» Recenzje » Crysis 2

Crysis 2

Crysis 2
Wyścig technologiczny to zjawisko charakterystyczne nie tylko dla okresu zimnej wojny czy dzisiejszej rywalizacji między USA i Chinami. Na poletku gier wideo zjawisko to zachodzi analogicznie między deweloperami. Wśród batalii takich gigantów jak Nintendo, Blizzard czy Ubisoft Montreal o jak najbardziej zaawansowaną technicznie grę, swych sił spróbowało również niemieckie studio Crytek. Nikt nie wyobrażał sobie lepszego wejścia na rynek – w 2004 roku spod ich klawiatur wyszedł Far Cry, istna perełka graficzna tamtych czasów. Zastosowano w niej silnik CryEngine, który po dziś dzień jest ulepszany. W 2007 roku na półki sklepowe trafił Crysis. Pierwsza część trylogii traktująca o losach żołnierza w nanokombinezonie – swego rodzaju "zbroi" dającej nadludzkie umiejętności – była w moim odczuciu produkcją mało obfitą w treść, bardziej elementem pokazowym silnika graficznego niż marką potrafiącą zawojować rynek FPS-ów. Mamy rok 2011, zobaczmy więc, co reprezentuje sobą Crysis 2 – kolejną pokazówkę CryEngine (tym razem z numerem 3) czy może całkiem solidnie zrobiony gameplay?


Superszybka akcja

W tej pierwszoosobowej strzelaninie kierujemy losami żołnierza piechoty morskiej, o pseudonimie Alcatraz. Został wysłany wraz ze swoim oddziałem na tereny Nowego Jorku pustoszonego przez tajemniczy wirus, w celu odnalezienia Nathana Goulda, który byłby w stanie powstrzymać jego rozprzestrzenianie się.
Łódź podwodna, w której przebywał główny bohater, została niespodziewanie ostrzelana przez kosmitów, znanych w poprzednich częściach jako Cepidy. Protagonista zostaje ciężko ranny. Na szczęście od śmierci ratuje go Prorok (kompan Nomada z pierwszej odsłony serii). W wyniku tragicznych okoliczności zostajemy posiadaczami jego nanokombinezonu, zbroi stworzonej z żywych tkanek. Od teraz na naszych barkach spoczywa obowiązek uratowania mieszkańców Wielkiego Jabłka przed zagładą. Zadanie będzie jednak utrudnione, gdyż naszego wybawcę ścigała paramilitarna organizacja Crynet, a jak na złość, zakładając jego nietuzinkowy strój, wyglądamy całkiem podobnie.

Fabuła produkcji nie powala na kolana, wręcz nie chce mi się wierzyć, że zatrudniono przy jej tworzeniu zawodowego pisarza science fiction. Główny bohater jest niemową (co można jeszcze wybaczyć), a postacie zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowe, są do bólu sztampowe. Mamy lekko szalonego doktora, będącego na drodze do niezwykłego odkrycia, genialnego konstruktora, który nie spodziewał się, że jego wynalazek może uczynić tyle zła, jego piękną córkę oraz dowódcę-tyrana, sprzeciwiającego się rozkazom ogromnej korporacji. Grę ratują nierzadkie zwroty akcji, które raczej nie powodują odłączenia się szczęki od reszty czaszki, jednakże mogą minimalnie zainteresować przedstawioną historią.


Potężny singleplayer

Należy docenić kunszt programistów w projektowaniu rozgrywki. Zrezygnowano z całkowitej otwartości tropikalnej wyspy, znanej z poprzednich odsłon, na rzecz nieco bardziej zamkniętego terenu Nowego Jorku.
Pomimo tego możemy z dużą dozą dowolności walczyć z przeciwnikami, dzięki szerokiemu wachlarzowi udogodnień kombinezonu. Zaliczają się do nich: super siła, szybkość, wytrzymałość, niewidzialność, taktyczne postrzeganie otoczenia, termowizja. Twórcy dali nam możliwość rozwijania tych atrybutów za pomocą nanokatalizatorów, które wypadają z ciał pokonanych Cepidów. Preferujesz ciche przejście za plecami wrogów i szybką eliminację w stylu Solid Snake'a – włączasz tryb kamuflażu. A może wolisz krwawą jatkę niczym Rambo? Używasz wzmocnionego pancerza i prujesz z karabinu we wszystko, co się rusza. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby wziąć snajperkę i pozbawić życia każdego z osobna. Opcji jest o wiele więcej i jedynym ograniczeniem jest pomysłowość.

