» Recenzje » Call of Juarez: The Cartel

Call of Juarez: The Cartel


wersja do druku
Call of Juarez: The Cartel
Sięgając po najnowszą część Call of Juarez i patrząc na oceny poprzednich części, miałem prawo oczekiwać produkcji co najmniej dobrej. Myślałem, że jeśli The Cartel wydaje sam Ubisoft, to właśnie tak musi być. Rzeczywistość okazała się jednak inna.


Ich troje

Atak bombowy na siedzibę władz Stanów Zjednoczonych. Po tych wydarzeniach rząd postanawia powołać specjalną trzyosobową jednostkę mającą rozbić tytułowy Kartel Mendozy. Ci trzej bohaterowie to: Ben McCall, 57-letni policjant z trzydziestoletnim stażem, weteran wojenny, twardziel mający porachunki z Kartelem; Kim Evans, 25-letnia agentka FBI, inteligentna i sprytna, bezwzględna dla wrogów; Eddie Guerra, 37-latek, jeden z lepszych agentów DEA, zabija bez skrupułów, podrywacz i hazardzista.
Różnią się stylem walki i preferują inny typ broni. Ben lubuje się w rewolwerach i karabinach maszynowych, Kim woli karabiny szturmowe i snajperskie, a Eddie uwielbia pistolety maszynowe i strzelby. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał ochotę przechodzić grę po raz drugi, więc jeśli ktoś chciałby sprawdzić, jakie ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości, radzę zaliczyć kampanię każdym z nich po kawałku. Na wspomnianą fabułę składa się 15 rozdziałów, na których przejście potrzebowałem według Steama około 8 godzin. Warto przy okazji wspomnieć, że oprócz niego, do gry wymagane jest także konto Uplay. Usługa ta niestety nie chodzi zbyt płynnie i zdarzyło się, że była niedostępna. Wtedy pozostaje gra w trybie offline, a niekiedy w ogóle brak możliwości jej uruchomienia.

Tryb multiplayer teoretycznie istnieje, ale już znaleźć kogoś, z kim można pograć, jest bardzo ciężko. Jeśli już nam się uda, mamy do dyspozycji kooperację dla trzech graczy oraz klasyczne tryby takie jak deathmatch, CTF i bonusowy, w którym jedni są stróżami prawa, drudzy złodziejami. Na raz w grze udział może wziąć dwunastu graczy. Na osiemnastu dostępnych mapach nie zabraknie szybkiej akcji i szaleńczych pościgów. Podczas zabawy w sieci zdobywamy punkty doświadczenia, za które potem wykupujemy nowe bronie czy perki.


Sposób na cwaniaka – 2 naboje z AK

Strzelanie zrealizowano przeciętnie, nie dostarcza żadnych emocji. Wskazane jest krycie się za osłonami, wychylanie nosa na chwilę i zestrzelenie paru wrogów. Jest to o tyle łatwe, że do zlikwidowania przeciwnika wystarczają dwie kulki posłane z obojętnie jakiej broni, w którąkolwiek część ciała, z wyjątkiem headshotów. Za każdego zabitego oponenta ładuje się pasek trybu koncentracji (skojarzenia z Więzami Krwi jak najbardziej na miejscu), który spowalnia czas i ułatwia celowanie. Szybkość jego regeneracji zależy nie tylko od liczby zabójstw ale też od sposobu ich wykonania. Celny strzał w głowę napełni go szybciej niż seria w nogi czy klatkę piersiową. Oprócz zwykłego chodzenia i strzelania do wszystkiego co się rusza, przyjdzie nam także strącić kilka śmigłowców. Innym razem odłożymy broń na bok i obijemy kogoś gołymi pięściami, jeszcze innym rozjedziemy wroga samochodem lub zestrzelimy, wychylając się z okna.

Do dyspozycji mamy naprawdę pokaźny arsenał – w sumie 32 typy broni. Znajdziemy wspomniane już karabiny, pistolety, rewolwery, strzelby i wyrzutnię rakiet. Jednak nie wszystkie dostępne są od początku. Kolejne modele zdobywamy poprzez przechodzenie na kolejne poziomy doświadczenia, a te zdobywamy poprzez kradzież tajnych przedmiotów, takich jak portfele czy telefony. Musimy jednak robić to z dala od naszych partnerów, o których dobrego słowa nie można powiedzieć. Blokują wejścia, więc aby posunąć się do przodu, nieraz musimy czekać, aż skończą rozmowę czy odsuną się na bok. Chwilami strzelają kompletnie bez sensu, ale niekiedy bywają przydatni, zapewniając ogień zaporowy, dzięki któremu możemy przechodzić do kolejnych osłon, aż wreszcie wszystkich oflankować.


