Brudna robota - Christopher Moore
Kiedy odbierałem paczkę z Brudną robotą, byłem pełen wątpliwości, czy książka ta dorówna Najgłupszemu aniołowi - pierwszej powieści autorstwa Christophera Moore’a, jaka ukazała się w Polsce. Wątpliwości dodatkowo pogłębiły się, kiedy zobaczyłem, że Brudna... jest znacznie obszerniejsza od swojej poprzedniczki - do tej pory nie natknąłem się bowiem na dobrą książkę humorystyczną, której objętość przekraczałaby trzysta stron. Zasiadłem jednak do lektury pełen skrywanej radości, a coś w środku mówiło mi, że najnowsza książka Moore’a to nic innego, jak ponad 520 stron pierwszorzędnej rozrywki. I tak właśnie było.
Główny bohater, Charlie Asher, to typowy samiec beta, o czym autor przypomina nam przy każdej możliwej okazji. Jako taki, Charlie może się mienić się wyjątkowym szczęśliwcem, bowiem udało mu się "upolować" smakowity kąsek w postaci pięknej i wyrozumiałej żony, co - jak powszechnie wiadomo - samcom beta zdarza się tylko w książkach, i to wyłącznie tych, w których zaraz potem ktoś ginie gwałtowną śmiercią. Tak jest i w tym przypadku. Żona Charliego umiera przy porodzie, zostawiając mu na głowie malutką Sophie oraz towarzystwo wysokiego czarnego faceta w zielonej marynarce, który stara się zmusić skołowanego wdowca, by ten przestał go widzieć. Wysiłki nadmienionego gościa spełzają na niczym, co dla całego San Francisco oznacza jedno - Charlie Asher to nowy Handlarz Śmierci w tym rewirze, a kto mu podskoczy, ten - alternatywnie - padnie trupem po tym, jak mała Sophie nazwie go kotkiem, ewentualnie zostanie zabzykany na śmierć przez parę wielkich piekielnych ogarów, które największą przyjemność (oczywiście zaraz po bzykaniu) znajdują w pożeraniu mydła.
To, jak łatwo się domyślić, jeszcze nie wszystko. Należy bowiem wspomnieć, że Charlie ma jeszcze siostrę-lesbijkę nieustannie podkradającą mu najlepsze ciuchy, dwóch pracowników, z których jeden spędza większość życia na stronie zawierającej anonse zdesperowanych mieszkanek trzeciego świata (przy czym 90% z nich dawno przekroczyła siedemdziesiątkę), a także masę kłopotów związanych z tym, że trzy laski z piekła (oby tylko) rodem chcą go na przemian przelecieć i rozszarpać na strzępy.
Jednym słowem, Moore mocno popuszcza wodze fantazji, ale powozi tym całym cyrkowym zaprzęgiem z takim mistrzostwem, że człowiek pożera książkę w niespełna dwa dni i chce więcej. Brudna robota to dzieło, które można uznać za swoistą kwintesencję czarnego humoru w amerykańskim stylu. Jest potwornie śmieszna, czasem straszna, a momentami - zadziwiająco refleksyjna (podobnie zresztą jak Najgłupszy anioł). To ostatnie przestaje dziwić, kiedy przeczyta się notę od autora, w której zwierza się on, że inspiracją do napisania Brudnej... była dla niego śmierć bliskiej mu osoby. Moore zasługuje na najwyższe uznanie, ponieważ z osobistej tragedii zdołał "wyciągnąć" niesamowitą wręcz ilość ciepła i pozytywnych przemyśleń.
