» Recenzje » Cinema Panopticum

Cinema Panopticum


wersja do druku
Cinema Panopticum
Stoję na chodniku, ciągnącym się wzdłuż ulicy znajdującej się niedaleko mojego domu. Po mojej prawej stronie, między betonowymi płytami a jezdnią, jest pas trawnika na którym rzędem rosną drzewa. Jest późna jesień i liście są pożółkłe, wiele z nich opadło już na trawę. Patrzę się w dół ulicy, która opada lekkim stokiem. Widok ten ma w sobie coś z pożegnania z miejscem, do którego nigdy się nie dotarło. Wtedy odzywa się głos. Stoi obok mnie, przeczuwam jego kapelusz i beżowy płaszcz oraz czarną twarz. Wiem też, że jest on tylko w moim umyśle, to mój daimon. Zadaje mi pytanie: "Jeśli zajrzysz w swoją przyszłość i zobaczysz tam, że dopuścisz się gwałtu, to co zrobisz?"

Powyższa historia to moja osobista recenzja senna komiksu Cinema Panopticum (wyd. Kultura Gniewu) autorstwa Thomasa Otta. Zgodnie z tym, co twierdzili Freud i Jung, opowiedzenie snu powstałego pod wpływem jakiegoś dzieła zawiera najbardziej szczerą i nieprzekłamaną refleksję. Można zarzucić temu pomysłowi, że na pojedynczy sen składa się całe życie i doświadczenie śniącego, a nie jedno zdarzenie. Z drugiej strony na odbiór dzieła wpływają te same czynniki, więc umysł tworzy swoją własną opowieść w oparciu o identyczne tło. Domyślam się, że czytelnicy chcieliby jednak bardziej konkretnego komentarza zarówno do samego komiksu, jak i przytoczonej historii.

Cinema Panopticum opowiada historię dziewczynki, która idzie do wesołego miasteczka, gdzie odwiedza namiot tytułowego kina. Tam znajduje pięć projektorów filmowych, które po kolei uruchamia, wrzucając pięć monet. Dzięki temu poznaje dziwaczne historie czworga ludzi, których minęła po drodze do kina. Ostatni kinematograf ujawnia ostatnią opowieść - o niej samej. Czytelnik
nigdy jej nie poznaje. Widać tylko, jak dziewczynka w przerażeniu ucieka z namiotu, rzucając spłoszone spojrzenie prosto w kierunku czytającego.

Od strony formalnej komiks jest majstersztykiem, a wysokiej jakości wydanie w twardej, matowej okładce, z ilustracjami drukowanymi na ładnym, grubym papierze, wzmacnia efekt estetyczny. Tło kolejnych kart jest czarne, a ilustracje wyglądają na grafikę wykonaną techniką linorytową. Kształty tworzone są z drobnych, białych, cienkich jak włos draśnięć rylcem. Taki zabieg sprawił, że punktem wyjściowym dla tworzenia świata komiksu jest ciemność. Światło jest elementem obcym, który wkrada się i walczy o swoje miejsce, podkreślając nokturnową, niesamowitą i oniryczną atmosferę. Ilustracjom nie towarzyszą żadne dialogi, cała akcja opowiedziana jest pantomimiczną grą bohaterów i kadrowaniem, które próbuje podążać za ich wzrokiem.

Tematem komiksu jest panoptykon, którego nie da się sprowadzić do kinematograficznej maszyny. Zgodnie z greckim źródłosłowem oznacza on "wszech wzrok", a tradycyjnie określano nim muzea osobliwości, w których wystawiano osobliwości anatomiczne, dziwadła z pogranicza nauki i mitu, czy woskowe figury. Takie niesamowite kolekcje były mikromodelami kosmosu ukazującymi, że rządzi nim nadrzędna zasada, nawet jeśli wymyka się ona ludzkiemu rozumowaniu. Obie
definicje ustawiają historię w dość interesującym kontekście. Po pierwsze, gabinet cudów charakteryzuje samą budowę opowieści. Tak, jak zbiór eksponatów jest całościowym modelem, złożonym z pojedynczych, interesujących elementów, tak i historia komiksu jest objęta ramą losów dziewczynki wraz z ukazanymi mniejszymi, bardzo dziwnymi opowieściami. Po drugie, "wszech wzrok" naprowadza nas na trop Tajemnicy. Pojawia się pytanie: kto patrzy i co widzi? Kto jest obserwatorem? Z początku wydaje się, że jest nim bohaterka, która odwiedza kino. Pewność jednak kruszeje, gdy w swojej własnej historii staje się ofiarą, obserwowaną przez czytelnika, który jest przyczyną jej przerażenia. Można się spodziewać, że sytuacja była przygotowana znacznie wcześniej przez kogoś trzeciego, kto czekał na dziewczynkę. Kogoś, kto wiedział, że ona przyjdzie do kina i że podejmie się uczestnictwa w swoim przeznaczeniu, a w końcu i fatum. Tutaj do głosu dochodzi trzecia koncepcja panoptykonu, sformułowana przez Michela Foucault. Według niego panoptykon był formą władzy wzroku, niepokojącym stosunkiem między oglądającym a oglądanym. Tajemnicą w tej koncepcji jest to, że nie znamy obserwatora. Być może ten wcale nie istnieje, podczas gdy my, zastraszeni symbolem oka ujętego w święty trójkąt (parafrazowanego w komiksie w postaci logo na kinematografach), czujemy jego piekący wzrok.

