03-04-2015 20:12
Co mnie denerwuje w nwodzie
Odsłony: 677Heja
Tak na początek, chciałem przez jakiś czas pobawić się w trolla i podokuczać Zigzagowi, ale jakoś głupio się z tym czuję, więc nie będę więcej się w to bawił. Nie będę w tej notce poruszam tematu trolsfery.
Od wielu lat noszę się z napisaniem tego tekstu, ale teraz spróbuję opisać, dlaczego uważam, że stary świat mroku jest lepszy od nowego.
Przede wszystkim założenia. Nowy świat mroku za bardzo usiłuje nie być starym i przez to staje się często bardzo męczący. Założenia są strasznie odgórne, i moim zdaniem zbyt ostro je wprowadzano.
Po pierwsze wywalono metaplot, absolutnie i całkowicie. Wielu fanów Nwoda przedstawia Swoda jako dziwną karykaturę w której super duper mutazalemy zjadały świat. Być może tak było w późnych dodatkach, nie mam pojęcia, wiem jednak, że w podstawce i kilku podstawowych podręcznikach otrzymujemy dość spójną wizję świata. W nowym nie otrzymujemy nic.
Albo raczej coś bardzo niespójnego. Wiecie, w starym wodzie uwielbiałem wizję świata, w którym ludzkość jest ledwie pionkiem w rozgrywkach nadnaturali. Lubię teorie spiskowe, i dla tego mi się to podobało, ale rozumiem, że innych mogło to drażnić. Jednak w nowym wodzie postanowiono inaczej . Nadnaturale nie wpływały na ludzkość. Bo tak. Każda grupa społeczna, etniczna czy jakaś tam chce wpływać na władzę. Nawet niepełnosprawni to robią, ale nie wampiry… bo tak
Co zabawne, zarówno w Porzuconych jak i Przebudzenie posiada metaplot, ale tylko w sferze legend, i co ciekawe te legendy mają większy wpływ na życie magów i zwłaszcza wilkołaków niż żywa historia.
Z brakiem metaplotu związana jest lokalność. Sesja ma się skupiać na jednej lokacji, a to co jest po za nią to wielka tajemnicą. Wymuszone to jest niejako przez charakter samych nadnaturali. Wilkołaki i Wampiry reagują agresją na widok nowych przedstawicieli swojego gatunku, co może prowadzić nawet do walki. Do tego nadnaturale nie za bardzo interesują się resztą świata. Wilkołaki : bo mają lepsze zajęcia, Wampiry i Magowie: bo tak.
To dosyć ciekawe, bo Swod też był lokalny. Większość kronik rozgrywała się raczej w jednej lokacji, bo po prostu każdy miał tam swoje sprawy i interesy, a wędrowanie nie było proste, ale nie było sztucznego ograniczenia.
Z lokalnością i brakiem metaplotu wiąże się jeszcze jedna głupota. Niemal wszystkie rodzaje nadnaturali są podzielone pięć razy pięć. To znaczy zazwyczaj jest pięć pochodzeń wrodzonych i pięć organizacji społecznych. O ile pochodzenia (klany, patronaty, ścieżki) mają pewien sens, to ugrupowania już nie. Tego typu organizacje wymagają wymiany poglądów i jakiegoś przepływu informacji. Muszą mieć podparcie materialne, a to jest niemożliwe w świecie, w którym nikt nie wie, co się dzieje w sąsiednim mieście. Do tego za bardzo nie wiadomo, czemu organizacje właśnie nie powstawały wokół na przykład wokół klanów, skoro są bliższe każdemu? A do tego jeszcze dochodzą liniokrwiolożodziedzictwa… Wynika z tego jeszcze jedna śmieszna rzecz. Pod koniec starego świata mroku wprowadzono sugestię, dotyczące ilości nadnaturali, ale wtedy nikt się nimi specjalnie nie przejmował, ale w nowym potraktowano na poważnie. Z tego powodu spotkanie lancy w Warszawie może wyglądać tak. Szef przemawia godzinę na sali, a po zakończeniu przemowy drugi wampir z organizacji samotnie bije mu brawa.
Kolejnym problemem wynikającym z lokalności, jest przesadne rozpolitycznienie. Właściwie wszyscy bawią się w politykę, choć za bardzo nie wiadomo po co. W tak ograniczonym środowisku uprawianie polityki jest umiarkowanie sensowne, choć jak pokazuje przykład z mojego Koła, może ona być równie zażarta.
