» Blog » Chcesz być jak Kazik?
27-09-2009 00:43

Chcesz być jak Kazik?

W działach: Muzyka, Kazik, Inne | Odsłony: 37

Na początek małe zadanie logiczne.

Co trzeba zrobić żeby poczuć się jak Kazik?
Trzeba ściągnąć z sieci jego najnowszą płytę.
Dlaczego?
To proste, Kazik powiedział, że kto ją ściągnie to k****.
K**** to nic innego jak wulgarne określenie prostytutki.
Pamiętamy jak artysta Kazik śpiewał, że wszyscy artyści to prostytutki.
Chcesz się poczuć jak Kazik – ściągnij "Hurra!".

Przed premierą do sieci trafiła nowa płyta Kultu. Gromy poleciały na głowy ściągających – pomimo, iż samo ściąganie muzyki z sieci jest legalne. Ostatnio media informowały również o ujęciu jednego z rozpowszechniających. Nie przeczytałem jednak nigdzie, ani nie słyszałem, by oburzony Kazik miał jakieś pretensje do swoich współpracowników, a przecież płyta w sieci tak sama z siebie się nie pojawiła. To ktoś z ludzi, którzy mieli do niej dostęp przed premierą wrzucili ją w sieć. Ryba zawsze psuje się od głowy.


Przy okazji tego incydentu znowu pojawia się temat jak wykorzystać nowe technologie tak by obie strony były zadowolone. Ze strony twórców i wydawców – zdawać by się mogło kreatywnej części społeczeństwa – słychać tylko postulaty kolejnych prawnych ograniczeń. Są jak dziewica, która chciałaby i się boi. Chcieliby wykorzystywać najnowszą technologię w nagraniach i promocji, a jednocześnie się jej boją.

Zamiast więc narzekać i biadolić może czas wreszcie przystosować się do nowych warunków i zacząć je wykorzystywać. Zamiast sklepów z nagraniami założyć instytucję rejestrowania plików. Stworzyć możliwość by fan po ściągnięciu z sieci pliku mógł go zalegalizować, zapłacić tę przysłowiową złotówkę artyście i wydawcy. Ponieważ nad dystrybucją, jak widać wydawca nie ma kontroli niech zostawi część dystrybucji samym fanom i zwróci się o dobrowolną rejestrację i opłatę za korzystanie z czyjejś pracy. Zamiast kija zachęta, dobrowolna zapłata to coś realnego.

Wydawcy i artyści nie bójcie się internetu, pamiętacie piosenkę Video Killed the Radio Star? Ja ciągle słucham radia, a video odeszło do historii.

Na koniec jeszcze obrazek i piosenka – śpiewać na wiadomą melodię.

Ach ci fani to brudne świnie,
Kara na pewno ich nie ominie,
Niech się tylko powinie noga,
Przed Kazikiem zdejmie ich trwoga.
Marnie skończy kto nie zapłaci,
Znikną z polskiej sieci piraci,
Vlepki spłodzą i z ich pomocą zwalczą straszne zło
Bardzo, bardzo tego chcą...

Na głowie ma strzępy włosów,
Żale swe w Metrze wyleje,
Zabrzmi potężny chór głosów,
Że kurwy to i złodzieje

Krzywdę robią polskiej piosence
Ukraść chcą ją, te pokurwieńce.
W internet wpuścić chcą ją, o Boże,
Kto powstrzymać postęp pomoże?
Wróćmy prędko do analoga,
Bo empetrójka jest nam wroga,
Byle z dala od sieci bagna, bo nie sprzyja nam!
Tam się czai straszny fan...

Na głowie ma strzępy włosów,
Żale swe w Metrze wyleje,
Zabrzmi potężny chór głosów,
Że kurwy to i złodzieje

Znów się nieźle ponoć upili,
Znów w hotelu okna wybili,
Znów męczyli się, Boże drogi,
W studiach nagrań, myli podłogi.
Tylko czemu choć niepopłatne
Wciąż to robią, robią zajadle.
I głośno klnąc, machając dłonią, winnych szukać chcą
A kto to w sieć wrzucił ją?


Na głowie ma strzępy włosów,
Żale swe w Metrze wyleje,
Zabrzmi potężny chór głosów,
Że kurwy to i złodzieje

Ech, artysta pięknie się stara,
Kosi pieniądz, ma Jaguara,
Jak te fakty z żalami zgodzić,
Rzadziej zaczną płyty wychodzić?
Kiedy pytam kryje rumieniec,
Stać go tylko na potępienie
Czemu sieci nie wykorzysta - by mu dochód wzrósł?
Czemu toczy pianę z ust?...

Na głowie ma strzępy włosów,
Żale swe w Metrze wyleje,
Zabrzmi potężny chór głosów,
Że kurwy to i złodzieje!

Komentarze


Jeremiah Covenant
   
Ocena:
+3
Dobre.
27-09-2009 01:13
ment
   
Ocena:
+4
+1 dla poglądów, +2 dla formy ich prezentacji :)
27-09-2009 10:08
Molik
   
Ocena:
0
Tylko popraw to "pomoRZe" w drugiej zwrotce i będzie git ;) . O ile się ktoś do przekleństw nie doczepi...
27-09-2009 12:27
Szept
    @ Molik
Ocena:
0
Ups :) dzięki, poprawione :)
27-09-2009 12:34
ment
   
Ocena:
-1
Płytę przesłuchałem -niewarta obciążenia łącza. Ale to może właśnie Kazika boli -ludzie przekonają się o bezszałowości produktu i nie kupią.
Dla mnie to jest właśnie zaleta netu -mogę kupić to, co mi się naprawdę spodoba, resztę odpuszczając po zapoznaniu się.
A że większość mi się nie podoba i iphona zapełnia stuff z jamendo, ewentualnie rzeczy ściągnięte ze źródeł, w których nie muszę udostępniać (nie łamiąc tym samym polskiego prawa), oszczędzam sobie wydatków -więcej na browar, fajki i zielsko. :)
27-09-2009 12:43
Szept
   
Ocena:
0
Kina powinny wprowadzić opłatę po seansie, wcześniej płacisz tylko za obsługę techniczną, a po filmie wychodząc dopłacasz stosownie do oceny filmu. Może wtedy więcej by było w filmach "zachodnich" treści, a mniej fajerwerków, a nasze filmy stały by się bardziej strawne.
27-09-2009 13:18
ment
   
Ocena:
0
Utopia. Wątpię, że takie rozwiązania zostaną wprowadzone przez ludzi, którzy żyją z tego. Jeśli już coś się ruszy, to przez śmierć systemu, spowodowaną olaniem przez klientów.
I nie chodzi tu o przyklejanie łatki szlachetnego buntownika piratom, bo szczerze wisi mi i powiewa, czy dla kogoś jestem złodziejem, o ile mogę za darmochę obejrzeć czy posłuchać czegoś. Jeśli film jest dobry, idę później do kina, jeśli płyta dobra -kupuję (choć tu już dużo rzadziej), ale syfu nie wspieram pieniędzmi. Nie mam w tym misji, po prostu nie chcę być naciągany.

UPC jest moim stróżem wolności konsumenckiej. ;)
27-09-2009 14:51
Scobin
   
Ocena:
+2
"Ale to może właśnie Kazika boli -ludzie przekonają się o bezszałowości produktu i nie kupią".

Oczywiście, że tak! Przecież wolno piracić wszystkie produkty, które w swoim sumieniu uczciwie oceniliśmy na mniej niż 11/10.

Właściwie to twórcy powinni nam nawet dopłacić za to, że daliśmy się złapać na tanią przynętę (straty moralne itp.). Szykuję list otwarty w tej sprawie, kto podpisze?


Motyla noga, a podobno to ja za bardzo wierzę w ludzi... Już widzę te tabuny piratów, którzy nagle poczuwają się do zapłacenia twórcom za ich dzieła, mimo że wcześniej zapełniali swój dysk bzdurylionami plików, których nawet nie mają czasu drugi raz obejrzeć/przesłuchać.

Nie wiem, może kiedyś to będzie miało sens, ale w przewidywalnej przyszłości nie widzę sposobu na przeskoczenie problemu freeridingu (hmm, czy to ma jakąś ładną polską nazwę?).

PS: Sorry za dwa edity z rzędu, to już ostatni. :)
27-09-2009 16:08
ment
   
Ocena:
0
@Scobin
Serio, płyta za ileśtam zeta jest. Gdybym kupił, to żałowałbym. Ściągnąłem z chomika, więc nie popełniłem przestępstwa. Przesłuchałem -nie spodobała się, więc idzie precz z dysku.
Czy ktoś jest tu poszkodowany?

Do edita Twojego: kto cierpi na tym, że ściągnę pierdyliard empetrójek, których potem nie słucham? Serio, kto szkodę ponosi?
27-09-2009 16:15
Scobin
   
Ocena:
0
Na Wiki (w kolejnym edicie powyżej) masz odpowiedź. :-)
27-09-2009 16:20
ment
   
Ocena:
0
Ha, ale to nie jest przypadek freeridingu.
Freeridingiem byłoby piracenie muzy/filmów i korzystanie z tak nabytych dóbr.
Z kolei ściągnięcie jakiejś treści i nie korzystanie z niej jest w zasadzie równoznaczne z niezapoznaniem się z nią i brakiem na to chęci.

Ściągając płytę Kazika daję mu szansę. Jeśli będzie dobra, kupię ją. (Przyjmijmy ten model do dyskusji, bo osobiście nie zawsze jestem tak szlachetny.)
Okazało się, że nie przypadła mi do gustu -sorry, Kaziu, nic z tego, nie kupię od Ciebie płyty.
Freeriderem byłbym wtedy, gdyby płyta mi się spodobała i słuchałbym jej sobie wciąż, licząc, że inni kupią dość kopii, by Kazik na bruk nie wyleciał. Gdyby mi zależało na dalszej Kazika działalności.
Jednak Kazik i jego twórczość mi generalnie zwisają, a pliki i tak idą do kosza i tyle.

Pytanie: czy to, co zrobiłem, w jakikolwiek sposób przyczyniło się do niezyskania/utraty zysku Kazika bardziej, niż gdybym w ogóle płytą się nie zainteresował?


Edit: co do polskiego odpowiednika freeridingu -pasożytnictwo mi pasuje. :)
27-09-2009 16:31
Scobin
   
Ocena:
+1
"Ściągając płytę Kazika daję mu szansę. Jeśli będzie dobra, kupię ją. (Przyjmijmy ten model do dyskusji, bo osobiście nie zawsze jestem tak szlachetny.)".

I w tym problem. To znaczy: nie w Twojej osobie [bo bardziej interesuje mnie szersze zjawisko, niż to, co Ty robisz u siebie w domu :-)], ale w tym, że masa ludzi w żaden sposób nie zapłaci ani za dobre filmy/muzykę, ani za słabe.

Gdybym sam był dziadkiem... autorem muzyki/filmów, to średnio by mi się uśmiechało, że zapłacą za nie tylko ci ludzie, którzy akurat w niedzielę pod prysznicem będą mieli taki kaprys. (Przy czym być może empetrójek dotyczy to "słabiej" ze względu na to, że podobno zdecydowana większość zysków muzyków pochodzi z koncertów).


Pasożytnictwo: do rozważenia, ale na razie znikam. :)
27-09-2009 16:35
~Borys

Użytkownik niezarejestrowany
    LOL
Ocena:
+1
Właśnie w takich momentach widać jak na dłoni hipokryzję zwolenników jumania. W rozważaniach dotyczących szlachetności pirackiego procederu często mówi się o wykonawcach, którzy bardzo by chcieli udostępniać swoją twórczość za darmo, tylko nie pozwalają im na to Złe Koncerny. Fani chcą pomagać artystom, artyści chcą pomagać fanom; i wszyscy żyliby w komunistycznej szczęśliwości, gdyby tylko nie Przestarzałe Regulacje Prawne i Chciwość Wydawców.

