» Blog » Bo nie chce mi się odpowiadać Salantorowi na fejsbuku
11-06-2013 09:13

Bo nie chce mi się odpowiadać Salantorowi na fejsbuku

Odsłony: 406

Dwa wpisy niżej Salantor się żali na żalących się na rynek każuali. Nawet nie czuję, kiedy rymuję.
Pal sześć częstochowską twórczość. Odpowiadam.
Salantorze, cytując klasyka, mylisz niebo z gwiazdami odbitymi w stawie - w tym przypadku tym stawem jest twoje wyobrażenie na temat argumentów, które próbujesz zbić.
Bo tak naprawdę polemizujesz sam ze sobą, zupełnie nie dotykając istoty problemu, który chcesz zrajdować.
Komercjalizacja i każualizacja pewnych gałęzi rozrywki, które zwykliśmy uważać za nasze, nerdowskie (erpegi, planszówki, gry komputerowe, film fantastyczny otd), elytarne (tak to się wymawia w Stolycy, nie?) i wymagające jakiegoś poziomu wtajemniczenia niesie dużo zagrożeń.
Jako że wspomniałeś o równaniu do najniższego wspólnego mianownika, co jest moim kluczowym argumentem antykażualowym, ustosunkuję się do tego najpierw.
Zrobię to, podając ci prosty przykład filmu fantastycznego.
Oto chciałem sobie ja, elitarysta, pójść do kina na Iron Mana 3 ostatnio. Patrzę po repertuarach, wszędzie dubbing. Co jest kurde? Czyżby polski widz kinasuperbohaterskiego zdebilał do tego stopnia, że nie umie przeczytać napisów/nie rozumie po angielsku? Nie, patrzę, PG dla przedszkolaków praktycznie.
No tak, każualyzacja.
Przecież Hasbro podpisalo grubomilionowe kontrakty z Marvelem i wytwórnią na sprzedaż zabawek i gadżetów z filmu. Najlepsze są zabawki - hełm ajronmena, akszynfigur ajronmena (zbierz wszystkie kombinezony z finalowej walki ironmana!!!!!). Podpisało, i trudno wymagać, by mama gówniarzowi czytała w kinie. Trzeba zrobić dubing, by ośmiolatek posikał się z osomnesu i męczył całą żyjącą ancestrię o zabawki z ajronmena.
Do tego zero scen seksu, zero brzydkich wyrazów i praktycznie zero chlapiącej naokoło juchy - wszystko ładne, cukierkowe i miłe.
No i wychodzi nam tu to równanie do najniższego wspólnego mianownika - umiejętności czytania ośmiolatka i bezstresowe wychowywanie. Bo przecież jakieś dziecko w Ameryce mogłoby znowu wejść do klasy i powybijać rówieśników ze sztucera taty.
Dzięki temu właśnie równaniu do najniższego, poszerzaniu targetów i każualizacji fajny film zamienia się w bajkę dla dzieci.
Dlatego pewnie będę zawsze wspominał fruwające flaki z Aliens, "yuppikaiei maddafakka" ze Szklanej Pułapki czy gołe baby gwałcone w Mad Maksie 2. Tam się nikt nie pieścił z ośmioletnim widzem, nie równał do najniższego itd. Sceny były mocne, zapadały w pamięć i przez to były ważne. Dziś jest miałka papka, która ma zostać w głowie do następnej premiery blockbustera, gdy dzieciarnia znajdzie sobie kolejnego superbohatera. Na chwilę, w końcu dzieci szybko tracą koncentrację.

Obejrzałem IM3. Ale bez dubbingu. Niestety kino nie zarobiło na mnie. Nie szkodzi, zarobiło na 50 nastolatkach w moje miejsce, które mają problemy z czytaniem i/lub z angielskim.
I to właśnie tacy ludzie dziś tworzą rynek i są brani pod uwagę przy strategiach marketingowych.

