» Recenzje » Wszystkie » Boston Unveiled

Boston Unveiled


wersja do druku
Boston Unveiled
Podobnie jak w przypadku Vampire: the Requiem oraz Werewolf: the Forsaken wydawnictwo White Wolf zaprezentowało rozszerzenie settingu zarysowanego w podręczniku głównym do Mage: the Awakening. Wita nas zwyczajowo twarda okładka, kredowy papier, nienajgorsza ilustracja. Po wewnętrznych stronach okładek czytelne, wygodne mapki Bostonu i Massachusetts, z zaznaczonymi Sanktuariami (Sanctums). Dziwi nieco barwa brzegu, inna niż w innych podręcznikach z serii o Atlantach, ale prócz tego wydanie jest jak zwykle nienaganne. Tylko czy treść będzie w stanie dorównać formie?

Już wstępne opowiadanie zwiastuje katastrofę, bo wyraźnie autor nie miał na nie pomysłu - na szczęście jest krótkie. Potem dostajemy całkiem solidnie zarysowaną historię regionu, w tym także jej magiczny aspekt, oraz przewodnik po Bostonie i okolicach. Przydatnym i ciekawym zabiegiem jest opisywanie zarówno fizycznej strony różnych dzielnic Bostonu, jak i ich duchowego odbicia. Dużo mniej udane są zapychacze w postaci dwóch kręgów zamieszkujących Massachusets. Poza jednak tym mankamentem dostajemy naprawdę niezły zarys Bostonu oraz jego okolic, co pozwala przy niedużym nakładzie pracy osadzić postaci w którejś z dzielnic miasta.

Następny rozdział dotyczący kręgów zamieszkujących Boston - serce podręcznika - to niestety tragedia. Ciężko mi znaleźć przykład równie beznadziejnego wykorzystania tak ogromnej przestrzeni podręcznika. Oto otrzymujemy blisko tuzin grup oraz kilkadziesiąt przeróżnych postaci, które łączy jedna rzecz - nuda, brak pomysłów i często zdecydowany brak rozsądku w przydzielaniu statystyk. Są co prawda ramki z zalążkami przygód, jest ich jednak tylko po jeden na każde zgromadzenie i raczej są kiepskie. Za to całą resztę tekstu wypełnia nam obowiązkowy opis Źródła (Hallow) kręgu - jak by toczyły się wokół nich niezwykle istotne wydarzenia w trakcie przygód, a postaci miały go regularnie oglądać - oraz wyczerpujące, a przy tym nużące, charakterystyki postaci. Wszystko jest bardzo dokładne określone, znamy historię życia każdego maga w mieście, wiemy jak i kiedy się przebudził oraz jak spędza czas. Teraz niech mi ktoś spróbuje wyjaśnić, jak do ciężkiej cholery gracze mają to wszystko poznać? Pomijam już fakt, że ciężko będzie im się połapać, jeśli wprowadzi się do kroniki zbyt szybko więcej niż dziesięć postaci niezależnych. Chciałbym tylko wiedzieć, jak mają odkrywać fakt, że ktoś przebudził się będąc molestowanym lub akurat bardzo cierpi z powodu utraty brata. Cel tych badań również nie zostaje sprecyzowany. W praktyce rozsądny jest tylko początek rozdziału, omawiający kwestie polityki i tradycji Bostońskich magów, za resztę jednak pan Bridges powinien się mocno czerwienić.

Dalej nie jest dużo lepiej. Rozdział z potencjalnymi antagonistami to ponownie bezużyteczne charakterystyki bez pomysłów na zastosowanie ich w praktyce. Mnóstwo rzemieślniczej, a przy tym niezbyt wymagającej pracy. Trudno znaleźć jednak sens oraz cel pakowania dodatku taką ilością postaci, skoro nie sposób takich mas wprowadzić ani sensownie odegrać, a jednocześnie nie dają fajnych pomysłów na przygody. Ramki z zahaczkami też pozostawiają wiele do życzenia - przedstawienie jako pomysłu na przygodę propozycji uderzenia na Boston przez pylon Proroków zakłada solidny niedowład umysłowy czytelnika lub wiarę, że przesiadł się niedawno z jakiegoś hack&slash. Fragment o Scelesti to też tragedia, za to opis działalności Tremerów jest już nieco lepszy. Mama Desta to fajny antagonista, a Przytułek Danvers interesująca lokacja. Szkoda, że to drugie nie jest bardziej szczegółowo opisane, miejsce na to by się znalazło - choćby kosztem bezużytecznego fragmentu o Śmiertelnikach.

