» Blog » Blogi, stereotypy, punkt widzenia... Moda.
17-07-2012 21:25

Blogi, stereotypy, punkt widzenia... Moda.

W działach: Blogi, Stereotypy, Punkt widzenia, Moda... | Odsłony: 6

Pozwolę sobie uprzedzić potencjalnych czytelników, że (może wbrew pozorom?), ujęcie tematu nie będzie przesadnie zmanierowane.

Do dzieła.

Nawet tak niezobowiązujące zajęcie jak przeglądanie facebooka potrafi skłonić do refleksji nieco głębszej, niż uśmiech pod wąsem z lekkim przekąsem, jaki pojawia się najczęściej po przeczytaniu "bebzolowych mądrości" czy innych zalewających tamto miejsce bzdur. Wiadomo - większość rzeczy jest generalnie ok, a ich wartość zależy głównie od tego, jak się ich używa. Nawet z facebookiem mamy podobnie.

Żeby nie przedłużać wstępu - chodzi mniej więcej o to, co zawiera temat. I choć ostatni rzeczownik odnosi się do rzeczy, która niewiele mnie interesuje, to stała się ona punktem wyjścia do kilku przemyśleń.

Kliknąłem kiedyś (przyznam się, dość bezmyślnie ;p) "like'a" wchodząc na facebookową stronę o dość przyciągającej nazwie, a mianowicie "I don't want realism, I want magic!". Ku mojemu lekkiemu rozczarowaniu okazała się to być strona ("facebookowy blog") o modzie. Mimo wszystko postanowiłem dać szansę osobie, która prowadzi ten "blog" i przeglądać to, co według niej warto zobaczyć. Żeby nie robić reklamy - co prawda kiecki czy około 50% treści tam publikowanych nie należy do rzeczy, które mnie jakoś specjalnie kręcą, ale stosunkowo często trafiają się również innego typu wynurzenia. Od klimatycznych obrazów, przez wartościowe fotografie, po sympatycznej treści napisy. A że lubić na facebooku można wiele, to pozwoliłem sobie, by prowadząca stronę miała kolejnego "lajkującego".

Dzisiaj polecanym wpisem było coś, co rzadko się zjawia w aktualnościach, a mianowicie wpis z "innego" bloga. Żeby znów nie przedłużać - podam link i treść, która najbardziej mi się spodobała (choć jest chyba w pewnym sensie oczywistością).

http://blogofilia.blox.pl/2012/07/Tak-mi-wstyd.html

A konkretnie:

"Blogerzy modowi są ujęci w jeden nawias. Bez względu na to czy piszą, czy pokazują swoje stylizacje, bez względu na to, czy zarabiają na blogu, czy na nim tracą. I wierzcie mi, ludzie nie mają ani czasu, ani ochoty, by jakkolwiek nas rozgraniczać."

Pierwsza myśl, jaka pojawiła mi się w głowie po przeczytaniu tego fragmentu, to "jest tak w wielu dziedzinach". I nie chodzi mi tylko o same blogi, choć również mam na uwadze jakim poważaniem wśród ludzi "spoza branży" mogą się cieszyć blogerzy i ich internetowe zakątki - także te o fantastyce czy RPG.

To nie żadna nowość, że osoby blog(i) prowadzące mają opinię niezbyt spełnionych w rzeczywistości ludzi, którzy rekompensują swoje niepowodzenia w świecie realnym prowadzeniem pompatycznych czy ekshibicjonistycznych witryn. I nawet to, że część blogerów pisze lepiej od niejednego dziennikarza (mam na uwadze nie tylko stylistykę, ale i ortografię czy nawet interpunkcję) nie zmienia za bardzo tego faktu. Zabiegani zjadacze chleba nie mają czasu, by wrzucać cokolwiek do mniejszych woreczków, rozgraniczać, sortować...

Jest to przykre i krzywdzące, jak niejeden stereotyp, ale - przecież zawsze można postawić na jakość, dać sobą przykład, a nawet (teoretycznie) swoją postawą zainspirować innych. Mówiono nam "jak cię widzą, tak cię piszą", a o tych krzywdzących, obiegowych opiniach utrwalano pogląd, że nie imają się na dłuższą metę rzeczywistości.

Nie wiem jak jest w dziedzinach innych od wspominanej wcześniej mody, ale na pewno o każdej tematyce krążą opinie "wspólne", kopiowane przez ludzi, dotyczące według nich całego zbioru. Np. że RPGowiec to jeszcze dzieciak, który dziewczyny sobie nie może znaleźć, lub to, że gracz komputerowy leni się cały dzień i oddaje odmóżdżającym rozrywkom. Przykłady osób, o których nie da się tego powiedzieć, a które również należą do tej grupy - są wyjątkami. A jak wiadomo - "wyjątek potwierdza regułę" (najbardziej chyba nielubiane przeze mnie porzekadło, powtarzane w około 90% przypadków bezrefleksyjnie, mające swoje źródło w rzymskiej demagogii...).

Można nawet stwierdzić, że nie opłaca się być wyjątkiem, ponieważ:

a) za naprawdę wyjątkowego uzna nas niewielu, chyba więcej osób będzie nas mieć za jakiś "specyficzny przypadek", "odchylenie od normy", a nawet... Dziwadło
b) jest to związane z problemami - ludzie nie lubią, gdy się im burzy jakiś utarty pogląd na pewną kwestię, no i pozostali, z tej samej grupy, lecz wyjątków nie stanowiący, będą: albo zazdrośni, albo - patrz: punkt "a"
c) i tak w oczach wielu osób potwierdzamy jakąś regułę, normę, a starych porzekadeł się nie kwestionuje, bo mądrością ludową są! ;)

Może to czarnowidztwo, ale pod koniec wyobraziłem sobie jakby nurt, grawitację o sporej sile przyciągania, pochłaniającą wiele. Zarówno tego, co z nią w żaden sposób nie walczy, ale i tego, co stara się jej oprzeć. I może nie jest to grawitacja piekła (choć niejeden moralista mógłby tak to ująć), ale w jej centrum czai się chyba jakiś, co tu dużo mówić -
syf.

Komentarze


earl
   
Ocena:
+3
Gdyby nie było takich wyjątków, to nie byłoby postępu. A reszta ludzi, z czasem, widząc, że to, co te wyjątki robią, jest dobre, sama zaczyna się przyzwyczajać i pozytywnie nastrajać do tych zmian. Ludzie wprawdzie nie lubią zmian, ale zmian gwałtowanych, bo one niszczą ich stabiliację i porządek. Ale jeśli te zmiany są ewolucyjne , stopniowe, pozwalające na dostosowanie się ludzi i ich światopoglądu do nowych rzeczy, to spora część osób te zmiany zaakceptuje, jeśli, powtarzam, uzna je za korzystne.
17-07-2012 22:33
Ruffle
   
Ocena:
0
@earl

Taka odpowiedź mnie w sumie satysfakcjonuje. Pozostaje tylko mały haczyk w tym, czy te zmiany zostaną uznane za korzystne. No ale trudno, jak się to potoczy względem każdej z dziedzin ciężko przewidzieć. Dzięki za wpis.
17-07-2012 23:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.