Constar 2007
W działach: Konwenty | Odsłony: 0Będzie krótko i zwięźle, bo większość z tego, co było do napisania o Constarze, zostało już napisane. Chciałem się tylko podzielić ogólnikowymi, subiektywnymi impresjami na temat minionego konwentu, ponieważ tę bardziej konkretną relację mam zamiar spisać w formie nadającej się do oficjalnej publikacji w serwisie ;).
Powiem tak - jadąc na Constar spodziewałem się konwentu, który przyćmi wszystkie inne, które znałem. Klimatem, programem, spotkanymi ludźmi. Okazało się, że był to konwent ze wszech miar wybitny pod wszystkimi tymi względami, ale... Nie spełnił oczekiwań konwentu, który stanie się dla mnie konwentem wszech czasów, po którym wszystkie inne będą jedynie marnymi popłuczynami po "tym" Constarze. Cóż, może to i dobrze - dzięki temu nie stracę motywacji do jeżdżenia na kolejne zloty :]. Oczywiście, nie zrozumcie źle - Constar był bardzo, bardzo dobrym konwentem. Nie był po prostu idealny ;).
Chociaż - jak się zastanowię, to Constar zbliżył się do ideału, jeżeli chodzi o poznanych ludzi. Arsenał na serio korzystnie wpływał na stosunki międzyludzkie na konwencie, sprawiając, że ani na moment nie czułem się samotny tudzież znudzony ;). Zawsze było z kim pójść na zakupy, zjeść coś na mieście, pograć w jakiegoś erpega tudzież planszówkę lub skoczyć na piwo. Pod względem personalnym, Constar dopisał, nie ma co. Jeżeli chodzi o te elementy, na które wpływ mieli orgowie, jak już pisałem, było bardzo dobrze. Program był jak na mój gust bardzo sprawnie, różnorodnie skrojony - dla każdego coś miłego. Naukowe, erpegowe, warsztatowe - brać i wybierać. Trochę brakowało prelekcji dla dedekowców, ale cóż - to wina samych dedekowców chyba, którym chyba po prostu nie chce się ruszyć tyłka do zrobienia coś dla swojej części fandomu ;). Podobnie Games Room, obsługa, etc. - wszystko na najwyższym poziomie, mi osobiście ani razu nie zdarzył się ani jeden zgrzyt, a w momencie dużych połaci wolnego czasu zawsze było w co i z kim pograć. Do Xbox-roomu nie zaglądałem raczej z racji kolejek, ale wszyscy twierdzą, że był zacny.
Na oddzielny akapit zasługują LARPy Constarowe. Byłem na dwóch - Wolsungowym by Szczur & Gerard oraz Cheerleader Zombie, prowadzonym przez tzw. Trio Duszków. W obydwu wypadkach do dyspozycji larpowników oddane były duże pomieszczenia, w których bez problemu można było rozgrywać wszystkie tajemnicze spiski, intrygi, włamania, zaliczenia oraz marsze żywych trupów. Za to duży + dla osób odpowiedzialnych za te punkty programu. Dla samych zaś prowadzących i grających obfite, wypełnione po brzegi metaforycznym, wirtualnym piwem kufle - wszyscy, szczególnie prowadzący, odwalili kawał dobrej roboty, aby umilić sobie nawzajem te dwa późne wieczory ;).
O drodze powrotnej pociągiem i constarowym after party, zwanym Kołkonem nie będę już pisał - wystarczy tylko wiedzieć, że konwent jak dla mnie zakończył się tak naprawdę dopiero wczoraj około godziny 13:40, kiedy to rozstałem się z ostatnim konwentowiczem, nie licząc mojego brata. Podsumowując, jestem skłonny stwierdzić, iż były to naprawdę dobrze spędzone 4 / 7 dni, których ani trochę nie żałuję. Podziękowania przesyłam wszystkim, dzięki którym tak dobrze się bawiłem. Pozdrowienia wszystkim, z którymi choć słowo zamieniłem na szkolnym korytarzu lub w Arsenale. Specjalne pzdr0xy wąsko wyselekcjonowanej grupie, która zapewne wie, że to właśnie ona jest adresatem tych specjalnych greetingsów ;). Tak więc wszyscy, którzy kojarzą sytuacje związane z:
-wspólnymi prelekcjami* duetu "+1"
-wspólną podróżą pociągiem w obydwie strony
-zaginioną torbą beacona
-kalamburami
-Pyekielnymi Grami
-Zagadkami Rodu Blackwood
-wszelkimi dowcipami, wybuchami śmiechu i rozmowami w Arsenale
mogą czuć się pobłogosławieni tak zwanymi pzdr0xami ;).
*wyłączając Ariocha, on ma zwykłe pozdrowienie, a nie pzdr0xa ;]