» Blog » Cuda się zdarzają :D
16-02-2009 19:31

Cuda się zdarzają :D

W działach: Takie tam o muzyce | Odsłony: 1

[Uwaga, wpis jest relacją z koncertu Iced Earth i Saxon i jest bardzo nieobiektywny, pełen peanów tak ku jednym jak i drugim:P]

 

Są takie koncerty na które czeka się z olbrzymią niecierpliwością. Są takie koncerty, które wydają się być spełnieniem marzeń. Są koncerty przy których wszystko inne blednie i liczą się tylko one...

 

... często zdarza się jednak, że im bliżej takiego koncertu tym życie wymyśla coraz to nowe przeszkody. Jeszcze trochę i sam nie dotarłbym do Warszawy bo grypa i zatrucie trzymały mnie w łóżku dość mocno i jeszcze z piątku na sobotę byłem na wpół umarły. Jednak wola ujrzenia Icedów na żywca przezwyciężyła i schorowany, wsiadłem do pociągu i razem z bratem dojechałem do stolicy.

 

Po kilku godzinach szlajania się po mieście zawitaliśmy pod Stodołę gdzie powitała nas kolejka jak za PRL-u. Po przeszło 45 minutach czekania w końcu nadeszła chwila, że przekroczyliśmy bramy klubu, szybko załatwiliśmy sprawy z szatnią i inne duperele tak że nie zostało nam nic innego by udać się pod scenę, skąd już dolatywały dźwięki Sabbathów czy Demons & Wizards...

 

No i po kilku minutach, ostatnich poprawkach zaczęło się. Ciemno, wyczekiwanie i w końcu rozbrzmiały dźwięki akustyka i chórku. "In Sacred Flames" błyskawicznie przeszedł w "Behold the Wicked Child" który przyniósł pierwszą salwę aplauzu. Jak przyzwyczaili nas na obecnej trasie cały początek należał do dwóch ostatnich krążków, Matt od razu złapał dobry kontakt z publiką (chociażby podczas "Motivation of Man")a takie "Settian Massacre" na żywca zabrzmiał o wiele soczyściej i po prostu lepiej niż w wersji studyjnej. Po przystawkach nadszedł czas na danie główne - "Burning Times" wydatnie podniosło temperaturę a kolejny "Declatration Day" zabrzmiał doskonale (swoją drogą sam nie miałbym nic przeciwko temu, żeby jeszcze jeden kawałek z GB poleciał - ale to może przy kolejnej okazji i IE jako headlinerach ;-)). Późniejsza para z sagi o Spawnie, "Venegance is Mine" i "Violate" niemal doprowadziła do urwania przeze mnie głowy i zerwania strun głosowych (jeszcze Hunter i byłaby ekstaza :P). Kolejny żelazny punkt programu "Pure Evil" jak zawsze zostało wyśpiewane razem z Mattem. Chwilka wytchnienia przyszła podczas szczególnego dla Jona "Watching Over Me", które całą sala wyśpiewała wspólnie z grupą. Singiel z FA "Ten Thousand Strong" na żywo wyszedł o wiele żywiej niż można było się spodziewać. Im bliżej było końca tym szyja mocniej dawała o sobie znać i "Melancholy (Holy Martyr)" jeszcze przetrzymałem , ale kolejny kiler w postaci "My Own Savior" po prostu zmiótł. Skończyła się główna część koncertu. Światła zgasły ale w powietrzu jeszcze unosiła się magia. Na skandowane "Iced Iced!!" nadeszła szybka odpowiedź w postaci "Iced Earth", który ostatecznie zakończył występ amerykanów. Było cudnie (choć szkoda, że w setliście nie było niespodzianek i zmian -... dziwię się czemu ja narzekam jeszcze, przecież mój sen się spełnił :P). Matt wymiatał na wokalu, Jon i Troy na wiosłach cudowali, Freddie z basem latał gdzie się da a Brent na perce dawał z siebie wszystko pokazując klasę podczas momentu z dźwiękowymi problemami. Cuda się zdarzają i ten koncert takim cudem był :D

 

Uff, przez kolejne 20 minut można było nabrać nowych sił, wypić napój bogów i przygotować się na kolejne 90 minut magicznych dźwięków.

 

Saxon nie kazał długo na siebie czekać. Zaraz po zapadnięciu ciemności do naszych uszu zaczęły dobiegać pierwsze dźwięki Batalionów Stali - już wtedy wiedziałem, że występ brytów będzie niesamowity. Biff w doskonałej formie dał czadu a Nibbs od razu zaczął kręcić młynki, starając się być w każdym miejscu sceny. Zaraz po Batalionach przyszła kolej na "Heavy Metal Thunder" tłumnie odśpiewany z Biffem i kolejny kawałek z nowej płytki, doskonały i diablo energetyczny "Demon Sweeney Todd". Potem wcale nie było lżej - "Wichfinder General" i kolejny kiler z Labiryntu "Hellcat" nie dały chwili na wytchnienie. Następne "Red Star Falling" odebrano w sposób w jaki ten kawałek na to zasługuje a sam Biff doskonale zdawał sobie z tego sprawę. I jeśli ktoś chciałby zacząć narzekać, że mało klasyki było to niech poczeka. "Wheels of Steel", "Power and Glory", Crusader" przedzielone "The Letter/Valley of the King" (z nowej płytki nie można było wyciąć lepszego zestawu) rozbujały każdego. I właśnie w tym momencie, kiedy temperatura sięgała zenitu Biff powiedział, że było super, cześć i czołem... Tyle, że tłum pod sceną był rządny większej dawki muzyki. A jak się okazało, Saxoni również chcieli sobie jeszcze pograć - "Princess of the Night" i "Live to rock" na pierwszym bisie nie wystarczało i jak się okazało Biff razem z zespołem uraczyli nas jeszcze jednym ostatnim już (niestety :() bisem, "Denim & Leather", które zabrzmiało cudnie... Po ostatnich dźwiękach można mieć było nadzieję, że jeszcze jeden bisik się znajdzie, ale jednak do tego nie doszło...

