» Blog » Biały płomień cz. I
02-03-2012 17:53

Biały płomień cz. I

W działach: Południowiec, Warhammer | Odsłony: 33

Fan fica tego napisałem w latach 2008-9. Jest jednym z niewielu moich opowiadań fanowskich, które w mojej ocenie nadają się do publikacji. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu (zastanawiam się też czy nie przerobić go na jakieś autorskie lub historyczne fantasy, ale to w odległej przyszłości).

 

Nazwy własne, realia oraz postacie związane z uniwersum gry bitewnej i fabularnej Warhammer są własnością jej wydawcy i dystrybutora na ternie kraju. Autor nie rości sobie do nich żadnych praw.

 

 

Biały płomień cz. 1

 

Północne słońce stało nisko na horyzoncie odbijało się od białego puchu pokrywającego ziemię i iglaste drzewa gruba warstwą. Mroźny wiatr wiejący z północy okazjonalnie podrywał mniej zmarznięte płatki w drobnej kurzawie, jednak z powodu braku opadów w ciągu ostatnich dni były one niewielkie. Tym samym nie przeszkadzało to zupełnie szykującym się do bitwy armiom dojrzeć się wzajemnie.

Pierwsza z nich, licząca niewiele ponad dwustu zbrojnych należała do jarla Koninga Geraldsena, pana Scanlif. Norsmeni stali za naprędce skleconymi, prostymi barykadami ustawionymi ze ściętych iglastych drzew na zboczu łagodnego, ale stosunkowo wysokiego wzgórza. Złoty sztandar z niebieskim smokiem łopotał dumnie, choć stojący pod nim wojownicy wiedzieli, że najpewniej przyjdzie mu paść przed zachodem słońca.

Naprzeciw nich, w stronę podnóża wzgórza kroczyła bowiem grupa licząca ponad pięciuset wojowników, z których większość niosła tarcze ozdobione białym symbolem ośmioramiennej gwiazdy. Należący do ludu Kurganów słudzy Mrocznych Bóstw zmierzali w stronę Scanlif, chcąc zdobyć port i okręty w celu urządzenia łupieżczej wyprawy na mniej chronione wybrzeża Starego Świata. Zdobycie tego co chcieli w ich mniemaniu było prostsze i bardziej właściwe niż zbudowanie okrętów samemu. Nawykli do walki z nimi Norsmeni nie zamierzali jednak poddać się bez walki i wyprowadzili swoje siły w pole.

Obecnie zaś wymachując leniwie swymi mieczami i toporami, aby rozgrzać ręce przed walką obserwowali swych odwiecznych wrogów. Kurganowie kroczyli dumnie, pewni swego. Na rozkaz wydany przez swego wodza - ponad dwumetrowego wojownika o czarnych jak noc włosach i brodzie powiązanych w warkocze ozdobione ludzkimi czaszkami – ci co mieli tarcze zaczęli wybijać na nich monotonny, złowrogi rytm. W odpowiedzi złotowłosy, równie wysoki jarl kiwną tylko głową zaciskając dłonie na stylisku swego ciężkiego nadziaka.

- Jest ich przeszło dwa razy tyle co nas – mruknął pod gęstym, ale krótkim zarostem. Mróz dołączył do jego słów obłok pary.

- Tak ojcze – wysoka szczupła kobieta której złote włosy wysypywały się spod hełmu pokiwała głową i uśmiechnęła się rozbawiona – to znaczy, że aby nazwać to uczciwą walką powinniśmy im dać fory.

Koning uśmiechną się szeroko a kilku innych, którzy to usłyszeli otwarcie ryknęło śmiechem. Żart z prędkością lotu strzały rozszedł się wśród reszty wojska. Wódz Kurganów rozwścieczony tym, że marsz i wybijany rytm nie przeraża jego przeciwników, a wręcz ich rozbawia ryknął tylko i jego wojsko dołączając do wycia skoczyło, co sił w nogach w stronę wroga.

 

Barbara Koningdottir uśmiechnęła się i odetchnąwszy głęboko dobyła powoli broni. Jednoręczne, norskie miecze zalśniły w porannym słońcu, kiedy opuściła je majestatycznie. Była niska jak na standardy swego ludu, nie mając nawet metra osiemdziesięciu, ale życie w surowej krainie i społeczności wojowników dało jej zdrową sylwetkę, bujne kształty i gibkość ruchów. Teraz zaś czuła jak jej dzikie serce zaczyna bić coraz szybciej pompując gorącą krew. Zbliżała się bitwa, cel życia Norsmenów. Czując wzrastający szum w uszach zaczerpnęła powietrza i jej czysty głos zaczął intonować pierwsze wersy bitewnej pieśni boga mórz. W miarę tego jak zbliżała się armia chaośników coraz to kolejni żołnierze jarla dołączali do pieśni zagłuszając nawet opętańcze wycie swoich wrogów.

