» Recenzje » Constantine

Constantine


wersja do druku

Czekając na Zbawienie


Constantine
Na Constantine'a czekałem jak na zbawienie. Od momentu kiedy po raz pierwszy ujrzałem (a widziałem go nie raz) trailer - kilku świetnie zmontowanych scenek popartych doskonałą muzyką - niecierpliwie odliczałem dni do premiery. Trochę zmartwił mnie fakt, że miała to być ekranizacja komiksu - Hellblazera. Mając w pamięci niedawną Elektrę, słusznie obawiałem się o jakość obrazu. Jakby jeszcze tego było mało, Constantine reklamowany był jako "następca Matrixa", co samo w sobie już jest odważnym stwierdzeniem. Wszakże Matrix, a przynajmniej pierwsza część trylogii, ustanowiła nową jakość, tak dla linii fabularnej, jak i dla efektów specjalnych. W tym świetle Constantine musiał być naprawdę niezwykły, by zagrozić swojemu sławnemu poprzednikowi. Przyznać się muszę, że nie czytałem wcześniej Hellblazera, więc ze zrozumiałych względów nie mogę wyszukać ewentualnych odstępstw fabuły filmu w stosunku do oryginalnego komiksu. Skupię się natomiast na wrażeniach, jakie wywarł na mnie sam obraz.

John Constantine to człowiek obdarzony, a raczej przeklęty talentem widzenia obu światów. Naszego - rzeczywistego i nadnaturalnego, w którym ścierają się siły dobra i zła, porządku i chaosu. Nasz świat okazuje się być polem walki pomiędzy potomkami aniołów i demonów, jako że żadna z tych istot nie ma wstępu na ziemię. Constantine widzi wszystko, przez co jest bardzo skutecznym egzorcystą. Zaznaczyć należy, że niewierzącym egzorcystą. Niewierzącym, ponieważ ciężko jest używać słowa wiara w stosunku do kogoś, kto, w przeciwieństwie do reszty ludzkości, ma pewność. Constantine nie wierzy, on po prostu wie. Główny bohater, trawiony przez raka płuc, obawia się śmierci. Boi się przejścia, gdyż wie, że trafi do piekła. W młodości, nie mogąc poradzić sobie z uporczywymi wizjami, targnął się na swoje życie, co według religii chrześcijańskiej jest uznawane za grzech śmiertelny. W ostatnich miesiącach swojego życia spotyka Angelę Dodson - policjantkę badającą sprawę samobójczej śmierci swojej siostry - bliźniaczki. Z pomocą Johna zamierza ona odkryć rzeczywisty przebieg wydarzeń. To spotkanie zmieni wszystko.

Na początek trochę marudzenia. Constantine właściwie nie straszy. Pomimo wyraźnego napisu na ulotce, że jest to horror, liczbę scen, które można uznać za straszne, da się policzyć na palcach jednej ręki. Ponadto główną metodą straszenia jest tak zwane "uuu znienacka". Człowiek podskakuje w fotelu i tyle. Choć oczywiście można uznać to za zaletę. Widzowie o słabszych nerwach będą się wspaniale bawić.

Gra aktorska nie budzi zastrzeżeń. Tak Keanu Reeves (John Constantine) jak i Rachel Weisz (Angela Dodson) grają dobrze, bez zgrzytów. Znalazły się jednak dwie perełki. Postać Lucyfera i Archanioła Gabriela. "Lu" swoją mimiką, gwałtownymi ruchami i nagłymi zmianami nastrojów utwierdza nas w przekonaniu o swoim szaleństwie. Gabriel za to przedstawiony jest jako zdegustowany ludzkością pragmatyk, który nabrał pewnych niezbyt szlachetnych ludzkich cech. Choć jako ciekawostkę muszę podać fakt, że w scenie, w której Constantine pomaga Angeli odzyskać pewną utraconą umiejętność, Weisz nie tylko gra, lecz przez chwilę naprawdę walczy o życie. W tym świetle scena nabiera nowego wyrazu.

Constantine to feeria efektów specjalnych. Począwszy od wizji piekła, poprzez ataki demonów, aż po działanie różnych magicznych gadżetów. Właściwie od czasów Władcy Pierścieni i wymienionego wyżej Matrixa kino nie jest już w stanie zaskoczyć mnie na tym polu. Na uwagę za to zasługuje scena rzezi w szpitalu w strugach święconej wody. Prawdziwa uczta dla oczu.

