» Blog » Chaos Legion
18-12-2012 12:54

Chaos Legion

Odsłony: 13

Chaos Legion

INFO:

Gatunek:Przygodówka/Survival Horror 3D

Firma:Capcom

Rok Produkcji:2003 r. (PAL:2003 r.)

Platforma:PS2

Liczba graczy:1

Muzyka : 5/10

Grafika : 7/10

Długość gry : 7/10

Grywalność (miód) : 3/10

Klimat : 5/10

Fabuła : 7/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : 7/6/10

Bajery (sekrety,mini gierki itp.) : 4/10

Rozbudowanie : 5/10

Poziom trudności : 8/10

Ocena: 5-/10

Miejsce na liście:Wyróżnienie

GŁÓWNE POSTACIE:

Sieg, Delacroix, Arcia

 

 

Recenzja:

 

            Firmy produkujące gry potrafią nas zaskakiwać swoimi pomysłami, motywami i wszelakimi innowacjami tworząc tym samym hity, które nie raz przecierają szlaki dalszym pozycjom na rynku. Takim oto „strzałem w 10” był jak wiadomo swego czasu pierwszy Devil May Cry. Potężna firma Capcom nie udźwignęła jednak z czasem wielkości pierwowzoru wydając część drugą, która nie do końca zaspokoiła głód graczy. Głównie za sprawą uboższego klimatu. Capcom w tym temacie postanowiło zatem zaszarżować i wydało w niemal tym samym czasie jeszcze jeden tytuł, który na bazie sławetnej już serii miał zyskać także spory rozgłos. Okazał się on jednak najlepszym dowodem na to, iż nawet największym firmowym gigantom zdarza się potknięcie. Takim jest zatem Chaos Legion, auto-konkurencja dla DMC, która miała udowodnić, że „nie samym Devilem Capcom żyje”.

 

Na początek wita nas dość ładne, mroczne intro, ukazujące nam początek tejże mrocznej historii. A zaczyna się ona od protagonisty o imieniu Sieg, rycerza Dark Glyphs. A ma on do wypełnienia pewne zadanie, polegające na odnalezieniu jego byłego przyjaciela Victora Delacroix. Ukradł on bowiem pewną zakazaną księgę, dzieki której ma zamiar uwolnić złego ducha Azrail. Sieg nie może do tego dopuścić, gdyż owe złe moce potrafią zniszczyć wszystkie 3 istniejące światy (Nether, Middle oraz Celestial). W wyprawie Siega także pomoże pewna waleczna dziewczyna o imieniu Arcia. Tak oto mniej więcej przedstawia się fabuła i trzeba przyznać, iż jest to silna karta gry, gdyż wypada nawet nieźle. Jest mrocznie i nastrojowo, niczym właśnie w pierwszym DMC i przedstawia się to nawet schludnie i rozbudowanie. Tym bardziej biorąc pod uwagę filmiki FMV, króre przeplatają się z grą nawet często jak na tego typu tytuł. Co prawda najwyższej jakości to one nie są, ale fajnie się je ogląda, dopełniają nieźle fabułę, są ciekawe i nie raz tajemnicze.

 

Oprawa w tejże produkcji nie wypadła także najgorzej. Jest na pewno gotycko. Czyli to, czego zabrakło w drugiej odsłonie DMC. To na plus. Grafika prezentuje się nieźle i szczegółowo. Szczególnie mówiąc o  postaciach. Nie ma ich dużo, bo zaledwie 3, jednak wyglądają imponująco i miło się na nie patrzy. Muzyka także nie jest specjalnie tragiczna. Mamy tu zatem sporo organowych brzmień czy chórków. Czyli to, co najbardziej pasuje do tematyki demonów i mieczy. ;) Ogólnie OST nie wypada źle, ale także nie specjalnie rewelacyjnie. Posłuchać i zapomnieć.

 

Nie ma co ukrywać, iż CL jest typowym slash’erem, więc przejdźmy do samej rozgrywki. Cała gra została podzielona na odrębne etapy, czyli już standardowo jak na tego typu tytuły. Zaczynamy od pierwszego etapu, który nakresla nam od początku system walki i ogólnie gry. Idziemy naszym Siegiem prosto z lokacji do lokacji, szlachtując po kolei hordy demonów przypominające jakieś dziwne pająki. Po chwili grania dostrzegamy, iż schemat się powtarza. Ciągle walki i walki i końca nie widać. A droga wciąż prosta…Myśle sobie: ”ok., starczy już tej rozgrzewki, chcę prawdziwą grę!”. I jakim musiało być dla mnie zaskoczeniem, kiedy zorientowałem się, iż do samego koniuszka tejże produkcji gra będzie wyglądała właśnie w taki oto sposób??

