Boży bojownicy - Andrzej Sapkowski

czyli Śląsk a la Sapek po raz drugi

Autor: Michał Sołtysiak

Boży bojownicy - Andrzej Sapkowski
Muszę się do czegoś przyznać od razu. Uwodzą mnie książki pełne gawędziarstwa. Nie jest ważna logika, trzymanie się realiów i historii, opowieść staje się wszystkim. I w tym wypadku właśnie z takim niesamowicie dobrym gawędziarstwem się spotkałem.

Ale zanim zacznę Sapkowskiego chwalić, trzeba powiedzieć coś o jego książce. Wybaczcie mi od razu dziwaczną składnię i archaizację. Książka jest na tyle dobra, że na mózg pada i człek zaczyna nawet gadać po dawnemu, powołując się na różne exempla i autorytety.

Czekaliśmy na nowe przygody Reynevana dwa lata. Ci, co czytali Narrenturm pomstowali przez ten czas, bo historia tam rozpoczęta nie należała do nieciekawych, a jak wiadomo drażnienie czytelnika nie zawsze na zdrowie wychodzi. No, ale już jest, można czytać. Utrzymana w podobnej szacie, tym razem w kolorze jasnooliwkowym prezentuje się dziarsko i dumnie, jako że prawie 600 stron zapowiada dużo zabawy.

Choć już Szekspir napisał, że książki to ino "słowa, słowa, słowa", to w tym wypadku słowa są właściwe. Po raz kolejny więc spotykamy się z całą czeredą świetnych postaci, wszystkich ludzkich aż do bólu i z wadami, że ho ho. Reynevan, Samson Miodek, Szarlej i reszta Polaków, Ślązaków, Czechów, Niemców i Narwańców dalej podróżują przez Czechy i Śląsk naszego XV wieku, wadząc się, kochając i uczestnicząc w każdym konflikcie, jaki się da.

Reynevan jak przystało na "niechętnego bohatera" w swoim pechu podlega prawu serii, w poczynaniach nie reprezentuje bynajmniej zdrowego rozsądku, a dodatkowo złośliwy los zastosował do niego porzekadło kitajskie: "Obyś żył w ciekawych czasach". Nasze i bratnie ziemie w wieku XV zaś do spokojnych bynajmniej nie należą, a to Husyci, a to spiskowcy. Doliczając zaś jeszcze Inkwizycje i ogólne kołtuństwo - otrzymujemy piorunująca mieszankę. Jeśli kogoś dziwiło, dlaczego autor wybrał ten, a nie inny okres historyczny, to po przeczytaniu Bożych bojowników przestanie się nad tym zastanawiać.

Oj, dzieje się dużo. Reynevan, człek młody, a więc głupi (to cytat), jako czarnoksiężnik (początkujący), medyk (znośny), kobieciarz (do bólu) i bojownik husycki (a więc szpieg i agitator) rusza na spotkanie ze swoim przeznaczeniem, i z rozdziału na rozdział coraz bardziej traci wiarę w to, że przeżyje. Los nie szczędzi mu kłopotów: zawistnych ojców, chcących go nadziać prochem w część gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę; podłych biskupów paktujących z prawdziwymi pomiotami Złego; zbyt szczwanych inkwizytorów i zaiste makiawelicznych przywódców husyckich. Rzuca go los między innymi do Pragi i Kłodzka, trafia ci on nie raz do lochu, nie dwa w niewolę, a szans na spotkania z Mrocznym Żniwiarzem nie policzę. Sapkowski widać wziął sobie do serca, że czytelnika trzeba przywalić wrażeniami, a potem już nie wypuścić. Gawędziarz zaś z niego zawołany i literacki pazur "lwi" pokazać potrafi.

Co może utrudnić nieco czytanie, to wielka ilość nazw własnych i imion. Często w tym kotle nominalnym trudno się połapać, a jak doliczyć jeszcze maksymy łacińskie, mruganie autora do czytelnika (wszyscy tu czarownicy czytają dzieła dość dziwne np. Necronomikon, a imiona czeskie są, co najmniej, krotochwilne) to może być trudno. Sam autor jednak twierdzi, że nie mógł sobie podarować zmuszania swego czytelnika do buszowania po słownikach i innych księgach. Trochę racji ma, choć czasem w tym przesadza. Mój czeski, jak wiadomo, jest niezbyt dobry. Nic to, jak teraz nie zrozumiem wszelkich aluzji i smaczków, to przeczyta się raz jeszcze, gdy wyjdzie tom trzeci. Dzięki temu może dalej będzie świetnie smakować.

Książka jest zaiste zadziwiająco dobra, zabawna, choć często wredna, gdy autor opisuje naszych zakutych "kwiaciorów" rycerstwa. Bawiłem się przy niej świetnie, już nie zastanawiając się czemuż to Geralt ubity, a jakiś chłystek na Śląsku szaleje. Pozostaje mi więc już jedynie stwierdzić: Sapkowski wielkim gawędziarzem jest i basta, a Boży bojownicy to jego jedna z najlepszych książek. Chciałbym wiedzieć, kiedy tom trzeci. A na razie tom drugi polecam z gorącego serca. Na koniec zaś cytat z własnych przypisów autora, najlepiej oddający jego podejście do realiów historycznych:" popełniam tak zwane "uzasadnione historycznie domniemanie". Inaczej mówiąc: zmyślam."