» Blog » Bo nie chce mi się odpowiadać Salantorowi na fejsbuku
11-06-2013 09:13

Bo nie chce mi się odpowiadać Salantorowi na fejsbuku

Odsłony: 406

Dwa wpisy niżej Salantor się żali na żalących się na rynek każuali. Nawet nie czuję, kiedy rymuję.
Pal sześć częstochowską twórczość. Odpowiadam.
Salantorze, cytując klasyka, mylisz niebo z gwiazdami odbitymi w stawie - w tym przypadku tym stawem jest twoje wyobrażenie na temat argumentów, które próbujesz zbić.
Bo tak naprawdę polemizujesz sam ze sobą, zupełnie nie dotykając istoty problemu, który chcesz zrajdować.
Komercjalizacja i każualizacja pewnych gałęzi rozrywki, które zwykliśmy uważać za nasze, nerdowskie (erpegi, planszówki, gry komputerowe, film fantastyczny otd), elytarne (tak to się wymawia w Stolycy, nie?) i wymagające jakiegoś poziomu wtajemniczenia niesie dużo zagrożeń.
Jako że wspomniałeś o równaniu do najniższego wspólnego mianownika, co jest moim kluczowym argumentem antykażualowym, ustosunkuję się do tego najpierw.
Zrobię to, podając ci prosty przykład filmu fantastycznego.
Oto chciałem sobie ja, elitarysta, pójść do kina na Iron Mana 3 ostatnio. Patrzę po repertuarach, wszędzie dubbing. Co jest kurde? Czyżby polski widz kinasuperbohaterskiego zdebilał do tego stopnia, że nie umie przeczytać napisów/nie rozumie po angielsku? Nie, patrzę, PG dla przedszkolaków praktycznie.
No tak, każualyzacja.
Przecież Hasbro podpisalo grubomilionowe kontrakty z Marvelem i wytwórnią na sprzedaż zabawek i gadżetów z filmu. Najlepsze są zabawki - hełm ajronmena, akszynfigur ajronmena (zbierz wszystkie kombinezony z finalowej walki ironmana!!!!!). Podpisało, i trudno wymagać, by mama gówniarzowi czytała w kinie. Trzeba zrobić dubing, by ośmiolatek posikał się z osomnesu i męczył całą żyjącą ancestrię o zabawki z ajronmena.
Do tego zero scen seksu, zero brzydkich wyrazów i praktycznie zero chlapiącej naokoło juchy - wszystko ładne, cukierkowe i miłe.
No i wychodzi nam tu to równanie do najniższego wspólnego mianownika - umiejętności czytania ośmiolatka i bezstresowe wychowywanie. Bo przecież jakieś dziecko w Ameryce mogłoby znowu wejść do klasy i powybijać rówieśników ze sztucera taty.
Dzięki temu właśnie równaniu do najniższego, poszerzaniu targetów i każualizacji fajny film zamienia się w bajkę dla dzieci.
Dlatego pewnie będę zawsze wspominał fruwające flaki z Aliens, "yuppikaiei maddafakka" ze Szklanej Pułapki czy gołe baby gwałcone w Mad Maksie 2. Tam się nikt nie pieścił z ośmioletnim widzem, nie równał do najniższego itd. Sceny były mocne, zapadały w pamięć i przez to były ważne. Dziś jest miałka papka, która ma zostać w głowie do następnej premiery blockbustera, gdy dzieciarnia znajdzie sobie kolejnego superbohatera. Na chwilę, w końcu dzieci szybko tracą koncentrację.

Obejrzałem IM3. Ale bez dubbingu. Niestety kino nie zarobiło na mnie. Nie szkodzi, zarobiło na 50 nastolatkach w moje miejsce, które mają problemy z czytaniem i/lub z angielskim.
I to właśnie tacy ludzie dziś tworzą rynek i są brani pod uwagę przy strategiach marketingowych.