Ale gdy jakiś artysta (i to nie początkujący, ale o wyrobionej marce) nazwie jumanie po imieniu i powie wprost (w niecenzuralnych słowach, ale taki już jego image), że nie życzy sobie, aby jego utwory piracić -- o, wtedy trzeba szybko go obsobaczyć. Wykrzyczeć, że jest niesprawiedliwy, niekreatywny, tchórzliwy i uwstecznia myśl postępową.


@Szept
"Zamiast więc narzekać i biadolić może czas wreszcie przystosować się do nowych warunków i zacząć je wykorzystywać. Zamiast sklepów z nagraniami założyć instytucję rejestrowania plików. Stworzyć możliwość by fan po ściągnięciu z sieci pliku mógł go zalegalizować, zapłacić tę przysłowiową złotówkę artyście i wydawcy."

Mhm, tak, już widzę, jak hurtowi jumacze, którzy ściągają po kilka(naście) gigabajtów muzyki miesięcznie, płacą "po przysłowiowej złotówce" za każdy plik.


"Kina powinny wprowadzić opłatę po seansie, wcześniej płacisz tylko za obsługę techniczną, a po filmie wychodząc dopłacasz stosownie do oceny filmu. Może wtedy więcej by było w filmach "zachodnich" treści, a mniej fajerwerków, a nasze filmy stały by się bardziej strawne."

Genialny pomysł! Ja mam jeszcze inny: Producenci samochodów powinny wprowadzić opłatę po trzyletnim okresie jazdy próbnej, wcześniej płacisz tylko za surowce, z których samochód zbudowany, po trzech latach dopłacasz stosownie do oceny samochodu. Nie, wróć, za surowce w sumie też nie powinno się płacić. Przecież jeżdżąc samochodem marki X będziesz robił jej przez trzy lata reklamę!


@Ment
"Dla mnie to jest właśnie zaleta netu -mogę kupić to, co mi się naprawdę spodoba, resztę odpuszczając po zapoznaniu się."

Po pierwsze, z byciem konsumentem związane jest pewne ryzyko, bo prędzej czy później nabędziemy produkt, który nie będzie nam odpowiadał. Life is brutal. Po drugie, nie wiem jak Ty dobierasz utwory muzyczne, filmowe i książkowe, które chcesz odsłuchać, obejrzeć lub przeczytać -- może rzucasz za każdym razem k1000? -- ale ja śledzę po prostu twórczość interesujących mnie autorów, reżyserów, wykonawców oraz rozwój interesujących mnie gatunków, oraz czytam recenzje. Przy takim podejściu rozczarowania nie spotykają mnie wcale tak często. A jeżeli Ty jesteś taki strasznie wybredny i większość rzeczy Ci się po prostu nie podoba, to zrezygnuj z konsumpcji kultury w ogóle -- zaoszczędzisz mnóstwo czasu.
27-09-2009 18:12
ment
   
Ocena:
0
@Borys
Nie widzę powodu, żeby się z konsumpcją kultury żegnać. Powody są dwa:
1. w zalewie kupy można wyłowić coś interesującego (kupa, coś interesującego -dla każdego będzie to coś innego);
2. recenzje i trailery mało dla mnie znaczą, szczególnie od momentu zapoznania sie z Inglourious Bastards, którego trailery bezczelnie wprowadzały w błąd, a recenzje nie przystają do mojego gustu.

Zresztą, co bym nie ściągał, to i tak, jeśli nie udostępniam, twórcy mogą mnie między pośladki pocałować, bo z polskim prawem w konflikt nie wchodzę. Co nie jest zabronione, jest dozwolone.
Można się pienić, że to niemoralne, ale kij mnie to obchodzi -tak samo niemoralne jest wyłudzanie mojej kasy na w większości marne dzieła kultury.
Krytycy piractwa też mnie mało obchodzą, zupełnie jak wolny Tybet i inne bzdury.

Może to jest zużyty argument, ale i tak za dostęp do większości tworów kultury (większości = tej części, która mi się nie podoba) nie będę płacił, bo i tak nie rozpowszechniając ściągniętych treści, nie różnię się w ogólnym rozrachunku z tymi, których te twory nie zainteresują na tyle, by chcieli się o nich cokolwiek dowiedzieć.
Fakt, że zdarza mi się obejrzany tak film obejrzeć później w kinie, czy przesłuchaną płytę kupić, stawia mnie nawet wyżej od tych niezainteresowanych w ogóle, bo generuję jakieś zyski dla twórców.
27-09-2009 18:49
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
tak samo niemoralne jest wyłudzanie mojej kasy na w większości marne dzieła kultury

Przypomnisz mi nazwę tej agencji, która zmusza ludzi do zapoznawania się z dziełami kultury?
27-09-2009 19:24
ment
   
Ocena:
-2
Przypomnisz mi nazwę tej agencji, która zabrania ludziom zapoznawania się z dziełami kultury, poprzez ściąganie (nie udostępnianie) z netu?
27-09-2009 19:35
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Zacytuj, proszę, bardzo konkretnie, do której części mojej wypowiedzi się odnosisz.

"Powiedziałem jedynie to, co powiedziałem", cytując Schopenhauera w "Erystyce".

EDIT: Żeby nie być gołosłownym, znalazłem źródło cytatu. Tłumaczenie brzmi "powiedziałem tylko tyle i nic więcej". Schopenhauer Artur, "Erystyka, sztuka prowadzenia sporów", Sensus, Sensus, Gliwice. Str. 61, (fortel 23).
27-09-2009 19:44
ment
   
Ocena:
+1
1. Wyłudzenie nie polega na przymusie, wyłudzenie w sensie oszustwa przynajmniej.
2. Swoje zarzuty skieruj wpierw w swoją stronę, dopiero później w moją.
3.
Według zgodnej opinii odbiorców tej pracy Schopenhauera, pokrywającej się zresztą z wielokrotnie przez niego podkreślanym stanowiskiem, nie należy traktować Erystyki jako elementarza czy przewodnika do stosowania oszukańczych (szalbierczych wg Kotarbińskiego) reguł w sporze niezależnie od tego po której stronie jest słuszność, prawda. Wręcz przeciwnie, intencją autora osteologii erystyki było podanie znającym jego pracę możliwości uprzytomnienia sobie różnych potencjalnych przyrodzonych lub wyćwiczonych wykrętnych forteli używanych w sporach przez ludzi nierzetelnych.


Też czytałem, dziękuję.
27-09-2009 19:59
Szept
    @ Borys
Ocena:
-1
"Mhm, tak, już widzę, jak hurtowi jumacze, którzy ściągają po kilka(naście) gigabajtów muzyki miesięcznie, płacą "po przysłowiowej złotówce" za każdy plik."

Nie jesteś chyba tak naiwny by sądzić, że zaproponowane rozwiązanie jest złotym środkiem. Oczywiście, że całe mnóstwo ludzi dalej ściągałoby tak jak ściąga za darmo. Rzecz w tym, że wśród tych tłumów są ludzie którzy obejdą się bez kolorowego pudełka, bez krystalicznej jakości nagrania płyty CD, bez całej masy pierdół dołączanych do wydawnictw, a którzy chętnie zapłacą za produkt. Nie za całą płytę z której warta uwagi jest jedna lub dwie piosenki, ale za to czego będą słuchać i używać.
Dla takich ludzi jest proponowane przeze mnie rozwiązanie.
Napisałeś że jest 'do bani' bo nie obejmie wszystkich, a znasz jakieś które wszystkich obejmie? Chyba nie powiesz że byłby to zakaz?

Przykład z samochodem mono nie trafiony w przypadku bubla mam prawo do reklamacji, czy jeśli oglądnąłem film, który nie jest taki jakim go reklamowano mogę złożyć reklamację i żądać zwrotu kosztów?
Zresztą rozglądnij się dokładniej już wielu producentów dostosowuje swoje produkty pod sugerowany model sprzedaży - kliencie nie jesteś zadowolony z tego co kupiłeś, znalazłeś tańszą ofertę zwrócimy ci pieniądze.
Do wydawców to ciągle nie dociera, głownie chyba dlatego, że ocena filmu/piosenki/książki/gry jest znacznie bardziej subiektywna niż produktu materialnego.

BTW śmieszy mnie maniera nazywania legalnej czynności pobierania z sieci złodziejstwem. Po to mamy cały szereg słów w języku polskim żeby właściwie nazywać określone zjawiska. Kradzież ma tam swoje zdefiniowane miejsce i nie jest to to samo co legalne bądź nielegalne kopiowanie i wykorzystywanie plików.

Ostatnia rzecz.
wydawcy i twórcy mają swoje święte prawo do takiej formy dystrybucji jakie sobie wymyślą. Mogą narzucić taką cenę jaką chcą - ich produkt ich prawo. Nikt do życia nie potrzebuje koniecznie filmu/piosenki/książki/etc.
Wydawcy muszą mieć jednak świadomość, że nie działają w próżni i to co oni wymyślą spotka się z oceną klienta. Liczenie na to że klient kuszony i prowokowany reklamami pozostanie obojętny na produkt na który go nie stać jest dość naiwne.
Należy tu pamiętać, iż pomimo usilnie forsowanego poglądu jakoby produkt materialny i treść miały taki sam status (te reklamy, które muszę oglądać przed każdym filmem jaki kupiłem, a których żaden pirat nie widzi włączając zassany film) w rzeczywistości tak nie jest.

Twórcy z jednej strony chcąc by pobrana z sieci piosenka była traktowana jak skradziony z parkingu samochód z drugiej zapominają (?) że stworzenie takiej piosenki nie jest obarczone takimi samymi kosztami podatkowymi jak stworzenie samochodu. 50 procentowe koszty przychodu do czegoś też zobowiązują.

Pomijając już zupełnie miejsce w kulturze jakie zajmuje sztuka i misję jaką zawsze ze sobą niosła.
27-09-2009 20:18
~Borys

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@Ment
"1. w zalewie kupy można wyłowić coś interesującego (kupa, coś interesującego -dla każdego będzie to coś innego);"

Ale musisz koniecznie łowić w kupie? Żyjemy w erze informacji, lokalizowanie rzeczy potencjalnie interesujących nie jest trudne. Niektóre z tych rzeczy będą okazywać się bardziej interesujące, inne mniej, ale z prawdziwym szajsem będziesz się -- stosując taką strategię -- spotykał bardzo rzadko. Chyba że jesteś bardzo wybredny, ale ponadprzeciętna wybredność jest akurat Twoim problemem, nie problemem właścicieli praw intelektualnych różnych dzieł.


"2. 2. recenzje i trailery mało dla mnie znaczą, szczególnie od momentu zapoznania sie z Inglourious Bastards, którego trailery bezczelnie wprowadzały w błąd, a recenzje nie przystają do mojego gustu."

Tak, już tu gdzieś widziałem Twoją recenzję (wideorecenzję?) "Inglourious Basterds". Strasznie mi przykro, że właśnie ten film załamał do reszty Twoją wiarę w obowiązujący model dystrybucji.


"Zresztą, co bym nie ściągał, to i tak, jeśli nie udostępniam, twórcy mogą mnie między pośladki pocałować, bo z polskim prawem w konflikt nie wchodzę. Co nie jest zabronione, jest dozwolone."

Ja akurat nie mówię o prawie. Nie wszystko, co nieetyczne, jest zakazane prawem; nie wszystko, co zakazane prawem, jest nieetyczne.


"Fakt, że zdarza mi się obejrzany tak film obejrzeć później w kinie, czy przesłuchaną płytę kupić, stawia mnie nawet wyżej od tych niezainteresowanych w ogóle, bo generuję jakieś zyski dla twórców."

Jestem wzruszony.


@Szept
"Nie jesteś chyba tak naiwny by sądzić, że zaproponowane rozwiązanie jest złotym środkiem."

Ty wydajesz się tak sądzić -- takie odniosłem wrażenie po przeczytaniu Twojej notki. Nawet jeśli Ty tak nie sądzisz, to właśnie tak uważa wielu innych jumaczy.


"Nie za całą płytę z której warta uwagi jest jedna lub dwie piosenki, ale za to czego będą słuchać i używać.
Dla takich ludzi jest proponowane przeze mnie rozwiązanie."

Zajrzyj czasem na www.amazon.com, ewentualnie poguglaj inne muzyczne sklepy internetowe, które pozwalają na zakup pojedynczych utworów przez internet.


"Napisałeś że jest 'do bani' bo nie obejmie wszystkich, a znasz jakieś które wszystkich obejmie? Chyba nie powiesz że byłby to zakaz?"

Ja jestem w 100% zadowolony z modelu dystrybucji dóbr intelektualnych, jaki obowiązuje obecnie.


"Przykład z samochodem mono nie trafiony w przypadku bubla mam prawo do reklamacji, czy jeśli oglądnąłem film, który nie jest taki jakim go reklamowano mogę złożyć reklamację i żądać zwrotu kosztów?"

Być może Cię zdziwię, ale jeżeli w trakcie seansu kinowego nastąpi awaria projektorów, jeżeli w kinie sprzedadzą Ci przez pomyłkę bilet na film X zamiast na filmy Y, jeżeli wypożyczony DVD będzie uszkodzony, jeżeli zakupiony przez Ciebie film będzie w "złej" wersji językowej -- tak, możesz złożyć reklamację i żądać zwrotu kosztów.

A jeżeli wszystko będzie OK pod względem technicznym i film nie będzie Ci się podobał -- cóż, to już Twój problem. Za dopiero co kupiony samochód również nikt Ci nie odda pieniędzy, jeżeli pójdziesz do dystrybutora i stwierdzisz "wydawało mi się, że inaczej się go będzie prowadziło".


"Zresztą rozglądnij się dokładniej już wielu producentów dostosowuje swoje produkty pod sugerowany model sprzedaży"

Źle mnie zrozumiałeś. Chociaż, tak jak napisałem powyżej, obecny model dystrybucji mi odpowiada, nie jestem przeciwny jego unowocześnianiu lub zmienianiu. Jestem natomiast przeciwny jumaniu i śmieszy mnie apologia jumania, jaką uprawiasz np. Ty i Ment.


"BTW śmieszy mnie maniera nazywania legalnej czynności pobierania z sieci złodziejstwem. Po to mamy cały szereg słów w języku polskim żeby właściwie nazywać określone zjawiska. Kradzież ma tam swoje zdefiniowane miejsce i nie jest to to samo co legalne bądź nielegalne kopiowanie i wykorzystywanie plików."

http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=kra dzie%BF

Chyba że za każdym razem, gdy coś zajumiesz, wysyłasz do oficjalnego dystrybutora / twórcy maila z informacją, że właśnie zajumałeś jego utwór z tego a tego torrenta. Wtedy przynajmniej nie będzie "potajemne".


"Wydawcy muszą mieć jednak świadomość, że nie działają w próżni i to co oni wymyślą spotka się z oceną klienta. Liczenie na to że klient kuszony i prowokowany reklamami pozostanie obojętny na produkt na który go nie stać jest dość naiwne."

Zwalczajmy kradzieże samochodów zakazując ich reklamy! Przecież nie wszystkich stać na np. mercedesa, a ten wredny koncern reklamuje je, w oczywisty sposób "kusząc i prowokując".


"Twórcy z jednej strony chcąc by pobrana z sieci piosenka była traktowana jak skradziony z parkingu samochód z drugiej zapominają (?) że stworzenie takiej piosenki nie jest obarczone takimi samymi kosztami podatkowymi jak stworzenie samochodu. 50 procentowe koszty przychodu do czegoś też zobowiązują."

Jesteś marketingowcem specjalizującym się w tych zagadnieniach? To rzuć, proszę, jakimiś źródłami, z którego wszyscy dowiemy się dokładnie, jak opodatkowane są wytwórnie muzyczne, a jak wytwórcy samochodów. Czy może tak sobie tylko piszesz?
27-09-2009 21:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.