 

Nagle, kiedy Kurganowie byli już mniej niż trzydzieści metrów od barykady śnieg pod niektórymi z ich prowadzących wojowników zapadł się, a nieszczęśnicy odkryli, że lecą bezwładnie prosto na drewniane kolce zamocowane na dnie wilczych dołów. Ci, którym szczęście dopisało i nie weszli na starannie ukryte pułapki odskakiwali lub tylko zwalniali nie chcąc trafić w kolejne sidła. W efekcie ci z ich kompanów, którzy biegli za nimi wpadali na tych "szczęśliwców" przewracając ich i tratując.

Gdyby którakolwiek ze stron nie pogardzała bronią miotaną była by to wręcz wymarzona okazja do jej użycia.

 

Norsmeni ryknęli radośnie widząc, że nim doszło do walki dziesiąta część ich wrogów nie stanowiła już problemu. Geraldsen zwrócił się w lewo i kiwnął tylko głową z uznaniem. Niski, przysadzisty, ciemnowłosy krasnolud wspierający się na stylisku krótkiej włóczni o długim, szerokim i masywnym ostrzu ozdobionym pojedynczą runą odpowiedział jarlowi pełnym szacunku skinieniem. Następnie rzucił pobieżnie okiem rejestrując paru z pozostałej dziesiątki swoich rodaków, którzy towarzyszyli armii jarla. Kiwnął głową zadowolony, że stali w wyznaczonych miejscach, rozlokowani na całej długości linii obrońców, niczym grubsze, wytrzymalsze bale w palisadzie. Zresztą zdał sobie sprawę widząc pierwszego Kurgana doskakującego do powalonych drzew, że nawet jakby chciał nie miałby już czasu na poprawienie pozycji brodatych wojowników. Sprężył się więc tylko do ciosu uśmiechając pod zarostem z samej perspektywy bitwy.

Słudzy Chaosu zaczęli przedzierać się przez barykadę. Gdyby jej celem było zatrzymać atakujących taktyka Norsmenów skazana by była na porażkę. Powalone sosny i świerki miały jednak tylko spowolnić i zdekoncentrować atakujących. W efekcie, kiedy pierwsza ich grupa pokonała zaporę spadły na nich uderzenia obrońców rozrąbując ciało i rozbryzgując krew. Nieliczni Kurganowie którzy zdołali uderzyć pierwsi lub nie padli od razu i tak na drodze swoich uderzeń znajdowali bloki lub tarcze.

 

Barbara skoczyła w stronę zwalistego, łysego mężczyzny i jej dwa miecze cięły jednocześnie rozpruwając zwisający brzuch i otłuszczone gardło mężczyzny. Gorąca krew z jego tętnic obryzgała kobietę gorącą falą, ona jednak tylko odskoczyła w tył, unikając tym samym ciosu topora innego przeciwnika. Krzyknąwszy głośno z radości córka jarla dopadła ponownie do przeciwników uderzając raz po raz a jej ostrza, co i rusz zabarwiały się na nowo szkarłatem.

Jej rodacy i krasnoludy również mogły poszczycić się rozlewaniem krwi grabieżców, jednak olbrzymia przewaga liczebna Kurganów i tak spychała ich coraz dalej od zapewniającej przewagę barykady. A im dalej od niej tym straty wśród obrońców robiły się większe.

 

Gowron miał na karku dość krzyżyków aby wiedzieć, że tak znaczna przewaga liczebna pozwalała wygrać niemal każdą bitwę.

Mimo to nie miał zamiaru tracić dobrego humoru gdyż jego włócznia już niemal po koniec styliska była zbryzgana posoką sług chaosu, a ciemne brodzisko lśniło czerwienią i parowało w mroźnym powietrzu. Wtem jego brązowe oczy dostrzegły coś, przez co jego krew zawrzała. W stronę córki jarla, kobiety obdarzonej tak wspaniałym głosem, iż nawet ponure, odporne na piękno krasnoludy potrafiły go docenić zbliżał się właśnie jeden z rycerzy chaosu. Możliwe, że jedyny jaki towarzyszył temu oddziałowi. Jego przednia zbroja płytowa nadawała mu grozy tak samo jak ilość zadziorów na olbrzymim mieczu. Krasnolud splunął i zaczął przebijać się do kobiety, aby udzielić jej wsparcia wiedział jednak, że nie zdąży na czas.