To samo masz w RPG. Prosty przykład. Kiedyś był Zew Cthluhlu. Można było w tej grze robić wszystko - walczyć z przedwiecznymi, polować na wampiry, badać zakazane kulty, rozwiązywać zagadki detektywistyczne - grałem w to dużo i długo swego czasu, czasem będąc wiktoriańskim artystą, czasem gangsterem czasów prohibicji, czasem lekarzem polowym na plażach Normandii, czasem oficerem bezpieki penetrującym bunkry nazistów na Mazurach, a czasem agentem Moulderem. Jedna gra, tyle możliwości. Wystarczyło trochę wysilić szare komórki, pogrzebać w encyklopedii i już był pomysł. Były crossovery z Deadlands, z CP2020, jeśli naprawdę już ktoś musiał.
Dziś mamy dziesiątki, jeśli nie setki mutacji ZC. Delta Green. Cthluhlutech, Achtung Cthluhlu. Itd. Każda oferuje nieco inne spojrzenie na Mity - tutaj komandosi nawalający do mitów, tam ludzie w wielkich robotach z mackami, jeszcze obok - IIWW + Mity.
Bo przecież nie można dziś wymagać od odbiorcy erpegowego, najpewnie zarekrutowanego z WoWa albo Baldursa, żeby sam takie rzeczy wymyślał. Nie, on chce mieć wszystko podane, przyszykowane i gotowe. Najlepiej w małej objętości, bo kto ma dziś czas na czytanie? Nie po to ma internet, żeby używał wikipedii.
Taki właśnie mamy dziś rynek rpg. Jak chcesz kombo macki + komandosi + kosmici + wampiry + steampunk to kupujesz A, a jak chcesz macki + kosmici + wilkołaki + steampunk + kosmos, to kupujesz B.
Najlepiej na 3, 4 sesje, bo potem i tak ci się znudzi. Nawet powinno, bo przecież trzeba zaraz wydać kolejną grę C, tym razem o mackach + kosmitach + gołych babach.
Kiedyś wystarczył Zew.
Jasne, dzięki takim rozwiązaniom teoretycznie do hobby napływa więcej ludzi. Niekoniecznie kreatywnych, niekoniecznie zdolnych w tym kierunku - no tak, każuale, im trzeba wybaczyć wszystko. Ma być egalitarnie, każdy ma mieć swoją niszę i co najważniejsze - każdy, ale to każdy MUSI się dobrze bawić. MG musi zabawiać gracza debila, który jak ten ośmiolatek - czytać nie lubi, angielskiego nie zna, ale zabawkę z ajronmena chce. Gracz musi znosić fochy debila MG, którego wyobraźnia ogranicza się do przywoływania z pamięci lejbmotivów z Baldursa i prowadzenia scenariuszy z internetu, których nawet do końca nie przeczytał, o zrozumieniu już nie wspominając.
Dzisiaj nie masz "wczuwać się w postać", bo to dla idioty za trudne, a równamy wszak do najniższego wspólnego mianownika. Dziś masz przestawiać pionki na siatce taktycznej i maksować statsy - bo skoro tylu ludzi przeszło na rpg po baldursach i wowie, to trzeba sprawić, by poczuli się jak w domu.
Nikt dziś nie zwraca uwagi na dramaty takich młodych ludzi, którzy po paru sesjach są wykopywani z drużyny, bo mają własną, jedyną słuszną wizję RPG. Nie zwraca, bo to by oznaczało, że ten egalitaryzm to może jednak budzić problemy. A przecież tego nie chcemy, prawda? Bad for biznes.
Poza tym jest przecież internet, tutaj można się pożalić na świat i "gupich współgraczy", na pewno znajdzie się ktoś kto poklepie po pleckach i powie: "nie martw się, oni faktycznie som gupi".
Kiedyś taki delikwent wykopany z drużyny nie miał wyjścia, nie miał wianuszka na fejsbuku który by go wspierał w jego (zaniżonych) aspiracjach. Znikał z firmamentu lokalnego światka RPG i robił coś innego.
Działała wtedy swoista selekcja naturalna. Nie pasowałeś do drużyny - won, i niewielka szansa że znajdziesz inną w okolicy. Dziś tej selekcji nie ma, bo każdy ma prawo do zabawy, nawet leń niegramotny. No i mamy to co mamy.

Gry komputerowe podobnie jak filmy, nie ma co powtarzać argumentów.

Literatura? Coraz więcej syfu w stylu Zmierzchu i jego klonów, sterowanych strategiami sprzedażowymi empiku i jego klonów. Coraz więcej "fantastyki młodzieżowej" - no tak, dla nastolatka Lem czy Sapkowski może być za trudny. Ale tu chyba ogólnie jest dobrze, jak już się człowiek przedrze przez ocean kolorowych okładek kopii przygód Harrego P.

Planszówki? O, to jest miejsce dla każuali. Tutaj jak najbardziej eksperyment się udał.

Bitewniaki? Granie śmietnikiem wśród rolek papieru toaletowego i pudełek po butach to tylko w Polsce - ale ogólnie tutaj jest niski poziom każuali.

Ogólnie rzecz biorąc - od kilku dobrych lat mam wrażenie, że moje hobby karleje i debileje, sterowane mocami internetu i targetów sprzedażowych. By każdy znalazł w nim coś dla siebie trzeba zejść do wspólnego najniższego mianownika. Innymi słowy - stać się każualem, tak jak Oni.

Elitaryzm forever! :)

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Z Enterprise
   
Ocena:
0
@banracy

Co do doświadczenia graczy to przecież każdy człowiek, który nie jest ograniczony wie jak zachowuje się rycerz choćby przez osmozę kulturową. Można nie znać żadnych powieści rycerskich, krzyżaków nie czytać ale i tak każdy ma wizję jeżdżącego na koniu honorowego gościa w zbroi. Podobnie z łowcami wampirów. Nawet jeśli ktoś nie widział/czytał Drakuli to wie, co to jest wampir co potrafi i jak go zabić, bo wampiry są po prostu wszędzie. Podobnie jest z każdym popularnym gatunkiem w jaki gra się w RPG. Ktoś nie czytał w życiu komiksu, ale wie co robią Superbohaterzy bo obejrzał film, albo zobaczył parodię gatunku, choćby w reklamie. Ktoś nie zna w ogóle Cyberpunka, ale wie co robi taki uliczny wojownik bo oglądał Ucieczkę z Nowego Yorku. Można wymieniać.


Jesteś pewien, że wie? Jak się okazuje, "osmoza kulturowa" w środowisku wąsko wyspecjalizowanych nerdów wcale nie jest oczywista czy obowiązkowa. Powinno być tak jak mówisz.
Ale patrząc na przykład z rycerzem - co to znaczy "honorowy"? Bo oprócz pustego hasła "jestem honowrowy" to nic nie znaczy bez kontekstu tego honoru. Dalej piszesz o samurajach - a czymże się tak różni kodeks honorowy samiraja od rycerza? Dla ciebie samuraj jest "hermetyczny" i egzotyczny, ale rycerz nie?
Dodatkowo, wydaje mi się że obraz rycerza w grach fabularnych zakłóca "piętno Baldura" czy Diablo. Ludziom się często wydaje, że "rozumieją swoją postać", bo grali w crpg, i czytanie np mitów arturiańskich jest już zbędne.
Podobnie jak reszta "kanonu", w którym mogliby odnaleźć elementy uwiarygodniające rycerza.

