» Blog » Chrono Trigger
08-01-2013 19:13

Chrono Trigger

Odsłony: 99

Chrono Trigger

INFO:

Gatunek:RPG 2D

Firma:Squaresoft

Rok Produkcji:1995 r., PSX (1999 r., US:2001)

Platforma:SNES, PSX

Liczba graczy:1

Muzyka : 8/10

Grafika : SNES: 10/10, PSX: 4/10

Długość gry : 7/10

Grywalność (miód) : 8/10

Klimat : 8/10

Fabuła : 8/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : SNES: Brak, PSX: 5/7/10

Bajery(sekrety,mini gierki itp.) : 8/10

Rozbudowanie : 7/10

Poziom trudności : 7/10

Ocena:8+/10

Miejsce na liście:45+/-

GŁÓWNE POSTACIE:

Crono, Marle, Lucca, Lavos

 

 

Recenzja:

 

        Chrono Trigger zalicza się do tych tytułów, które każdy pasjonat japońskich RPG-ów powinien znać. Jako protoplasta mojego ulubionego od lat Chrono Crossa miał on nie lada wyzwanie. Musiał zadowolić moje oczekiwania wobec niego, które pokładałem z wielką nadzieją. Biorąc pod uwagę jego SNES-owy old school sam tak naprawdę nie wierzyłem, że zaspokoi moje nadzieje z nim związane, zasiadając do niego tak późno. Aby czuć się jeszcze „bliżej” tytułu zająłem się jego wersją odnowioną już na PSX-a, wydaną w zestawieniu z FFIV pod nazwą ”Final Fantasy Chronicles”. Praktycznie niczym się ona nie różni od SNES-owego oryginału, z tym małym szczegółem, iż zaimplementowano tu mangowe filmiki FMV, które we wspaniały sposób urozmaicają przygodę. ;) I jak na rok ’99 przedstawiają się kreską niemal jak wyjęte z Dragon Ball GT, lecz w ogóle to nie dziwi, gdyż jednym z designerów postaci do CT był właśnie Akira Toryiama. ;) Wstawek jest tu nawet sporo i nieźle je posklejano z grą, podkreślając co ważniejsze momenty przygody, która zaczyna się w następujący sposób…

 

Jest rok 1000 A.D. Matka budzi swego syna ze snu. To Crono, nasz czerwonowłosy, nastoletni bohater. Budzi, gdyż za niedługo odbędzie się festyn w specjalnym parku rozrywki Leene Square, gdzie przyjaciółka Crono - inteligentna „wynalazczyni” Lucca wraz z ojcem mają zaprezentować nowy wynalazek. Okazuje się nim wehikuł czasu otwierający portal, do którego zostaje wessana omyłkowo Marle - pewna piękność, na którą nasz młodzieniec wpada przed paroma chwilami. Crono postanawia uratować dziewczynę wskakując także w owy portal. I nie tylko szybko odnajduje dziewczynę, co odkrywa jaką moc ma owa czarna dziura i jakie niebezpieczeństwo czyha na ludzkość. A jest nim Lavos - potężna istota, która już za około tysiąc lat (1999 A.D.) ma się zbudzić i zasiać totalną destrukcję zagrażającą całemu światu! Crono wraz ze swoją ekipą musi powstrzymać ową bestię, odwiedzając przeróżne czasy i miejsca. 

 

A będzie takim choćby początkowe średniowiecze (600 A.D.;), gdzie Crono odnajdzie Marle, a także pomoże pewnej żabie w pelerynie rozwiązać swoje rachunki z czarnoksiężnikiem Magusem. Trafimy także do dalekiej przyszłości (2300 A.D.) gdzie świat to jedna wielka, futurystyczna ruina, a garstka ocalałych ludzi walczy o przetrwanie. Znajdziemy się także w epoce kamienia łupanego (65.000.000 p.n.e!) gdzie pomożemy jednej dzikusce rozprawić się z królem jaszczurów Azalą. W końcu odwiedzimy tajemnicze i mistyczne czasy magów (12.000 p.n.e), z którymi zadrzemy i którzy będą mieli powiązania z Lavosem. Fabularnie gra zatem zadziwia. Jak na totalny pierwowzór PSX-owych RPG-ów fabuła jest po prostu znakomita i przepełniona ciekawymi elementami i pomysłami. Sam motyw podróży w czasie uważam za rewelacyjny, znakomicie zrealizowany i logicznie pomyślany.

