Biceps #2

Przeczytane na siłce

Autor: Maciej 'repek' Reputakowski, Kuba Jankowski

Biceps #2
Kuba Jankowski: Nie wiem jak wy, ja trochę ćwiczyłem na jesieni zeszłego roku, ale potem mi czasu zabrakło. Wszystko przez Poltera. Drugi numer według mnie zaczyna się po 16 serii na klatę... To znaczy na 16 stronie. Ogólne wrażenie jest takie, że Biceps urósł, widać że był ćwiczony, zanim pokazał się ludziom. Spodziewaliście się innego wstępu? Przecież tytuł sam do tego prowokuje, a zawartość z kolei nasuwa na myśl inną wycieczkę słowną – w drugim numerze jest na tyle różnorodnie, że można z powodzeniem przezywać Bicepsa bigosem: komiksy, rzeczy komiksopodobne, wiadomości spod sztangi, gotowanie, wiersze, krzyżówka, szachy... Każdy potwór coś dla siebie znajdzie, choć nie wiem, czy same nazwiska przyciągną czytelników (Śledziński, Adler, Niewiadomski). Z komiksów polecam przede wszystkim: Babskie gadanie/na chłopski rozum, Gobliny (tym razem trochę poniżej tego, na co je stać), Wiersze Agatki, Rewanż, Drabina (kreska mocno zapada w pamięć) i Opening scene. Publicystka do przeczytania w całości, ale nie wiem, po co tekst o Chopinie? Według mnie można było sobie darować ten artykuł – nic nowego nie wnosi, ani nie podsumowuje całej afery. Ogromnie zazdroszczę ekipie bicepsowej wolności słowa. To musi być wspaniale uczucie, kiedy rednacz nie patrzy przez ramię i nie tnie bluzgów. Ale wiadomo, wszystko ma swoje miejsce. Maciej 'repek' Reputakowski: Ostatni raz siłownią "zhańbiłem" się w podstawówce podczas przerw w treningach sekcji strzeleckiej klubu Lublinianka Lublin. Czyli dawno i nieprawda. Tym większy podziw żywię dla wysportowanej ekipy Bicepsa, bo zrobienie tak wypieszczonego produktu zinopodobnego to z pewnością nie w kij dmuchał. Skoro jesteśmy ze sobą szczerzy, to od razu dodam, że w Bicepsie komiksy średnio mnie ziębią. Kilka z nich zasługuje oczywiście na chwilę uwagi (kupcie i przeczytajcie, przecież nie będę streszczał szorciaków Śledzia i Holcmana-Niewiadomskiego), ale dla mnie stanowią zaledwie przerywniki w lekturze części publicystycznej. Podobno publicystyka komiksowa zdechła lub się, skubana, schowała. Donoszę uprzejmie, że wiadomo gdzie. W Bicepsie, obok dość grzecznych i przewidywalnych tekstów o kolekcjonerstwie komiksów, oraz lekko wystraszonego debiutującego Roberta Wyrzykowskiego (rzuć ze dwa bluzgi, Robercie, będzie łatwiej), znajdziemy bowiem też: Sorry, drodzy komiksiarze, Biceps bezpretensjonalną i od dawna w polskim komiksowie nie widzianą publicystyką stoi. Ale to nie wstyd robić za tło przy tak umięśnionym pierwszym planie. Cholernie zazdroszczę ekipie bicepsowej wolności słowa. To musi być zajebiste uczucie, kiedy nie patrzysz na swój tekst, zastanawiając się, czy czytelnicy nie przypieprzą się do dwóch literówek i ćwierci przekleństwa. Ale wiadomo, co wolno wojewodzie... Swoją drogą, korekta w Bicepsie stoi na naprawdę wysokim – jak na zin – poziomie. Zwłaszcza te "TESKTY" w spisie treści dają taki "undergroundowy feel".