Xelloss. RPG jest odtwórcze, i nigdy nie twierdziłem inaczej. Pisząc, że dziś pojawiają się "streszczenia" i "bryki", np z Zewu Cthluhlu, gdzie gracz/mg nie musi już samodzielnie studiować elementów do swojego settingu (czyli szukać kalek), miałem dokładnie to na myśli. Jak w przykładzie z rycerzem i Baldursem - powstaje coś kompletnie okrojonego (np rycerz zredukowany do drużynowego "tanka").
Uważam, że trzeba znać klasykę, bo żeby z niej czerpać, trzeba ją znać. Ot, jak w przykładzie Kamulca, który, grając pilotem (taką rolę chciał) zupełnie nie wiedział w co trzeba wyposażyć jego statek. Najprostszym sposobem, (jeśli ktoś nie pracował w NASA) jest obejrzenie kilku filmów, przeczytanie kilku książek - najlepiej tych "generycznych", których rozwiązania wielokrotnie się powtarzają w innych dziełach, np w naszej hipotetycznej grze.
Bo się powtarzają, i będą się powtarzać. Więc to rzutuje i na odtwórczą funkcję scenariuszy rpg.
Można więc albo dobrze wykorzystywać i tak pojawiające się kalki czy konteksty kulturowe, albo na siłę silić się na oryginalność, która albo jest maskowana i w rzeczywistości odtwórcza, albo i prawdziwa, bo wynikająca z ignorancji i niewiedzy - bo ktoś już coś takiego wymyślił.
Problem z byciem na siłę "oryginalnym" polega na tym, że wprowadzając nową jakość utrudniamy zrozumienie tego, co chcemy przekazać. Dlatego wolę kalki i dlatego wymagam od graczy by znali podstawy, by móc im na tych kalkach wytłumaczyć, jeśli mają problem ze zrozumieniem opisu ("uszy jak w Warcrafcie"). I dlatego, że gracze znając kalki których używam mogą przewidzieć naprzód konsekwencje swoich działań z jakimś tam prawdopodobieństwem, opierając się na doświadczeniach swojego kalkowego bohatera. Bo swoich rzadko mogà użyć polując na smoki czy ścigając się wśród asteroid.

Jasne, jeśli ktoś lubi tłumaczyć noobom co chwila jakie konsekwencje może nieść ich działanie (latanie w asteroidach jest niebezpieczne, bo:...), to luz. Ja nie lubię, rozwala to sesję i wydłuża rozgrywkę.
A bez wiedzy o konsekwencjach gracz nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji, i karanie go za to jest nie fair. Można też to olać i nie wyciągać konsekwencji z błędnych decyzji gracza. Tylko wtedy tworzą się patologie, ktòre w rpg w ogóle mnie nie interesują.
14-06-2013 09:48
Kaworu92
   
Ocena:
0
Z:

Czyli w skrócie, gotowe kalki są złe, bo gracze nie muszą szukać kalek?
14-06-2013 09:50
jakkubus
   
Ocena:
0
No to szykujmy się wszyscy na ujrzenie w Novej USS Enterprise pilotowanego przez Hana Solo w ramonesce. ;)

A tak na serio, co do Kamulca, jego pilota i statku, to powinieneś uznać, że takie fundamentalne części jak układ podtrzymywania życia czy silnik są już załączone na start. Ewentualnie, jeśli w Novej chodzi właśnie w dużej części o budowę i ulepszanie statku, to żywotne moduły powinieneś umieścić w jakiejś ramce.

EDIT:

@down

Um, na Twoim blogu tej możliwości chyba nie było (i dalej nie ma)...
14-06-2013 10:03
Salantor
    @Z
Ocena:
0
Ale po co, skoro mając taką możliwość nie skomentowałeś na blogu właściwym? Tak to nie muszę się przejmować zbyt krewkimi dyskutantami i w ogóle zabierać głosu, tylko paczeć i zacieszać. Win for me ^^
14-06-2013 10:13
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Jakkubus - gracze chcieli kupić statek. Mieli kasy na tyle, by kupić skorupę ze złomowiska i ją wyposażyć na własną rękę.
Dostali też listę podzespołów.
Mogłem zbudować ten statek za nich. Ale uznałem, że dając im wolną rękę pozwolę im na skonstruowanie czegoś własnego, dostosowanego przez nich i dla nich.