W tym miejscu chciałbym wrócić do mojego snu, który był pytaniem o konsekwencje posiadania wiedzy. Co zrobisz, jeśli dowiesz się o sobie prawdy? Jak postąpisz, jeśli ujrzysz, że dokonasz
czynu, który przekracza wszystkie granice twojej moralności, za który sam skazałbyś się na ogień piekła? Czy w ogóle chcesz być dopuszczonym do takiej tajemnicy? Czy nie boisz się tego, kto potrafi ujawnić ci taką wiedzę?

Na okładce pokazana jest dziewczynka, jednym okiem wyglądająca zza kotary - to ikona doświadczenia tajemnicy, wchodzenia w sferę inicjacji. Tym samym komiks zapowiada, że zostaniemy wprowadzeni w miejsce, gdzie przebiega granica, choć jej samej nie przekroczymy. Na ostatniej stronie okładki znajduje się zaś przedstawienie wlotu na żetony do automatu. Włącza on czytelnika w grę z rolą widza. Sugeruje, że za chwilę będziemy oglądać pewną historię, pojawia się jednak niepokój, czy przypadkiem zamiast w ekran nie zajrzymy w lustro.

Thomas Ott przedstawił historię, która ujawnia ukryte znaczenie panoptykonu. Ukazuje się on jako stosunek człowieka do Boga (Architekta, Autorytetu, Obserwatora) objawiającego się w doświadczeniu bycia obserwowanym (w maszynie panoptycznej, na scenie Teatru Świata). O doskonałości kompozycji tekstu świadczy to, że temat konsekwentnie wygrywa się w każdej z mikroopowieści, ujawniając różne swoje oblicza i stawiając kolejne niepokojące pytania. Wpisanie swojej własnej historii w projekcję Cinema Panopticum jest wzbogacające ale i niebezpieczne. Czy odważysz się wrzucić monetę?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Cinema Panopticum
Cinema Panopticum
Cinema Panopticum
Cinema Panopticum

10.0
Ocena recenzenta
8.45
Ocena użytkowników
Średnia z 19 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Cinema Panopticum
Scenariusz: Thomas Ott
Rysunki: Thomas Ott
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: wrzesień 2006
Liczba stron: 104
Format: B5
Oprawa: twarda, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: czarno-biały
Cena: 36,90 zł



Czytaj również

R.I.P. - Best of 1985-2004
Makabreski z morałem
- recenzja
Nowożeńcy
Horror aż brak słów!
- recenzja

Komentarze


~Nick Drake

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
bardzo fajna, rzetelna recenzja.
szkoda rze właściwie więcej jest o samej otoczce treściopwej niz o samym komiksie, ale przy tej pozycji to nawet na miejscu
21-10-2006 20:49
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wkradl sie maly blad. Komiks nie wyglada jak miedzioryt :) Chociazby dlatego ze miedzioryt to technika wklesla, a zatem efektem koncowym sa ciemne kreski na bialym tle. Ten komiks bardziej przypomina linoryty, badz drzeworyty, gdzie to co wydrapane, badz wyryte pozostaje biale, bez farby. Tymczasem do tworzenia swoich plansz Ott uzywa jeszcze innej techniki. Obrazy wydrapuje rylcem w specjalnym czarnym papierze. Technike wymyslili Japonczycy w polowie osiemnastego wieku.
Poza tym fajna recenzja
Pozdrawiam
25-10-2006 11:51
Repek
    C: Autor...
Ocena:
0
...miał świadomość, że to nie musi być miedzioryt i się asekurował: ilustracje wyglądają na grafikę wykonaną techniką miedziorytniczą.

Pozdrówka i dzięki za naświetlenie, jak to działa
25-10-2006 15:39
Mayhnavea
    Racja :]
Ocena:
0
Błąd :] Miałem na myśli technikę trawienia albo suchej igły (efekt raczej w stronę akwaforty). Ale zamiast sprawdzić, zrobiłem spacer na skróty ;)

Swoją drogą ciekawa rzecz na temat techniki Otta. Niestety, nie wiem dokłądnie, jak to było w Japonii, ale kojarzy mi się ze spacjalnymi szablonami do farbowania kimon (cienki, eiemny papier, ażurowe wycninanki w nim poczynione).

