje je, by podkreślić różnice między bohaterami – Tasha ekscytuje się niewiarygodnymi dokonaniami fantastycznego Anihilatora (widniejącego na okładce zeszytu), Mirek woli śledzić spokojne życie anonimowego farmera. W tych fragmentach zmienia się także kreska – staje się bardziej realistyczna, dopracowana, zupełnie jakby twórcy chcieli podkreślić, że dla wielu mieszkańców futurystycznej metropolii te sztuczne doznania są prawdziwsze od rzeczywistości czekającej na nich każdego dnia. W końcu obie linie fabuły nieuchronnie się spotykają, a czytelnik przekonuje się, że nawet spełnione sny mogą mieć gorzki posmak.

Mam wrażenie, że gdyby autorzy mieli więcej miejsca na należyte rozwinięcie zarówno wątków, jak i postaci, ta puenta mogłaby wybrzmieć mocniej, a cała historia opowiadana na łamach albumu prezentowałaby się dużo lepiej. W obecnym kształcie trudno podczas lektury uniknąć uczucia rozczarowania i wrażenia niewykorzystanego potencjału tkwiącego w Snach wielkiego miasta. Końcowa ocena, jaką wystawiam temu albumowi, może być nieco zawyżona przez to, że dostrzegam tkwiące w nim możliwości, których nie dane mu było rozwinąć. Oby kolejne tomy serii (z których następny ma mieć premierę w kwietniu) miały nie tylko potencjał, ale i należycie go wykorzystały.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Cyberpunk 2077: Sny wielkiego miasta
Scenariusz: Bartosz Sztybor
Rysunki: Filipe Andrade, Alessio Fioriniello
Kolory: Roman Titov, Krzysztof Ostrowski
Seria: Cyberpunk 2077
Wydawca: Egmont
Data wydania: 7 września 2022
Kraj wydania: Polska
Autor okładki: Matias Bergara
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Liczba stron: 60
Format: 16.7x25.5cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328154247
Cena: 34,99 PLN
Wydawca oryginału: Dark Horse Books
Kraj wydania oryginału: USA



Czytaj również

Cyberpunk 2077: Gdzie jest Johnny
W poszukiwaniu ikony
- recenzja
Cyberpunk 2077: Słowo honoru
Krew odzyska swoje prawa
- recenzja
Cyberpunk 2077 #1: Trauma Team
Klient ma zawsze rację
- recenzja
Venom: Król w czerni
Umarł król, niech żyje Venom!
- recenzja
Wiedźmin #6: Wiedźmi lament
Ciężki kawałek wiedźmina
- recenzja
Cyberpunk 2077: Twój głos
Night City AD 2023
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.