Zbudowali go - z pomocą, ale zbudowali. Potrzebowaliby jej mniej, znając kilka przykładów (sokoła millenium, Serenity czy statek Corso z Tytana AE).

Xelloss - gotowe kalki vs kalki uniwersalne? Zdecydowanie to drugie. Interesując się IIWW i ZC nie potrzebujesz Achtung Kluha, by stworzyć ciekawą przygodę opartą na tych elementach. Jeśli chcesz sobie "postrzelać do nazistów", ale mało cię to wszystko obchodzi - Achtung jak najbardziej. A skoro cię to mało obchodzi, to czemu miałoby to obchodzić kogoś innego? Dwie trzy sesje, i kup nową grę, bo już ci się znudziło.
O Achtung ludzie zapomną za kilka lat, a w ZC będą grali pewnie dalej. Bo jak im sie znudzi strzelanie do nazistów to potropią sobie spiski w FBI, albo pomogą Holmesowi odnaleźć Kubę Rozpruwacza. Nie potrzeba do tego FBI Cthluhlu czy Holmes Cthluhlu (gaslighta też nie potrzeba w sumie - to zlepek powszechnie znanych kalek).

Edit: Salantor, a ty myślisz że dlaczego odpowiedziałem tu, a nie na twoim blogu, facebooku (ktorego nie zamierzam zakładać) czy na swoim blogu? Bo tu są jasełka przecież. ;)
14-06-2013 10:26
Siriel
   
Ocena:
+1
Pamiętam że oglądałem to gdy wyszło z kolegą, "noobem". Po filmie zapytał - ale po jaką cholerę oni palili te książki?

Przecież w Equilibrium jest to wyraźnie powiedziane. Może trzeba było uważniej oglądać wszystkie sceny, a nie tylko kopaninę? ;)
14-06-2013 10:38
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Nie wiem, to już by trzeba było pytać kolegi :)
Natomiast jeśli tak było, to najwyraźniej nie zwròcił uwagi na fabułę, tylko na kopaninę.
Zakładam że to dlatego, że nie znał kontekstu.
14-06-2013 10:47
Siriel
   
Ocena:
0
Natomiast jeśli tak było, to najwyraźniej nie zwròcił uwagi na fabułę, tylko na kopaninę.
Zakładam że to dlatego, że nie znał kontekstu.


Zbyt głęboko kopiesz. ;) Raczej dlatego, że koleś miał w rzyci nawiązania i fabułę, a chciał obejrzeć kopanie po twarzach.
14-06-2013 10:52
Z Enterprise
   
Ocena:
0
jak pisałem, po podaniu źródła obejrzał wrócił i oznajmił, że załapał.
14-06-2013 10:56
jakkubus
   
Ocena:
+1
Jeszcze 30 komciów do trzeciej setki.
14-06-2013 11:09
Nuriel
   
Ocena:
+9
Czy odebrało im to wolność działania? Zmanipulowałem ich? Mieli kompletną dowolność wyboru, mogli robić co chcieli. Nastawiłem ich, przyznaję, na taką percepcję, ale de facto to oni zrobili przygodę z kilku warunków wstępnych, jakie im rzuciłem. Scenariusz, mam wrażenie się podobał.
Oczywiście ta sztuczka nie działa zawsze tak samo, trzeba wprowadzać różne sztuczki i zaskakiwać.