Graficzny fail

O grafice powiem krótko: lepiej prezentujące się gry powstawały kilka lat temu. Modele partnerów wykonano kiepsko, mimika również została spaprana. Lokacjom brak jakichkolwiek detali, samochody porównać można do kartonów, a przez całą grę jest z nami przeszkadzająca mgła, przez co często ciężko dostrzec, co jest w oddali. Dość często natknąć można się także na przenikanie obiektów. Muzyka chwilami wpasowuje się w klimat, ale ogólnie również niczym szczególnym się nie wyróżnia.

Kolejnym źle zrealizowanym elementem gry są etapy. W oczy rzuca się straszna liniowość. Do danego miejsca można dojść tylko jedną drogą po umieszczonych punktach kontrolnych, na których następuje autozapis gry, nie ma opcji zapisu w dowolnym momencie. Nie możemy również zbytnio zbaczać z trasy, bowiem wykroczenie za teren misji kończy się śmiercią.


Dziki Zachód współcześnie

Call of Juarez: The Cartel to produkcja słaba, która praktycznie nie ma czym przyciągnąć gracza. Techland zrobił duży błąd, lokując akcję współcześnie. Podejrzewam, że gdyby osadzono ją podobnie jak w Więzach Krwi, wyszłaby gra dużo lepsza, Główną zaletą poprzednich odsłon był niepowtarzalny klimat Dzikiego Zachodu, bardzo rzadko wykorzystywany w grach. Bez niego Call of Juarez jest po prostu nijakie. Bolą zwłaszcza proste błędy, które tak doświadczonej ekipie nie powinny się przytrafiać. Mimo iż to polska produkcja, niestety nie mogę jej polecić. Gra sprawia wrażenie zrobionej na kolanie, jest niezbyt przemyślana, powtarzalna i w efekcie z czasem robi się nudna. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna część, o ile powstanie, będzie tak dobra jak poprzedniczka z 2009 roku.

Plusy:
  • muzyka
  • pościgi samochodowe
  • możliwość gry w co-opie
  • duża liczba broni
  • trójka odmiennych bohaterów
  • różnorodność lokacji
Minusy:
  • krótka kampania
  • grafika
  • słaba sztuczna inteligencja
  • masa bugów
  • fabuła wciąga tylko w końcówce
  • liniowość etapów


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Call of Juarez: The Cartel
Producent: Techland
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor polski: Techland
Data premiery (świat): 31 sierpnia 2011
Data premiery (Polska): 31 sierpnia 2011
Wymagania sprzętowe: procesor dwurdzeniowy 2 GHz, pamięć 1 GB (2 GB dla Windows Vista / 7), karta graficzna kompatybilna z DirectX 9.0c – Nvidia 8800GT lub ATI 3850, 8 GB wolnego miejsca na dysku, Windows XP / Vista / 7
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.techland.pl/?id=produkty&produk...
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 99,90 zł



Czytaj również

Call of Juarez: Gunslinger
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie
- recenzja
Call of Juarez: Więzy krwi
Pewnego razu na dzikim zachodzie
- recenzja

Komentarze


Grom
   
Ocena:
+3
Nie mogę się zgodzić z recenzentem. Może jest to kwestia wieku, ale w the Cartel odnalazłem bez trudu klimat filmów akcji z lat 80-90, rozgrywających się w podobnym terenie - kto oglądał samotnego wilka McQueida, pierwszą Zabójczą Broń, przygody Brudnego Harrego ten wie o co chodzi. I to jest największa zaleta gry. Większość wymienionych wad to pierdoły, lub norma. Pierdołą jest grafika - postacie da się odróżnić, strzały wiadomo gdzie pakować, otoczenie wygląda skromnie, ale poprawnie.
Liniowość jest niestety znakiem epoki, podobnie jak regeneracja życia siedząc za osłoną. Jak ktoś próbuje coś na to poradzić i dać swobodę poruszania się (via DNF) to słyszymy jęk dzieciaków "ta gra jest za trudna!".
Itd itp.
24-04-2012 06:24
Khubas
   
Ocena:
0
Jako fan pierwszych części z przyjemnością...odpuszczę sobie The Cartel. Nie ma nawet połowy klimatu Bound in Blood, zmiana czasów nie wyszła grze za dobrze.
24-04-2012 13:05
   
Ocena:
0
Nie dzieciaków, a casuali. Ludzie nie mają często czasu grać dłużej niż godzinę dziennie
A samotny wilk to nie był te z Waynem? Z snajperskim Ingramem?
24-04-2012 18:57
Grom
   
Ocena:
0
Nope, z Norrisem, jego pierwsza role jako strażnika teksasu, jeszcze przed Walkerem
24-04-2012 20:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.