To samo masz w RPG. Prosty przykład. Kiedyś był Zew Cthluhlu. Można było w tej grze robić wszystko - walczyć z przedwiecznymi, polować na wampiry, badać zakazane kulty, rozwiązywać zagadki detektywistyczne - grałem w to dużo i długo swego czasu, czasem będąc wiktoriańskim artystą, czasem gangsterem czasów prohibicji, czasem lekarzem polowym na plażach Normandii, czasem oficerem bezpieki penetrującym bunkry nazistów na Mazurach, a czasem agentem Moulderem. Jedna gra, tyle możliwości. Wystarczyło trochę wysilić szare komórki, pogrzebać w encyklopedii i już był pomysł. Były crossovery z Deadlands, z CP2020, jeśli naprawdę już ktoś musiał.
Dziś mamy dziesiątki, jeśli nie setki mutacji ZC. Delta Green. Cthluhlutech, Achtung Cthluhlu. Itd. Każda oferuje nieco inne spojrzenie na Mity - tutaj komandosi nawalający do mitów, tam ludzie w wielkich robotach z mackami, jeszcze obok - IIWW + Mity.
Bo przecież nie można dziś wymagać od odbiorcy erpegowego, najpewnie zarekrutowanego z WoWa albo Baldursa, żeby sam takie rzeczy wymyślał. Nie, on chce mieć wszystko podane, przyszykowane i gotowe. Najlepiej w małej objętości, bo kto ma dziś czas na czytanie? Nie po to ma internet, żeby używał wikipedii.
Taki właśnie mamy dziś rynek rpg. Jak chcesz kombo macki + komandosi + kosmici + wampiry + steampunk to kupujesz A, a jak chcesz macki + kosmici + wilkołaki + steampunk + kosmos, to kupujesz B.
Najlepiej na 3, 4 sesje, bo potem i tak ci się znudzi. Nawet powinno, bo przecież trzeba zaraz wydać kolejną grę C, tym razem o mackach + kosmitach + gołych babach.
Kiedyś wystarczył Zew.
Jasne, dzięki takim rozwiązaniom teoretycznie do hobby napływa więcej ludzi. Niekoniecznie kreatywnych, niekoniecznie zdolnych w tym kierunku - no tak, każuale, im trzeba wybaczyć wszystko. Ma być egalitarnie, każdy ma mieć swoją niszę i co najważniejsze - każdy, ale to każdy MUSI się dobrze bawić. MG musi zabawiać gracza debila, który jak ten ośmiolatek - czytać nie lubi, angielskiego nie zna, ale zabawkę z ajronmena chce. Gracz musi znosić fochy debila MG, którego wyobraźnia ogranicza się do przywoływania z pamięci lejbmotivów z Baldursa i prowadzenia scenariuszy z internetu, których nawet do końca nie przeczytał, o zrozumieniu już nie wspominając.
Dzisiaj nie masz "wczuwać się w postać", bo to dla idioty za trudne, a równamy wszak do najniższego wspólnego mianownika. Dziś masz przestawiać pionki na siatce taktycznej i maksować statsy - bo skoro tylu ludzi przeszło na rpg po baldursach i wowie, to trzeba sprawić, by poczuli się jak w domu.
Nikt dziś nie zwraca uwagi na dramaty takich młodych ludzi, którzy po paru sesjach są wykopywani z drużyny, bo mają własną, jedyną słuszną wizję RPG. Nie zwraca, bo to by oznaczało, że ten egalitaryzm to może jednak budzić problemy. A przecież tego nie chcemy, prawda? Bad for biznes.
Poza tym jest przecież internet, tutaj można się pożalić na świat i "gupich współgraczy", na pewno znajdzie się ktoś kto poklepie po pleckach i powie: "nie martw się, oni faktycznie som gupi".
Kiedyś taki delikwent wykopany z drużyny nie miał wyjścia, nie miał wianuszka na fejsbuku który by go wspierał w jego (zaniżonych) aspiracjach. Znikał z firmamentu lokalnego światka RPG i robił coś innego.
Działała wtedy swoista selekcja naturalna. Nie pasowałeś do drużyny - won, i niewielka szansa że znajdziesz inną w okolicy. Dziś tej selekcji nie ma, bo każdy ma prawo do zabawy, nawet leń niegramotny. No i mamy to co mamy.

