» Blog » Bohaterowie Niezależni
08-09-2009 14:31

Bohaterowie Niezależni

W działach: rpg, rozmyślania | Odsłony: 20

Jak wiadomo co poniektórym, jestem niezwykle wybrednym człowiekiem. Zdarzało mi się grać z charakterami raczej silnymi, tak więc często wybuchały między nami sprzeczki i niezgodności. Czasem przeradzały się w pyskówkę, a czasem we wzajemne narzekania jednej i drugiej strony. Bywało jednak i tak, że stawały się burzliwymi dyskusjami, które dały mi wiele do myślenia.

 

Tak było też i w sytuacji, gdy jeden z graczy - swoją drogą, pasjonat japońskich kreskówek anime - zarzucił mi, że podczas sesji, w której byłem Mistrzem Gry, nie było postaci, do której żywiliby estymę ze względu na to, jak potężna by była. Ta uwaga, na początku skojarzona z tanimi emocjami, jakie dostarczał Dragon Ball, Naruto czy Bleach, wryła mi się w głowę i - przetrawiona setki razy - doprowadziła do pewnych wniosków.

 

Bohaterowie Niezależni, prócz pełniena roli rekwizytu, czyli uzupełnianiu świata potrzebnymi tam ludźmi (czy też innymi humanoidalnymi stworami), mają specyficzne zadanie. To właśnie oni są najlepszymi przyjaciółmi, rodziną, mentorami, a nawet głównymi przeciwnikami naszej grupy. Tak jak opis wspaniałego rumaka, okrytego sławą miecza czy straszliwego zamku, potrafią przyszpilić do fotela i wgnieść gałki oczne wgłąb czaszki.

 

Wyobraźcie sobie gościa, ubranego w skóry, który w momencie, gdy grupa na nóż na gardle, otoczona krwiożerczymi mutantami w środku zabytkowego kościoła, rozbija wielkie okn, pokryte witrażami i wjeżdża przez nie do środka na swojej bestii-motocyklu, oczywiście wzbudzając popłoch w potworach i zachwyt w graczach.

 

Wyobraźcie sobie potężnego maga, który jednym gestem zamienia słoneczne niebo w czarne chmurzyska, ziemia wokół niego powoli unosi się do góry ze względu na ciężką moc, wyczuwalną nawet w powietrzu, a zza jego pleców wznosi się podległy jego woli, nieumarły smok.

 

Wyobraźcie sobie gościa z wielkim, dwuręcznym mieczem, wywijającego wokół własnej broni skomplikowane manewry i akrobacje, do którego nie można podejść, dopóki nie ma się pięciokrotnej przewagi. A i wtedy nie zawsze można liczyć na wygraną.

 

Wyobraźcie sobie...

 

Dość!

 

Wyobrażając sobie kolejne wizje postaci, które - trzeba przyznać - robiły na mnie ogromne wrażenie, zadałem sobie pytanie, dlaczego na moich sesjach nigdy nie pojawił się ktoś, kto byłby takim niedoścignionym wzorcem dla graczy, a nawet jeśli takowi istnieli, to nie było na tyle filmowej sceny, by wywlec ich niezwykłe umiejętności na wierzch?

 

Wkrótce, podczas jednej z sesji, odpowiedź sama do mnie przyszła. Prowadząc, jak lubię i jak uważam, dałem jednemu z bohaterów graczy przyjaciela - drużyna była słaba, więc mój tok myślenia był dość prosty: przyda się mięso armatnie. Nie mogłem się jednak powstrzymać od nadania BN'owi charakteru, historii i osobowości, które wyszły jakoś w praniu. I tak, ów postać, młody posłaniec, który - porwany opowieścią BG - postanowił zrzec się służby i pomóc im spełnić cel, wspomagał ich długo jak umiał tak mieczem, jak i duchem. Poprzysiągł dorwać morderców rodziny jednego z BG, zapoznał go z przyszłą narzeczoną, a gdy ów był ranny, wyłożył wszystkie swoje oszczędności na jego rehabilitację. Niedługo później zaś, gdy bohaterowie tuż przy scenie finałowej stracili zbyt wiele czasu na pewne bzdury, musieli okupić to śmiercią teo BN'a, któremu nie zdążyli przyjść na rachunek.

 

Emocje i wrażenia, które towarzyszyły tej scenie, będą dla mnie niezapomniane. I jestem pewien, że przekraczały każdy pokaz zdolności BN'a rodem z Dragon Ball. Tak też odpowiedziałem sobie na zadane wcześniej pytanie.

 

Nic, oczywiście, nie przeszkadza łączeniu tych dwu typów przedstawienia BN'ów w jednej postaci. Sądzę jednak, że skupienie się na jednym aspekcie nadaje sesji głębszy nastrój - przesycony filmowością i akcją lub wryciu się w psychikę prowadzonych postaci.