 

Koningdottir otwierając brzuch kolejnego grabieżcy również dostrzegła idącego na nią rycerza. Trudno zresztą było go nie dostrzec. Mierząca przeszło dwa metry sylwetka zakuta w stal i z głową okrytą wymyślnym hełmem przywodzącym na myśl demonią paszczę wyróżniała się znacznie. Chaośnik bez wątpienia wybrał ją na swoją ofiarę bowiem uparcie zmniejszał dzielącą ich odległość.

Dwaj młodzi norsmeni rzucili się aby go powstrzymać. Byli jednak zbyt młodzi i niedoświadczeni. Rycerz odbił cios pierwszego i jego zamaszyste uderzenie złamało stylisko topora drugiego. Rozbrojony próbował odskoczyć w tym jednak momencie jeden z grabieżców wraził mu sztych miecza w bok. Kompan młodzieńca ryknął wściekle i skoczył na zabójcę zaślepiony nienawiścią. Wystawił się tym samym na cios potężnego miecza należącego do rycerza.

Złotowłosa poczuła jak krew w niej zawrzała z wściekłości kiedy grabieżca towarzyszący rycerzowi zaśmiał się radośnie widząc roztrzaskaną głowę i tułów młodzieńca jakich ten nabawił się po ciosie zakutej w stal bestii. Barbara skoczyła więc nie zważając na nic i w kilku susach dopadła do nadal śmiejącego się Kurgana. Spojrzał on z góry z politowaniem na kobietę i wzniósł swój miecz do ciosu. Jego przeciwniczka zbiła jednak jego uderzenie jednym ze swych ostrzy, drugie zaś spadło na głowę przeciwnika. Norsmenka poczuła satysfakcje kiedy w oczy sługi chaosu wkradło się przerażenie nim szerokie ostrze rozszczepiło mu czerep. Nie mogła jednak długo cieszyć się tym uczuciem bowiem rycerz uderzył niemalże od razu.

Kobieta odskoczyła i dwuręczny miecz trafił w stojącego jeszcze trupa odrzucając go o kilka metrów.

Chcąc skorzystać z odsłoniętej pozycji chaośnika po chybionym ataku Koningdottir natarła na niego uderzając z całą swą furią. Kilka jej ciosów dosięgło celu wywołując jednak tylko pełne zdziwienia sapnięcie z wnętrza demoniego hełmu. Rycerz natomiast odpowiedział na jej szarże długimi, silnymi uderzeniami. Oboje wiedzieli, że złotowłosa nie będzie w stanie ich zablokować i będzie musiała skorzystać jedynie ze swej zręczności i trudnej sztuki uników. To zaś męczyło znacznie bardziej.

 

Gowron zaklął szpetnie w twardej mowie swego ludu w charakterystyczny sposób oznaczający zauważenie osoby która dopuściła się największego świętokradztwa. Opancerzony w czarną, mocno zdobioną zbroje krasnolud chaosu zaśmiał się słysząc to przekleństwo i zacisnął jedynie mocniej swoje szerokie dłonie na rękojeści krótkiego miecza i uchwycie tarczy. Następnie nie wydając już żadnego dźwięku spaczony krasnolud zaatakował. Tarczę pchnął przed siebie, a szerokie ostrze uniósł nad głowę.

Jego honorowy rodak zwarł szczęki w gniewnym grymasie i odskoczył w tył wyrzucając jednak przed siebie ostrze. Sztych włóczni zgrzytnął o zdobioną, trójkątną tarczę, miecz zaś opadł z góry uderzając w stylisko. Stal zderzyła się ze stalą co wywołało zdziwiony jęk sługi mrocznych bogów. Gowron uśmiechnął się tylko rozbawiony. Jego broń była wykonana w całości ze stali, jedynie miejscami stylisko okręcał skórzany pas. Ta nikła ochrona była wszystkim czego w bitwie wymagały krasnoludzkie dłonie aby pewnie dzierżyć stal.

