» Blog » Copernicon 2010- wrażenia jak zwykle subiektywne
19-10-2010 14:31

Copernicon 2010- wrażenia jak zwykle subiektywne

W działach: konwenty, RPG, Larpy | Odsłony: 7

Będzie bardzo bardzo długaśnie i rozwlekle. Zdeterminowanych, którzy to przeczytają szczerze podziwiam :)

Mądra Madziulka po wyjeździe na konwent. Myślałby kto, że dorosłe ludzie mają wgrane na twardym dysku uczenie się na własnych błędach polegających na korzystaniu z krajowej komunikacji publicznopociągowej. Jak widać niekoniecznie. Obiecuję sobie, przede wszystkim sobie, solennie, że następnym razem jadąc na konwent oddalony od mojego miejsca zamieszkania więcej niż 5h pociągiem wezmę po prostu dzień wolny i wyjadę odpowiednio wcześniej.

Z kilku powodów. Część z sytuacji powinnam przewidzieć. Np to, że dojazd do Torunia zajmie mi powyzej 7h z minimalnie 2, 3 w standardzie, 4 i więcej w wersji horror przesiadkami. Jak również to, że 20-30to minutowe odstępy między kolejnymi pociągami to wystarczająco duzo tylko w cywilizowanych krajach. Polska do nich, moim prywatnym zdaniem, nie należy. Każdy z 3 pociągów, którymi miałam ogromną nieprzyjemność poruszać się po Polsce niemal na skos, był spóźniony. Standardem było 15 minut, wydłużane sprytnie przez zapowiadaczki dworcowe, które o 15 minutach spóźnienia informowały, inteligentnie i pożytecznie piarowo, jakieś 15 minut po spodziewanej godzinie odjazdu pociągu.

Kolejnym faktem, który powinnam przewidzieć, choćby metodą ekstrapolacji na podstawie wcześniejszych doświadczeń, było zapełnienie pociągów. Piątek, popołudnie/wieczór i zmierzające do zrobienia zapewne oszczędności a na pewno uprzykrzenia życia Szanownym i Cennym Klientom O Których PKP Potrafi Dbać Jak Mało Która Firma było skrócenie składów pociągów do 2, w porywach 3 wagonów na trasach biegnących przez pół do 3/4 Polski. Dość ciekawy zabieg, nie powiem, byłam pod wrażeniem. Nie do końca zrozumiałam przesłanie drzemiące za akcją “i Ty polubisz przylepianie się do swojego współtowarzysza podróży”, ale zapewne jakieś istnieje, inaczej moje bardzo ukochane PKP nie wprowadzałoby jej tak gwałtownie i z upodobaniem. Mogę tak długo, bo Koleje sa wdzięcznym tematem do wylewania czar rozgoryczenia, jednej po drugim, ale nie o tym chciałam.

Na Copernicon dotarłam bardzo dla mnie późno, po 8h pracy i tyluż spędzonych w objęciach stalowych potworów kolejowych. No i uznałam, że odpoczynek jest dla miękkich, więc po błyskawicznym zakredytowaniu się jako pomagaczka na stoisku Nomad Club rzuciłam wszystkie rzeczy w gigantycznej sali gimnastycznej przerobionej na sleepa i poszłam się socjalizować. Bo cóż można innego robić przed 24, kiedy wszystkie larpy w toku, ludzie porozchodzeni po szkole i konwentowych knajpach. No właśnie, od przybytku głowa nie boli, więc było ich aż 3 wg oficjalnych danych zamieszczonych w informatorze konwentowycm [wygląd książeczki przyjemny, standard graficzny zachowany, bez szaleństw, słowem- całkiem nieźle].

Hm, to jednak będzie wpis najeżony dygresjami, bo co chwilę przypomina mi się, że miło by było jeszcze wspomnieć o czymś.

Więc: miejsce bardzo przyjemne lokalizacyjnie. Rzut mokrym beretem od Rynku [z madziulkowego to jakieś 5 minut piechotą- leniwym spacerem], niecałe 10 minut od pierwszej knajpy konwentowej [hm, może zastosuję skrót kk, inaczej co chwilę będę musiała wpisywać zupełnie niepotrzebnie tony literek].

Integracja przebiegła bardzo zacnie, tym bardziej, że przybytek posiadał parkiet taneczny, z którego, o zgrozo, korzystaliśmy. Po powrocie na teren konwentu bynajmniej nikt nie miał zamiaru iść spać, więc finalnie najwytrwalsi z nas zasnęli pewnie w okolicach 6 rano, by wstać przed 9.
Z dziwnie żywego o tak barbarzyńskiej porze poczucia obowiązku też zwlekłam się z karimaty. Obiecałam dzień spędzić pracowicie pomagając na stoisku Nomad Club.

Co prawda pomoc ograniczyła się raczej do umiarkowanego nie przeszkadzania i pilnowania dobytku, ale zaowocowała miłymi znajomościami, wieloma wesołymi rozmowami i nieustanną obserwacją konwentowego gwaru, która okazała się rozrywką zupełnie rekompensującą całkowite oderwanie od punktów programu konwentu. Po raz kolejny okazało się, że na konwentach od dłuższego czasu bywam dla znajomych, a nie uczestniczenia w atrakcjach. Może trochę szkoda, bo słyszałam opinie, że wiele punktów programu było bardzo ciekawie poprowadzonych.

Larpy, na opinię o których zwracałam chyba głównie uwagę, spełniały zasadniczo oczekiwania uczestników i ludzie bawili się świetnie. Często, co uznaję za dobry objaw, łączyło się to z przygotowaniem odpowiedniego do larpa stroju.

Cieszy mnie to tym bardziej, że jakoś mam wrażenie [teraz co bardziej niedotykalskich uprzejmie proszę o nie-branie do siebie moich słów, to nie osobiste wycieczki], że jakość wyglądu konwentowiczów…hmm…systematycznie spada. Wiem, że to względne, ale jeszcze parę lat wcześniej na korytarzach konwentowych szkół przeważali ludzie poprzebierani mniej, lub bardziej fantazyjnie, ciekawi, intrygujący, aktualnie stroje coraz bardziej się ugrzeczniają [oczywiście nie wszystkie, ale tendencja jest wyraźna, niestety] i standaryzują. Szkoda. Konwenty były miejscami, gdzie można było zobaczyć zarówno mroczne [cmentarne, jak to powiedziała jedna Osóbka] gotki, rycerzy, magów, cybermaniaków i przekrój najfantastyczniejszych przebrań na świecie. Na konwentach mangowych nadal to występuje [dla mnie osobiście w ilości przesyconej, z połączenia takich konwentowych mocy mógłby powstać kapitan…hm, nie ta bajka], na „zwykłych” niestety zanika.

Nie zrozumcie mnie źle, na dworcu nadal przedstawiciele fanów fantastyki się wyróżniają wśród tłumu nie-fanów, ale, między sobą stają się przeciętni. W najlepszym przypadku. Oczywiście od nikogo nie oczekuję, że będzie się ze mną zgadzać w tej materii, ot, lekko podszyta smutkiem refleksja.

Większość wieczoru spędzonego na rozmowach wspominam z pełnym rozrzewnienia uśmiechem. Rozmowy w damskiej łazience-bezcenne, uważam, że powinny zostać na stałe wpisane w program konwentu.

Niedziela upłynęła na psychicznym przygotowywaniu się do opuszczenia konwentu i pełnych rozpaczy jękach pod nosem: ja nie chcęęęę jechaaaaać, zróbcie coś. Podróż do domu spełniła standardy PKPowe, nie rozczarowując w kwestii ilości wagonów [3, czy 4?] oraz ilości ludzi w nich- jakieś 2 do 3 razy za dużo- tak w okolicach Inowrocławia nawet przedział bagażowy był zawalony ludźmi i ich bagażami niemal po dach. Niezapomniane przeżycie. Oczywiście zmęczony konwentowicz nawet w takich warunkach potrafi zasnąć. Norma.

Technicznie. Ocena subiektywna.
Miejsce: genialne. Sala gimnastyczna super przestronna, po początkowym szoku polubiłam pomysł ściągania butów przed wejściem na salę gimnastyczną, sprawiło to, że jej podłoga była nienaturalnie wręcz czysta a spanie nie kojarzyło mi się z zapadaniem w legowisko żądnych moich włosów potworów.

Prysznice- były, ciepła woda w nich- do woli- wielki plus. Bardziej dyskusyjny był stan toalet na terenie sleepów. Malutkie czepialskie potworki podpowiadają, że części osób przeszkadzał brak zasłonek w prysznicach. Cóż, tu już trzeba filozoficznie. Nie zawsze się ma to, do czego się przywykło. Sama szkoła bardzo przyjemna…kojarzyła mi się ze „starymi” konwentami. Nie wiedzieć dlaczego natrętnie przebijało się wspomnienie zwłaszcza jednego z Krakonów.

Zaplecze jedzeniowe- knajpy blisko, z tego, co słyszałam, z bardzo przyjemnym jedzeniem, które, co ważne dla większości uczestników, nie było zaporowo wycenione. Pomysł punktu zamawiającego pizzę uważam za bardzo trafiony. Nie jestem pewna, czy jednocześnie info, które tam było spełniało swoje zadanie. Istnieje prawdopodobieństwo, że owszem. Barek konwentowy. Był. Ku uldze co bardziej zabieganych konwentowiczów. Z kanapkami, czasem czymś ciepłym.

Sklepiki- co jest na szczęście standardem-obecne. Książki, akcesoria. Trochę brakowało mi Q-Workshopu, ale to osobiste wrażenie. Jakoś…mam dziwną tendencję do uznawania konwentów bez niego za…mniej prawdziwe [nie bijcie:P].

No właśnie, bo teraz Orgowie organizując kolejne około fantastyczne eventy uporczywie, choć zrozumiale, biorąc pod uwagę różne punkty widzenia, uciekają od formy konwentowej, dążąc do festiwalowej. To nie jest złe. Szczególnie ze względu na działanie popularyzujące fantastykę, do którego zastosowanie formy festiwalowej jest idealne. Większe i bardziej medialne widowiska zawsze przyciągały masy.

Co jest o tyleż dobre, ile, w moim mniemaniu, złe. Dobre, bo konwenty zaczynają być może nie opłacalne, ale przynajmniej się zwracają Organizatorom. Dobre, bo coraz więcej osób widzi, jak rozwija się fantastyka w Polsce, bo każda zainteresowana osoba może zobaczyć na własne oczy, z czym się je nasze hobby i że nie wszyscy ubrani na czarno ludzie odprawiają w piwnicach i na cmentarzach czarne msze przy wydatnym wykorzystaniu kotów i kogutów, mniejszym dziewic, którymi jakoś nie obrodziło ostatnio.

A złe? Złe, bo gdzieś w tej całej widowiskowości giną rpgowcy, ludzie, którzy wcześniej byli sednem konwentów. Przynajmniej dla mnie. Marzy mi się konwent dla graczy w rpg. Wiem, utopijne, bo mało przyciągające uwagę, niewiele osób przyjedzie. Cóż, ewolucja dotyka również naszą sferę zainteresowań.

Techniczne dalej: czysto, śmieci wyrzucane regularnie, z tego, co widziałam-papier toaletowy obecny w łazienkach [z wyłączeniem sleepowych]. Orgowie widoczni. Nareszcie. Dzięki Niebiosom za to, że pomyśleli i ubrali się w czerwone koszulki. Ten schemat kolorystyczny sprawdza się, moim zdaniem, najlepiej. Gżdacze w odwiecznej „nie ma mnie tu” zieleni [kocham zielony, maniacko uwielbiam, ale się nie sprawdza, choć również należy do schematu].

Hm, kto w ogóle wymyślił termin gżdacze? Nienawidzę go. I terminu i osoby. Serio. Anyways- ludzie określeni tym paskudnym słowem- generalnie- nie odbiegali od normy- jedni z podejściem „moje 8h minęło, daj mi spokój”, inni z misją „zalezy mi”. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o człowieku, nie, bardziej, Człowieku, który zauroczył swoją postawą TORa, quada i mnie, kiedy obserwowaliśmy go z coraz większymi bananami na buźkach, zakotwiczonego na stoisku akredytacyjnym [quad podpowiada, że Człowiek ma na imię Bartek- ładnie, ale jakiekolwiek imię też będę wychwalać pod niebiosa w połączeniu z Osobą, która je nosi]. To, obok Nurglinga, w moim prywatny rankingu, absolutna czołówka wśród obsługi konwentowej, z jaką do tej pory się spotkałam. Profesjonalny, spokojny, przezachwycająco uprzejmy i pełen zawstydzającego poświęcenia dla sprawy konwentu. Do tego stopnia, że w sobotę wieczorem padał na twarz, ale spać trzeba go było wyganiać na siłę, bo ciągle coś robił [nie, nie mam ani grama wyrzutów sumienia, że został finalnie zmuszony do pójścia spać-twierdził, że to nasza sprawka]. Jeśli kiedykolwiek będę na tyle szalona, żeby jakiś konwent samodzielnie popełnić, chcę pracować z takimi ludźmi, jak On.

Orgowie generalnie ogólnie zasługuja na brawa, bo wtopy i niedogrania zapewne się zdarzały- tu brak projektora, tam zmiana sal, ale nie były normą, co ważne. Identy- trudne do podrobienia, In plus, średnio trudne do zgubienia, w noszeniu względnie uciążliwe. Estetyka znośna. Marudnięcie Madziulka: po trzydniowym noszeniu na rogach folia się odrywała, co nie wpływało na komfort noszenia, ale moje spaczone poczucie estetyki wyło ze wściekłości ;).
Klimat: no właśnie- festiwal, a jednak jakoś swojsko, choć, bardziej, niż na Innych Sferach np., dało się zauważyć obecność ludzi „z ulicy”.

Coś, co mi zgrzytało. Brak gradacji cen wejściówek. Czy raczej gradacja dość niesprawiedliwa. Rozumiem względy ekonomiczne, jednak, gdybym była uczestnikiem liczącym się z każdym groszem, to odczułabym chyba, jako dość niesprawiedliwe, że osoba przebywająca na konwencie od piątku płaci tyle samo, co konwentowicz sobotnio-niedzielny. 15zł za atrakcje w sobotę to dość sprawiedliwe rozwiązanie, tak samo, jak 10zł za wejściówkę w piątek oraz niedzielę, choć nadal coś mnie gryzie w związku z ceną 20zł za sobotę i noc sobotnio/niedzielną. Takie jakieś…nie wiem, robaczek podgryzający i mruczący: może dało się inaczej? Może nie, nie jestem pewna, czy wymyśliłabym bardziej komfortowe rozwiązanie, choć na próbę zastanawiałam się, jak sama bym do tego podeszła.

Ogólna ocena: na 6 możliwych daję 4,5 do 5, za ludzi, za organizację, za klimat i potencjał do wykorzystania. Jeśli przyszłe Copernicony będą trzymać porównywalny poziom- uplasują się wśród kilku ogólnopolskich wydarzeń, których nie będzie sposób przegapić bez wyrzutów sumienia i żalu. Oby tak dalej, trzymam kciuki.

Podziękowania, bo bez nich jest jakoś pusto, w kolejności subiektywnie dowolnej i związanej z kompulsywnym działaniem neuronów w moim przeciążonym pracą mózgu ;)

-dla TORa i quada- za BYCIE, termin skromniutki, ale zawierający w sobie tyle treści, ile nie pomieszczą żadne uściski i przytulanie, za ogól, całokształt, Nomad Club, który wyrasta na bardzo interesującą inicjatywę, przyciągającą coraz większe grono konwentowiczów, za niekończące się rozmowy i wiele, wiele więcej
-dla Kici- za uśmiech, bycie „interesującą zawartością w cudownym opakowaniu” [nie bij, ja to właśnie sama wymyśliłam, pasuje, jak ulał do Ciebie], za każde nowosłowo, które usłyszałam i ten rodzaj pozytywnej energii, która na mojej twarzy zawsze wywołuje uśmiech
-dla Yoru- za bycie najsłodszą maskotką, jaką do tej pory dostałam, za rozmowy pod prysznicem i zmuszenie mnie do odwiedzenia Krakowa, za to, że znajomość, choć świeża, rozwinie nam się, jak czuję, jeszcze chyba dość mocno-oby
-dla Hedere- za nocny, pod okiem Yoru, kurs tańca brzucha, rozmowy o …wyglądzie oraz przytulanie, przytulanie cacy, za buty na obcasie, wspólny powrót do domu i każdy uśmiech, za widowiskowe stroje i przygotowanie do larpów
-dla Niki Snape i Nemezis- za świetnie rozpoczętą znajomość i wspólną integrację wieczorem piątkowo sobotnim, za larpa kuszielowego, którego tematyka jest tak dla mnie fascynująca, za pomysły i energię
-dla Nurglinga- za bycie, rozmowy, uśmiech i podejście do życia
-dla Morphei- za obecność, za to, że przebraniem steampunkowym dopracowanym w każdym szczególe wywołała w mojej czepialskiej duszyczce piknięcie radosnego ukontentowania pt: ktoś jeszcze na konwentach potrafi Wyglądać
-dla Aye i Neithana- za bycie najsłodziej zaspaną parą Copernikonu – to wielka sztuka pojechać na konwent i pierwszy raz od tygodni się wyspać
-dla Shamana i Osaki- za determinację godną oklasków, pozwalającą na przezwyciężenie kontuzji i pojawienia się na Coperniconie i branie w nim bardzo czynnego udziału
-dla Natalii, za bycie zdecydowanie niebanalnym i mocno wpływającym na mój ogólny odbiór konwentu dodatkiem do naszej radosnej zgrai, za cierpliwe i stoickie wysłuchiwanie naszych, nerdowskich niekiedy i bardzo hermetycznych rozmów i cudnie rude włosy.
-dla ekipy poznańskiej Drugiej Ery/Noctem- Alfar, Kane’a, Lathei oraz osób, których mogę nie kojarzyć a niewątpliwie zasługuja na uznanie- za towarzystwo, wspólne tańce, rozmowy i opiekę nad świętującymi konwent dziewczętami
-dla każdej osoby, którą spotkałam, uczestnika, Orga, gżdacza i wszystkich, którzy swoją obecnością uczynili ten konwent jednym z najmilszych wydarzeń ostatnich miesięcy

Osobne pozdrowienia kieruję do Pani z bufetu, która z npca łagodnego zmieniała się kalejdoskopowo w potwora o lvlu epickim podczas pokonywania.