Komentarze


Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Dobry szwarccharakter to podstawa :) Z takich typowo Dragon Ballowych NPCów to za mojego mistrzowania wspominam jednego - Haxo z Hagi z kampanii Altdorfskiej. To była typowo taka postać. Zanim się pojawił w ogóle, Gracze mieli okazję dwukrotnie słuchać ballady o nim w karczmach, potem gdy się zjawił sam jeden wywołał Pandemonium na weselu, przeprowadził zamach na kilka ważnych postaci w środku tłumu i w pełnym majestacie opuścił imprezę. Potem gracze tylko słyszeli o nim z gazet jak po kolei wykonuje egzekucje na różnych możnowładcach i szychach. A w finalnej walce gracze mogli zetrzeć się z nim w pełni filmowo, opuszczona sceneria, spalona dzielnica Altdorfu a Haxo popiernicza między zaułkami z mieczem przecinającym ściany :P

Było zabawnie :)
08-09-2009 15:59
Khil
   
Ocena:
0
Tak, to jest to xD Czasem taka postać jest najlepsza, a i ja lubię budować lepsze czarne charaktery w oparciu o opowieści i donosy z tłumu. Rozbił mnie tylko miecz tnący ściany xDDDD
08-09-2009 16:19
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Rozbił mnie tylko miecz tnący ściany xDDDD

Oj :P Bo każda charakterystyczna postać musi mieć coś unikalnego :) Fizycznymi atrybutami tego bohatera były Buty :P (miał takie kowbojskie buty z krokodyla :P mocno nietypowe dla Młotka) oraz Szabla (w oryginale saraceńska ale, że w Młotku nie ma Saracenów to trzeba było jakoś sobie radzić). Te 2 atrybuty pojawiały się w większości legend, opowieści i scen z Haxo, trzeba było więc jakoś je uwydatnić w scenie finałowej. Stanęło na przecinaniu ścian podczas walki w wąskich zaułkach (zaś legenda mówiła, że za pomocą tej szabli jeden z Kalifów Arabii wydostał się ze swego grobowca, gdy jego służba przez pomyłkę pochowała go żywcem :P).

Dobrze przekoloryzowane i skarykaturyzowane cechy zawsze gładko wchodzą :)
08-09-2009 17:02
Khil
   
Ocena:
0
Pamiętam podobną postać, jaką wprowadziłem. Opierała się na wizerunku Alchemika z filmu "Vidocq" i była niezarejestrowanym magiem Cienia.

Niestety, cały jej występ popsułem przez to, że byłem zbyt uległy wobec graczy i szczerze nie chciałem, by zginęli. Miało wyjść dobrze, a wyszło jak zwykle - gość, choć silny i z rzeszą artefaktów, wyszedł na ciapę z resorami. Ech.

Cóz, na błędach człowiek się uczy :)
08-09-2009 17:09
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Niestety, cały jej występ popsułem przez to, że byłem zbyt uległy wobec graczy

Paskudna wada :P Chciałoby się powiedzieć, że do uległego MG traci się szacunek jak do uległego szefa w firmie, czy do uległego trenera w sporcie, ale nie powiem bo wyjdzie, że uważam iż MG może stawiać się wyżej od graczy (szef) lub MG może trenować graczy (trener) a to brzydko wygląda i jest nie prawdą.

Tak czy inaczej mnie osobiście często irytuje jak MG "pęka" - czasem staram się prowadzić jakąś emocjonującą rywalizację, przepchnąć swoje zdanie, dorzucić dobitny argument a tu klapa i żadnej rywalizacji nie ma tylko ciepłe kluchy :P
08-09-2009 20:13
Khil
   
Ocena:
0
Cóż, na szczęście ten problem jest już za mną. Liczy się fajna zabawa, ale ja jestem tu koordynatorem - i jeśli coś ma spieprzyć frajdę, którą przygotowałem dla graczy, nawet oni sami, to nie wolno do tego dopuszczać na rzecz chwilowej ich przyjemności.
08-09-2009 21:11
Tixon
   
Ocena:
0
Niestety, cały jej występ popsułem przez to, że byłem zbyt uległy wobec graczy i szczerze nie chciałem, by zginęli.

Przyczynę widzę w czym innym. Bo sam "Człowiek w złotej masce" sprawiał świetne wrażenie - dostaliśmy o nim liczne opowieści, miał ciekawe artefakty i zdolności (chociażby ptaki - chodzi mi po głowie obraz z okolic gdzie z nim walczyliśmy po porwaniu) i czuć przed nim było respekt. Ale! Był niezarejestrowanym magiem Cienia. I stanął do pojedynku jeden na jednego z bretońskim rycerzem. I nic dziwnego, że trzy razy dostał od niego wpiernicz (cztery jeśli liczyć przyjęcie).
Ostatecznie rozwiązanie całej sprawy z nim wyszło interesujaco, zostawiając liczne furtki.
24-06-2010 17:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.