Nie mogę nic zarzucić tak mechanice strzelania, jak i systemowi osłon (który stworzony był z myślą o konsolach). Twórców należy pochwalić również za interesujący arsenał broni. Co prawda poszczególne zabawki nie są inspirowane konkretnymi pukawkami, lecz czy przeszkadzało to komukolwiek grającemu w takiego Doom'a 17 lat temu? Będziemy nosić zarówno pistolety, kilka rodzajów karabinów maszynowych, jak i trochę strzelb o nieco większym kalibrze – wszystkie dokładnie opisane konkretnymi statystykami, z mocno podkreślonymi wadami i zaletami.
Każdą giwerę można modyfikować, nakładając tłumik, granatnik czy zmieniając rodzaj przyrządu celowniczego.

Przyczepić się można za to do monotonii przeciwników, których napotkamy podczas misji. Walczyć będziemy z żołnierzami Crynetu, którzy w kwestii powtarzalności wyglądu nie ustępują Stormtrooperom z Gwiezdnych Wojen. Otwierać ogień będziemy także do zaledwie kilku rodzajów kosmitów. Twórcy mogli wykazać się większą pomysłowością. Kuleje również sztuczna inteligencja przeciwników. Jedyny odruch, na który jest w stanie zebrać się nasz oprawca, to chowanie się za osłonami. Nie marzcie o żadnym wykurzaniu granatami, atakowaniu z flanki czy natarciu przy wsparciu ognia osłonowego. Podczas gry zdarzyła mi się przekomiczna sytuacja. Skończyła się energia kombinezonu i zostałem pozbawiony kamuflażu. Jedna jednostka wroga zaczęła do mnie strzelać, a gdy z powodzeniem uruchomiłem utraconą wcześniej umiejętność, zwyczajnie przestała, nie powiadamiając kolegów i kontynuując patrolowanie.


Zakamuflowana przeciętność

Gdy po niedługim intrze, rozpocząłem pierwszą misję na ulicach Nowego Jorku, zacząłem przyglądać się otoczeniu. Wrażenia estetyczne były dość mieszane. Z jednej strony onieśmiela genialny widok oświetlonych słońcem bloków, poprzewracanych samochodów i opustoszałych chodników – projektanci poziomów naprawdę znają się na rzeczy. Z drugiej strony, to wszystko wygląda ładnie, gdy konkretny obiekt znajduje się daleko. Twórcy oszukują nasz wzrok mnóstwem filtrów i rozmyć, lecz podchodząc bliżej do ściany, możemy ujrzeć słabe tekstury,
a modele postaci, które widzimy dokładnie podczas cutscen, nie są tak piękne jak zapowiadali twórcy. Nie oznacza to, że gra jest brzydka. Zapewnienia twórców zwyczajnie nie pokryły się z oczekiwaniami graczy, w tym moimi. Pomimo tego najnowsze dzieło Cryteku oferuje płynną animację i rewelacyjną fizykę, przy genialnej optymalizacji, która pozwoli na odpalenie produkcji na nieco starszych maszynach.

Udźwiękowienie stoi na poziomie standardowym dla tego typu strzelanin. Parę ostrzejszych kawałków, kilka symfonicznych dla podkreślenia wzniosłości danego momentu – nie można doczepić się do niczego. Miałem przyjemność zagrać w wersję z pełnym polskim dubbingiem. Przekleństwa z ust żołnierzy brzmią naturalnie, głosy bohaterów są dopasowane w przemyślany sposób. Co prawda niektórzy aktorzy mogliby nieco lepiej wczuć się w swoje role, jednakże efekt końcowy jest jak najbardziej pozytywny.


