» Recenzje » Ciepłe ciała - Isaac Marion

Ciepłe ciała - Isaac Marion


wersja do druku

O zgniłych trendach w literaturze

Redakcja: Alicja 'cichutko' Laskowska

Ciepłe ciała - Isaac Marion
Po głośnym sukcesie sagi Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer żaden zakochany wampir, wilkołak czy inne wynaturzenie nie jest w stanie zaskoczyć czytelnika. Najnowszą pozycją opartą na tego typu motywie są Ciepłe ciała Isaaca Mariona, który z kolei postanowił wykorzystać stosunkowo współczesny mit, czyniąc zombie głównym bohaterem powieści.

Autor przenosi nas do postapokaliptycznego świata nadszarpniętego w przeszłości tajemniczą katastrofą, w efekcie której pojawiła się zaraza przemieniająca ludzi w krwiożercze istoty rodem z Jestem legendą Richarda Mathesona. Ci, którzy zdołali przetrwać, chronią się w wydzielonych Twierdzach, starając się uniknąć nieszczęśliwego losu pozostałych. Jeden z umarłych, bezimienny protagonista i narrator powieści nazywający siebie po prostu R (od pierwszej litery swego zapomnianego imienia), podczas polowania spotyka Julie. Pożarłszy uprzednio jej chłopaka, Perry’ego, zombie wchłania także jego wspomnienia, w wyniku czego postanawia ocalić kobietę przed śmiercią, zabierając ją na zamieszkałe przez siebie i pozostałych Martwych lotnisko. W miarę upływu czasu ta nietypowa znajomość rozkwita coraz bardziej, zmieniając przy tym dotychczasowe (nie)życie głównego bohatera.

Autor przez całą powieść przeplata główny wątek onirycznymi wizjami przedstawiającymi sceny z życia wspomnianego Perry’ego, oglądane oczyma R. Ogólnie rzecz biorąc, fabuła niczym nie urzeka – łatwo przewidzieć kolejne losy postaci, a przetwarzany po raz setny wątek miłości do odmieńca przyprawia o mdłości: znów czytelnik ma do czynienia z "potworem o złotym sercu, innym niż jego współbracia" oraz banalnymi do przewidzenia schematami typu "brak akceptacji otoczenia dla rodzącego się nowego, wspaniałego uczucia". Do ostatecznego szczytu zwątpienia doprowadza diablo naiwne, patetyczne zakończenie z wymuszonym ckliwym happy endem.

Stworzony przez Mariona świat pełen jest również niekonsekwencji. Począwszy od mgliście wyjaśnionej katastrofy, mającej doprowadzić Ziemię do ukazanego w powieści stanu, skończywszy na idiotycznej strukturze społeczności zombie, z której wywodzi się główna postać. Autor, najwyraźniej chcąc jak najdokładniej ukazać hierarchię i środowisko Martwych, opisuje detale takie jak ceremonie ślubne pomiędzy zmarłymi, adoptowanie przez nich dzieci, rytuały i codzienne obyczaje. Efektem tego jest masa absurdów – po co zmarłym związki czy wychowankowie, skoro są pozbawieni empatii i nie mają potrzeb seksualnych? Dlaczego też R przypomina sobie fragmenty W drodze, skoro nie pamięta nawet tak podstawowych kwestii ze swego wcześniejszego życia jak własne imię? Ba! – chwilami zdolny jest nawet porównywać się do głównego bohatera powieści Kerouaca. Tego typu pozostawionych bez odpowiedzi pytań jest dużo więcej.

Czy można zatem powiedzieć coś pozytywnego o Ciepłych ciałach? Tak, przynajmniej jeśli chodzi o warstwę językową. Styl Mariona, mimo że powieść to jego debiut, wydaje się interesujący – pierwszoosobowa narracja ubrana jest w lakoniczne, wyzute z emocji (przynajmniej przez lwią część książki) zdania. Pisarzowi, dzięki bardzo subiektywnej narracji, udało się w ciekawy sposób ukazać świat widziany z perspektywy zombie: brak zrozumienia wielu kwestii, setki często zupełnie ze sobą niepowiązanych myśli, zimna kalkulacja i cyniczne spojrzenie na rzeczywistość. Język ciekawie współgra z kreacją protagonisty – postać nabiera głębi i do pewnego momentu sprawia wrażenie dobrze skonstruowanej. Wtedy jednak pojawia się wątek miłosny, związana z nim naiwna przemiana i pozostałe typowo romansowe banały niszczące początkowy efekt. Pozostali bohaterowie wypadają już dużo gorzej – Julie to klasyczna amerykańska nastolatka, która kilka dni po tym, jak R wraz z innymi zombie uśmierca jej znajomych, rozmawia z nim, jak gdyby nigdy nic. Mało tego – zaczyna nawet odczuwać sympatię do gnijącego potwora (!). Męczących schematów – takich jak choćby delikatnie stuknięta najlepsza przyjaciółka Julie czy nieumiejący zaakceptować nietypowego związku ojciec – pojawia się dużo więcej.

Nazwanie Ciepłych ciał literaturą najniższego rzędu byłoby nie na miejscu – tekst ma kilka pozytywnych elementów, takich jak styl czy przedstawiony w ciekawy sposób kontrast pomiędzy żywymi i umarłymi, ukazujący w złym świetle rozwój cywilizacji i coraz szybsze tempo życia – czynniki, które niekiedy zmieniają żywych ludzi w bardziej martwych niż rozkładające się zombie. Niestety, autor, najwyraźniej kierując się popytem, poszedł w stronę tandetnego romansu, nie przykładając się do pozostałych aspektów utworu, skutkiem czego losy bohaterów są słabo przemyślane, oni sami sztampowi, a wątek miłosny aż roi się od banałów, rozmywając początkowe wrażenie oryginalności tekstu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
6
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ciepłe ciała (Warm Bodies)
Autor: Isaac Marion
Wydawca: Replika
Data wydania: 12 września 2011
Liczba stron: 308
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 130x200 mm
ISBN-13: 978-83-76741-00-0
Cena: 29,90 zł

Komentarze


~desmettinel

Użytkownik niezarejestrowany
    bezsens
Ocena:
0
chciałabym zauważyć że w książce jest wyraźnie napisane,że zombie nie mają żadnych osobistych wspomnień,nie pamiętają imion,ani nie mogą czytać ale mają pewne wspomnienia co do cywilizacji w której żyli. wiedzą do czego są samoloty itp. więc może dlatego R chociaż nie pamięta takiej podstawy jak własne imię to kojarzy jakieś filmy. to jest częsc bycia zombie-zapomina się określone rzeczy...
01-03-2013 20:28
~liljana

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Uważam, że autor nie pisał tą książkę na poważnie. To odzew na te wszystkie paranormalne romansidła gdzie edwardo urósł do rangi, jakiegoś bożyszcza nastolatek. Jeśli można wzdychać do pachnącego wampira to czemu nie wzdychać do śmierdzącego zombie? I dlatego ta książka jest lepsza niż Zmierzch i inne podobne temu dzieła. Książka jest krótka i na temat nie rozwleczona na 3 tomiszcza, pełna autoironii i czarnego humoru. R jest postacią którą da się lubić, miło obserwować świat jego martwymi oczami.
04-07-2013 18:44

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.