Bitwa. Epickość. Powiewające sztandary. Pochylone kopie. Gotowi by zmieść wroga z powierzchni Ziemi. Odgłosy fanfar i pobudek bojowych. Każdy MG chciałby przenieść kunszt walki na swoje sesje. Nie każdy jednak to potrafi.
Załóżmy - poczytam sobie teksty Trzewika o bitwie, 'Krzyżaków', i mogę już pokazywać bitwy w ED? Śmiem wątpić. Earthdawn od WFRP różni się paroma istotnymi szczegółami. Przede wszystkim ED jest systemem heroic fantasy.
Co to znaczy? To znaczy, że BG nie są tylko li mięsem armatnim. To właśnie oni, w przeważającej większości będą wodzami, oficerami armii. Jednak nie oznacza to, że nie będą musieli walczyć. To nikt inny jak postacie graczy pójdą w pierwszym szeregu, zetrą się z wrogiem. Dlaczego? Cóż, są Adeptami. Przeciętny Dawca Imion w Adeptach widzi nieustraszonych bohaterów, bez lęku i skazy. Chcąc niechcąc będą musieli walczyć w pierwszej linii... i na dodatek przewodzić.
Heroic fantasy oznacza też, że BG będą dokonywać niezwykłych czynów. Przeskakiwać oddziały wroga, przywoływać istoty samym widokiem wzbudzające grozę. I tu moja pierwsza rada: chrzań MG realizm i strategię. To, kto wygra bitwę w ED zależeć będzie nie od posunięć dowódców, królów i generałów. To, kto wygra będzie zależało od nieprzeciętnych żołnierzy - Twoich graczy. Zwycięstwo osiągną oni, przede wszystkim dzięki wielkim czynom. Wysadzą wielką kolubrynę, pokonają w walce wręcz generała wrogiej armii, lub dokonają innej wiekopomnej rzeczy. Niech to zmieni losy bitwy. Niech wiedzą, że wszystko zależy od nich.
"Przecież armia wroga też powinna mieć swoich Adeptów!", zakrzykną gromkim głosem miłośnicy realizmu. Pamiętaj MG jednak, że nie jest to opowieść o wrogich adeptach, tylko o Twoich graczach. Po drugie, spójrzmy na naturę bitew w ED. Kto walczy po obu stronach? Jedno z dwojga, albo Thera i ktoś inny (np. Throal albo jakieś inne państewko), albo dwie nieformalne bandy najemników, oderwanych od pługów wieśniaków, czy przypadkowych milicjantów. Ten drugi rodzaj starć jest częstszy. BG niezwykle rzadko będą brali udział w epokowym starciu, mogącym zaważyć na losach całej Barsawii (chyba, że masz drugą edycję, he, he), ale zwróć uwagę na skalę wydarzenia. Dla chłopów ten, który ocalił wieś będzie większym bohaterem od Nioku. Heroizm niekoniecznie oznacza ocalanie świata, czasem wystarczy tylko przynieść komuś krowę.
Zostawmy rozważania o heroizmie na boku, i przejdźmy do ukazywania małych potyczek. Zaznaczam - to moja wizja, a Ty, drogi Czytelniku masz prawo się z nią nie zgadzać.
Na wstępie - zapomnij o sztandarach. Zapomnij o Władcy pierścieni, ale zapomnij też o realizmie. Pokaż graczom pole bitwy, dwie bandy po obu jego stronach. Mów o krzakach, chaszczach i wykrotach, i, na wszystkie świętości, nie używaj zwrotu: "wkrótce spłynie krwią". Teraz pokaż im wroga. Therańskich łowców, orkowych nomadów. Mów rzeczowo, nie strasz, nie zniechęcaj. Pokaż im szykujące się do boju oddziały, ale bez zbędnego wyolbrzymiania ich, rozumiesz?
A teraz mów o pogodzie, oderwij na kilka sekund graczy od bitwy. Niech odetchną, niech przygotują umysły. Nie będzie w tym nic złego, jeżeli opiszą ostrzenie mieczy, malowanie twarzy...
Jeżeli gracze jeszcze nie porwali się do walki opisz im ich sprzymierzeńców. Chęć walki, strach... Patrz na twarze, na sylwetki.
