Black*Out
Walka o prawo do samotności
Przez pustynie Nevady podróżuje samochodem trójka młodych ludzi. Rodzeństwo Serenity i Kyle Jones wyruszyło, by odszukać ojca poszukiwanego przez FBI pod zarzutem terroryzmu. Główny bohater powieści, Christopher Kidd, jest dla tej dwójki jedynie dość ekscentrycznym hakerem, geniuszem w swoim fachu, zdolnym do wymazania rządowych rejestrów. Chłopak ma jednak swoje problemy – ściga go potężna organizacja nazywana Koherencją, grupa ludzi, których mózgi zostały dzięki biomodyfikacjom połączone we wspólną sieć, jednak kosztem utraty indywidualnej osobowości. Osaczeni przez wrogów, młodzi uciekinierzy muszą za wszelką cenę unikać wszędobylskiej, wszystkowidzącej elektroniki. Rozpoczyna się wojna o przyszły kształt ludzkości, a jej wynik zdaje się z góry przesądzony.
Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz i autorowi wyraźnie zależało, żeby w przypadku tej książki było ono jak najatrakcyjniejsze dla czytelnika. Już kilka stron po rozpoczęciu lektury czekają na nas pościgi, strzelaniny i eksplozje – rzecz tym dziwniejsza, iż w późniejszej części takich atrakcji jest jak na lekarstwo. Sporo miejsca zajmują retrospekcje ukazujące proces powstania i rozwoju Koherencji, reszta zaś to opisy podróży, próby ukrycia się przed pościgiem i układanie planów. Dopiero w zakończeniu żywa akcja ponownie zaczyna odgrywać istotną rolę.
Środkowy, nie obfitujący w fajerwerki fragment jest nastawiony na przekazanie czytelnikowi pewnego przesłania. Autor pisze o zagrożeniach związanych z błyskawicznym rozwojem technologii, o samotności pomimo nieustannego kontaktu, o uzależnieniu od elektroniki. Problem w tym, że zapomniał uargumentować swoje tezy. Koherencja, stanowiąca metaforę mediów społecznościowych i kultury ciągłego kontaktu, jest zła, "bo tak". Z ust jej założyciela słyszymy o korzyściach wynikających z przyłączenia się, jednak negatywy autor uznał chyba za tak oczywiste, że nie warto ich wymieniać. Tak jakby przyklejenie organizacji na siłę etykiety Wielkiego Brata mogło wyjaśniać, dlaczego ten rodzaj postępu technologicznego jest zły.
Do wad powieści zaliczyć należy również kreację postaci. Bohaterowie są płascy, nudni i papierowi. Kidd ma wprawdzie kilka nieco ostrzej zarysowanych cech, jak poczucie wyobcowania czy tęsknota za bliskimi, ale ostatecznie i tak wypada źle. Pozostałe postacie zaś traktowane są typowo użytkowo – mają swoje miejsce w fabule, popychają ją do przodu w odpowiednich momentach, jednak o ile nie było to konieczne, nie zostały obdarzone jakimkolwiek śladem osobowości. Podobnie dialogi – pełnią swoje funkcje, przekazując czytelnikowi informacje niezbędne dla gładkiego przebiegu opowieści, ale momentami rażą sztucznością.
Black*out to pozycja z potencjałem, który nie został wykorzystany. Fabuła jest przeciętna i niezbyt zaskakująca (do tego stopnia, że mógłbym w ciemno zgadywać, jak potoczą się wydarzenia w kolejnych dwóch tomach), choć mocny, emocjonujący wstęp i zakończenie w połączeniu z przeciętnym, łatwo przyswajalnym środkiem pozwalają przebrnąć przez lekturę bez trudu, a nawet czerpać z niej pewną przyjemność. Głębszy przekaz, choć obecny, nie został zbytnio zaakcentowany, a szkoda – choć nie są to może tezy szczególnie oryginalne, to warto się nad nimi chwilę zastanowić. Jeżeli dodać do tego słabe dialogi i nijakie postaci, otrzymujemy średniaka, choć z aspiracjami.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Cykl: Trylogia outsiderów
Tom: 1
Autor: Andreas Eschbach
Tłumaczenie: Maciej Nowak-Kreyer
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 19 lutego 2014
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Format: 145x210 mm
ISBN-13: 978-83-7686-196-8
Cena: 37,90 zł