Gry komputerowe podobnie jak filmy, nie ma co powtarzać argumentów.

Literatura? Coraz więcej syfu w stylu Zmierzchu i jego klonów, sterowanych strategiami sprzedażowymi empiku i jego klonów. Coraz więcej "fantastyki młodzieżowej" - no tak, dla nastolatka Lem czy Sapkowski może być za trudny. Ale tu chyba ogólnie jest dobrze, jak już się człowiek przedrze przez ocean kolorowych okładek kopii przygód Harrego P.

Planszówki? O, to jest miejsce dla każuali. Tutaj jak najbardziej eksperyment się udał.

Bitewniaki? Granie śmietnikiem wśród rolek papieru toaletowego i pudełek po butach to tylko w Polsce - ale ogólnie tutaj jest niski poziom każuali.

Ogólnie rzecz biorąc - od kilku dobrych lat mam wrażenie, że moje hobby karleje i debileje, sterowane mocami internetu i targetów sprzedażowych. By każdy znalazł w nim coś dla siebie trzeba zejść do wspólnego najniższego mianownika. Innymi słowy - stać się każualem, tak jak Oni.

Elitaryzm forever! :)

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

oddtail
   
Ocena:
+12
Nie skomentuję całej notki, bo dobrze problem z nią ujmuje jeden krótki fragment.

"Jasne, dzięki takim rozwiązaniom teoretycznie do hobby napływa więcej ludzi. Niekoniecznie kreatywnych, niekoniecznie zdolnych w tym kierunku - no tak, każuale, im trzeba wybaczyć wszystko. Ma być egalitarnie, każdy ma mieć swoją niszę i co najważniejsze - każdy, ale to każdy MUSI się dobrze bawić."

Różnica między nerdem a staruszkiem wymachującym laską i krzyczącym "zjeżdżajcie z mojego trawnika, głupie dzieciaki!" jest taka, że nerd gra w swoje gry i po swojemu, a staruszek narzeka, że teraz to jest tak, że każdy MUSI się dobrze bawić.

Muszę przyznać, bardzo trafne spostrzeżenie. Dawniej było fajniej, bo tylko ja i osoby mnie podobne się dobrze (np. w RPGi) bawiły. Teraz, hańba, KAŻDY będzie się dobrze bawił. A to oczywiście jest złe.

Everything is ruined forever!!!!1!eleven

P.S. Hobby "karleje" nie przez to, że się robi bardziej każualowe. Śmiem twierdzić, że w Polsce ono "karleje" właśnie przez elityzm i zero przyjazności każualom. Na Zachodzie grognardzi mają się całkiem dobrze, więc nie jest tak że każualizacja RPG w jakiś sposób szkodzi graczom z bardziej hardkorowymi gustami =P
11-06-2013 09:35
Z Enterprise
   
Ocena:
+3
Oddtailu - ja nie wymachuję laską i nie krzyczę. Zwracam uwagę, że poprzez równanie do najniższego wspólnego mianownika następuje debilizacja całej sfery związanej z tym właśnie hobby.