Mniej więcej teraz gracze powinni ruszyć do walki. Niech rozpocznie się bitwa. Uzależnij jej przebieg od poczynań BG. Jeżeli świetnie sobie radzą, podkomendni poruszeni pięknym przykładem pokonają przebrzydłego przeciwnika. Jeżeli BG oddadzą pole, ich żołnierze również uciekną. To nie jest realistyczne? A co mówiłem o realizmie? Miej go gdzieś. To nie jest gra strategiczna. To nie jest gra taktyczna, po prostu, takie posunięcia są ważne. Gracze będą czuli, że losy bitwy zależą od nich.
Bitwy z góry przegrane? Do popychania fabuły naprzód? Nie jestem przekonany co do tego pomysłu. Bitwa zasadniczo powinna być kulminacyjnym punktem przygody.
A teraz o wielkich bitwach pomówmy, i o tych cholernych sztandarach... Wojska Thery są oczywistym przeciwnikiem, choć można wymyśleć parę dość interesujacyh scenariuszy, opartych na wojnie domowej w Barsawii. Ale zostańmy przy Theranach. Wielka wojna, otwarte bitwy - to wszystko zmieni nieodwracalnie obraz świata. Więc, choć niezbyt to odkrywcze, uważaj. Nie wiem jak wygląda to w Barsawii na progu wojny (w org. Prelude To War), czy w drugiej edycji, poprzestanę zatem na omówieniu własnych chorych wizji.
Starcie. I już na wstępie powiedzmy sobie jedno: Barsawia nie ma szans z Therą. Imperium jest potężniejsze niż rozbita Prowincja, targana zresztą konfliktami. Theranie opanowali praktycznie cały znany świat, mają go do dyspozycji. Jednak Throal i sprzymierzeńcy mają wielką przewagę - to po ich stronie są gracze. Tak - megaheroizm. Walka Dobrych Rebeliantów z Imperium Zła. Siedmiu przeciw Tebom. Zauważ, że tutaj, w odróżnieniu od małych bitew BG nie mają takiej przewagi. Obie armie liczyłyby sobie wielu adeptów, o potędze czasem tak wielkiej, że nawet Pasje umykają przed nimi.
Nieważne, jak opisujesz wojska Theran. Czy jako lśniące kohorty legionistów, czy jako okropnych oprawców, i tak gracze powinni być członkami grup specjalnych, elitarnych komand do zadań specjalnych. Niech mają wrzucić pierścień do wulkanu, lub dostać się do iluzorycznego zamku w poszukiwaniu automatonu bojowego t'skrangów... Tam zawsze przydatny będzie mieszany oddział uzdolnionych adeptów. Mniej więcej taki, jak typowa drużyna. Znając dowódców, możnaby przypuszczać, że bez trudu wrzucą drużynę w sam środek najniebezpieczniejszej misji wszechczasów. Tak można w zasadzie wygrać bitwy. Mała drużyna dotrze tam, gdzie nie dostrzeże jej niezamykające się Oko... eee... znaczy, rozproszone siły wroga. Dobry łucznik celujący w serce wodza, jest więcej wart niż tysiąc trollowych berserkerów.
Jak wyglądać będzie taka misja? Jak normalna, no, prawie normalna przygoda. O to chodzi, tak się pokazuje wielką wojnę, nie jako szereg bitew, ale jako zmiany w życiu. Może czasem do drużyny dołączy ork inżynier, czy krasnolud iluzjonista, jako niezbędni eksperci, albo wręcz dowódcy. Spróbuj jednak odegrać briefing - rozkazy przed misją, wydawane suchym tonem krasnoludzkiego generała.
O pokazywaniu wielkich bitew napisano już tysiące stron, więc uważam, że nie mogę wiele dodać. Przypomnę tylko najważniejsze punkty:
- BG są elitą, najlepszymi wojami wśród całej armii.
- Nie mów: "Biegniecie, biegniecie, łup. Wygraliście", nawet jeżeli potrafisz opisać ten proces w ciekawy sposób. Pokaż im dowódców, ich zmarszczone czoła...
- Bądź kreatywny. ED to uniwersum high fantasy. Wszystko, dosłownie wszystko jest możliwe.
- Bitwa nie jest zwykłą walką. Wystarczy w zupełności wykonanie jednego testu. Z drugiej strony BG mogą być kimś w rodzaju harcowników, a wtedy pokaż im pojedynki.
Na zakończenie dodam tylko jedno. Obejrzyj, albo lepiej przeczytaj "Władcę Pierścieni" i trylogię sienkiewiczowską. Tam są sztandary, magia, ale nie taka, do jakiej ED nas przyzwyczaił. Tam urzekają nie czary, ale magia opisu. Prawdziwa magia bitwy.