 

Mamy tu także po za główną linią fabularną masę questów pobocznych, dzięki którym dowiemy się o wiele więcej o postaciach. A paczka jest tu niczego sobie i jak nigdy totalnie zróżnicowana. Jest Crono, nasz młody heros. Jest tajemnicza Marle i mądra Lucca. Średniowieczny, waleczny Frog, robot przyszłości Robo i prehistoryczna Ayla znakomicie dopełniają tą nieco skromną ilościowo brygadkę. Wszyscy są strasznie fajni i posiadają własne charaktery oraz osobne historie. Posiadają także własne, indywidualne umiejętności, które nabędą podczas rozgrywki. Bo system walki sprowadza się tutaj właśnie do standardowego punktowania doświadczenia, i nabywania w toku nowych zdolności. Zanim o tym, skupmy się na samej walce, gdyż jest ona turowa, tyle iż (podobnie jak w Chrono Crossie) oponentów mamy widocznych, i można ich omijać eksplorując teren (choć często jest to niemożliwe;). Nasze 3-składowe party może standardowo atakować, używać przedmiotów no i rzecz jasna swoich skillów! Element ten zasługuje tutaj na ogromne uznanie, gdyż ataków i umiejętności jest tu ilość mnoga (oczywiście zachowując SNES-owy dystans;) i są już dosyć zróżnicowane. Ofensywa, statusy czy wszelkiego rodzaju RPG-owe bajerki included. ;) Nie koniec na tym, gdyż (prawie) każda z postaci może czarować własnym elementalnym czarem i zdobywać jego wyższe poziomy. Magia to bardzo ważny element każdego rolpleja, więc i w takim prekursorze gatunku nie mogło jej zabraknąć. ;)  Największym smaczkiem natomiast są tutaj ataki łączone, które dane postacie mogą wykonywać podczas starć! Są one zazwyczaj „magio-chłonne” i bardzo przydatne. Samych takich ataków jest mnóstwo i obowiązuje tu reguła „każdy z każdym”. Nieźle. Są także nawet potrójne Unite’y, lecz ja zdobyłem tylko jeden i także czynią niezły łomot! ;) Walka zatem jest tu bardzo fajnie obmyślana i nie nudzi schematami nawet takiego RPG-owego wygę jak Ja w dobie Finala XIII. ;) Tego typu standard przypadł mi zresztą bardziej do gustu, niż choćby rozwiązania z późniejszych Wild Arms czy Grandii.

 

Omówienie świata przed nami, bo podzielony jest on (jak już wspomniałem) na konkretne czasoprzestrzenie. A w każdej z nich zestaw lokacji do zwiedzenia. Tutaj dopiero widać, że mamy do czynienia z gierką ze starego Nintendo, gdyż niektóre lokacje okazują się strasznie małe i nierozbudowane. Mowa tu o miejscach typu sklepy czy jakieś wioski, gdyż ogółem dungeony i labirynty potrafią zadziwić nawet PSX-owego maniaka gatunku swoim rozmachem i wykonaniem. Bywają one nie raz dość długie, pozakręcane i rajcowne, lecz nie da się nie odnieść wrażenia, iż trochę to wszystko miejscami banalne. I dla mnie to plus, gdyż wygodnie się przez to eksplorowało tereny i brak tu dzięki temu jakiejkolwiek frustracji. Po prostu przechodzi się to płynnie i zwinnie. ;)

 

Wykonanie całego świata zasługuje tutaj również na same pochwały, gdyż moim zdaniem jest to szczyt graficznych możliwości Super Famicom’a. Kolorowe postaci (Frog przykuwa uwagę;), szczegółowość (bronie potrafią się już różnić wyglądem!) i poziom wykonania na bank powodował wytrzeszcz oczu graczom roku ‘95. Wszelkiego rodzaju rozbłyski, czary czy wszelakiej maści efekty wizualne upiększające grę wypadły wspaniale, i mało mnie to obchodzi, że już za czasów początków PSX-a sprawiały wrażenie archaicznych do bólu i drewnianych. ;) Totalnym zaskoczeniem natomiast okazał się soundtrack. Mimo, iż stworzony za czasów „przed-PSX’owych” powalił mnie swoim klimatem i cudownymi aranżacjami! Kawałki brzmią fantastycznie, z polotem i rozkręcają się w świetny sposób. Aż trudno było mi miejscami uwierzyć, że gram właśnie w pierwowzór wszystkich RPG-ów, które dotychczas ukończyłem. Takie perełki jak „Schala’s Theme”, „Ruined World”, „Sealed Door”, czy „Undersea Palace” zachwycają i po prostu błyszczą niezapomnianym nastrojem. I tutaj jeszcze mała uwaga, gdyż nie zapominając, iż to przede wszystkim pierwowzór genialnego Chrono Crossa, niewiele tu klimatu owego uświadczyłem. Po za niektórymi motywami Trigger stanowi wg mnie zupełnie odrębny świat i klimat niż ten, którym Cross zamiótł wszystko i wszystkich. ;)

 

