» Recenzje » Conan – Miecz barbarzyńcy: Kult Kogi Thuna

Conan – Miecz barbarzyńcy: Kult Kogi Thuna


wersja do druku

Czarodzieje też krwawią

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło, Daga 'Tiszka' Brzozowska

Conan – Miecz barbarzyńcy: Kult Kogi Thuna
Od jakiegoś czasu prawa do komiksowych adaptacji historii o Conanie z Cymmerii powróciły do wydawnictwa Marvel. Na polskim rynku wydaje je firma Egmont. O ile jednak albumy sygnowane logo Dark Horse (Narodziny legendy oraz Miasto złodziei) były opasłymi tomami, opowiadającymi rozbudowaną, wielowątkową sagę o najsłynniejszym barbarzyńcy, to te noszące znak Marvela są już dużo mniej obszerne – i bardziej przystępne dla odbiorcy.

Po albumach Życie i śmierć Conana oraz Belit przyszedł czas na zbiorcze wydanie serii Miecz barbarzyńcy (w oryginale: Savage Sword of Conan). Pierwszy tom cyklu, zatytułowany Kult Kogi Thuna, za który odpowiadają Derry Duggan (scenariusz) i Ron Garney (rysunki) stanowi niezależną, zamkniętą historię, którą można poznawać niezależnie od innych albumów i nie kłopocząc się chronologią poszczególnych opowieści. Dostajemy wprawdzie wzmiankę określającą wiek Conana na dwadzieścia lat, co umieszczałoby komiks na wczesnym etapie awanturniczej kariery barbarzyńcy, równocześnie jednak jest on już sprawnym złodziejem, czyli najpewniej należałoby plasować ją chronologicznie w okolicach Wieży słonia.

Mimo, że Kult… wykorzystuje doskonale znane motywy i elementy, które możemy kojarzyć z historii o przyszłym królu Aquilonii, to nie jest to nawet luźna adaptacja żadnego z opowiadań Howarda ani jego epigonów. Derry Duggan tworzy własną fabułę, która jednak znakomicie wpisuje się w pulpową konwencję oryginalnych tekstów o Cymmeryjczyku.

Półżywy barbarzyńca przez kilka dni dryfuje na resztkach statku po bitwie z piratami. Na rozbitka natyka się okręt handlarzy niewolników, którzy dołączają go do ładunku. Na nieszczęście dla załogi, Cymmeryjczyk nadspodziewanie szybko dochodzi do zdrowia i radzi sobie z nową sytuacją we właściwy dla siebie sposób – może pozbawiony finezji, ale za to skuteczny. Kupcy i ich statek kończą na dnie morza, a Conan uchodzi z cennym łupem pod pachą i nowym towarzyszem na drugim końcu wciąż pętającego go łańcucha. Uciekinierzy docierają na wybrzeże Stygii, gdzie czekają na nich (niekoniecznie w tej kolejności): złowrogi kult, potężny czarnoksiężnik, starożytny skarb i jego strażnicy, plugawa magia, nieludzkie potwory i śmierć. Od początku akcja rwie do przodu, scenarzysta nie daje bohaterom – i czytelnikom – niemal ani chwili wytchnienia. Można mieć zastrzeżenia, nie da się ukryć, że błyskawicznie następujące wydarzenia mają zamaskować niedostatki fabuły, tych zaś można bez trudu wskazać całkiem sporo: przewidywalne zwroty akcji, toporny humor, irytujące rozwiązania deus ex machina. Nie wykraczają one jednak poza pulpowy standard, a Howardowskie historie z Ery Hyboryjskiej przeszły do klasyki przecież nie dzięki finezyjnej intrydze.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Gorzej, niestety, trzeba za to ocenić występujące u boku Conana postacie. Towarzyszący mu ocalały niewolnik ma wyraźnie stanowić przeciwwagę dla głównego protagonisty, będąc pod każdym względem jego przeciwieństwem – słaby, rozważny (by nie powiedzieć – tchórzliwy), jest wygodnym tłem, na którym tym jaskrawiej może błyszczeć gwiazda z Cymmerii. Również kolejna członkini drużyny, dołączająca do dwójki zbiegów już w Stygii, wypada blado przy barbarzyńcy. W największym stopniu jednak zmarnowany potencjał widać w postaci tytułowego czarnoksiężnika – Koga Thun mógłby być adwersarzem ciekawym, wielowymiarowym, niestety nie dostaje na to ani czasu, ani miejsca i zostaje zredukowany do kolejnego złoczyńcy na długiej liście czarowników, którzy musieli ulec brutalnej sile Conana.

