Bóg Imperator Diuny - Frank Herbert

Zbawiciel z pustyni

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Bóg Imperator Diuny - Frank Herbert
Przemiany zainicjowane przed tysiącami lat przez Muad'Diba wciąż trwają. Diuna, ojczyzna potężnych czerwi i jedyne we wszechświecie źródło melanżu, przemienia się z przeogromnej pustyni w zwykłą planetę o łagodnym klimacie. Wszystkie nieustanne zmiany na Arrakis są jednak tylko tłem dla losów jej potężnego władcy – Leto II Atrydy, Boga Imperatora.

Od razu trzeba napisać, że jeśli po lekturze poprzednich tomów cyklu nie polubiłeś Diuny, nowa pozycja z pustynną planetą w tytule nie jest dla Ciebie. Pierwsza cześć serii to powieść genialna i – moim zdaniem – powinna trafić do każdego, kogo nie odrzuca słowo "fantastyka". Natomiast już druga odsłona cyklu, Mesjasz Diuny, był zwiastunem tego, co swoje apogeum znajduje w Dzieciach Diuny oraz Bogu Imperatorze Diuny – zwolnienie tempa narracji i zdominowanie tekstu przez fragmenty poświęcone licznym przemyśleniom postaci. Jednym przypadnie to do gustu, innych odrzuci; a ci "inni" nie powinni nawet dotykać czwartego tomu Kronik Diuny.

Co w takim razie zaoferuje Bóg Imperator… tym, którzy pozostają wiernymi fanami serii? Przede wszystkim genialnie wykreowanego Leto. Tytułowy władca Diuny (i, swoja drogą, prawie całego znanego człowiekowi wszechświata) nie jest człowiekiem, a Herbert świetnie to ukazał. Ci, którzy pamiętają jeszcze Muad'Diba z Mesjasza…, poczują się jak w domu – autor znowu skupia narrację na pojedynczej postaci, która niewiele ma wspólnego z tradycyjnie pojmowanym człowieczeństwem. Pęd Imperatora do utożsamiania się ze słabymi w porównaniu do niego ludźmi z ogromną mocą przyciąga do książki. Czytelnik staje się świadkiem nieustannej pogoni istoty nadludzkiej za niższością – raczony jest przy tym niezwykłymi opisami uczuć w trochę barokowym, ale jakże typowym dla Herberta stylu. Świetnie prezentują się także bohaterowie, których spotykamy po raz pierwszy w Bogu Imperatorze…. Szczególnie zaintrygowała mnie Nayla – postać pozornie nieważna, ale nadająca całkiem inny wymiar mesjanistycznemu wątkowi Kronik Diuny, który autor nieustannie rozwija.

Wspomniałem już mimochodem o stylu Herberta – ten raczej nikogo nie zadziwi. Na czytelnika jak zwykle czekają bogate opisy, przetykane niemal dialogową kompozycją niektórych fragmentów. Widać jednak, że autor trochę wystraszył się wybuchów twórczej przesady, które w Dzieciach Diuny niebezpiecznie zbliżały się do grafomanii i autorskiego bełkotu – to wychodzi Bogu Imperatorowi tylko i wyłącznie na dobre. Wspomnieć trzeba o tym, że pisarz mimo wszystko bawi się formą – nie boi się przetasowań na narratorskim stołku, przedstawia wydarzenia z różnych punktów widzenia. Pojawiają się także retrospekcje, zaś krótkie wstępy do każdego rozdziału odgrywają jeszcze większą rolę – krótko mówiąc, Herbert robi to, do czego nas przyzwyczaił.

Akcja w czwartym tomie Kronik Diuny spychana jest w cień przez fabułę. Zdarzało się, że paralele między historiami Boga Imperatora i Muad'Diba intrygowały mnie bardziej niż kolejna intryga sił wrogich Leto. Ale mimo wszystko opowieść potrafi wciągnąć – szczególnie te fragmenty, w których główny bohater przypomina sobie, że niegdyś był człowiekiem.

Jednakże mimo wszystko "czysty" plan wydarzeń raczej nie porwałby przypadkowego czytelnika – ot, kilka afer związanych z "tymi złymi", kilka większych i mniejszych grzeszków ważniejszych i mniej ważnych dla fabuły postaci. Trzeba więc wyraźnie zaznaczyć: Bóg Imperator Diuny jest zdecydowanie zbyt hermetyczny dla nowych czytelników. Jeśli powyższe "streszczenie" wywołało w Was tylko i wyłącznie znużenie, będziecie się przy książce nudzić.

O wydaniach kolejnych tomów Kronik i Legend Diuny zawsze piszę w superlatywach – teraz, kiedy na mojej półce znajduje się już sześć wspaniale prezentujących się książek, nie mogę powiedzieć nic złego. Obie serie prezentują się po prostu elegancko. W Bogu Imperatorze… znalazłem co prawda kilka literówek, ale na pięciuset stronach nie da się tego uniknąć – takie drobne usterki na pewno nie psują ogólnych odczuć.

Jeśli jeszcze nie kupiliście Boga Imperatora Diuny, a uważacie się za fanów twórczości Franka Herberta, to jak najszybciej naprawcie swój błąd – powieść ma swoje wady, ale klimat rekompensuje je całkowicie. Jeżeli natomiast nie wiecie, o co chodzi z tym całym pustynnym zamieszaniem – pod żadnym pozorem nie wydawajcie pieniędzy na tę książkę, a zamiast tego wpierw sięgnijcie po Diunę. Inaczej moglibyście zacząć bluźnić przeciwko jedynemu Bogowi Imperatorowi.