Z mojego, prywatnego punktu widzenia (oczywiście) - lepiej, żeby w erpegi grali ludzie z pasją, wczuwą, kreatywni i myślący, niż ci pozbawieni tych zalet. Nawet jeśli w swoim otoczeniu znajdę ich tylko kilku - mi to wystarczy. Ale teraz żeby ich znaleźć, trzeba się przekopać przez całą piaskownicę beztalenci, leni i analfabetów.
Kiedyś było prościej - gdy już namierzyłeś kogoś, kto przyznał się do grania w RPG, z dużą dozą prawdopodobieństwa można było stwierdzić, ze pewnie jest ok graczem, że to fajny człowiek z którym można pogadać na wspólne tematy, że jest oczytany, "zna klasykę" itd. O dziwo, na sesjach zwykle się okazywało, że tak faktycznie było.
Dziś masz dużą szansę na trafienie na kogoś, kto kompletnie inaczej pojmuje hobby, albo w ogóle go nie rozumie, nie rozumuje twoimi kategoriami i ma inne oczekiwania od tej zabawy.
Dla mnie to jest największe zagrożenie - wbrew pozorom egalitaryzm wcale nie pomaga w scaleniu społeczności hobbystów. Wg mnie powoduje to, że ludzie zaczynają mówić każdy w swoim języku, bo nie wymaga się już od nich, by się nauczyli wspólnego. A to przeszkadza w komunikacji.
11-06-2013 10:11
Kuzz
   
Ocena:
+6
Robi się coraz ciekawiej. Wczoraj polteru doradzał mi wiedząc lepiej ode mnie w co powinienem grać, dziś słyszę że jeśli chę być kreatywny muszę zostać nerdem i otrodoksem. Ze strachem patrzę co mi tu wywiesicie jutro.

Ziggie, na początek proponuję zmienić kino bo ja na wersję IM3 bez dzieciarni i dubbingu dostałem się od ręki. Jak chcesz filmu z cyckami i krwią to odpal sobie nowego Conana. Potem radzę przestać porównywać tytuł erpega sprzed ćwierć wieku do kuponów od niego odcinanych dziś. Następnie katujesz jakiś zdewociały model ekipy, nie wiem z kim grasz, ale dewiacje o których tu mówisz istniały jeszcze jak sam zaczynałem grać. Z resztą z tym fejsbuniem sam sobie zaprzeczasz, no ale to ostre odejście od tematu więc mniejsza. No i na końcu rozwaliło mnie jak topisz literaturę niską za to, że jest literaturą niską. Bo za czasów Wieśmina czy Cooka to była wysoka.

Peace.
11-06-2013 10:12
Z Enterprise
   
Ocena:
+2
Ziggie, na początek proponuję zmienić kino bo ja na wersję IM3 bez dzieciarni i dubbingu dostałem się od ręki.

Przejrzałem wrocławski repertuar dośc dokładnie. Nie było.

Jak chcesz filmu z cyckami i krwią to odpal sobie nowego Conana.

Żartujesz, prawda? Cycki jak z playboya to nie cycki. A flaków było maluśko. To już w GoTcie jest lepiej. Dzięki, zostanę przy starych hitach, gdzie murzyn umierał pierwszy, a laski w tapirach świeciły toplesem.

Potem radzę przestać porównywać tytuł erpega sprzed ćwierć wieku do kuponów od niego odcinanych dziś.

Całe dzisiejsze RPG to odcinanie kuponów od tytułów z zeszłego wieku. Przynajmniej ja nic oryginalnego nie widziałem już od lat. Więc ok, możemy nie porównywac, i zgodzic się, że dzisiejsze gry to piąta woda po kisielu sprzed lat.

Następnie katujesz jakiś zdewociały model ekipy, nie wiem z kim grasz, ale dewiacje o których tu mówisz istniały jeszcze jak sam zaczynałem grać.

Rozwiń proszę.

No i na końcu rozwaliło mnie jak topisz literaturę niską za to, że jest literaturą niską. Bo za czasów Wieśmina czy Cooka to była wysoka.