Multi solidne jak pancerz

Rozwój trybu wieloosobowego śledziłem jeszcze przed premierą, gdy grałem w przygotowane specjalnie pod ten tryb demo. Moim zdaniem jest mało odkrywczy, co nie oznacza, że niegrywalny.
Miałem obawy wobec początkowo niezbalansowanych umiejętności nanokombinezonu, jak na przykład termowizja połączona ze snajperką, która pozwalała zdjąć innego gracza z drugiego końca mapy. Obecnie wszystko działa jak trzeba. Jedynym problemem jest niemożność dołączenia do konkretnego serwera, która może przytrafić się od czasu do czasu.

Sił spróbować możemy w 6 rodzajach gier, które są większymi lub mniejszymi wariacjami tych spotkanych wcześniej w Call of Duty czy Halo. Mapy są skonstruowane tak, abyśmy nie musieli specjalnie szukać przeciwnika. Dodano tryb rozwoju postaci (co w stosunku do poprzednich lat jest już standardem), w ramach którego ulepszać możemy specjalne umiejętności i zdobywać nowe rodzaje broni.

Rozgrywkę określić można jako wypośrodkowaną między wspomnianymi produkcjami. Rundy są szybkie, giniemy dość często, dzięki czemu rozgrywka jest bardzo dynamiczna, chyba że ktoś lubując się w taktycznych zagrywkach, będzie siedział w ukryciu i często używał kamuflażu – nic nie stoi na przeszkodzie. Po kilku dniach gry sieciowej odczuwałem znużenie, być może dlatego, że jestem już zmęczony bliźniaczymi rozwiązaniami w multiplayerach na rynku FPS-ów.


Zainwestujcie w ten kombinezon

Niewątpliwie Crysis 2 przegrał wyścig technologiczny z innymi produkcjami tego typu. Nie wiem, czy jest to wina ograniczeń CryEngine 3, czy niewykorzystanego potencjału silnika. Kuleje również strona fabularna, która nie różni się niczym od wielu opowieści o wielkich zarazach i obcych. Tryb wieloosobowy niesie ze sobą mało innowacji, jednak pozostaje bardzo grywalnym elementem. Moją litanię wad rekompensuje wciągający jak bagno tryb dla pojedynczego gracza. Wielbicielom właśnie takiej rozgrywki polecam zakupić grę. Zarówno zabawa w zastosowywanie różnych kombinacji nanokombinezonu, jak i mnogość możliwości podchodzenia do starć, dają mnóstwo radochy. Weźcie pod uwagę solidną polonizację i optymalizację pozwalającą odpalić nowe dzieło Cryteku na kilkuletnim sprzęcie. Pomimo kilku zawodów doznanych przez puste przechwałki deweloperów, nadal polecam tego FPS-a z całego serca.


Plusy:
  • mnogość możliwości podchodzenia do starć
  • zabawa nanokombinezonem
  • mechanika walki
  • solidne udźwiękowienie
  • grywalne multi
  • świetna optymalizacja

Minusy:
  • fabuła godna tanich filmów sci-fi
  • małe zróżnicowanie przeciwników
  • słabe AI wrogów
  • warstwa wizualna niegodna marki Crysis

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Crysis 2
Producent: Crytek Studios
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 22 marca 2011
Data premiery (Polska): 25 marca 2011
Wymagania sprzętowe: procesor Intel Core 2 Duo albo AMD Athlon 64 X2 2 GHz, karta graficzna Nvidia 8800 GT, 2 GB RAM, 9 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP / Vista / 7, połączenie z Internetem
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.ea.com/pl/games/crysis2
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 149,90 zł
Tagi: Crysis 2



Czytaj również

Crysis 2
Było dwóch braci: Ramzes i Kryzys
- recenzja

Komentarze


Deckard
   
Ocena:
0
07-06-2011 16:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.