Chcesz powiedzieć, że oparłeś cały scenariusz na założeniu, że gracze widzieli "Pitch Black", podobał im się on na tyle, że pamietają o co w nim chodziło oraz będa potrafili skojarzyć to co się dzieje na sesji z akcją filmu? O.O

Przecież to jest jeszcze gorsze od tego o czym pisałeś na ostatnich kilku stronach!
Gracz nie dość, że ma znać "odpowiednie" (czyt. wybrane przez zigzaka) dzieła, to jeszcze ma się domyślać, że w tym danym scenariuszu, w tym danym momencie dobrze byłoby gdyby zachowywał się tak bohaterowie ksiązki, filmu, gry X?! Bo inaczej co? Nic sie w scenariuszu nie będzie działo, bo MG załozył, że gracze będą się zachowywać w odpowiedni sposób?

To ma być ten brak inteligencji młodego pokolenia? Brak umiejętności czytania w myslach i/lub znajomości dokładnie tych dzieł kultury, w takim samym stopniu co zigzak? Sorry, ale dla mnie to jakiś skończony absurd.

To co zrobiłeś może działać w jednej, dwóch ekipach, ale oczekiwanie (i wymaganie!) od TESTERÓW nowej gry, że będą znać TWOJE kody kulturowe, i to w takim samym stopniu co TY, wydaje mi się jakimś kompletnym nieporozumieniem.
14-06-2013 11:38
Wiron
   
Ocena:
0
Jeśli już to właśnie kalki uniwersalne trzeba doprecyzowywać na sesji i tracić na nie czas. Nawet światy fantasy, które są bardzo do siębie podobne mają masę niekombatybilnych elementów. Najczęstrzym z nich jest magia, w każdym systemie działa inaczej i jej opis zazwyczaj zajmuje z ćwierć podręcznika! Co z tego że przeczytałeś masę książek fantasy jeśli nie wiesz jak działa magia w tym konktretntym świecie. A jak podecznik czegoś nie sprecyzuje to wychodzi typowa DeDekowa dyskusja na 100 stron "Czy paladyn postąpił honorowo". Bo honor będzie inaczej wyglądał w świecie gdzie paladyni służą monoteistycznemu bogu i zabijają nieweiernych, a inaczej w świecie z politeistycznym panteonie gdzie walczą z potworami.

W SF jest jeszcze gorzej bo tam każda pierdółka działa innaczej. Każda świat ma inaczej działający napęd, inne statki, inne uzbrojenie, inaczej prowadzne bitwy, inny politykę międzyplanetarną itd. Wolę te rzeczy konktretnie opisane w podręczniku niż serię luźnych nawiązań *patrzy surowym wzrokiem na Nemesis*
14-06-2013 12:05
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Nurielu - testerzy nie mieli takich sytuacji. Tutaj mówimy o sytuacji, gdy mamy pewność, że ekipa ZNA te elementy, jawi się nimi itd. Czyli przy stałej ekipie najczęściej.
Co nie znaczy, i wrócę tu do początku tej dyskusji, że gracz powinien przychodzić na sesję nieprzygotowany, nie wiedząc kompletnie nic o konwencji, stylu, realiach czy świecie gry.
Jesli mamy sytuacje, gdzie gracz nie jest w stanie zapoznać się z ktorymś z elementów (np opisem świata testowanej gry, bo on dopiero jest w trakcie powstawania) to chyba logicznym i najprostszym rozwiązaniem jest dać mu kilka zajawek filmowych/książkowych, które pasują do tego, co chcemy prowadzić.