To chyba nie zrozumiałeś.
To literatura pisana dla nastolatków. Ma swoje prawa jasne, ale w ogóle fakt, że się rozprzestrzenia jak morowe powietrze świadczy o tym, że dzieciakom nie chce się już czytać "Diuny", czy "Wiedźmina". Lepiej przeczytać o przygodach nastolatki która nie może się zdecydować, którego bardziej kocha. Prościej, łatwiej, lepiej.
11-06-2013 10:26
nerv0
   
Ocena:
+2
@zigzak
To literatura pisana dla nastolatków. Ma swoje prawa jasne, ale w ogóle fakt, że się rozprzestrzenia jak morowe powietrze świadczy o tym, że dzieciakom nie chce się już czytać "Diuny", czy "Wiedźmina". Lepiej przeczytać o przygodach nastolatki która nie może się zdecydować, którego bardziej kocha. Prościej, łatwiej, lepiej.

No i co z tego? Jak chcę sobie postrzelać to włączam jakiegoś CoDa i mam co chciałem. Jasne, mógłbym sobie odpalić coś z Ghost Reacon żeby poczuć trochę taktycznej głębi, ale po co skoro akurat nie na to mam ochotę?

Proste produkty skoncentrowane na tym by dać człowiekowi to czego akurat potrzebuje to dla mnie zbawienie.
11-06-2013 10:46
KFC
   
Ocena:
+5
Wiesz Zig z takim podejściem to można powiedzieć że Zew to piąta woda po kisielu z oD&D a D&D to piąta woda po kisielu po Chainmailu i tak dojdziemy aż do jajka.

Pewnie chimera byłby w stanie wymienić kilka ciekawych alternatyw dla Zewu.



ps. nie musisz odpowiadać mu na fejsie, masz linka do bloga na samej górze ;)
11-06-2013 10:56
Nuriel
   
Ocena:
+11
To literatura pisana dla nastolatków. Ma swoje prawa jasne, ale w ogóle fakt, że się rozprzestrzenia jak morowe powietrze świadczy o tym, że dzieciakom nie chce się już czytać "Diuny", czy "Wiedźmina".

Nie dla "nastolatków". Dla "nastoletnich dziewczyn".
To nie jest zamiana "Wiedźmina" i "Diuny" na "Zmierzch" i paranormal romance, to jest zamiana "harlequinów" na "Zmierzch" paranormal romance.

Nie wiem jaki jest wynik w meczu "Ambitna literatura" v. "Chłam", ale w Mainstream v. Fantastyka jest jak na razie 0:1.

Dzisiaj nie masz "wczuwać się w postać", bo to dla idioty za trudne, a równamy wszak do najniższego wspólnego mianownika. Dziś masz przestawiać pionki na siatce taktycznej i maksować statsy

Zainteresowanie ludzi systemem 13th Age jakoś temu przeczy.

Bo przecież nie można dziś wymagać od odbiorcy erpegowego, najpewnie zarekrutowanego z WoWa albo Baldursa, żeby sam takie rzeczy wymyślał.

Boże drogi, zigzak na kapitalizm narzeka! Świat się kończy.

Sam pisałeś kilka tygodni temu o tym, że wydawca powinien zdobywać klienta, robić jakieś programy lojalnościowe itd., to czemu się oburzasz? Nie ma sensu robić "programów" i "lojalek" dla ambitnych i kreatywnych gdyż oni czegoś takiego nie potrzebują bo sami wymyślą.

Chyba, że - i tutaj dochodzimy do sedna - nie mają czasu na wymyślanie takich rzeczy. Może więc te "ułatwienia" nie są dlatego że "idioci" nie potrafią nic wymyślić - ale po to, żeby ludzie nie musieli poświęcać AŻ TYLE czasu na przygotowanie do zabawy - tylko na samą zabawę.

Pozdrawiam

11-06-2013 11:02
de99ial
   
Ocena:
+8
A mi się zawsze wydawało, że jedną z zalet RPG było właśnie rozwijanie wyobraźni, poszerzanie horyzontów, zdobywanie (w pewnym momencie) wiedzy - czyli taka rozłożona w czasie transformacja w nerda/geeka/fantastę/człeka z wyobraźnią. Tylko aby ten proces nastąpił, ktoś kto nerdem/geekiem/fantastą/człekiem z wyobraźnią nie jest musi mieć szansę wejść w RPG.

Elitaryzm temu nie sprzyja. Dlatego nie podobał mi się w czasach MiMa i wielkich wojen "elyty" z resztą i dlatego nie będzie mi się podobał teraz.
11-06-2013 11:13
Kuzz
   
Ocena:
+5
O jeju, Ziggie, jak już przypomniałem że nie wszystko ogranicza się do papki dla dzieci, to z braku laku potargujmy się o jakość cycków. Albo powspominajmy "stare dobre czasy" w których wykuwanie hobby dla elit odbyło się w domowym zaciszu z mimem w łapie MG/gracza. Bo wtedy nie było dewiacji i kretynów, bo wtedy każdy czuł klimat i MG nic nie musiał. Już nie raz mówiłem, że to całe twoje/wasze poczucie przestoju wynika z przesytu katowanym intensywnie hobby a nie z faktycznej stagnacji.
11-06-2013 11:19
Z Enterprise
   
Ocena:
+4
nerv, jako elitarysta powiem ci tak:
No i co z tego?
Hipotetyczna sytuacja (oparta na faktach):
Dobra chłopaki, zagrajmy coś. Mam akurat fajny scenariusz do wiedźmina - czytaliście?
- eeeee...
Hmmm.. to bym musiał za dużo tłumaczyć. To może coś SF? Firefly i Gwiezdne Wojny chyba każdy widział, nie?
-eeeeee...
Dobra, to też odpada. Cyberpunk?
-A co to jest?
-Gibsona nie czytali? GITSA nie oglądali?
-eeeee...
...
To co wy czytacie i oglądacie?
-No tego, Harrego czytałem, ale tylko początek bo mnie oczy bolały. I widziałem w telewizji grę o tron, ale nie całą.
...
Ale wy w ogóle to gracie w erpegi, interesujecie fantastyką?
- No taaak.
To w co chcecie grać?
-To może w Neuroshimę? Gramy w nią od lat. Poprowadzisz nam?
Uff. ok, widzieliście Mad Maxa?
-eeeee...
W Fallouta graliście?
-eeeee...
...
dobra, to może planszówka?

i to wcale nie jest mocno przerysowany obraz współczesnego erpegowca.
Mnie nie obchodzi, w co ty się bawisz, nerv. Mnie obchodzi to, żebyś mógł się komunikować ze mną na sesji bez potrzeby wyjaśniania każdego odnośnika kulturowego czy opisywania co chwilę jak działa wszechświat i dana konwencja, z którą nie chciało ci się zapoznać.
I kurczę, znajomość klasyki kina i literatury fantastycznej to naprawdę taki problem dla fana tejże? Gracza RPG? Jak się okazuje, w dzisiejszych czasach tak.
11-06-2013 11:20
Cherokee
   
Ocena:
+5
Rety, Zigi... Mad Max i Fallout? Przecież dla współczesnego nastolatka to antyczna historia. Dobrze, że ich nie odpytywałeś z Metropolis i gier na Atari. ;-)

11-06-2013 11:28
nerv0
   
Ocena:
0
@zigzak
Mnie obchodzi to, żebyś mógł się komunikować ze mną na sesji bez potrzeby wyjaśniania każdego odnośnika kulturowego czy opisywania co chwilę jak działa wszechświat i dana konwencja, z którą nie chciało ci się zapoznać.

Widać mamy różne priorytety. Dla mnie taki nieskażony umysł byłby czystym błogosławieństwem. Gracz nie wie nic o świecie i realiach, w których będziesz prowadził, z każdą sesją odkrywasz przed nim nowe tajemnice. Dla mnie sytuacja idealna. :)

EDIT

@Cherokee
Rety, Zigi... Mad Max i Fallout? Przecież dla współczesnego nastolatka to antyczna historia. Dobrze, że ich nie odpytywałeś z Metropolis i gier na Atari. ;-)

Fakt, ja też nie znam Mad Maksa i pierwszych dwóch Falloutów. A Wiedźmina czytałem tak dawno, że z opowiadań i sagi nic już nie pamiętam. :)
11-06-2013 11:31
oddtail
   
Ocena:
+14
Tylko po co znajomość kontekstu kulturowego i jego kodów? Jak się zrobi na sesji fajną scenę a la Fallout, to gracz nie znający Fallouta też ją doceni. Co więcej, może nawet bardziej doceni, bo nie widział tego wcześniej i będzie czuł się jak ktoś, kto odkrywa coś zupełnie nowego. A nie kręcił głową, że MG mu serwuje powtórkę z Fallouta.

Weźmy tę hipotetyczną Neuroshimę. W jaki możliwy sposób poprowadzenie sesji mocno inspirowanej Mad Maxem albo Falloutem zostanie zniszczone przez fakt, że dany gracz Mad Maxa czy Fallouta nie kojarzy? Jeśli Mistrz Gry stworzy określony klimat czy sytuację, to gracze mogą ją bez problemu "poczuć", nawet jeśli nie znają danego dzieła.

Jasne, jeśli chcemy grać w ŚWIECIE Fallouta czy Gwiezdnych Wojen czy coś w tym rodzaju, może być większy problem. Ale wtedy wszystko czego trzeba to sesja, góra dwie, żeby pokazać graczom świat - przy minimum elastyczności da się to zrobić bez większych problemów.

A jeśli chcemy koniecznie, żeby gracze coś kojarzyli? Proszę bardzo. Słuchajcie chłopaki, chcę poprowadzić starego Maga. Gramy za tydzień, jesteście w stanie znaleźć sobie co wieczór czas na obejrzenie filmu, prawda? Znajdźcie w wypożyczalni czy w Internecie "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", "Akademię Pana Kleksa", pierwszego "Matrixa", pierwszego "Kill Billa" oraz "Brazil" Terry'ego Gilliama (*). Chciałbym, żebyście znali przed sesją te filmy, więc obejrzyjcie je przed grą. Dzięki.

Ta-da! Problem rozwiązany. Jak trzeba, to można poprosić i o przeczytanie książki. A jak gracze nie czytają książek, to i tak pewnie z nimi nie chciałbym grać, nie ma to żadnego związku z każualowością albo jej brakiem.

(*) Dobór filmów nieco abstrakcyjny (i troszkę randomowy, celowo) i można je zastąpić innymi filmami - to w końcu tylko przykład. Choć jest to w sumie dobry przekrój filmów, jakie pokazałbym graczowi przed poprowadzeniem generycznego starego Maga.
11-06-2013 11:41
postapokaliptyk
   
Ocena:
+3
GNP :)
11-06-2013 11:42
Z Enterprise
   
Ocena:
+2
nerv. A szkoda. bo w sytuacji hipotetycznej sesji to byłoby jsk rozmawianie ze ślepym o kolorach. Co jak co, ale znajomość klasyki (a to sa naprawde podstawowe sprawy) się przydaje.

edit:
oddtail - jasne zróbmy tak.
Powyższej hipotetycznej drużynie zadałem zadanie domowe - powiedzmy że mieli obejrzeć Pitch Black. po tygodniu czy dwóch - to kto obejrzał?
-eeeee
-eeeee
- sory, grałem w WoWa.

ok, to w co chcecie grać?

