Betatest Man of War: Assault Squad

Swego czasu miałem okazję spędzić kilka wieczorów przy znamienitej grze, jaką jest Men of War. Zachwyciła mnie dopracowaniem szczegółów, ilością pojazdów i broni, a także ciekawymi opcjami sterowania (jak np. przejęcia kontroli nad pojedynczym żołnierzem). Ostatnio otrzymałem dostęp do betatestów najnowszego dodatku o podtytule Assault Squad. Wyniosłem z nich sporo pozytywnych wrażeń, ale wiem co można jeszcze poprawić.



Pierwszą misją, z jaką miałem okazję się zmierzyć, była bitwa o jakąś wyspę gdzieś na Pacyfiku. Mój oddział wylądował łodzią desantową na plaży, by chwilę później wesprzeć walczących z Japończykami żołnierzy. Natychmiast rzuciła mi się w oczy zmiana dotycząca sterowania, przez kilka pierwszych minut przyzwyczajałem się do nowego rozkładu klawiszy. Teraz te częściej używane skróty zostały umieszczone w dogodniejszych miejscach. Przykładowo - by przejąć kontrolę nad pojedynczym podkomendnym nie trzeba już gorączkowo szukać po całej klawiaturze przycisku End, gdyż można tego dokonać szybciej Controlem.



Po uporaniu się z nowym sterowaniem, przebiłem się do masztu, na który moje odziały wciągnęły flagę Stanów Zjednoczonych. Dzięki temu mogłem zamawiać posiłki w postaci piechoty i lekkiej artylerii - moździerzy. W tym momencie streściłem także całą kampanię, albowiem wszystkie misje są pozbawionymi fabuły, specjalnie przygotowanymi potyczkami w których przebijamy się od punktu do punktu, trochę na wzór Dawn of War czy Company of Heroes. Z tą różnicą, że tam każda taka pozycja była tylko drogą do celu i można było ją pominąć, a tu by skończyć zadanie musiałem zająć wszystko. Mimo wszystko przydałaby się kampania z trochę ciekawszymi misjami.

Prócz tego zmieniła się także skala walk. O ile w podstawce w większości misji (choć nie we wszystkich) kierowało się małym, najwyżej kilkunastoosobowym odziałem, a potyczki miały charakter partyzancki, to teraz rzadko kiedy znajdzie się miejsce, by posłać pojedynczych ludzi, aby urządzili piekło na tyłach wroga. Wtedy starałem się oszczędzać wszystkie moje zasoby, bo wiedziałem, że wsparcie nie nadejdzie, zaś w Assault Squad bez problemu mogłem poświęcić kilka czołgów we frontalnym ataku na działa wroga, bo zawsze mogłem wezwać nowe. Jeśli już jestem przy bitwach, to warto wspomnieć jeszcze o niewyrównanych poziomach trudności. W przypadku normalnego było niezmiernie ciężko przeć naprzód i nieraz dostawałem baty od komputera, gdy mnie spychał do głębokiej defensywy. W wielu grach byłby on podpisany jako wysoki, tudzież trudny. Postanowiłem spróbować, jak w takim razie wygląda niższy stopień zaawansowania. W nim pokonanie wroga było czystą formalnością polegającą na prostym przemarszu wojsk z punktu do punktu. Zdecydowanie przydałoby się coś pomiędzy. Mam nadzieje, że twórcy się tym zajmą do czasu ostatecznej wersji.



To, co dla Men of War: Assault Squad ma być szczególnie ważne, to tryb multiplayer, który ma odgrywać większą rolę niż wcześniej. Serwery były pełne graczy i szybko znalazłem grę. W jej trakcie okazało się, że tryb dla wielu graczy nie różni się od tego dla jednego. Tu też trzeba zdobywać kolejne pozycje, z tym że przeciwnik nie okupuje ich od początku. Chwilowo były dostępne dwie armie: Amerykańska i Niemiecka, ale już niedługo, gdy zbierze się wystarczająca graczy zostanie otworzona druga część betatestów, z Sowietami.



Mimo drobnych problemów z wyważeniem poziomów trudności już mogę na podstawie bety powiedzieć, że gra będzie udana, przynajmniej pod względem samej rozgrywki i ilości. Inaczej jest z fabułą, której nikomu nie zechciało się wymyślić. Wydaje mi się, że Men of War na tym dużo traci, a wręcz jest zubożone i ogranicza się do, mimo wszystko wciągających, bitew.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę