» Blog » Bóg kocha przemoc
08-04-2010 17:34

Bóg kocha przemoc

W działach: Filmy, Polecanki, Niedomyślenia | Odsłony: 11

Bóg kocha przemoc
"If my teeth sank into your eye right now, could you stop me before I blinded you?"

"Give it a try."

"That's the spirit."

 

Dlaczego Wyspa Tajemnic Martina Scorsese to arcydzieło? Nie dlatego, że to znakomity thriller, z hitchcockowsko prowadzonym napięciem, świetnie rozgrywający przed widzem tajemnicę wyspy oraz dobrze znane nam lęki: przed zamknięciem w odciętym od świata miejscu, przed zamknięciem we własnym umyśle, wreszcie, choć wyda się to banalne, przed psychiatrami (którzy reprezentują wśród zawodów medycznych profesję budzącą grozę bodaj nawet większą niż dentyści).

 

Nie dlatego także, że to znakomite studium charakteru. Przy czym tu zasługa rozkłada się po równo między Scorsese i DiCaprio, który choć kreacją znerwicowanego gwałtownika nie zaskakuje na tle poprzednich filmów zrobionych w wyżej wymienionym duecie, to jednak prezentuje najwyższy z nich wszystkich poziom. A jest to również, jak mi się zdaje, najtrudniejsza spośród nich rola, widać więc jak długą drogę przeszedł DiCaprio od czasów Gangów Nowego Yorku.

 

Wyspa Tajemnic to arcydzieło, ponieważ Scorsese potrafił stworzyć kompletny film gatunkowy, jednocześnie dzieło niezwykle subiektywne, skupione na indywidualnej tragedii jednego człowieka, a zarazem zręcznie obrócić to wszystko w bardzo uniwersalny przekaz. Jest to bowiem film o przemocy.

 

Mamy tu niemal wszystkie rodzaje agresji: tę bezpośrednią i najbardziej oczywistą, tę bierną, której kumulacja prowadzi do tragedii,  tę okazywaną całemu światu jako ucieczka przed poczuciem winy, wreszcie tę skierowaną przeciwko samemu sobie, autodestrukcyjną. A do tego, jakby w formie tła: sztorm "gniew Boga", agresja natury. I wreszcie Holocaust: agresja totalna.

 

Jednak to wszystko reżyser dawkuje widzowi niezwykle oszczędnie. Brak tu hektolitrów krwi czy stosu trupów. Nie w tym jednak kunszt Scersese, że potrafi pokazać agresję unikając scen gore. Sceny widocznej przemocy pojawiają się sporadycznie, punktowo, zaś przez większość seansu dzielimy z głownym bohaterem lęk, żal, tęskotę, chęć odkrycia prawdy, nie agresję. To odwraca naszą uwagę do tego stopnia, że gdy jeden ze strażników stwierdza niespodziewanie: "nie ma żadnych zasad moralnych, jest tylko to: czy moja gwałtowność pokona twoją?", chcemy niemal odpowiedzieć razem z głównym bohaterem: "Nie jestem gwałtowny". Ale ten właśnie dialog (swoją drogą mistrzowski również z tego powodu, że wprowadza postać strażnika bloku właściwie na jedną, jedyną scenę i od razu rysuje świetny, nietuzinkowy charakter), którego fragmenty wykorzystałem w tytule i wprowadzeniu notki, mam za centralny, zwrotny punkt w filmie, a zarazem najlepsze jego podsumowanie.

 

Film Scorsese pokazuje bowiem, jak bardzo nasze społeczeństwo i my sami nie potrafimy sobie poradzić z przemocą. Tak jak główny bohater jednocześnie uciekamy przed agresją, ale zarazem to agresja jest naszą ucieczką. Ponad wszystko zaś boimy się do niej przyznać. Usprawiedliwiamy ją, ignorujemy, zaprzeczamy, bagatelizujemy albo pogardzamy i traktujemy jak pożałowania godny spadek po zwierzętach, a zarazem wciąż jest ona obecna w naszym życiu, wciaż z zapamiętaniem ją uprawiamy.  A może przed pierwotnym gniewem powstrzymuje nas tylko wątły gorset norm społecznych? A może tak naprawdę to ta pogarda, ta ignorancja jest przyczyną naszego zezwierzęcenia?

 

Najnowsze dzieło twórcy Taksówkarza i Chłopców z ferajny pokazuje  fatalistyczny obraz przemocy: gdy ta pojawi się w życiu człowieka, już nie znika - zostaje w nim i narasta, aż zupełnie go nie zniszczy. Jednak pozornie na przekór ostatniej kwestii pojawiającej się w filmie, z takim oto pytaniem zostajemy po seansie: czy przemoc może być darem od Boga?

Komentarze


Noth
   
Ocena:
+2
Moim zdaniem ten film jest sprawnie zrealizowanym średniakiem a nie arcydziełem. Ma kilka smaczków, (bo to w końcu Scorsese) choćby przytoczony przez Ciebie dialog, ale na tym koniec. Dlaczego średniak? Bo jeśli czytać go jako kino tematyczne (a nie horror czy thiller) to po prostu inni podjeli temat lepiej.

A kto? Jeśli chodzi o filmy o agresji czy szerzej zwierzęcości człowieka i kulturowej maski jaką na nią zakładamy, to o wiele lepiej temat ten podejmuje Jacobs w Hańbie czy Peckinpach w Nędznych Psach, Hanneke w Funny Games (choć tutaj pytanie jest skierowane bezpośredni do widza jako świadka agresji na ekranie) czy w Białej Wstążce, a chyba najsubtelniej robi to Bergman w Szeptach i krzykach, choć tam chodzi bardziej o społeczną agresje niż tą fizyczną. Dobre pytanie dotyczące tematu zadaje Woody Allen w Match Point: Czy rzeczywiście zbronia nie popłaca, jeśli nie wyjdzie nigdy na jaw? Te kilka przykładów na szybko.

Ale samo spostrzeżenie jest interesujące. W genialnym Niebie nad Berline Wendersa jedna z postaci (profesor literatury czy ktoś taki) wygłasza monolog o tym, że ludzie bardziej cenią wojnę od początków dziejów. Choćby sam fakt, że czytamy Iliade Homera a nie Prace i dnie Hezjoda. I stawiamy tego pierwszego nad drugim gdyż ten pisał o wojnie a tamten o chłopach na roli.

A z ciekawych ról Dicaprio polecam Co gryzie Gilberta Grape'a.

P.S. Zupełnie niewykorzystany w tym filmie Max von Sydow.
08-04-2010 22:03
Repek
   
Ocena:
0
Ogólnie +1 dla wrażeń Simana, choć mnie w tym filmie zafascynowała jeszcze inna kulturowa refleksja.

Ale film z gatunku tych, które dają wiele do myślenia. I równocześnie tych, których nie polecę z czystym sumieniem każdemu.

Wbrew temu, co pisze Siman, film jest bardzo brutalny. Co prawda scen przemocy i okrucieństwa jest niewiele, ale gdy już wchodzą, walą po nerach i po psychice na maksa. To wszystko się broni, ale znam parę osób, które po seansie nie mogły spać.

Pozdrówka

Ps. Mnie ten film, wraz z wizytą znajomego z Holandii, sprowokował do wyprawy do KL Auschwitz. Niezłe combo.
08-04-2010 23:09
Puszon
   
Ocena:
0
@siman
Ciekawa recenzja. Głęboka ;)

@noth
Rzeczywiście von Sydowa mogło być więcej i lepiej.
A "Co gryzie..." to świetny film i pierwszy przyczynek do tego, że uważam Leo za świetnego aktora

I tradycyjnie zaspamuje linkiem do mojej mini recki Wyspy:
http://puszon.polter.pl/,blog.html ?8494
08-04-2010 23:33
Alkioneus
   
Ocena:
0
Wielki plus dla Notha.

Generalnie nie tyle arcydzieło, co sprawny średniak(oczywiście, pojęcie średniaka w wypadku Scorsese ma swoją wagę).
09-04-2010 00:07
Scobin
   
Ocena:
0
Szkoda, że nie napisałem tego wcześniej, ale: świetny tekst. Chyba jedyne słowo, z którym się nie zgodzę (w ślad za Nothem i Alkioneusem), to "arcydzieło". Cała reszta przekonuje, a zakończenie to doskonała pointa dla nieprzeciętnego filmu.
30-04-2010 17:02

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.