Z fabułą – na dobre i na złe – współgra kreska Rona Garneya: toporna, chropawa, daleka od dokładnie wycyzelowanych grafik otwierających Narodziny legendy. Podobnie jak drugoplanowi bohaterowie stworzeni przez Gerry'ego Duggana, okazują się być jednowymiarowi, a dalsze plany w ilustracjach są w najlepszym wypadku jedynie naszkicowane. Szkoda, zwłaszcza w scenach rozgrywających się w mieście Kheshatta, zrujnowanym klejnocie Stygii, chciałoby się zobaczyć choć odrobinę więcej szczegółów, wspomnienie dawnego splendoru mamy bowiem jedynie zasygnalizowane w narracji, a nie widać choćby jego sugestii.

Kult Kogi Thuna to zamknięta, autonomiczna całość i autor zadbał, by nie pozostawić żadnych niedomkniętych wątków, które dałoby się wykorzystać w kolejnych historiach – przekonamy się, czy podobny model zostanie przyjęty także w kolejnych tomach serii. Na razie pierwsza część Miecza barbarzyńcy okazuje się być pozycją zaledwie przeciętną, zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i graficzną stronę, nie zostając w pamięci czytelnika zbyt długo po lekturze – zupełnie jak pulpowe, groszowe magazyny, w których swą karierę rozpoczął czarnowłosy barbarzyńca z Cymmerii.

Kult Kogi Thuna okiem erpegowcaPatrząc z perspektywy fana gier fabularnych, album autorstwa duetu Duggan-Garney najlepiej podsumować dwoma słowami: kopiuj-wklej. Fabuła Kultu Kogi Thuna to wręcz gotowy erpegowy scenariusz, co więcej, stosunkowo łatwy do włączenia do kampanii. Postacie jako rozbitkowie dryfujący na miejsce przygody to patent doskonale znany, choćby z oficjalnych przygód do erpegowej wersji Conana, jak The Pit of Kutallu, ale element wiodący bohaterów do Kheshatty z powodzeniem można przenieść z kapitańskiej kajuty na niewolniczym statku do splądrowanej przez postacie posiadłości, złupionej karawany czy innego dogodnego miejsca w innym scenariuszu. Prosta i nieskomplikowana intryga historii opowiedzianej na kartach komiksu tym bardziej nie będzie razić, jeśli zaadaptować ją na potrzeby którejkolwiek z wersji erpegowego Conana – oprócz wartkiej akcji, jej niedostatki pomogą zamaskować także emocje i zaangażowanie graczy. Zamknięta struktura pozwoli tym łatwiej włączyć ją do rozgrywanej kampanii lub rozegrać jako jednostrzał, choć w tym pierwszym wariancie nie będzie trudno włączyć do niej  elementów mocniej splątujących ją z innymi rozgrywanymi przygodami. I za to wszystko ocenę Kultu... podnoszę o jedno oczko.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
4.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Conan. Miecz barbarzyńcy #1: Kult Kogi Thuna
Scenariusz: Gerry Duggan
Rysunki: Ron Garney
Seria: Conan, Conan. Miecz barbarzyńcy
Wydawca: Egmont
Data wydania: 20 maja 2020
Kraj wydania: Polska
Liczba stron: 128
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328198289
Cena: 39,99 zł
Wydawca oryginału: Marvel
Kraj wydania oryginału: USA



Czytaj również

Marvel Fresh. Wojny nieskończoności – Odliczanie
Kamienie nieskończoności jeszcze raz.
- recenzja
Marvel Fresh. Wojny nieskończoności
To jeszcze nie koniec
- recenzja
Deadpool: Wyzwanie Draculi
Wakacje z Draculą
- recenzja
Tykko z pustyni
Taki sobie spin off
- recenzja
Świat Mitów. Herakles
Historia życia herosa
- recenzja
Conan (wyd. zbiorcze) #6: Pieśń o Bêlit
Prawdziwa Królowa Czarnego Wybrzeża
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.