Błędy - Jakub Małecki

Autor: Łukasz 'Ludmo' Dymek

Błędy - Jakub Małecki
Jakub Małecki dał się poznać szerszej gamie czytelników, gdy jego opowiadanie Opowieść oszusta zostało zamieszczone w antologii horroru Trupojad. Nie ma ocalenia. Błędów w związku z powyższym faktem nie można nazwać literackim debiutem, ale w tak obszernej formie Małecki jeszcze się nie prezentował.

Książkę możemy podzielić na dwie odrębne części. Pierwszą z nich jest zestaw pięciu opowiadań: Jestem królem niczego, Dłonie, Papaver Somnifer, Cyryl oraz Opowiedz mi swoje życie. Stanowią one niejako preludium przyszłych wydarzeń, opisanych we własciwej powieści. Małecki dokonał tu bardzo sprytnego zabiegu − każdy z tekstów może być traktowany zupełnie odrębnie, jednak we wszystkich znajdują się odniesienia do poprzednich historii, krążących po mieście w postaci legend i plotek. Ponadto pojawiają się w nich wspólne postacie, które łączy stan narkotycznych wizji, jakie przechodzą.

Akcja Błędów osadzona jest w miejskich blokowiskach współczesnego Poznania. Większość akcji rozgrywa się na osiedlu Łazarza, które autor, tak jak i inne miejsca, na czele z reliktem lat osiemdziesiątych − nigdy nieukończonym hotelem zwanym potocznie "Budomelem" − dokładnie opisuje. Jak wygląda sposób spędzania wolnego czasu przez gros młodzieży, wiedzą chyba wszyscy mieszkańcy wielkich miast. Przyblokowe ławki stają się centrum spotkań, podczas których okoliczni blokersi, oprócz picia piwa i raczenia się znacznie mocniejszymi używkami, kombinują, jakby tu zarobić grubszą forsę.

Z tego środowiska wywodzą się też główni bohaterowie książki: Iks, Bambus, Lewy i Hakel. Każdy z nich posiada własne marzenia i cele, jednak mimo to razem spadają w otchłań wszechogarniającego marazmu. Naprzeciw nich, zwykłych szarych śmiertelników, stanie ON, czyli Dziadek, albo, jak kto woli, Beliar we własnej osobie. Służyć mu zaś będzie wierna i zarazem dość osobliwa świta.

Małecki w bardzo ciekawy sposób bawi się z czytelnikiem, swobodnie łącząc elementy grozy z groteską. Odrąbane kończyny czy latające wokoło wnętrzności początkowo szokują, jednak już po kilku kartkach przestają robić większe wrażenie. Gdy dodamy do tego absurdalną Beliarowską świtę, która przypomina narkomańskie majaczenia, zaczniemy się zastanawiać, gdzie przebiega linia między horrorem a komedią. Smerf Harmoniusz, karp–poeta − to tylko niektóre stwory z piekielnej orkiestry grającej potępieńczą nutę. Część z nich wywołuje salwy śmiechu, by w końcu doprowadzić czytelnika, jak chociażby karp ze swoim wiekopomnym dziełem Krokodyl, do narastającej frustracji. Z oparów absurdu wyłania się jednak przesłanie. Coś, o czym często twórcy horrorów zapominają, bądź wręcz pomijają, uważając za mało istotny szczegół.

Małecki w Błędach zastanawia się nad kondycją człowieka. Wzorem Machiavelliego stawia tezę, że człowiek jest zły z natury. Tylko normy moralne narzucone przez społeczeństwo zapobiegają temu, abyśmy skoczyli sobie do gardeł. Twarde prawa i świadomość kary za poniesione czyny powstrzymują nas od spełnienia swoich najkrwawszych pragnień. Gdy te normy znikają, nic nie stoi na przeszkodzie, aby je spełnić. Morderstwo jest najzwyklejszą czynnością, bohaterowie nie mają oporów przed bestialskim pobiciem, a w konsekwencji zamordowaniem innego człowieka, wiedząc, że nie spotka ich za ten czyn zasłużona kara. Kogo nigdy nie nachodziły takie myśli, niech pierwszy rzuci kamień. Ile razy w swoim życiu myśleliśmy, mówiliśmy, często pod wpływem emocji i gniewu, że kogoś zabijemy? A teraz wyobraźmy sobie, że nie spotkają nas żadne konsekwencje… Co byśmy zrobili?

Kolejną ciekawą sprawą, jaką autor porusza w Błędach, jest kwestia odpowiedzialności za wyrządzone krzywdy. Każda nasza decyzja niesie ze sobą szereg innych; pospolita kradzież może być w niedalekiej przyszłości przyczyną śmierci bliskich nam osób; zło innym wyrządzone może do nas powrócić ze zdwojoną siłą. Musimy mieć na uwadze, że żyjemy w społeczeństwie, i każde nasze zachowanie w jakiś sposób wpływa na otaczającą nas rzeczywistość. Mimo ludzkich słabości, błędów, każdego może spotkać łaska odkupienia, a co jest kluczem do wyjścia z labiryntu zła i zepsucia, autor dość jednoznacznie określa na sam koniec lektury.

Małecki pisze bardzo barwnie, umiejętnie prowadząc narrację zarówno w pierwszej jak i trzeciej osobie. Opisy otaczającej bohaterów rzeczywistości są plastyczne, dzięki czemu Błędy czyta się jednym tchem. Zarówno treść jak i forma wskazują na duży potencjał twórczy autora, co dobrze rokuje na jego przyszłe książki.