Jeśli chodzi o poszczególne systemy, to pojawiają się inne problemy. W Requiemie mamy niezbyt sensowną walkę polityczną. Wiemy, że wampiry w ten sposób radzą sobie z grozą nieżycia, ale dla mnie zabawa w politykę tylko po to, aby się nie nudzić wydaje mi się słabe. Wy Wilkołaku problemem są plemiona. Skoro główną jednostką społeczną jest wataha, a każdy łak identyfikuje się raczej z patronatem. Plemiona wydają się więc w takim przypadku zbędne, zwłaszcza że częściowo kopiują one fabułę patronatu. Po za tym wojna z czystymi jest jakaś dziwna. Ja wiem, że w realu podobne wojny religijne toczą się od setek lat, ale zazwyczaj mają prócz tego jakieś podłoże materialne albo historyczne. Tu wilkołaki mają niewielki powód do zdobywania nowego terytorium, bo obszar jaki wataha może kontrolować jest ograniczony. Do tego dochodzi najzabawniejszy problem. Wilkołaki nie egzystują wszędzie, lecz mimo to, nigdzie nie dochodzi do duszapokalipsy. W ogóle mam pewne wrażenie, że system mógłby opowiadać o śmiertelnikach, bo niewiele by to zrobiło. W gruncie rzeczy, w pewnym sensie Stary Wilk dotykał realnych problemów, bo sytuacja na świecie raczej zmierza w stronę tej, jakiej obawiały się Garou, ale zamiast tego mamy Slimer Hunters
Nowego maga znam najsłabiej. W sumie nadal głównym problemem pozostaje korelacja Organizacji i lokalności, oraz nie za bardzo wiadomo co gracze mają robić. Największy dylemat mam z nowym changelingiem. Ogólnie oba systemy, stary i nowy, są bardzo dobre, Ale jednak nowy to system bardziej płytki. Przede wszystkim, nowy bardzo ogranicza spektrum możliwych do opowiedzenia historii. Gra się de fakto uciekinierami z obozu koncentracyjnego, samo w sobie dosyć ciekawe, ale niestety gdzieś w tym gubi się baśniowość. Ogólnie mam wrażenie, że fakt, że wszystkie Fae są złe (nie oszukujmy się, cierpią na syndrom przedwiecznego), zamiast po prostu dziwne.
Mechanika nowego świata mroku także za bardzo mi się nie podoba, choć nie jako trzon.
Irytuje mnie znerfienie. Żeby było zabawniej, najbardziej znerfienie czuć grając ludźmi. Po pierwsze, zalety i wady wepchnięto w jedną kategorię co dawne cechy pozycji. Dodatkowo wywalono punkty bonusowe umożliwiające doszlifowanie postaci. W starym systemie dosyć łatwo było stworzyć postać taką, jaką się chce, w nowej jesteśmy skazani na levelowanie. Sęk w tym, że w obu światach mroku bazowo ceny podnoszenia cech postaci są v= bardzo wysokie w porównaniu z doświadczeniem zyskiwanym w trakcie sesji. Koszt jest progresywny, więc dodanie jednej kostki do puli to może być naprawdę koszt wielu sesji.
W przypadku nadnaturali jest jeszcze silna presja, aby punkty z meritów wydać na atrybut nadnaturalny. Dodatkowo osobiście lubiłem potęgę postaci w starym świecie, tu momentami osłabiono bez s nsu. Na przykład dyscypliny fizyczne są praktycznie bezużyteczne. Generalizując, sens istnienia wielu mocy pozostaje dla mnie nieodgadnione. Wychodzę z założenia, że moc nadnaturalna, którą można zastąpić za pomocą technologii lub prostego treningu, jest absolutnie bezsensowna. Najbardziej chyba oberwali śmiertelnicy, znowu, bowiem na przykład użycie mocy psionicznej wymaga nadal zużycia punktu siły woli, ale teraz się je dużo trudniej odzyskuje, a na dodatek same moce są dużo trudniejsze do zdobycia.
Jednak największym moim zdaniem nieporozumieniem jest funkcjonowanie moralności. Po pierwsze,, zakłada ono istnienie jednego, niezależnego od kultury i wychowania systemu moralnego. Dosyć restrykcyjnego trzeba przyznać, na tyle, że trudno mi w realu znaleźć osoby mające moralność na 7.
Jednak karygodnym pomysłem jest powiązanie moralności z chorobami psychcznymi. Abstrahując już od tego, że za cholerę nie potrafię sobie wyobrazić, jak okradanie sklepu mogłoby wywołać u kogoś chorobę psychiczną, to takie postawienie sprawy prowadzić może do wniosku, że skoro strata moralności powoduje chorobę psychiczną, to ludzie chorzy psychicznie muszą być jakiś sposób a moralne. To gorzej niż jakby w jakimś podręczniku napisać, że ludzie wyznający religię albo należący do określonej rasy mają kary do inteligencji. Nie jest przeczulony, ale skoro z powodu niewinnej ilustracji system mógł przez kogoś zostać uznanym za rasistowski, to aż dziwne, że nikt nie zwrócił na to uwagi.
Jednak najbardziej mnie irytują fani. Może byłbym w stanie polubić n woda, ba nawet lubię niektóre rozwiązania, ale fani mnie zniechęcają. Ludzie, którzy nagle uznali, że cały swod był systemem dla debili, są denerwujący. Ja lubię swoda i nie uważam, żebym musiał się tego wstydzić. Dla mnie był to całkiem fajny system o gotyckich superbohaterach poruszający nieraz całkiem poważną tematykę. Fani nowego woda wyolbrzymiają nieraz wady starego, których miał bez liku, przedstawiając przerysowaną karykaturę. Nie lubię takiej przesady.