Jeśli obejrzał, czytał, zna kanon - super, możemy zaczynać od razu, z niewielką ilością wyjaśnień i np podkreśleniu cech wyjątkowych świata.
teraz, co do "tych samych dzieł co zigzak" - to co piszesz to absurdalna sugestia.
Już wcześniej pisałem, co rozumiem jako kanon, kilkakrotnie nawet, i czego wymagam na sesji od graczy. Oraz dlaczego. Możesz się oczywiście z tym nie zgadzać, uważać inaczej - ale takie rozwiązanie działa.
Powtórzę też po raz trzeci - gracz na sesji nie korzysta z własnych doświadczeń jako postać, tylko z doświadczeń wyimaginowanego, opartego na kliszach bohatera.
To nie chodzi o to, że jak gramy w "spawacza" to gracze mają zachowywać się jak bohaterowie filmu, bo inaczej przegrają. Sami będą zachowywać się jak Bruce Willis, Al Pacino i Brandżelina (a właściwie ich postacie z filmów).
Zaś gracz, który nie robi takiej translacji (co by zrobił Bruce w Szklanej Pułapce w takiej sytuacji?) zwykle gra pustą skorupą, o niekoherentnych zachowaniach i wyborach, zoptymalizowanych wyłącznie pod metagrowe przejście levelu. Bez odgrywania osobowości tej postaci, bo takowa nie istnieje. Kolejne pokłosie "Syndromu Baldura" w RPG. Dlatego takiego grania nie nazywam RPG, bo tam nie ma R.
14-06-2013 12:25
Wiron
   
Ocena:
+4
Cieżko jest też mówić o odgrywaniu jeśli głównym założeniem scenariusza jest metagamingowe myślenie "wiedziałem tę scene".

A i dzięki za opis twojego stylu gry, dzięki temu wreszcie wiem dlaczego "Roszada we mgle" kończy się śmiercią postaci jeśli gracze będą je porządnie odgrywać.
14-06-2013 12:29
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Już tak trochę kończąc, bo bez sensu się powtarzać i wyjaśniać każdą wątpliwość.
Podsumowując - uważam, że z ludźmi którzy mówią tym samym językiem, posługującymi się tymi samymi memami gra się lepiej i płynniej niż z takimi, którzy ich nie znają. Uważam, że nawet najobszerniejszy podręcznik nie da graczom tego, co dadzą inspiracje na podstawie których powstał, lub na podstawie których będą prowadzone przygody.
A podręcznik z "brykiem" nadaje się na kilka sesji, zanim się znudzi/wyczerpie swoje możliwości. A teraz takich jest większość.
Uważam również, że RPG jest w dużej mierze odtwórcze, a wprowadzanie nowatorskich elementów zwykle kończy się problemami komunikacyjnymi.
Uważam również, że tym różni się fantasta od każuala, że samoczynnie interesuje się podstawami swojej dziedziny, dziełami kanonicznymi, powszechnie uznanymi i ważnymi. A także poszerzaniem swoich horyzontów z pasji i ciekawości, a nie bo ktoś mu każe.
Oczywiście, można się nie zgadzać.
14-06-2013 12:48
jakkubus
   
Ocena:
0
@zigzak

Czy Ty grasz z robotami lub jakimiś programowalnymi warzywami? Jeśli gracz nie jest idiotą, będzie umiał zachować się nawet w sytuacjach, z którymi w życiu nie miał do czynienia. Gracz, który sam podejmuje własne, przemyślane (lub czasem i nie) wybory jest ciekawszy od takiego bezmyślnie kopiującego (co by zrobił Bruce Willis?).

Wracając do tego co pisałeś o Zewie - bzdury i sam sobie przeczysz. Tak jak można samemu wprowadzić do Cthulhu mechy, tak można grać i prowadzić sesje nie znając klasyki konwencji. Można, ale jest trudniej i trzeba włożyć więcej pracy (nie wspominając już o modyfikacji mechaniki...). Jeśli zaś znasz klasykę i operujesz kliszami, to wszystko przyjdzie łatwiej (analogiczna sytuacja przy Cthulhutech i Zewie).