Na koniec kilka bajerów do wymienienia. Pierwszym jest fakt, iż z głównym bossem możemy zmierzyć się już w mniej/więcej…połowie gry! Wtenczas odkrywamy główny „holl” gry (End of Time), gdzie nie tylko teleportujemy się do dowolnego czasu, lecz także rok 1999 A.D. stoi przed nami otworem. ;) Wydaje się to bez sensu, gdyż szanse z Lavosem mamy dopiero pod koniec przygody. Nic to, gdyż po ukończeniu gry zachowujemy stare statusy i levele i dzięki możliwości wcześniejszej walki dane nam będzie odblokować nowe zakończenia! A jest ich…11!! Czyli podobnie jak Cross, i już tutaj widać było zaangażowanie Square w rozbudowania. Innym szczegółem jest sama ilość opcji samej gry. Możemy już tutaj zamieniać wygląd ramki, szybkość dialogów/starć, czy też modyfikować system walki (Active/Wait). No jak na SNES-a to naprawdę coś cudownego i można tu sobie wsio poustawiać jak się chce. ;) Mini gierki w grze to także częsty patent. Już na samym początku na Leene Square możemy sobie pograć w różne „popierdółki”. Podczas dungeonów także nie jeden element zręcznościowy nam się przytrafi. Spotkanie z  Johnnym w przyszłości za to daje nam możliwość pościgania się bolidem! W nieco archaicznym i banalnie wykonanym stylu, ale jednak! Toż ta gierka powstała przed wielkim FF7!! ;)

 

Świetna to pozycja. A z perspektywy SNES-a: genialna! A pytanie postawione wobec niej na początku chyba staje się już retoryczne. ;) Jednak muszę tu niestety ocenić Triggera z perspektywy ogółu. Dlatego Trigger dostaje w pełni zasłużone 8+. Może powinien dostać więcej? Nie wiem. Nie mam tu takiego sentymentu jak do w/w FF7 czy Suikodena 2, czyli jak zawsze subiektywizm rządzi. ;) Lecz absolutnie nie ma to żadnego znaczenia, gdyż bez dłuższych dywagacji jest to najlepsza gra na stare, przed-PSX-owe generacje konsol i absolutnie godny prekursor nie tylko Chrono Crossa, lecz także wszystkich PSX-owych RPG-ów, jakie miałem przyjemność ukończyć.

 

 

PIERWSZY KONTAKT:

Jesień 2011

 

ULUBIONE POSTACIE:

Crono - Ciekawy młodzieniec. Odważny i bohaterski. No i świetnie się nim walczy, a jego Luminaire jest zajefajne!! ;)

Frog - Żaba…a może jednak Glenn - oddany przyjaciel nieżyjącego rycerza Cyrus’a, który zostaje zaklęty w płaza? Jedna z moich ulubionych tu postaci. Świetnie walczy, a jego dominujący kolor zielony wprowadza nieco kolorystyki do rozgywki ;)

Ayla - Dzikuska z czasów prehistorycznych potrafi nieźle nakopać! Jej rezolutność oraz prosty język dodają jej sporo wdzięku ;)

Magus - Główny problem Froga. Czarodziej ten to szycha jakich mało. Walka z nim jest niczego sobie, a i czy on taki do końca zły? ;)

Marle - Piękność ta okaże się nie tylko przyjaciółką Crono. Sporo ma przed nami (i chyba przed samą sobą;) tajemnic

Lavos - Główny problem wszystkich! Lavos to naprawdę groźne monstrum. Da o sobie poznać już podczas pierwszych godzin gry, a finałowa walka z nim to na serio ciężka batalia! Trudny boss w diabli! ;)

 

TOP 10 OST:

1. Peaceful Days/Memories of Green/Wind Scene/Ruined World (Map)

2. Frog’s Theme

3. Manoria Cathedral

4. Sealed Door

5. Magus Battle Theme

6. Tyran Castle

7. Corridors of Time

8. Schala’s Theme

9. Undersea Palace

10. Black Dream & Final Battle

 

PLUSY:

+ Zaskakująco dobry OST! Moje największe, pozytywne zaskoczenie ;)

+ Niesamowity Old School!

+ Sporo opcji jak na SNES-ową gierkę

+ Ciekawa, nowatorska ówcześnie fabuła

+ Ogólna prostota, uproszczenia i wygodne rozwiązania nie wywołujące frustracji poprzez skomplikowanie

+ Grafika! (SNES)

+ Nie raz zaskakujące patenty, które posłużyły jako wzór w przyszłych grach Square

 

MINUSY:

- Grafika (PSX)

- Niektóre momenty (łazisz z kąta w kąt nie wiedząc co robić dalej)

- Zbyt częste miejscami dungeony oraz walki. Może to czasem zmęczyć ciąglą eksploracją i żmudnymi bataliami

- Obecnie: niektóre elementy chyba jednak za bardzo „old school’owe” (np. chodzący w miejscu „citizeni”). Zbytni archaizm który potrafi odepchnąć od ekranu w dobie PS3.