 

Ponad 3 godziny soczystego heavy metalowego grania było cudownym przeżyciem, jednym z lepszych koncertów na jakich dane mi było być i jeśli tylko nadarzy się okazja by ponownie posłuchać Icedów bądź Saxonów to nie ma możliwości żebym nie skorzystał :-) Kto nie był niech żałuje bo naprawdę jest czego a kto był ten sam wie, że było świetnie i nie potrzebuje czytać kolejnych takich jak ta recenzji - to co zostało w nas jest najważniejsze!

 

PS Teraz tylko muszę dorwać zdjęcie na których jestem w tym małym tłumie otaczającym Biffa :P A basista Icedów to przezajedobry i w porządku koleś!

 

\m/

 

A tu szczypta tego, co działo się w Stodole :-)

 

Wielkie dzięki za dodanie tych filmików!

* Saxon - "Battalions of Steel"

* Iced Earth - "Declaration Day"

Komentarze


~Parlan

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
Przez takie chwile jak wczoraj wieczorem człek wie, że żyje :) A szczególnie czuje to na drugi dzień ;)
A teraz czekamy na Icedów już jako headlinerów!! :))

A Biff'owi i chłopak życzę setnych urodzin na scenie. Z ich werwą to całkiem możliwe ;)
16-02-2009 19:37
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
OK, wiedziałem że Iced Earth daje dobre koncerty. Wiedziałem, że brzmią praktycznie jak z płyty - Alive In Athens tego dowodem. Dali genialny koncert... ... ale Saxon ich zmiótł. Ja pierdzielę, tak czystego i potężnego koncertowego brzmienia, doskonale radzącego sobie wokalu, rutyny* i kontaktu z publiką może im pozazdrościć każda młodsza kapela. Widać komu i dlaczego Metallica robiła support w okolicach Kill'em All ;) Koncert boski. Nie wierzę do dziś, że udało mi się zobaczyć dwa pełnoprawne koncerty naprawdę wielkich bandów za w sumie pięć dych od kapeli (!!!) Jedyne zastrzeżenie - za głośno. Wyje mi w uszach do dziś. Iced się momentami sprzęgał po prawej na wysokich tonach, Saxon parę razy przywalił tak, że przestawałem odróżniać dźwięki. Za to miejscówkę miałem idealną, zwłaszcza jak na fakt zabrania ze sobą niewielkiej kobiety - tuż za wyspą dźwiękowców. Mieliśmy odsłuch równie dobry, co oni, a do tego trzy czy cztery metry niemal wolnej (nie licząc samych dźwiękowców i ich konsoli) przestrzeni przed sobą. Lepsze miejsca były chyba tylko na antresolce - nie pchaliśmy się jednak, nie chcąc zadry z ochroną. Ludzie jednak chyba tam na krzywy ryj się wbijali i przetrwali cały Saxon bez interwencji. Na Iced Earth wszedł tam tylko fan na wózku, z opiekunem. A Biff i spółka zarządzili zmieniając setlistę i wstawiając na polskim koncercie Red Star Falling, dodając komentarz. Do tego dziewczę z Krosna niechybnie nie usnęło tej nocy po tym, jak Biff domagał się pokazania wyraźnie transparentu i pozdrowił krośnieński fanklub. Nader sympatyczne :) Ech, gdyby na Metalmanii grało coś jeszcze ciekawego, oprócz niewątpliwie genialnego koncertowo Over Killa. Dać 135 za jedną kapelę, czy nie dać? A 19stego omija mnie z podobnych względów Kreatura... Aj waj, giewałt!
  • Idzie podczas Denim and Leather struna i "zawisa" na jednym dźwięku? Wioślarz podnosi wyciszoną już gitarę do góry, dając znać, że 'be right back', idzie na backstage, zgarnia drugą, wraca, kończy kawałek - przez poprzednie dwie minuty jego kolega wyciąga z rękawa takie solo, że proszę siadać. Full profeska, rispekt i kudosy.
--- PS: Iced Earth miało fajną, prostą czarną scenę z logiem i to działało. Ale światło które odpalił Saxon... Majstersztyk! *_*' --- PPS ( ;) ) : Saxon ma najbardziej mobilnego basistę EVAR. Zabrał ten tytuł Harrisowi, bo Metallikowy pan z 'cage presence' się nie kwalifikuje. Zwrócił ktoś z Was uwagę na wygląd i sposób zachowania Schaffera? Cholerny Ahroun Silver Fangów! :D --- Komentarze zostały scalone. Idź i nie śmieć więcej. Moderator
16-02-2009 21:01
amnezjusz
   
Ocena:
0
Dla mnie za głośno nie było, ale to pewnie przyzwyczajenie z koncertów deathowych gdzie jest naprawdę głośno ;-) Tak w ogóle to nie będę sie rozdrabniać Kastor i i odpisywał ci do poszczególnych fragmentów i po prostu duże +1 dla ciebie, sama prawda (a z Krosnem tym bardziej) :-)
16-02-2009 21:18
Onslo
   
Ocena:
0
I mnie nie było...
16-02-2009 23:03
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Biuro Centrum Społeczności Postępowej Ec Chaim w Warszawie = żydokomuna!
12-06-2013 21:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.