Bogowie, honor, Ankh-Morpork – Terry Pratchett

Autor: Piotr 'Edgar' Żuławski

Bogowie, honor, Ankh-Morpork – Terry Pratchett
Podczas przeglądania mojej domowej biblioteczki rozglądałem się za ciekawym tytułem do przeczytania. Los chciał, że moją uwagę przyciągnął żółty grzbiet z wypisanym czerwonymi literami tytułem – Bogowie, honor, Ankh-Morpork. Jest to jedno z wielu dzieł angielskiego mistrza pióra, Terry’ego Pratchetta. Świat Dysku to marka bardzo znana, ale jednak napiszę kilka słów na jego temat. Cykl ten - liczący na chwilę obecną trzydzieści tomów - dzieli się na liczne podserie. Ten konkretny tytuł zakwalifikować można do podserii o Straży.

Pierwsza część akcji dzieje się w Ankh-Morpork, największym i najciekawszym mieście Świata Dysku. Mógłbym wymienić jeszcze kilka kategorii, w których Ankh-Morpork jest "naj", ale niestety, ze względu na ogólną przyzwoitość, nie wypada. Druga zaś część, zaprowadzi nas do upalnego Klatchu, na dno oceanu oraz wyspę Leshp, która dopiero niedawno się wynurzyła, a już zdążyła stać się powodem konfliktu. Wracając do wspomnianego Świata - spoczywa on na barkach czterech potężnych słoni, które z kolei stoją na pooranej meteorytami skorupie Kosmicznego Żółwia - Wielkiego A'Tuina. Brzmi absurdalnie? Możliwe, ale tak jest ciekawiej.

Książka – jak zwykle – opisuje równolegle dwie linie fabularne łączące się pod koniec w całość. Jedna część książki została całkowicie poświęcona Nobbyemu i Colonowi, którzy wcielają się w rolę jednostki napędowej pierwszej na świecie łodzi podwodnej, lub - jeśli ktoś woli - pierwszego na świecie Urządzenia-Do-Bezpiecznego-Pływania-Pod-Wodą, podczas gdy część druga opisuje zmagania Komendanta Vimesa z największą zbrodnią, z jaką do tej pory miał do czynienia. Akcja jest wartka, fabuła niebanalna a wykonanie – jak zawsze – stoi na wysokim poziomie. Przyjdzie nam poznać przegrzanego Trolla, sprawdzimy gdzie występują strachoglify oraz dowiemy się, jak zgasić papierosa na ręce.

Książka ukazała sie już jakiś czas temu, więc mam luksus spojrzenia na całokształt twórczości autora z nieco innej perspektywy. Analizując to i późniejsze pozycje napisane przez Terry’ego, odnoszę wrażenie, iż właśnie od tego tomu zaczął on pisać książki dotykające nieco bardziej poważnych problemów – owszem, książka nadal jest zabawna, nie brak tu kultowego cynicznego humoru Kapitana Vimesa, ale jednak da się zauważyć nieco inny nurt przewodni książki. Gdyby została ona napisana w dniach dzisiejszych, bez wątpienia pierwszym skojarzeniem po zagłębieniu się w lekturę byłby konflikt Wschód kontra Zachód. Pierwsze książki serii były parodią na otaczający nas świat. Teraz nie tylko go parodiują, ale również ukazują go, jako dogłębnie przeanalizowany, ale również odbity w krzywym zwierciadle cynicznego oka.

Pracę autora oceniam na cztery plus. Książka wciąga i czyta się ją przyjemnie. Nie jest zbyt długa, ale nie można też powiedzieć, że kończy się zbyt szybko. Ot, w sam raz. Gorąco polecam wszystkim, zarówno fanom Pratchettowskiego humoru jak i tym, którzy chcą zacząć swoją przygodę z płaskim światem. Fabuła jest znakomita, a marka mówi sama za siebie.