 

SCREENY:

 

 

Komentarze


Lasard
   
Ocena:
+3
Najlepsza gra tego typu na świecie! Bije na głowę nawet wszystkie Final Fantasy.
08-01-2013 19:27
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
co to za pedalskei gierki wyglonda jak dragon boll
08-01-2013 19:27
Tyldodymomen
   
Ocena:
0
w kategorii jRPG jedna z lepszych, ale do Xenogears wciąż jej daleko.
08-01-2013 19:56
Kazuya86
   
Ocena:
0
Lasard: Bez przesady ;) Choć bardzo żałuje że tak późno sie za nią zabrałem. Mimo to doceniłem jej kunszt.

Tyldo: No zgadzam się. Xeno był nieziemski klimatem i rozwiązaniami. I te wnerwiające dungeony hehe. Pamiętam ile Deus mi napsuł krwi (i labirynt i boss;)

Pedalski użytkownik niezarejestrowany: noooo..."wyglonda" jak dragon booooll yyy....eee..."naum" sie pisać moronie...
08-01-2013 20:58
Xolotl
   
Ocena:
0
Kazuya, chyba ściebie. Finale są słabsze niż Trigger i koniec kropka, nie kłóć się:)

No i polecam trzaskać w chrono na dsie. Dobra platforma, dobra gra(podobno są jakieś poprawki;).

ed. No właśnie, nie wymieniłeś, że ta gra wyszła też na ndsa. Wstydź się.
09-01-2013 00:58
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
samjestes moron thayboju
09-01-2013 07:01
Darken
   
Ocena:
0
Można było zdobyć dodatkową postać postać do drużyny, tego złego przeciwnika Froga.

Gra jest imho najlepszym jrpgiem. :)
09-01-2013 11:34
Kazuya86
   
Ocena:
0
Xolotl: No chyba nie! FF7 i Suikoden 2 zmiatają Triggera w pył. To świetny RPG, ale będę się jednak kłócił ;) Nie wymieniłem że na DS-a? No to już sie poprawiam...

Gra wyszła także na DS-a...

Happy? :P Nie no faktycznie umknął mi ten szczegół ;)

Darken: Magusa można było mieć w normalnej wersji na SNES-a i PSX-a. Ale dopiero pod koniec gry

Użytkownik niezarejestrowany: Sam jesteś thayboyem moronie (gosh, co tu za dzieci wchodzą?:/)
09-01-2013 17:02
~OsA

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sory ale Chrono Trigera trzeba porównywać z grami z mniej więcej tego samego okresu (np. FF6). A na tym polu... nawet GENIALNY Final Fantasy 6 nie umywa się do Chrono.

Co do walki z Lavosem- Jak kojarzę (ale mogę się mylić), do End of Time dostajemy się po 2 lokacji (3 licząc z "czasami współczesnymi)- czyli na pewno wcześniej niż połowa gry. Do tego sam Lavos miał dynamiczny poziom (czy jak to nazwać)- mogłeś podejść do walki na 1 lvl i na 101 lvl... walka byłaby równie interesująca.

Levelowanie w Chrono jest dużo lepszy niż w jakimkolwiek jRPGu z czasów S/NESa -nie jest męczące i monotonne a system ataków łączonych- EPICKIE

Co do ilości bohaterów- w przeciwieństwie do FF6 tutaj KAŻDY jest fajnie poprowadzony, jego historia ma MOMENTY a interakcja z innymi jest naprawdę interesująca. Każda z postaci ratuje świat... ale nie koniecznie dla tego, że tak należy/że jest wybrańcem (no... nie licząc głównej 3)

Małe lokacje? Jako fan SNESowych jRPGów muszę powiedzieć, że lokacje są normalnych rozmiarów. Z resztą... zagraj sobie w Neverwinter Nights, Baldurs Gate czy inny klasyczny cRPG- tam też każdy budynek jest malutki... do tego musisz czekać chwilę aż się załaduje.
10-01-2013 09:26
Kazuya86
   
Ocena:
0
FF6 przeszedłem kiedyś do połowy i jakoś nie skończyłem. Być może sie za niego jeszcze zabiorę. Z dzisiejszej perspektywy również Trigger wg mnie górą. No może ten Lavos był trochę wcześniej niż połowa. Dlatego napisałem "mniej/więcej" ;) Co do lokacji to niestety nie mogę porównać ich do innych SNES-owych RPG-ów bo niewiele ich ukończyłem. Tutaj jest tak że dungeony rozbudowane są znacznie, natomiast "miasta" składają się z zaledwie jednego/dwóch lokacji. Tu zdania nie zmienie i oczywiście nie uwzględniłem tego w minusach, bo mam na uwadze wiek gry. Dzięki za obszerny komentarz panie OsA ;)
10-01-2013 17:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.