Przedostatni rozdział dla odmiany cierpi na brak miejsca. Pomysły w nim zawarte są całkiem fajne, jednak opisane szczątkowo - jak wcześniej przytułek Danvers - a przez to wymagają masy pracy, by mogły zostać użyte. Szkoda, bo dzięki nim Boston faktycznie mógłby stać się miejscem, którego historia ma nadal ogromny wpływ na żyjących, a zdarzenia z przeszłości są równie ważne, co polityczne machinacje. Niestety układ dodatku sprawia, że na pierwszym planie jest polityka, na domiar złego wyjątkowo kiepsko przedstawiona. W efekcie na dziwne, tajemnicze lokacje przeznaczono niewiele miejsca, a ich ogromny potencjał został zmarnowany. Chyba najbardziej żal jest Księcia Stu Tysięcy Liści autorstwa Malcolma Shepparda - w tym fragmencie naprawdę widać iskrę geniuszu, pomysł był wielokrotnie chwalony na forum wydawnictwa czy w recenzjach. Szkoda, że nie dano mu więcej miejsca.

Na koniec autorzy serwują nam całkiem znośną przygodę. Jak w całym dodatku, tutaj też pierwsze skrzypce gra polityka, choć początkowe wydarzenia mogą sugerować inaczej. Scenariusz nadaje się całkiem nieźle dla kręgu, który wie kto jest kim w Bostonie oraz - zważywszy na to z jakich pul doświadczenia jest budowana duża ilość postaci w Bostonie, podobnie jak sam antagonista w przygodzie - jest dostatecznie doświadczona, by dać sobie radę w konfrontacji z innymi Przebudzonymi. Poza jedną, niezbyt rozsądną propozycją wyłączenia na pół sesji jednego gracza, scenariusz zdaje się być przemyślany i da się go zaadaptować również do innych społeczności Magów.

Nie ukrywam, że podręcznik ten niezwykle mnie zawiódł. Kapitalny patent Sekretnego Przymierza z podręcznika głównego został zaprzepaszczony, podobnie jak wiele innych pomysłów wewnątrz dodatku. Jeśli ktoś planuje bawić się w Bostonie, to zawartość podręcznika powinna w zupełności mu wystarczyć. Dla kilku udanych pomysłów nie warto kupować całego dodatku, chyba że ze względów kolekcjonerskich. Prócz tego dodatek nie ma zbyt wiele do zaoferowania - własnoręczne rozwinięcie opisu miasta przyniesie o wiele lepsze rezultaty, lepiej dopasowane postaci i wyzwania do poziomu mocy bohaterów oraz powinno dać więcej satysfakcji.

Kup teraz:


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 2 / 6



Czytaj również

Recenzja Boston Unveiled
Chicago
- recenzja
The Mysterium
Od przybytku głowa nie boli, czyli recenzja orderbooka Mysterium
Sanctum and Sigil
- recenzja
Shadows of Mexico
Niepozorny gigant
- recenzja
Requiem for Rome
Prawie jak Mroczne Wieki

Komentarze


~Qendi

Użytkownik niezarejestrowany
    ocena
Ocena:
0
Ostra ale popieram. Gdyby nie pierwsszy rozdział uznałbym Boston za podręcznik absolutnie zmarnowany. Tak to przynjamniej walczy o ostatnie miejsce z Ghost Stories
15-09-2007 21:32
Vukodlak
    Ehh, ta subiektywna ocena...
Ocena:
0
Swarog swego czasu ocenił Boston jako podręcznik co najmniej poprawny, jeśli nie lepszy. Widzę Gruszczy, że macie absolutnie odmienne gusta co do oceny materiału. Choć może to być spowodowane tym, że w chwili recenzowania citybooka nie było nic lepszego, dlatego Swarog wystawił mu swoją recenzją tak dobrą note. Chciałbym, żeby się w tym temacie wypowiedział i ustosunkował do Twojego tekstu. Aczkolwiek w niedługim, mam nadzieję, czasie zakupie swój podręcznik i wtedy ostatecznie się przekonam o jego poziomie.
20-09-2007 23:55
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Gruszczy miał też nieprzyjemność przetestować podręcznik w praktyce - nasz Krąg miał swoją siedzibę w Bostonie właśnie. Być może stąd wynika rozbieżność opinii.
28-09-2007 12:37

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.