 

Wachlarz ciosów Siega także specjalnie nie powoduje ślinotoku. Posiada on jedno, podstawowe combo mieczem. Potrafi on skakać i wykonywać obroty w powietrzu z bronią. Można także na szczęście jednym przyciskiem przywracać kamerę z powrotem na „zza pleców” bohatera, bo ogólnie potrafi ona nieźle wnerwić i koszmarnie ucieka ukazując akcję z nieciekawych ujęć.

 

Ale o walce było. A wracam do tego ponownie, gdyż gra posiada pewne rozbudowanie, które sprawiło, iż nie wystawiłem tej grze oceny 1. Chodzi oczywiście o tytułowe Legiony, czyli specjalne demony, które nasz bohater będzie mógł wyposażać i używać podczas walki! Sieg zatem na swej drodze odnajdzie w sumie ich 7, i każdy z nich ma co innego do zaoferowania. Możemy owe bestie wzywać w każdej chwili i sterować nimi w określony sposób. Czyli naciskając odpowiednie przyciski rozkazywać im atak na przeciwników, lub także (strzelając specjalnymi elektrycznymi pociskami) na konkretnego wroga. Ciekawy to patent i przydaje się ogromnie, głównie za sprawą zagęszczenia samych oponentów, ale o tym zaraz. Wpierw jeszcze o samych Legionach. Każdy z nich bowiem ma swoje odrębne paski energii, atrybuty i bronie. Jedne atakują mieczami, inne kuszami czy magicznymi atakami. Spotykamy się tu niestety ze sporym ograniczeniem (nawet jak na skromną liczbę „wspomagaczy”), gdyż możemy dobrać do konkretnej planszy zaledwie 2 Legiony, bez możliwości ich wymiany w razie kłopotów na konkretnym etapie. Szkoda. Nasze cudeńka po za wspomaganiem nas potrafią także ulegać tuningowi! Okazuję się więc, iż każdy Legion ma swoje odrębne parametry, które możemy za zdobyte punkty (poprzez walkę) upgrade’ować wyłącznie pomiędzy levelami. Typowo Devilowe rozwiązanie. ;) Możemy zatem zwiekszać ich siłę, szybkość i inne. Z samych Legionów przydały mi się zaledwie 2: Malice i Flawed. Szczególnie ten pierwszy, którym możemy postrzelać sobie z kuszy z całkiem niezłym efektem. ;) Muszę tu zaznaczyć, iż mimo wszystko rozczarowałem się możliwościami Legionów. Mogły by one mieć nieco więcej ataków i bajerów. Ale pewnie się znowu czepiam. ;)

 

W każdym bądź razie wróćmy do mięsa, gdyż po za Legionami rozgrywka i tak okazuje się strasznie, ale to strasznie schematyczna i nudna i polega na wyłącznym szlachtowaniu hordów demonów i wykonywaniu TYLKO 2-óch narzucanych w toku „zadań” (nawias zamierzony): „Destroy target/enemies”!! W drugim mamy za zadanie rozwalić wszystkich na danej planszy, natomiast w pierwszym danego celu, którym bywa zazwyczaj jakieś dziwne, nieruchome coś, przypominające skrzyżowanie kraba i ogórka kiszonego. Padaka!

 

Leveli jest tu 13. A w każdym nie tylko to samo, ale także strasznie ubogie, ponure lokacje! A mają one tak mizerną konstrukcje, że koniec świata! Albo jakieś proste ścieżki okraszone murami, areny, czy jakieś drobne zakręty czy platformy. Każda lokacja posiada na szczęście swoja mapkę, którą możemy włączać pod przyciskiem (przynajmniej tego nie sknocili;). Levele podzielone są tu na kilka odrębnych segmentów, i czasem zdarzy się nam nawet check point (bo zapisać stan możemy tylko między levelami). 

 

Ostatnie co tu idzie pochwalić to bestiariusz. Podobnie jak postacie, te również zasługuja na uznanie. Świetnie zaprojektowane potwory, jakieś pająko-podobne maszkary, wielkie, umięśnione kolosy, czy inne paskudztwa prezentują się nieźle. Jednak nawet tutaj gra w pewien sposób zawodzi, gdyż potworki powielają się przez całą grę, ukazując nam ich kilka różnych wariacji. Należy pochwalić tu jeszcze bossów, których tu dość sporo i wizualnie prezentują się miejscami wręcz kapitalnie. ;)

 

Trochę o poziomie trudności, gdyż jest nieco nierówny. Raz gra jest za prosta (poprzez idiotyczność gry, czekasz aż „ogór” zdechnie pod obstrzałem naszych kusz, cała gromada potworków nagle znika i idziemy dalej;), a raz za trudna, bowiem przesadzono tu znacznie z natłokiem wrogów. Co tu dużo gadać, czasem na arenie robi się istny kocioł i zostajemy zawaleni gradem ciosów. Wkurzało mnie to strasznie. A sama walka finałowa rozwaliła mnie swoim trudem, jednak na szczęście posiadała pewne schematy. O dziwo także sam finał przypadł mi do gustu a nawet zainteresował, gdyż stanowił dla mnie nie lada wyzwanie i prezentuje się dość ciekawie. ;) Ze szczegółów tylko tyle, iż Arcia jest grywalną postacią. Niestety tylko przez jeden level. Ale jednak. Posiada ona 2 giwerki, także leśny level z jej udziałem uważam za najciekawszy moment gry. ;) Nie zmienia to absolutnie faktu, iż cała gra swoją pseudo-grywalnością woła o pomstę do nieba, i aż nie mogłem wyjść z podziwu, jakie to wszystko płytkie i prymitywne. Co prawda DMC także nastawia się na sieczkę, jednak tam mamy to „coś”, super lokacje i ich eksplorację, system walki, rozwiązania. A tu? Prymitywizm bije od tej pozycji na kilometr, a same Legiony i design postaci to stanowczo za mało.

 

I to by było na tyle. Chaos Legion jest tytułem strasznie schematycznym, mało rajcującym i wręcz wkurzającym swoją prostotą! A najbardziej wkurza fakt, że gra miała potencjał. I to spory. Bo oprawa, fabuła czy sam w/w design postaci i pomysł z Legionami potrafią nawet zaabsorbować i zachęcić do grania. Grę zabiła jednak grywalność, istna ubogość i schematyczność rozgrywki. Szkoda Capcom, szkoda. Bo ostatecznie Chaos Legion to pozycja mizerna i prymitywna, ubogi brat DMC z którym ten drugi nie chciałby się raczej nigdy utożsamiać. ;)

 

 

PIERWSZY KONTAKT:

Lato 2011

 

ULUBIONE POSTACIE:

Sieg - Fajnie wygląda. Nasz rudzielec pośle tu do piachu miliony krwiożerczych bestii ;)

Delacroix - Ciekawy kolo. Potężny i nieobliczalny. A te długie, siwe włosy czynią z niego w pewien sposób klon Sephirotha ;)

Arcia - Fajne namiata gnatami. Level z jej udziałem to jeden z najfajniejszych elementów tej kiepskiej gry ;)

 

TOP 5 OST:

Brak

 

PLUSY:

+ Fajny design i wygląd postaci i potworów, a także mroczny, gotycki wystrój lokacji, czego zabrakło w DMC2

+ Niezła sieczka, idzie się czasem wyżyć ;)

+ Legiony i ich tuning. Całkiem ciekawy patent, jednak średnio zrealizowany

+ Filmiki FMV całkiem dają radę (jak na tego typu crapa;).

+ Chwilowo grywalna Arcia z gratami niczym Dante ;)

 

MINUSY:

- Dawno nie widziałem tak płytkiej i prostolinijnej gry. Idziesz z lokacji do lokacji i bijesz bijesz bijesz…i to wszystko! Jedyne zadania jakie nam się pojawiają to „Destroy target/enemies”…Tandeta!

- Monotonia i wręcz nuda! Aż się odechciewa grać!

- Wachlarz ciosów Siega…Żal!

- Po wezwaniu Legionu nie można biegać! Co za bezsens!

- Często nieziemski natłok przeciwników i wręcz tłok wokół Siega! Przesada ogromna. I co za tym idzie…

- …miejscami straszny trud! Mało „uleczaczy” i istny grad ciosów. Strasznie często tu ginąłem

- Ogólny prymitywizm, brak polotu i zmarnowany potencjał.

 

SCREENY:

 

 

4
Notka polecana przez: Bielow, Darken, Lasard, slann
Poleć innym tę notkę

Komentarze


   
Ocena:
0
Obrazków daj więcej
18-12-2012 17:12
Kazuya86
   
Ocena:
0
slannie, tekst oceniaj a nie jakieś głupie screeny. Jest ich zawsze 10 i tak już pozostanie.
19-12-2012 00:49
   
Ocena:
0
Tak, ale te potworki mnie ciekawią
19-12-2012 09:41
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
kurwa slann nie masz google ??
19-12-2012 14:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.