Ufff…przepraszam wszystkich, którzy to czytali za długość wrażeń i gratuluję dobrnięcia do końca ;)

Ogłoszenie!!! [bo a nuż mi się uda]:

W okolicznościach dla mnie niezrozumiałych, a przez to niesamowicie bolesnych rozstałam się podczas konwentu z odzieżowym prezentem dla Brata- męską koszulą o wojskowym kroju, w kolorze niezbyt ciemnej szarości przełamanej czymś nieidentyfikowalnym dla mnie- zielenią? beżem? no, w każdym razie nie całkiem szarą, w rozmiarze XL. Koszula w chwili, gdy ją gubiłam/porzucałam [bezwiednie, zapewniam] była w stanie nowym.
Stanowi dla mnie wartość przede wszystkim emocjonalną, polegającą na możliwości uszczęśliwienia Kochanej Osoby.
Ewentualnego uczciwego znalazcę prosiłabym nieśmiało o kontakt i odesłanie na mój adres, o ile w/w część garderoby nie zdążyła wejść w bliski kontakt z czymś nierozpoznawalnie, lub, co gorsza, rozpoznawalnie ohydnym. Jeśli znalazła się gdzieś w toalecie lub jako narzędzie ścierające, to uprzejmie proszę o wyrzucenie, gdyż stanowi materiał niewątpliwie skażający. A jeśli znalazłaby się jakimś cudem w formie nie za mocno zabrudzonej, to prosiłabym o nie kłopotanie się jej czystością- dopiorę we własnym zakresie i zapakowanie w paczkę. Ze śpiewem na ustach pokryję oczywiście wszelkie koszty transportu rewanżując się Znalazcy butelką ajerkoniaku domowej roboty, lub, w przypadku Znalazcy małoletniego [dzięki, Nurgling, już wiem, jaka jest różnica :D] np własnoręcznie upieczonym ciastem [nie przykładam łapek do demoralizacji młodzieży ;)]. Może się oczywiście okazać, że prezent mi się nie znajdzie. Wtedy- gratuluję korzystającemu :]

Komentarze


Scobin
   
Ocena:
+1
Krótsze akapity! Entery między akapitami! I trzeba na początku zapowiedzieć, że tekst jest dobry, to wtedy więcej osób przeczyta (i słusznie). :-)

Co do konwentu dla erpegowców, to była zjAva, był FanFest – coś się zatem pod tym względem rusza. :-)
19-10-2010 14:56
sethisse
   
Ocena:
0
maruda, już edytuję ;P dziękuję za uwagi :)
19-10-2010 14:57
644

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mozliwe, ze na nastepny juz bede jechal, wiec bedzie mozna sie zabrac Gramelmobilem.
19-10-2010 15:18
sethisse
   
Ocena:
0
mrrrauk, cóż za interesująca perspektywa :)
19-10-2010 15:20
Nurgling
   
Ocena:
0
Się zarumieniłem...
20-10-2010 21:29
~Ojek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@up: nie tylko Ty.
Bartek vel Ojek pozdrawia i dziękuje za ciepłe słowa. Mam nadzieję, że do zobaczenia :)
20-10-2010 22:06
Freya25
   
Ocena:
0
Mam dziwne wrażenie, ze wpływanie na ogólny odbiór konwentu niekoniecznie jest pozytywne ;)
20-10-2010 22:22
~Ojek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Gwoli ścisłości -- wielu gżdaczy odwaliło kawał dobrej roboty. wspaniale się z nimi współpracowało. nie moja wina, że siedziałem koło Was i mnie widzieliście najczęściej...

z tego miejsca chciałbym szczególnei podziękować całej ekipie, którą rozsyłaliśmy do łóżek w sobotnią noc.
20-10-2010 22:23
sethisse
   
Ocena:
+1
Panowie, czyżbyście nie lubili miłych słów? :)

zasłużyliście sobie, takim osobom, jak Wy mogę je bez wyrzutów sumienia rozdawać całymi garściami :D
21-10-2010 12:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.