 

Koning w tym czasie zamaszystym ciosem swego nadziaka rozłupał czaszkę najbliższego przeciwnika. Co było częsta praktyką na północy on i przywódca atakujących zmierzali w swoim kierunku aby zewrzeć się w śmiertelnej potyczce, której efekt miał odcisnąć swoje piętno na morale obu stron. Co i rusz jacyś przeciwnicy próbowali ich powstrzymać, mając nadzieje na chwałę płynącą z zabicia wrogiego wodza. Wszyscy padali jednak pod mocarnymi uderzeniami doświadczonych wojowników. W końcu Geraldsen i czarnowłosy grabieżca skoczyli na siebie jak dzikie bestie. Norsmen szybkim ciosem zbił kolczastą kulę na łańcuchu zmierzającą w stronę jego głowy i przekręciwszy trochę stylisko skierował śmiercionośny stalowy szpon na spotkanie czerepu Kurgana. Grabieżca w ostatnim momencie zablokował cios swoim toporem, po czym zakręcił kolczastą kulą ponownie. Koning skulił się tylko ale koniuszki kolców i tak zawadziły o jego rogaty hełm co wywołało pełne rozdrażnienia warknięcie. Wraz z nim na wodza norsmenów spłynęło też jednak olśnienie.

 

Wymiana ciosów między córką jarla i stalowym potworem trwała natomiast dalej.

Długie, poszarpane ostrze nie zdołało dosięgnąć jędrnego ciała kobiety choć kilka razy było blisko. Jednoręczne miecze Barbary zdołały jednak tylko porysować i lekko powgniatać grube płyty zbroi sługi chaosu. Gdyby chaośnik był zwykłym człowiekiem Koningdottir mogłaby grać na zwłokę czekając, aż jej oponent się zmęczy. Wiedziała jednak, że on nie musi wcale być człowiekiem. Potwór natomiast uderzył ponownie płasko chcąc przepołowić opierającą mu się niewiastę.

Złotowłosa zgięła się błyskawicznie przez co śmiercionośna broń z furkotem przeleciała nad jej ciałem i od razu uderzyła oboma mieczami w wystawione kolano przeciwnika. Opancerzona kończyna drgnęła mocno pod uderzeniami szerokich ostrzy, rycerz jednak nie runął. Zamiast tego wyrzucił drugą nogę przed siebie trafiając Barbarę w pierś z taką siłą, że aż wyprostowało ją z powrotem. Wierzch opancerzonej ręki z wielką siłą uderzył w jej policzek obalając córkę jarla na ziemię. Z wnętrza hełmu dobiegł świszczący chichot kiedy ciężki przeciwnik kopnięciem wytrącił kobiecie jedną broń, drugą zaś przydeptał wraz z jej dłonią. Biały puch złagodził trochę ból od upadku i przygniecenia, a ten który czuła w twarzy był dla niej niczym. Jednak świadomość nieuchronności tego co ma nastąpić ukuła gorącą szpilą jej serce.

"A więc tak się umiera?" ta myśl przebiegła Barbarze przez umysł wzmogła jednak tylko jej odwagę. Była córką Koninga Geraldsena, jarla ze Skanlif i jeśli miała umrzeć to umrze dobrze. Uniosła dumnie brodę spoglądając w ciemne wycięcia w demonim hełmie. Chciała pokazać tej żałosnej poczwarze, że się jej nie boi...

 

 

Cz. II
1
Notka polecana przez: E_elear
Poleć innym tę notkę

Komentarze


lemon
   
Ocena:
+4
Ee, a myślałem, że będzie o Białym Płomieniu Tańczącym na Kurhanach Wrogów. :P
02-03-2012 18:40
Grom
   
Ocena:
0
A skąd on w Warhammerze?
02-03-2012 18:55
sskellen
   
Ocena:
0
Skoro masz całe to czemu wrzucasz w kawałkach?
03-03-2012 11:24
Grom
   
Ocena:
0
Aby łatwiej się czytało. Nauczyłem się już, że zbyt długich tekstów prawie nikomu nie chce się czytać. Poza tym jakbym wczoraj wrzucił całość to co bym wrzucał za tydzień?
03-03-2012 11:47
lemon
    @Grom
Ocena:
0
A skąd on w Warhammerze?

A znikąd. ;) Sam tytuł notki nie wskazywał, że to będzie coś z Młotka i tak mi się jakoś ten płomień cesarsko skojarzył.
03-03-2012 15:37
earl
   
Ocena:
0
A czy "Białym płomienieniem" nie nazywano Grety Garbo?
04-03-2012 09:13
Grom
   
Ocena:
0
Nie wiem. Nie mam żołądka dla filmów sprzed lat 50-tych.
04-03-2012 09:21
earl
   
Ocena:
0
Tak, Greta Garbo, nazywana "Białym Płomieniem Szwecji".
04-03-2012 12:59
sskellen
   
Ocena:
0
Wrzuć coś na niedzielny wieczór:)
04-03-2012 14:17
Grom
   
Ocena:
0

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.