20-09-2008 13:54
Biegnij Ezi, biegnij
W działach: Bieganie | Odsłony: 2
Dzisiaj pierwszy dzień treningu po kontuzji. W czwartek nie biegałem, bo kontuzja zaowocowała silnymi skurczami.
Wyszedłem rano - choć z powodu padającego deszczu lenistwo mocno uwierało.
Dzisiejszy trening:
Spacer 10 minut.
Bieg 20 minut.
Gimnastyka 15 minut.
Spacer (z zakupami w spożywczaku) 15 minut
Celowo skróciłem bieg do 20 minut, aby nie przeciążać kontuzjowanej łydki.
Bieganie w deszczu jest dość specyficzne.
Z jednej strony odwodnienie jest mniej groźne, bo temperatura powietrza jest niższa. W parku jest też mniej ludzi, więc biega się łatwiej, bo nie trzeba tak mocno manewrować. Ostatnim plusem jest hartowanie organizmu i satysfakcja z bycia "deszczowym macho".
Z drugiej trzeba uważać na ubiór - łatwo się przegrzać i zapocić lub - przeciwnie - zmarznąć. Najgorsze jest wychłodzenie łydek i ud - przez co trudniej złapać "rytm" biegania, a za to łatwiej się zamęczyć na podbiegach. Dzisiaj wyszedłem w getrach zimowych, a pomimo tego było chwilami chłodno w kolana. Czasami deszczom towarzyszy wiatr - wtedy kurtka jest niezbędna. A konsekwencją wiatru bywają połamane gałęzie drzew na trasie.
Na swoim przykładzie zauważyłem, że częściej katar łapię w lecie (duże różnice temperatur + przeciągi) niż na jesień. Może wynikać to z tego, że latem nie zabierałem ze sobą na trening bluzy (nie lubię biegać z zajętymi rękoma, a bluza zawinięta dookoła pasa przeszkadza). Teraz - jesienią - problem odpadł - biegam w długich getrach, bluzie i krótkiej kurtce. Do tego chustka na łeb i rękawiczki.
Jasne, że bardziej zaawansowani biegacze by się w tych ciuchach zgrzali, ale dla "truchtacza" takiego jak ja - w zupełności wystarczy.
Grunt, żeby zaraz po treningu i "zgrzewce" (ćwiczenia rozciągające po biegu) przebrać się w inne, niezapocone ciuchy (Niestety - w wilgotnym powietrzu wszystkie ciuchy oddychające działają znacznie słabiej). Bez tego - przeziębienie i bóle mięśni gwarantowane.
PS. Widziałem stadko kaczek i dwie wiewiórki.
Wyszedłem rano - choć z powodu padającego deszczu lenistwo mocno uwierało.
Dzisiejszy trening:
Spacer 10 minut.
Bieg 20 minut.
Gimnastyka 15 minut.
Spacer (z zakupami w spożywczaku) 15 minut
Celowo skróciłem bieg do 20 minut, aby nie przeciążać kontuzjowanej łydki.
Bieganie w deszczu jest dość specyficzne.
Z jednej strony odwodnienie jest mniej groźne, bo temperatura powietrza jest niższa. W parku jest też mniej ludzi, więc biega się łatwiej, bo nie trzeba tak mocno manewrować. Ostatnim plusem jest hartowanie organizmu i satysfakcja z bycia "deszczowym macho".
Z drugiej trzeba uważać na ubiór - łatwo się przegrzać i zapocić lub - przeciwnie - zmarznąć. Najgorsze jest wychłodzenie łydek i ud - przez co trudniej złapać "rytm" biegania, a za to łatwiej się zamęczyć na podbiegach. Dzisiaj wyszedłem w getrach zimowych, a pomimo tego było chwilami chłodno w kolana. Czasami deszczom towarzyszy wiatr - wtedy kurtka jest niezbędna. A konsekwencją wiatru bywają połamane gałęzie drzew na trasie.
Na swoim przykładzie zauważyłem, że częściej katar łapię w lecie (duże różnice temperatur + przeciągi) niż na jesień. Może wynikać to z tego, że latem nie zabierałem ze sobą na trening bluzy (nie lubię biegać z zajętymi rękoma, a bluza zawinięta dookoła pasa przeszkadza). Teraz - jesienią - problem odpadł - biegam w długich getrach, bluzie i krótkiej kurtce. Do tego chustka na łeb i rękawiczki.
Jasne, że bardziej zaawansowani biegacze by się w tych ciuchach zgrzali, ale dla "truchtacza" takiego jak ja - w zupełności wystarczy.
Grunt, żeby zaraz po treningu i "zgrzewce" (ćwiczenia rozciągające po biegu) przebrać się w inne, niezapocone ciuchy (Niestety - w wilgotnym powietrzu wszystkie ciuchy oddychające działają znacznie słabiej). Bez tego - przeziębienie i bóle mięśni gwarantowane.
PS. Widziałem stadko kaczek i dwie wiewiórki.