Bohaterowie Niezależni
W działach: rpg, rozmyślania | Odsłony: 20Jak wiadomo co poniektórym, jestem niezwykle wybrednym człowiekiem. Zdarzało mi się grać z charakterami raczej silnymi, tak więc często wybuchały między nami sprzeczki i niezgodności. Czasem przeradzały się w pyskówkę, a czasem we wzajemne narzekania jednej i drugiej strony. Bywało jednak i tak, że stawały się burzliwymi dyskusjami, które dały mi wiele do myślenia.
Tak było też i w sytuacji, gdy jeden z graczy - swoją drogą, pasjonat japońskich kreskówek anime - zarzucił mi, że podczas sesji, w której byłem Mistrzem Gry, nie było postaci, do której żywiliby estymę ze względu na to, jak potężna by była. Ta uwaga, na początku skojarzona z tanimi emocjami, jakie dostarczał Dragon Ball, Naruto czy Bleach, wryła mi się w głowę i - przetrawiona setki razy - doprowadziła do pewnych wniosków.
Bohaterowie Niezależni, prócz pełniena roli rekwizytu, czyli uzupełnianiu świata potrzebnymi tam ludźmi (czy też innymi humanoidalnymi stworami), mają specyficzne zadanie. To właśnie oni są najlepszymi przyjaciółmi, rodziną, mentorami, a nawet głównymi przeciwnikami naszej grupy. Tak jak opis wspaniałego rumaka, okrytego sławą miecza czy straszliwego zamku, potrafią przyszpilić do fotela i wgnieść gałki oczne wgłąb czaszki.
Wyobraźcie sobie gościa, ubranego w skóry, który w momencie, gdy grupa na nóż na gardle, otoczona krwiożerczymi mutantami w środku zabytkowego kościoła, rozbija wielkie okn, pokryte witrażami i wjeżdża przez nie do środka na swojej bestii-motocyklu, oczywiście wzbudzając popłoch w potworach i zachwyt w graczach.
Wyobraźcie sobie potężnego maga, który jednym gestem zamienia słoneczne niebo w czarne chmurzyska, ziemia wokół niego powoli unosi się do góry ze względu na ciężką moc, wyczuwalną nawet w powietrzu, a zza jego pleców wznosi się podległy jego woli, nieumarły smok.
Wyobraźcie sobie gościa z wielkim, dwuręcznym mieczem, wywijającego wokół własnej broni skomplikowane manewry i akrobacje, do którego nie można podejść, dopóki nie ma się pięciokrotnej przewagi. A i wtedy nie zawsze można liczyć na wygraną.
Wyobraźcie sobie...
Dość!
Wyobrażając sobie kolejne wizje postaci, które - trzeba przyznać - robiły na mnie ogromne wrażenie, zadałem sobie pytanie, dlaczego na moich sesjach nigdy nie pojawił się ktoś, kto byłby takim niedoścignionym wzorcem dla graczy, a nawet jeśli takowi istnieli, to nie było na tyle filmowej sceny, by wywlec ich niezwykłe umiejętności na wierzch?
Wkrótce, podczas jednej z sesji, odpowiedź sama do mnie przyszła. Prowadząc, jak lubię i jak uważam, dałem jednemu z bohaterów graczy przyjaciela - drużyna była słaba, więc mój tok myślenia był dość prosty: przyda się mięso armatnie. Nie mogłem się jednak powstrzymać od nadania BN'owi charakteru, historii i osobowości, które wyszły jakoś w praniu. I tak, ów postać, młody posłaniec, który - porwany opowieścią BG - postanowił zrzec się służby i pomóc im spełnić cel, wspomagał ich długo jak umiał tak mieczem, jak i duchem. Poprzysiągł dorwać morderców rodziny jednego z BG, zapoznał go z przyszłą narzeczoną, a gdy ów był ranny, wyłożył wszystkie swoje oszczędności na jego rehabilitację. Niedługo później zaś, gdy bohaterowie tuż przy scenie finałowej stracili zbyt wiele czasu na pewne bzdury, musieli okupić to śmiercią teo BN'a, któremu nie zdążyli przyjść na rachunek.
Emocje i wrażenia, które towarzyszyły tej scenie, będą dla mnie niezapomniane. I jestem pewien, że przekraczały każdy pokaz zdolności BN'a rodem z Dragon Ball. Tak też odpowiedziałem sobie na zadane wcześniej pytanie.
Nic, oczywiście, nie przeszkadza łączeniu tych dwu typów przedstawienia BN'ów w jednej postaci. Sądzę jednak, że skupienie się na jednym aspekcie nadaje sesji głębszy nastrój - przesycony filmowością i akcją lub wryciu się w psychikę prowadzonych postaci.