Brudna robota to doskonała pozycja dla każdego, kto nie tylko nie boi się śmiać z tematów trudnych, ale znajduje także czasem chwilę na ich przemyślenie. Na szczęście pisarzowi udało się uniknąć taniego moralizatorstwa, co tym dobitniej akcentują liczne momenty, w których humor (bardzo często przesycony erotyzmem) jest tylko i wyłącznie humorem, a nie skrywanym bodźcem do głębszych refleksji. Dzięki temu lektura nie nuży, a wręcz przeciwnie - każdy kolejny rozdział mający być "tym ostatnim na dziś" okazuje się przedostatnim. I tak aż do momentu, w którym czytelnik orientuje się, że do końca został już tylko jeden. Cóż - pozostaje nam tylko czekać na Baranka.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Główny bohater, Charlie Asher, to typowy samiec beta, o czym autor przypomina nam przy każdej możliwej okazji. Jako taki, Charlie może się mienić się wyjątkowym szczęśliwcem, bowiem udało mu się "upolować" smakowity kąsek w postaci pięknej i wyrozumiałej żony, co - jak powszechnie wiadomo - samcom beta zdarza się tylko w książkach, i to wyłącznie tych, w których zaraz potem ktoś ginie gwałtowną śmiercią. Tak jest i w tym przypadku. Żona Charliego umiera przy porodzie, zostawiając mu na głowie malutką Sophie oraz towarzystwo wysokiego czarnego faceta w zielonej marynarce, który stara się zmusić skołowanego wdowca, by ten przestał go widzieć. Wysiłki nadmienionego gościa spełzają na niczym, co dla całego San Francisco oznacza jedno - Charlie Asher to nowy Handlarz Śmierci w tym rewirze, a kto mu podskoczy, ten - alternatywnie - padnie trupem po tym, jak mała Sophie nazwie go kotkiem, ewentualnie zostanie zabzykany na śmierć przez parę wielkich piekielnych ogarów, które największą przyjemność (oczywiście zaraz po bzykaniu) znajdują w pożeraniu mydła.
To, jak łatwo się domyślić, jeszcze nie wszystko. Należy bowiem wspomnieć, że Charlie ma jeszcze siostrę-lesbijkę nieustannie podkradającą mu najlepsze ciuchy, dwóch pracowników, z których jeden spędza większość życia na stronie zawierającej anonse zdesperowanych mieszkanek trzeciego świata (przy czym 90% z nich dawno przekroczyła siedemdziesiątkę), a także masę kłopotów związanych z tym, że trzy laski z piekła (oby tylko) rodem chcą go na przemian przelecieć i rozszarpać na strzępy.
Jednym słowem, Moore mocno popuszcza wodze fantazji, ale powozi tym całym cyrkowym zaprzęgiem z takim mistrzostwem, że człowiek pożera książkę w niespełna dwa dni i chce więcej. Brudna robota to dzieło, które można uznać za swoistą kwintesencję czarnego humoru w amerykańskim stylu. Jest potwornie śmieszna, czasem straszna, a momentami - zadziwiająco refleksyjna (podobnie zresztą jak Najgłupszy anioł). To ostatnie przestaje dziwić, kiedy przeczyta się notę od autora, w której zwierza się on, że inspiracją do napisania Brudnej... była dla niego śmierć bliskiej mu osoby. Moore zasługuje na najwyższe uznanie, ponieważ z osobistej tragedii zdołał "wyciągnąć" niesamowitą wręcz ilość ciepła i pozytywnych przemyśleń.
Brudna robota to doskonała pozycja dla każdego, kto nie tylko nie boi się śmiać z tematów trudnych, ale znajduje także czasem chwilę na ich przemyślenie. Na szczęście pisarzowi udało się uniknąć taniego moralizatorstwa, co tym dobitniej akcentują liczne momenty, w których humor (bardzo często przesycony erotyzmem) jest tylko i wyłącznie humorem, a nie skrywanym bodźcem do głębszych refleksji. Dzięki temu lektura nie nuży, a wręcz przeciwnie - każdy kolejny rozdział mający być "tym ostatnim na dziś" okazuje się przedostatnim. I tak aż do momentu, w którym czytelnik orientuje się, że do końca został już tylko jeden. Cóż - pozostaje nam tylko czekać na Baranka.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Brudna robota (A Dirty Job)
Autor: Christopher Moore
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Autor okładki: Irek Konior
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 30 marca 2007
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7480-051-8
Cena: 35,00 zł
Autor: Christopher Moore
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Autor okładki: Irek Konior
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 30 marca 2007
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7480-051-8
Cena: 35,00 zł
Tagi:
Brudna robota | Christopher Moore