i znowu to samo.
Nie oddtailu. Jeśli ja mam się męczyć z kwiecistymi opisami miejsc, scenerii czy klimatu, to wymagam od graczy równie wielkiego zaangażowania. To nie jest zabawa w "Mistrzu baw mnie".Gracz znający np Mad Maxa w lot pojmie jak może wyglądać fort z autobusów Posterunku. dzięki temu mogę się skupić na fabule, nastroju, a nie opisach technicznych. Nie znasz zasad? Trudno, damy radę. Nie potrafisz sobie wyobrazić realiów gry którą prowadzę i nie chce ci się zapoznać z minimalnymi materiałami pobudzającymi wyobraźnię? To już problem. Bo w sumie, czemu mam cię bawić? gdzie w tym moja zabawa? Wystarczyło obejrzeć o co prosiłem, byłoby wszystkim łatwiej. mi prowadzić, tobie wyobrażać sobie to co opisuję.
Wszyscy dajemy z siebie po równo i ciągniemy do najlepszego, zamiast ograniczać wszystkich do tego najgorszego. Takie jest moje zdanie.
11-06-2013 11:46
nerv0
   
Ocena:
+4
@zigzak
nerv. A szkoda. bo w sytuacji hipotetycznej sesji to byłoby jsk rozmawianie ze ślepym o kolorach. Co jak co, ale znajomość klasyki (a to sa naprawde podstawowe sprawy) się przydaje.

Nie bardzo. Ślepy nie jest w stanie w ogóle zrozumieć koncepcji koloru. Za to my biorąc nieobeznany z danym klimatem umysł możemy mu to spokojnie zaszczepić podczas gry. Znajomość klimatu może się przydać, ale nie sądzę by była do czegokolwiek konieczna.

Myślisz, że jak ja zaczynałem RPGowanie? O młotku wiedziałem tylko tyle, że to takie trochę średniowiecze, tylko, że są tam czarodzieje, elfy, krasnoludy i demony. Poznałem świat, bo przeczytałem podręcznik i z tą podręcznikową wiedzą wziąłem się za prowadzenie w ten sposób zapoznając ze światem graczy.

Da się?
11-06-2013 12:03
Aesandill
   
Ocena:
+5
@ zigzak
Moze i bys sensownie prawił, ale nie potrzebnie hejcisz. Poczytaj zegarmistrza to sie dowiesz jak nie zrazić ludzi (uwaga, up to je prowakejszyn).

Baldur nie jest dla debili. Baldur nie wywołuje głupoty.
Grzeszysz, herezje prawisz, kalasz łono hardcorowe.
Powaga
11-06-2013 12:06
K.D.
   
Ocena:
+14
Całą masę 'klasyki' filmowo-książkowej poznałem dzięki erpegom i starszym ode mnie pasjonatom który podsuwali mi tytuły, pożyczali płytki i mogli godzinami rozprawiać na związane z grami tematy. Zarazili mnie swoim entuzjazmem, chciałem im zaimponować i wpadłem w hobbystyczny wir, w którym siedzę do dzisiaj.

Dobrze, że żaden nie napluł mi w twarz i nie powiedział żebym spierdalał kiedy okazało się że nie grałem w Fallouta i nie widziałem Gwiezdnych Wojen, a szczytem fantastyki był dla mnie David Gemmel.
11-06-2013 12:10
mr_mond
   
Ocena:
+1
Polecam "Blue Is the Warmest Color", zbiera świetne recenzje i zawiera długie sceny seksu.
11-06-2013 12:12
Nadiv
   
Ocena:
+23
Moim zdaniem żyjemy w świetnych czasach dla fana RPG. Posiadanie wyboru jest zawsze dobre. Zawsze.

Są nowe gry, stare gry, reedycje starych gier, nowe i stare mechaniki, nowe i stare settingi. Ambitne, rozrywkowe i te pomiędzy. Grasz w co chcesz. Super.

Bez względu na wszystko, dla mnie zawsze w tym hobby najważniejsi byli ludzie. I tak szczerze, tak naprawdę tylko oni się liczą.
11-06-2013 12:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.