Pozdrawiam uważnych czytelników i dziękuję za miłe słowa.

P.S. repku, czy dałoby się poprawić "miedziorytniczą" na "akwafortową"? :]
25-10-2006 23:56
Repek
    Mówisz...
Ocena:
0
...i masz. :) Uroki publikacji internetowych.

Pozdrówka
26-10-2006 00:27
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Alez, bedzie ze sie czepiam :) Mayhnavea akwaforta to rowniez technika wklesla, tak samo jak sucha igla i miedzoryt :) Chodzi o pewna zasade. W technice wkleslej farba wlazi wszedzie tam, gdzie wytrawisz (wydrapiesz) blache. W pracach Otta wyraznie jest odwrotnie. To sa biale linie na czarnym tle. Czyli idac analogiami z pracowni graficznej, farba zostala nalozona na to co nie zostalo wytrawione (wydrapane igla itp.). Zatem znacznie blizej pracom Otta do drzeworytu, badz linorytu (techniki wypukle), w ktorych to technikach rylcami rzezbi sie linie i formy, w ktore farba nie wchodzi, zas samo medium naklada sie potem na to co zostalo. Biale (badz w innym kolorze zaleznym od koloru papieru badz wczesniej spreparowanego podkladu) jest to co wyryles, a nie odwrotnie tak jak w akwaforcie, czy po prostu wszystkich technikach trawienia (również offsecie, choc to naswietlanie). Bedzie ze sie czepiam, ale tak to wyglada :)
Pozdrawiam
Cezary

Ps1: Tutaj jest stronka na ktorej wszystko pieknie opisano http://www.wiw.pl/sztuka/plastyka/ techniki/ Troche marnie z przykladami drzeworytow i linorytow (ale od czego google :) ), natomiast przyklady akwafort i innych technik wkleslych sa calkiem reprezentatywne.


Ps2: Repku ja wiem co autor napisal :) Ja tylko prostuje bledu w postrzeganiu, rozumieniu technik graficznych. Grafika warsztatowa niezle ma sie tylko na uczelniach artystycznych i jest dziedzina powoli wymierajaca. Nic dziwnego, jezeli komus troche myla sie techniki i efekty ktore mozna nimi osiagnac. A ze ja sie grafika warsztatowa zajmuje na codzien, to czuje niejakie poslannictwo do prostowania wszelkich niescislosi :)
26-10-2006 08:36
Repek
    Czarku...
Ocena:
+1
...ależ ja nie mam pretensji - wręcz przeciwnie! Fajnie, że czyta ktoś, kto jest w stanie udzielić fachowych uwag i jeszcze, jak sądzę, nadaje na tej samej płaszczyźnie co recenzent, który [o tym jestem przekonany] rozumie, o czym piszesz.

A publikacja internetowa pozwala poprawić w prosty sposób błędy. :) Czekam na reakcje autora, nie mogę ingerować w tekst bez jego zgody.

Pozdrawiam
26-10-2006 09:07
~C

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ba! Ja to nawet rozumiem ze komus prace Otta moga sie bardziej kojarzyc z akwaforta niz z tym z czym tak naprawde powinny :) Kwestia indywidualnego odbioru :) Prostuje tylko z powodu poslannictwa :)
Zdrowka
26-10-2006 10:11
Mayhnavea
    -_-"
Ocena:
0
Hmm... Wracam do szkoły.

Przyznaję Czarkowi 100% rację (kurczę, pomylić się tak spektakularnie i jeszcze obstwać przy tym jest bardzo odswierzające).

Dla wielu pewnie własnie popełniam samoójstwo jako autorytet w ramach swojej własnej recenzji :D Samobóstwo podwójne, gdyż na piątym roku historii sztuki nie powinienem trzasnąć takiego błędu. Miałem zajęcia i warsztaty z zakresu technik plastycznych, więc tym bardziej mi głupio :] Zrzucam wszystko na karb pospiechu i zmęczenia (co za cudowna kompetencja ludzka - tłumaczenia się przed samym sobą).

A więc, Maestro repku, proszę o poprawienie na linoryt :P Gdyby się okazało, że wciąż tkwi jakiś błąd, proszę o uwagi.

A skoro już panoptykonowi nabiło sie tyle komentarzy, może ktoś dodatkowo pokusi sie o jakies uwagi co do sfery merytorycznej? Tudziez podzieli się swoimi odczuciami na temat tego - skądinąd genialnego - komiksu?
26-10-2006 18:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.