Clones: Planeta klonów

Autor: Cubuk

Clones: Planeta klonów
Pamiętacie Lemingi? Kultowa seria, testująca naszą zręczność i wyobraźnię, abyśmy mogli przeprowadzić w jednym kawałku gromadkę ruchliwych lemingów przez lokacje pełne pułapek i innych niebezpieczeństw. Clones, również stworzone przez Tomkorp Computer Solutions, bazuje na tej samej koncepcji, którą zasłynęły Lemingi – gracz będzie musiał pokonać kilkadziesiąt poziomów, a jego celem będzie doprowadzenie określonej liczby klonów do wyjścia.

Na początku gry widzimy ładnie wyglądającą, animowaną planetę, zróżnicowaną pod względem krajobrazów i stref klimatycznych.
Mamy jeziora, wulkany, lodowce, jaskinie, miasta, pustynie, dżungle i wiele, wiele innych. Każda kraina ma swojego Mistrza Klonów. Naszym celem jest zostanie Królem Klonów. Aby to osiągnąć, będziemy musieli pokonać wszystkich Mistrzów Klonów. Każdy z nich poddaje nas kilkunastu poziomom, które musimy ukończyć, zanim dojdziemy do ostatecznej bitwy. Jako że każdy Mistrz Klonów odpowiada innej krainie, będziemy musieli zmierzyć się także ze specyficzną dla niego domeną – w lodowej krainie Gofo niezbędne będzie rozmrażanie uwięzionych w bryłach lodu klonów, zaś na gorącej plaży Spiekotka radzenie sobie z nadciągającymi falami i wysoką temperaturą.


W rozmaitości siła

Każdy poziom przechodzi się w inny sposób, niestety jest to prawie zawsze tylko jeden sposób. Toteż kreatywność jest nieco ograniczana poprzez konieczność poszukiwania tej jednej jedynej metody przejścia.
Niektóre lokacje zmieniają nieco reguły fizyki lub podstawowe założenia gry – czasem zamiast doprowadzenia klonów do wyjścia należy sprawić, by drużyna klonów innego koloru tego nie zrobiła. Niekiedy bierzemy także udział w Bitwach, w których mierzymy się z danym Mistrzem Klonów i musimy doprowadzić swoich podopiecznych do wyjścia szybciej od niego lub w większej liczbie, by zwyciężyć. Na szczęście mamy możliwość podglądania, co robi przeciwnik, i zwyczajnego kopiowania jego ruchów (wtedy jednak jesteśmy w tyle, więc niezbędnym będzie powtarzanie danego levelu parę razy). Kolejną innowacją są etapy, które musimy rozegrać kilkukrotnie, za każdym razem inną drużyną. Każda drużyna klonów danego koloru ma inny zestaw umiejętności, więc naszym celem będzie takie rozegranie danej misji, by pierwszą drużyną stworzyć bezpieczną ścieżkę dla drugiej drużyny i tak dalej, aż stworzymy drogę do wyjścia. Toteż poziomy są bardzo zróżnicowane i innowacyjne. Gdy mamy do czynienia z Mistrzem Trójustkiem, trafiamy do baz księżycowych, gdzie grawitacja zmienia się w określonych punktach, do których prowadzimy podopiecznych. To także wymaga tworzenia określonej taktyki oraz zmieniania położenia kamer, co rozwiązano bardzo dobrze.

Umiejętności jednakże są dość standardowe – możemy (oczywiście nie zawsze i określoną liczbę razy) kopać tunele w różnych kierunkach, budować mosty, posyłać klony w powietrze czy rozbijać je na atomy, co pozwala tworzyć z ich ciał mosty lub wzniesienia. Komendy wydajemy za pomocą myszki, jednak każda zdolność jest przypisana także klawiaturze. Nawet doradcy w grze mówią: "Spróbuj wykorzystać klawiaturę podczas gry! Dzięki temu będziesz miał czymś zajętą lewą rękę!". Jednak sprawę rozwiązano kiepsko – sterowanie za pomocą klawiszy jest niewygodne i nieintuicyjne, zwłaszcza że dużo przycisków odpowiedzialnych za ważne funkcje znajduje się zbyt daleko od siebie. Przez to w momentach wymagających szybkiej decyzji często przypadkiem zmuszamy klony do wykonywania nie tych poleceń co trzeba.