Wybierając się na Constantine'a miałem nadzieję na film utrzymany w klimacie znanym choćby z Kruka. Mroczne, strzeliste budowle, ozdobione groteskowymi maszkaronami, wieczna noc i wszechobecny deszcz. Trochę szkoda, że fabuła toczy się w Los Angeles, a nie w jakimś wyimaginowanym mieście po brzegi wypełnionym takimi gotyckimi elementami. Moim zdaniem film przez to ucierpiał - siła jego wymowy mogłaby być większa, zwłaszcza że ścieżka dźwiękowa była jakaś taka… bezpłciowa. Pomimo wysiłku nie jestem w stanie przypomnieć sobie nawet motywu przewodniego.

Z czystym sumieniem daję czwórkę. Kawał dobrego kina rozrywkowego, choć nie rewelacyjnego. Bez zbędnych przekazów moralnych, no może z wyjątkiem nauczki dla palaczy. Do obejrzenia raz.

Tytuł: Constantine (Constantine)
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Frank A. Cappello, Kevin Brodbin, Mark Bomback
Obsada: Keanu Reeves, Rachel Weisz, Peter Stormare, Tilda Swinton
Muzyka: Różni wykonawcy
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2005
Czas projekcji: 121 minut
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4 / 6

Komentarze


~Theor

Użytkownik niezarejestrowany
    Że co??
Ocena:
0
Ścieżka dźwiękowa 'BEZPŁCIOWA'? To właśnie muza budowała tu klimat w momentach, kiedy go brakło. Nie grzesz przyjacielu... :]

Pozdrawiam.
22-03-2005 23:02
Furiath
    muza bezpłciowa była
Ocena:
0
to fakt. Nie wymagałem kiczowatych chórków, których apogaeum miałem w Van Hellsingu, niemniej muza z Constantine była tragiczna. Wogóle jej nie pamiętam, w filmie nie budowąła napięcia. Co innego w trailerze - tam była pełną parą - w filmie - kiepściutko.
22-03-2005 23:13
~NITKA

Użytkownik niezarejestrowany
    FILM SUPER HIPER !!!
Ocena:
0
TAK SZCZEZE TO JA MUZYKI NIE PAMIETAM ;P ALE FILM MI SIE PODOBAL!W KONCU KEANU REEVES :D
24-03-2005 10:26
~demonika

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ścieżka BEZPŁCIOWA??? Według mnie to jeden z największych atutów tego filmu! Moim zdaniem panowie Badelt i Tyler odwalili kawał dobrej roboty. I chwała im za to.
27-04-2005 09:45
~Elek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No w końcu Keanu Reevs on jest taki przystojny :P, a filmu nie widziałem, ale i tak mi się podoba bo gra w nim Kijanu
30-04-2005 02:39
~QbbeQ

Użytkownik niezarejestrowany
    Muza ?
Ocena:
0
Ja pamietam tylko ta piosenke z pierwszej sceny w "Midnite" a zedne motywy przewodnie mi sie na uszy nie rzuciły :) BTW jak ktos wie jaki to zespół i piosenka to bylbym wdzieczny za informacje
08-05-2005 21:51
~Niebieska

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
muzyka była niezła:) szczególnie podoba mi sie w momecie gdy Constatntino idzie do pubu usiąść na krzesełko;) BARDZO BARDZO POTRZEBUJE TĄ PIOSENKE ALE NIGDZIE NIE MOGE JEJ ZNALEŚĆ:( Gdyby ktoś mógł mi pomóc prosze o kontakt na maila!
15-05-2005 00:25
AN4RCH
   
Ocena:
0
ten kawalek to Passive a perfect circle z nowej plyty emotive polecam. A sam soundtrack jak i film przypadl mi niepomiernie do gustu.
02-08-2005 19:31
~even

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Piękna ścieżka dźwiękowa i wyjątkowo smutny film...
24-09-2005 17:39
~BuLi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
AN4RCH dzięki za info o piosence ! xD mam cala dyskografie APC a nie szczaiłem tej piosenki :D jestes koles zajebisty!xDD
Pozdro
03-01-2007 02:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.