Poza tym kto broni używać fantasy, kryminału, horroru, czy romansu jako inspiracji do sci-fi? Gra taka nie musi być gorsza, a nawet może być lepsza, gdyż zamiast korzystać z oklepanych klisz, wprowadza się do gatunku coś nowego, oryginalnego.
14-06-2013 13:19
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Gorzej, gdy podejmuje własne, NIEPRZEMYŚLANE. Przynajmniej u mnie, bo staram się pilnować związków przyczynowo skutkowych.
Już o konsekwentnym odgrywaniu postaci nie wspominając, rzeczy również dla mnie ważnej na sesjach. A czegoś takiego jak "oryginalna postać" nie ma - może być co najwyżej zlepkiem paru klisz.

Och jej, więcej roboty, straszne. Przygotować się, straszny problem, przekraczający możliwości przeciętnego człowieka.
Rozmawiamy o tym, że każuale i ludzie leniwi którym nie chce się rozwijać, są trudnym materiałem na sesjach. Każual/noob historii prowadzący Achtung z gotowca to już kompletna porażka. IMHO.
Osoba, ktora siedzi w temacie nie potrzebuje Achtung, bo ZC ma wszystko czego potrzeba by grać w tych czasach. No chyba że komuś potrzebne statsy czołgu (a to wielki problem przecież, wymyślić kilka cyferek). No ale jeśli w przygodzie potrzebne są całe inwentarze czołgów i listy sprzętu, to może faktycznie lepiej użyć Achtung czy Delta Green, gry exploitujące pojedyncze aspekty ogromnego uniwersum Mitów.

Tak, można zrobić sesję np SF nie znając konwencji - czy będzie to dobra i niezapomniana sesja, to już inna sprawa. Zwłaszcza wątpliwa, gdy graczom będzie się serwować fantasy w sajfajowych dekoracjach, a oni chcą "hard".
Znając konwencję można LEPIEJ wprowadzać do niej elementy fantasy (gwiezdne wojny), horroru (event horizon) czy kryminału (blade runner) - wiesz o co chodzi, wiesz co zakłóci świat przedstawiony, jakie elementy można wrzucić, a jakie rozwalą całą konwencję.
14-06-2013 13:49
dzemeuksis
   
Ocena:
+1
A czegoś takiego jak "oryginalna postać" nie ma - może być co najwyżej zlepkiem paru klisz.

Hmmm... a Ty zlepkiem, jakich klisz jesteś? Pytam, bo nie jest tajemnicą, że wielu graczy gra w gruncie rzeczy sobą samym.
14-06-2013 14:05
jakkubus
   
Ocena:
0
Cóż różne są gusta. Bezmyślne postacie też bywają ciekawe, a czasem nawet ciekawsze od "tych myślących". Z pewnej mojej sesji do dziś pamiętam żmijowego rycerza Sergio Polela, którego prawie każda akcja była na bakier z logiką, zaś z postaci krasnoludzkiego wojownika w pełni zgodnego z klasyką fantasy pamiętam jedynie tyle, że był krasnoludem.

A jeśli chodzi o znajomość konwencji, to jej elementy występują nawet w kreskówkach. Już kilkuletnie dziecko wie, że statek kosmiczny to nie jest latający żaglowiec. A jeśli chodzi o szczegółową budowę, to założę się, że widząc Novą czy twoje sesje, ekspert w tej dziedzinie złapałby się za głowę.

Co do oryginalności, wszystko już było. W takiej, czy innej formie. Klisze, o których piszesz są odbiciami innych klisz, które same są odbiciami... I tak dochodzimy do archetypów znanych prawie wszystkim ludziom.

Rozmawiamy o tym, że każuale i ludzie leniwi którym nie chce się rozwijać, są trudnym materiałem na sesjach. Każual/noob historii prowadzący Achtung z gotowca to już kompletna porażka.

A prawdziwy hardkor to sam sobie Cthulhu wymyśli...
14-06-2013 14:13
Wiron
   
Ocena:
+3
Dawniej był tylko Zew i grałem masę czasu ze stałą ekipą. Teraz jest masa systemów i gram raz ruski rok, nie mogę znaleźć graczy. Wniosek: to nowe systemy są problemem.
14-06-2013 14:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.