Button up!

O generale von Buttonbergu, guzikach i nie tylko

Autor: Daniel 'ScripterYoda' Oklesiński

Button up!
Co powinien zrobić wydawca, aby zainteresować potencjalnego klienta grą? Jedną z możliwości jest wywołanie medialnego szumu. Inną, prostszą i bardzo często wykorzystywaną, opcję stanowi dodanie do gry nietypowych elementów. Często, jak na przykład w Piratach: Karaibskiej Flocie, są to kości stworzone specjalnie na potrzeby gry. W grach Roberta Fragi nie brakuje zaskakujących akcesoriów, jak choćby gumowe jajka w Tańczących Jajeczkach czy trąbki urodzinowe w Trotofant. W Paperclip Railways z ostatniego Essen główną rolę odgrywają biurowe spinacze, za pomocą których tworzymy linie kolejowe. Natomiast w opisywanej przeze mnie grze Bruna Cathali głównymi elementami gry są… zwyczajne guziki. Button up!, bo o nim mowa, to gra powstała ze współpracy Bruna Cathali i Jactalei. Jest ona drugą, po The Blue Lion, grą wydaną w serii dwuosobowych gier. Tak jak w przypadku poprzedniczki, wykonanie nie grzeszy jakością. Ponownie dostajemy łatwo się gnące pudełko oraz kartoniki wykonane z tektury o bardzo niskiej jakości (choć tym razem na szczęście nie grają one już tak ważnej roli). Na szczęście reszta elementów, czyli guziki (do których dołączono nawet naklejki) i instrukcja, są wykonane na najwyższym poziomie. Lekki niesmak pozostawia jedynie wersja językowa gry. Na tyle opakowania oraz na samej instrukcji możemy znaleźć napisy w trzech językach, podczas gdy same zasady są wyjaśnione jedynie w języku francuskim. Na szczęście, zasady po angielsku można bez problemu znaleźć na profilu strony na BGG.
Na szczególną uwagę zasługuje tło, jakie dobudowano grze. Opowiada ona o potyczkach Napoleona Bonaparte z generałem von Buttonbergiem. Nazwisko tego drugiego nawiązuje do motywu przewodniego całej gry. Guziki bowiem to główne jej elementy, a małe guziczki służą jako punkty zwycięstwa. Co więcej, na wszystkich grafikach zamiast ludzi znajdziemy guziki z dorobionymi kończynami. W instrukcji znajdziemy nawet komiksowy pasek z guzikami w roli głównej. Na szczególną uwagę zasługują właśnie świetne komiksowe, a także humorystyczne grafiki Cyryla Bouqueta. Naprawdę, elementy w Button up! po prostu przykuwają oko i kuszą, aby bliżej je obejrzeć. Przejdźmy do samych zasad, które są banalnie proste. Gra składa się z kilku tur, a celem graczy jest zdobycie punktów zwycięstwa. Na początku każdej rundy rozkładamy w koło 9 guzików, po trzy każdego gracza oraz trzech białych szpiegów. Następnie w swojej turze bierzemy stos zawierający szpiega i, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, na każdym kolejnym stosie zostawiamy po jednym guziku. Oznacza to, że na początku gracz bierze pojedynczego szpiega i kładzie go na guziku po prawej. W następnym ruchu można by było ponownie wybrać tego samego szpiega, co skutkowałoby położeniem na kolejnym stosie guzika, na którym leżał szpieg, a na jeszcze kolejnym białego guzika. Jeśli ostatni guzik kładziemy na guziku o takim samym kolorze, to zyskujemy dodatkowy ruch. Gdy weźmiemy stos, w którym jest więcej guzików niż pozostałych stosów, to na ostatnim stosie kładziemy wszystkie pozostałe guziki. Kiedy dojdzie do utworzenia jednego stosu, każdy gracz oblicza swój wynik. Za swojego agenta dodaje tyle punktów, na jakiej pozycji się znajduje, a więc guzik najniższy jest wart 1 punkt, a najwyższy 9. Gracz, który uzyskał wyższy wynik zdobywa ilość punktów równą różnicy pomiędzy wynikami graczy. Jeśli nadal nikt nie zdobył przynajmniej 15 punktów, rozgrywa się od początku kolejną rundę.
Pierwsza partia była bardzo rozczarowująca ze względu na brak jakichkolwiek prawdziwych decyzji. Polegała na tym, że albo wybieraliśmy jakikolwiek stos ze szpiegiem albo staraliśmy się wybrać ten najbardziej opłacalny, jednak ilość czasu potrzebna do zdecydowania o tym potrafiła tylko doprowadzić do zirytowania współgracza. Zazwyczaj runda wygląda tak, że staramy się aby nasze guziki były w stosach ze szpiegami (aby potem wylądowały na górze) i mieć później dodatkowe ruchy. Dopiero w ostatnich ruchach zaczyna się przeliczanie i wybieranie najkorzystniejszej opcji. Nic ciekawego w tym nie ma. Co więcej, gra może się skończyć zarówno po jednej rundzie (a więc po, łącznie, 8 decyzjach wykonanych przez obu graczy), jak i ciągnąć się prze kilka(naście) rund. Niestety, Jactalea oraz Bruno Cathala w swoim najnowszym dziele nie popisali się. Pochwalić można jedynie za "guzikowy" pomysł świetne grafiki. Z drugiej strony, moja krytyczna ocena jest jedyną oceną na BGG poniżej szóstki, co może oznaczać, że ani ja, ani moi współgracze nie zrozumieli do końca tej gry, choć naprawdę trudno doszukać się w niej większej głębi strategicznej czy drugiego dna. Mimo tego, nie ma najmniejszego sensu zamawianie Button up! z Francji za 10 euro, chyba że uda wam się gdzieś zagrać i, w przeciwieństwie do mnie, zachwycicie się tym maleństwem. Jaka szkoda, że takie grafiki zdobią taką grę.
Plusy: Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu Jactalea za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.