Klonowane problemy

Pomimo dużej pomysłowości twórców, gra ma parę sporych wad, które bardzo przeszkadzają w rozgrywce.
Przede wszystkim mam na myśli design lokacji – znajduje się w nich wiele różnych obiektów, ale nigdy nie wiadomo, które z nich są interaktywne, a które elementami tła. Nieraz zdarzało się, że moje klony wpadały do wody, ponieważ myślałem, że przejdą po drewnianym mostku, który okazał się tylko bitmapą w tle. W grze brakuje sprecyzowania, których obiektów możemy użyć a których nie, przez co nie wiemy, jaki obrać sposób ratowania klonów. Czasami trafiają się nawet tak kuriozalne przypadki jak deski, które są interaktywne w pionie, a w poziomie stanowią tylko otoczenie. Sprawia to, że poziom trudności gry jest wyższy niż normalnie.

A standardowo i tak bywa często za wysoki. Niektóre etapy można przejść bez dłuższego główkowania za pierwszym razem, ale znajdzie się także sporo poziomów, na których łatwo utknąć. Z pomocą przychodzi funkcja obejrzenia rozwiązania, która jest bardzo przydatna, gdy już nie mamy pojęcia jak dojść do wyjścia. W grze można również spytać o podpowiedzi, ale potraktowano to tak, jakby twórcy w ogóle zapomnieli ich zrobić – tam gdzie są, nijak nie pomagają, w dodatku dają wskazówkę w tylko jednym fragmencie danego poziomu.


I diabeł w szczegółach

Irytują także pewne drobne niedociągnięcia, ponieważ i one mogą mieć negatywny wpływ na przyjemność płynącą z rozgrywki. Gdy jakiś klon buduje most, porusza się wolniej od reszty idących za nim, przez co pozostali spadają z mostu i giną, ponieważ wyprzedzają konstruktora. Dodatkowo klony mają czułki. Co prawda to tylko szczegół ich aparycji, ale bardzo często czułki zahaczają o coś lub sprawiają, że klon blokuje się i stoi w miejscu, przez co nie możemy kontynuować podróży. A czasami ciężko oszacować, jak wysoki tunel należy zbudować, żeby żaden z klonów nie zaczepił o strop czułkami.


Festiwal nijakości

W tym tytule nie uświadczymy żadnej fabuły – jedyne, co mamy zrobić, to pokonać wszystkich Mistrzów i przejść wszystkie etapy. Na dodatek grze brakuje tonu oraz klimatu, który wciągałby w świat gry i motywował do ratowania klonów.

Pomijając wspomnianą już kwestię z (nie)interaktywnością obiektów, dwuwymiarowa oprawa graficzna prezentuje się bardzo ładnie.
Muzycznie też jest dość dobrze, choć zdarzają się irytujące utwory. NPC-e wtajemniczający nas w mechanizmy rozgrywki mówią przyjaznym, żartobliwym językiem. Problem jest jednak z instalacją – wymagane jest połączenie z Internetem, a podczas rejestracji należy zaznaczyć opcję, że chcemy dostawać reklamy na konto e-mail. Do tego przebiega ona w języku angielskim, co może stanowić przeszkodę dla młodszych użytkowników.


Kalekie Lemingi

Gra nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań – zbyt trudna dla małych dzieci, zbyt niedopracowana i irytująca dla każdego fana Lemingów. W ostateczności można przy niej spędzić parę przyjemnych godzin, ale wymaga to pokładów cierpliwości. Jeśli zatem gry logiczno-zręcznościowe są w kręgu twoich zainteresowań i lubisz doszukiwać się najrozmaitszych sposobów rozwiązania zadania, jednocześnie delektując się bajkową oprawą – nawet warto spróbować. Jednak dla każdego innego gracza jest to po prostu przeciętniak, w którym twórcy za bardzo wysili się na innowacyjność, zapominając o poprawieniu irytujących błędów.

Plusy:

Minusy: