Błędny krąg - Mike Carey

Felix Castor powraca

Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński

Błędny krąg - Mike Carey
Skłamałbym, jeśli bym powiedział, że na drugą część opowieści o Felixie Castorze czekałem z wypiekami na twarzy. Owszem, Mój własny diabeł spodobał mi się na tyle, że zostawiłem go sobie na półce (co ostatnio rzadko mi się zdarza), jednak wciąż była to po prostu przyzwoita książka.

Błędny krąg – bo tak zatytułowany jest drugi tom opisujący perypetie życiowe pana C. – zaczyna się tak, jak każda powieść noir zaczynać się powinna: skąpany w papierosowym dymie i oparach whisky, prywatny dedektyw-egzorcysta bada kolejną sprawę nie przeczuwając, że za kilka dni jego życie stanie się jeszcze trudniejsze niż zazwyczaj. Kiedy u jego progu pojawi się szastający kasą, niezwykle sympatyczny człowiek, Castor początkowo będzie miał pewne obiekcje co do przyjęcia nietypowego zlecenia. Tym razem jego zadaniem będzie odnalezienie zaginionego ducha – sprawa o tyle niełatwa, że przypadki zjaw, które opuściły swoje miejsca "nawiedzania" można policzyć na palcach jednej ręki ślepego pracownika tartaku. Skuszony pieniędzmi i wzruszony rozpaczą rodziców dziewczynki, której duch zniknął, nasz bohater rzuca się w wir pracy. Już na początku okazuje się jednak, że komuś bardzo mocno zależy na tym, by esencja Abby nie została odnaleziona. A na dodatek w sprawę mieszają się mocno wkurzone loup-garou i nawiedzony kościół – pierwsze poważne zlecenie nowej quasi-partnerki Castora, niejakiej Juliet, sukkuba i jednego z najniebezpieczniejszych stworzeń, jakie chodzi po ziemi.

Już na początku muszę zaznaczyć, że Błędny krąg wciągnął mnie co najmniej dwa razy mocniej niż jego poprzednik. Historia opisana przez Careya jest tym razem o wiele bardziej zakręcona, a co najważniejsze – nie ma w niej żadnych, nawet najmniejszych przestojów, więc nie sposób się przy niej nudzić. Do tego dochodzi to, co w kryminałach cenię najbardziej – dokładnie przemyślane wątki, dzięki czemu pod koniec historia staje się zabójczo spójna, a czytelnik pluje sobie w brodę, że sam na wszystko nie wpadł.

Do powyższych, niewątpliwych zalet dochodzi oczywiście klimat powieści – mroczne połączenie stylowego kryminału noir, horroru i fantasy. Na kartach książki Careya Londyn jawi się jako zawieszone we mgle królestwo najgorszych elementów, gdzie wyciągniętą na pomoc dłoń zawsze trzeba dwa razy sprawdzać – w końcu może tkwić w niej nóż.

Wreszcie, Błędny krąg pozbawiony jest głównych wad Mojego własnego diabła. Jak już wspomniałem, akcja jest znacznie mniej przewidywalna, a zakończenie – o wiele mniej pretensjonalne. Przyznam też, że jestem gotów wybaczyć autorowi wpadkę w tym ostatnim temacie, zaliczoną pod koniec pierwszej powieści, bo tym razem postać Ajustikael została doskonale poprowadzona.

Błędny krąg wciąga i jest świetną powieścią horrorowo-fantastyczno-detektywistyczną, pozbawioną do tego nużących przestojów, w których bohater miałby użalać się nad sobą lub robić coś równie mało konstruktywnego. Jeśli miałbym wskazać jakieś wady, to jedyną byłoby (momentami) nie do końca uzasadnione zachowanie głównego antagonisty Felixa. Ale to już chyba element konwencji – "główny zły" zawsze powinien mieć swój Wielki Monolog.

Jak tylko Błędny krąg pojawi się w księgarniach – kupujcie bez wahania. Nie jest to może literatura "głęboka", ale w swojej kategorii (o ile jest taka) jest to pozycja zdecydowanie obowiązkowa.