Blue Toad Murder Files: The Mysteries of Little Riddle

Logika nie umarła

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

Blue Toad Murder Files: The Mysteries of Little Riddle
Promocje są jedną z tych rzeczy, które wzbudzają moją podejrzliwość i wywołują odruch szukania różnego rodzaju haków, trików oraz dopisków małym druczkiem. Jakkolwiek dobrze wyrobione i wyćwiczone mam owe odruchy, nie udało mi znaleźć nic podejrzanego przy Blue Toad Murder Files, którego pierwszy epizod, w ramach tygodniowej promocji na PSN, został udostępniony za darmo. Jeśli dodam do tego, że wokół tytułu krążyłem już jakiś czas zastanawiając się, czy go kupić, nie mogłem postąpić inaczej jak ściągnąć go na dysk. Przeklęci niech będę ludzie od marketingu i sprzedaży w Sony, gdyż chwilę później byłem biedniejszy 34PLN, za które wykupiłem pozostałe pięć epizodów. Czy było warto?

Zanim przejdę do oceny rozgrywki, przybliżę fabułę. Wcielamy się tutaj w detektywa (lub detektywów przy rozgrywce wieloosobowej) z agencji detektywistycznej Blue Toad. Z uwagi na stres, zmęczenie oraz kilka innych czynników Matka (najprawdopodobniej nasza szefowa) wysyła nas na przymusowy urlop do małej, spokojnej i uroczej miejscowości o wszystko mówiącej nazwie: Little Riddle. Niestety niedane nam będzie zaznać odpoczynku, gdyż chwilę po naszym przyjeździe zostajemy świadkami morderstwa burmistrza - nie pozostanie nam nic innego, jak tylko zakasać rękawy, rozbudzić szare komórki i rozwikłać tajemnice owego zabójstwa.

Poszukiwania czas zacząć

Pod tą jakże mroczną, tajemniczą otoczką kryje się naprawdę wesoła i sympatyczna gra logiczna, która potrafi zabić ćwieka zarówno tym większym, jak i mniejszym użytkownikom konsoli. W trakcie zdobywania kolejnych dowodów w sprawie czeka nas cała seria łamigłówek i zadań matematycznych, logicznych, lingwistycznych oraz testów na spostrzegawczość. Tutaj pojawia się największy problem tego tytułu, czyli wymóg dobrej znajomości angielskiego. Choć gra wydaje się prosta i przeznaczona dla młodszego pokolenia, w niektórych momentach moje zdolności lingwistyczne zostały wystawione na ciężką próbę. Oprócz tego zabierającym się za ten tytuł proponuję powtórzenie (lub naukę) systemu monetarnego z wysp - przeliczanie funtów, funtów szterlingów oraz pensów nie jest takie łatwe dla przeciętnego zjadacza chleba znad Wisły.

Na szczęście lokalizacja jest jedyną niedogodnością, jaką napotkałem w trakcie gry. Z drugiej strony podkreśla ona klimat małego angielskiego miasteczka jakim jest Little Riddle, a sama gra przypomina nieco konwencją serial Morderstwa w Midsomer z trochę większą szczyptą typowo wyspiarskiego humoru. Cała otoczka fabularna jest świetna i naprawdę potrafi przykuć uwagę, pomimo swojej prostoty. Rozwiązując kolejne sprawy musimy badać miejsca zbrodni, przesłuchiwać świadków i podejrzanych, jednak zanim uda się nam to zrobić, będziemy musieli ominąć jakieś przeszkody lub nakłonić ich do rozmowy - nie inaczej jak rozwiązując łamigłówki.

Choć rozwiązywanie zagadek stanowi sedno gry, nie oznacza to, że odnalezienie mordercy nie ma tutaj znaczenia i dzieje się jakby z automatu - nic z tych rzeczy. Po rozwiązaniu konkretnego problemu otrzymujemy mniej lub bardziej pomocne informacje mające na celu oczyszczenie kogoś z zarzutów lub potwierdzenie jego winy. Do tego ostateczne wytypowanie podejrzanego przypadnie właśnie nam i naszym umiejętnością dedukcji oraz dobrej pamięci. Sama gra (w postaci narratora) zachęca nas do zapamiętywania jak największej ilości szczegółów i co pewien czas pyta o najróżniejsze z nich. I wierzcie mi na słowo - nie zawsze wszystko jest łatwe i oczywiste.

Z Monty Pythonowskim przegięciem

Jednak to, co tak naprawdę mnie urzekło w Blue Toad Murder Files to właśnie wyżej wspomniany angielski humor. Przewijające się przez wszystkie akty postacie są naprawdę sympatyczne i zabawne, pomijając oczywiście fakt, że niektóre z nich to bezwzględni mordercy, a niektóre sytuacje, w jakich zostajemy postawieni - wręcz rozbrajające. Dzięki temu średniej jakości grafika nie kole w oczy, a nawet w dziwny sposób pasuje do całości, nadając grze jeszcze bardziej karykaturalny charakter. I może tak właśnie miało być?

Największa bolączką gry jest to, że po jej ukończeniu więcej do niej nie wrócimy. Nie da się ukryć, że rozwiązywanie zagadek, na które znamy już odpowiedź, nie jest po prostu ani zabawne, ani wciągające. Jedyną rzeczą, jaka może nas skłonić do ponownego przejścia jakiegoś epizodu to trofea, których nie udało nam się zdobyć wcześniej. W tym momencie muszę też podziękować twórcom, że umożliwili oglądanie wszystkich scenek z pominięciem zagadek.

Mimo tego, że jest to tytuł jednorazowego użytku nie żałuję ani jednej złotówki, jaką na niego wydałem i z chęcią polecam go wszystkim. Wydanie tych pieniędzy traktuję trochę jak pójście do kina na całkiem sympatyczny film. Z tym, że seans trwał trochę dłużej niż dwie godziny. Jakby na to nie patrzeć, rozruszanie szarych komórek też jest dużo warte. Teraz przyjdzie mi czekać na kolejne niezwykłe śledztwa czekające na agencję detektywistyczną Blue Toad.

Bagheera
Blue Toad Murder Files zostało w powyższej recenzji porównane do wyjścia do kina, moim zdaniem bardzo trafnie. Rzeczywiście jest to gra "na raz", chyba że uparliśmy się na trofea (a jako że akurat się uparłam, to z ręką na sercu zaświadczam, że przechodzenie kolejnych zagadek powtórnie jest śmiertelnie nużące). Jednak jeżeli jest to wyjście do kina, to na film wart swojej ceny - Niebieska Żaba jest zabawna i wciągająca dla ludzi w każdym wieku.

Na najwyższe uznanie zasługuje w tej pozycji nie tylko brytyjski humor, ale i voice acting. Co ciekawe, całość podkładana jest przez jednego aktora (!) - Tom Dussek równie wdzięcznie wciela się we wścibską staruszkę jak i we wrednego gliniarza. A już komentarze narratora dobiegające zza kadru przyprawiały mnie o ataki śmiechu (zwłaszcza, gdy w niewybredny sposób komentował moje zdolności umysłowe, jeśli jakaś zagadka nie poszła mi najlepiej).

Jedyne, do czego przyjdzie mi się przyczepić, to momentami nierówny poziom zagadek. Owszem, jest parę takich, nad którymi przyszło mi się pogłowić, ale są też zadania po prostu banalne. Zauważalne jest to zwłaszcza w kolejnych epizodach, bo pierwszy trzyma jeszcze w miarę równy poziom. Przykładowo, podczas gdy rozwiązanie zagadki pierwszego epizodu wymaga od nas zapamiętania, co zeznawali świadkowie i wydedukowania, kto mija się z prawdą, wskazanie winnego w drugim rozdziale polega właściwie na jednym udanym teście na spostrzegawczość. Nie zmienia to faktu, że po drodze czeka nas wiele ciekawych wyzwań logicznych. Mało jest na rynku takich gier, a szkoda, bo Blue Toad to gra dla każdego, kto lubi trochę pomyśleć (i dobrze włada językiem Szekspira).